Czarny czwartek – opowieść w trzech aktach
Prolog Historia uczy i bawi, a co gorsze – lubi się powtarzać. Małpa. Mieliśmy już trochę czarnych czwartków: krach na nowojorskiej giełdzie w 1929 r., rozruchy w Gdańsku w 1970 r. Niektórzy tak mówią o zmianie kursu franka szwajcarskiego… Ja swój czarny czwartek zaliczyłam w tym tygodniu. Zawaliło się chyba wszystko, co tylko mogło. A było to tak: Akt I Ferie spowodowały, że Warszawa opustoszała. Mniejsze korki = skrócenie czasu dojazdu do roboty o dobre pół godziny. Alleluja! Wiem, że nie powinnam, ale aż zatęskniłam za lockdownem. W poniedziałek skończy się ta dobra passa i znów będę się turlać zamiast mknąć jak strzała. Jednak w czwartek wciąż jeszcze cieszyłam się tym, że przyjechałam wcześniej i zdążę iść po zakupy. Z koszykiem pełnym soków i wafli ryżowych podeszłam do kasy. Skanowanie, ziewanie, absolutna normalka. Aż przyszło do zapłaty. Sprawdzam raz, drugi, piąty. Wybebeszyłam na ladę całą torbę, a portfela brak. Od razu się obudziłam. Panika działa skuteczniej n...