Szybkie małe depresso
Skłamałabym mówiąc, że nie było żadnych symptomów. Były. Nie spodziewałam się jednak, że wszystko potoczy się tak szybko. To było jak kopnięcie małego kamyczka, który wywołał lawinę i porwał mnie ze sobą. A teraz nie mogę złapać powietrza. *** Znacie ten stan, gdy aromat kawy wypełnia pomieszczenie, a cierpki smak espresso pobudza krew? Dwa łyki czarnej esencji sprawiają, że świat nabiera barw, a spojrzenie bystrości. Mnie chyba zmyliła szarówka poranka, bo jakiś czas temu łyknęłam nieopatrznie filiżankę depresso i wylogowało mnie z Matrixa. Niby zapowiadałam, że nie będę robić publicznego mea culpa, ale tak długi przestój na blogu wymaga kilku słów wyjaśnienia. Jestem chora na depresję. Od kilku lat zmagam się z tym problemem i miałam szczerą nadzieję, że co najgorsze, to już minęło. Okazało się jednak, że zło naprawdę lubi pierdolnąć z nienacka i zrównać człowieka z parterem. Od dość długiego czasu ciało dawało mi znać, że coś jest nie halo. Coraz gorzej spałam, coraz mocn...