Okrucieństwo nie do przyjęcia
Znam dziewczynę, która tak bardzo bała się łatki "starej panny", że zmusiła chłopaka do ślubu. Było trochę łez, dużo umiejętnie dozowanego poczucia winy i subtelnej manipulacji, odrobina czułego miziania za uszkiem... Zabrakło tylko miłości. Po dwóch miesiącach od hucznego ślubu (takiego z bryczką zaprzężoną w białe konie i diademem we włosach) nastąpiło spektakularne rozstanie. Nie dlatego, że coś im nie wyszło, że gdzieś w trudach codzienności zapomnieli o pielęgnowaniu związku. Nawet nie dlatego, że pojawiła się nagła niezgodność charakterów. Nie - to była zbrodnia z premedytacją. Chłopak był tylko środkiem do celu, do szlachetnego miana rozwódki. Rozwódki, a nie starej panny. Jasny sygnał, że ktoś ją kiedyś chciał. Wcale nie kurzyła się kącie. Nie tak jak inne. A że nie wyszło, ot, bywa. Nie tylko im nie wyszło. Okrutne, prawda? Chłopak miał rozbity świat przez pewien czas, ale jest inżynierem i już go złożył do kupy. Ma ukochaną, psa, domek z ogródkiem. A ta dziewczyna.....