Pełnia
Jeszcze tylko dwa tygodnie i będę wolnym człowiekiem! Nie mogę się doczekać. Mam już wszystkie oceny cząstkowe, został mi tylko egzamin do zaliczenia. Egzamin i poprzedzające go zakuwanie, ale kto by się tym przejmował. Jeszcze tylko chwila i będę mogła wyspać się w weekend, albo wyjechać za miasto. Będę mogła posiedzieć w piątek z przyjaciółmi bez poczucia winy. Wyobrażam sobie, jak wracają wszystkie moje siły witalne. Pełnią życia będę żyła! Tylko co to właściwie znaczy? Od razu przychodzi mi na myśl głęboki haust świeżego powietrza. Takiego na wskroś krystalicznego, w którym drzemie pierwotna moc i wolność. A później uświadamiam sobie, że mieszkam w Warszawie i czyste powietrze mam tylko wtedy, kiedy pójdę do Łazienek. Zakochana jestem w tym mieście odkąd pamiętam: uwielbiam jego dynamizm, ofertę kulturalną i gwar. Wszystko wydaje się tu być na wyciągnięcie ręki: kariera, medialny szum, wielki świat. Te wszystkie rzeczy, którymi łatwo się zachwycić, a zaraz potem zakrztusi...