Oktawia, która nie jest Skodą
Oktawia nie była Skodą, ale bywały dni kiedy tak się czuła: jak zjechane auto. Niby przebieg nie był jeszcze duży, a karoseria miała dopiero kilka delikatnych rys, ale czasem miała wrażenie, że życie przeczołgało ją po różnych wertepach. Najgorsze były te drogi, którymi wcale nie chciała jechać, ale GPS lepiej wiedzących ktosiów uparcie ją na nie kierował. Jeszcze w liceum były naciski rodziny, by poszła na prawo, bo prawnikom nigdy pracy nie zabraknie. To nic, że już po pierwszym roku wiedziała, że to nie jej bajka. Co z tego, że poszczególne kazusy były ciekawe, gdy na samą myśl o spędzeniu życia z kodeksem pod pachą dostawała gęsiej skórki? Ale mama chciała mieć prawniczkę w rodzinie... I tata, i babcia. A Oktawii tak naprawdę podobał się handel. Tak, skończyła wydział prawa i nie, wcale nie pracuje w zawodzie. Szkoda trochę tych straconych nocy, kiedy zakuwała do kolokwiów i egzaminów. Wkuwanie kodeksów szło opornie, gdy tymczasem wszystkie ciekawostki dotyczące praw rynku, ma...