Miliony monet
Ciężko jest pociągać za sznurki władzy. Kombinować, przewidywać. Trzymać kasę w banku na procent, by w chwale i glorii wręczyć premie, które można było dać pół roku temu. Albo przesunąć dodatek do podstawy, dodać, odjąć, pomnożyć, podzielić, podnieść pi do kwadratu, a na koniec wręczyć pracownikom nowe umowy. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że nie spodziewałam się nigdy po sobie takiej zimnej krwi. Serio, z takimi nerwami powinnam się przebranżowić na neurochirurga, albo zacząć karierę szpiega. Otóż: w wyniku przesunięć i pierwiastkowań dostałam podwyżkę. Całe 5,80. Słownie: pięć złotych i osiemdziesiąt groszy. Polskich. Po obecnym kursie. Ileż dóbr luksusowych za to nabędę! Na przykład jajka od bardzo nieszczęśliwych kur z chowu klatkowego. Bo szczęśliwe jajka zaczynają się od 15 złotych za zgrzewkę. Albo banany. Pyszne takie, prosto z Ekwadoru. Zjadłabym wprawdzie polskich czereśni, ale wiecie... trzy sztuki to tak raczej na smaczek. Szpaki więcej się nachapią. Może kupię sobie ...