Hello wind
Wieje wiatr zmian. To dopiero subtelne podmuchy, ale chyba jestem astralną meteopatką, bo zaczynam czuć w kościach, że zbliża się coś dobrego. W końcu jeśli na Mazowszu można odczuwać skutki halnego, to czy nie można przeczuwać, że życie szykuje dla nas jakąś miłą niespodziankę?
Nie wiem czy to mój optymizm, czy zaklinanie rzeczywistości, ale wierzę, że już niedługo stanie się coś pięknego. Nie musi być doniosłe, ani ogromne, ale wiem, że mój świat rozświetli się niczym lampion-witraż, do którego włożono świeczkę.
Ostatnio wiele dzieje się dookoła mnie. Był ślub i wesele też, z ziemi wyrastają mury domów. Znajomi oczekują dziecka. Przyjaciółka miała wypadek na autostradzie i cudem wyszła z niego praktycznie bez szwanku. Ktoś się rozstał, ktoś inny poznał fascynującego człowieka. Było rzucanie papierami i rozpoczęcie nowej zawodowej drogi. Trochę walki z czasem i kwasem międzyludzkich relacji. Kilka bitew o zdrowie. Dzieje się dużo wokół, a u mnie spokój.
Może nie do końca, bo przecież jest praca, szkoła, nowiutkie wystawy. Mam mało czasu na sen, a jednak to nie to. Potrzeba mi tej magii, która wydaje się być na wyciągnięcie ręki, ale jeszcze nie mogę jej dosięgnąć. Czuję się jednak tak, jak wtedy, gdy w szkole odliczaliśmy dni do ferii czy wycieczek. W powietrzu już czuć iskry, jest jakieś wewnętrzne napięcie, chociaż tak naprawdę nic jeszcze nie zapowiada zmian.
Lubię tworzyć w głowie możliwe scenariusze. Czy to będzie wielka miłość? Czy łowca talentów trafi na tego bloga, a ja stanę się tak słynną autorką, że J.K. Rowling poprosi o mój autograf? A może pod natchnieniem chwili kupię zwycięski los i za miesiąc będę piłą kawę w Wiedniu?
Myślicie, że to dziecinne? Może. Ale lubię w sobie tę dziecięcą zdolność tworzenia wieloświatów. Zbyt często wymyślamy scenariusze pełne pułapek i spektakularnych klęsk. A przecież przyciągamy to, co nieustannie zaprząta nasze myśli. Możliwe, że jest w tym wszystkim naiwność, ale czy nie lepiej karmić się pięknem i radością? Życie i tak da nam czasem prztyczka w nos. Nie ma sensu czekać na burę ze spuszczoną głową. Każda godzina warta jest tego, by przeżyć ją świadomie.
Przeświadczenie, że jeszcze chwila, a spotka mnie coś dobrego, uparcie drapie mnie w łopatkę. Domaga się mojej uwagi i zagaduje, prowokując do różnych myśli. Może dlatego, że listopad już puka do drzwi? Zaraz dzień Wszystkich Świętych, potem Zaduszki i cała oktawa święta. Wierzę w to, że zawsze mamy dostęp do bliskich, którzy odeszli, ale nastrój tych dni w jakiś mistyczny sposób przybliża mi Zaświaty, z całą ich potężną wiedzą. Co jeśli w jakiś sposób zasłona unosi się i pozwala poczuć coś, co na co dzień tkwi w warstwie nieświadomości?
Można zdobyć świat, lecz to ciągle tylko świat. Chciałabym nasycić się jego pięknem i ogromem, ale nie chciałabym go zawłaszczyć. Chyba zbyt łatwo jest pragnąć tego żeby "mieć" i niewiele zostaje miejsca na to żeby "być". Przecież chodzi o to, by być szczęśliwym, kochanym, spełnionym. Być sobą i potrafić z sobą żyć.
Mój wiatr zmian to nie jest Dziki Gon, pełen gromów i błyskawic. To raczej kolorowy wiatr, niosący złote liście. Każdy z nich jest maleńką szansą na chwilę radości. Jest niezależną ode mnie siłą szczęśliwych splotów okoliczności; rozmów, które zmieniają sposób myślenia; dróg, które wybrało się spontanicznie, tylko po to, by stać się świadkiem cudu. Czy świątecznego? Nie wiem. Jest już Halloween, więc mogę powiedzieć tylko jedno: Hello wind! Dobrze, że wiejesz.
Fot. Adam Gonzales / Unsplash |
Nawet jeśli dziecinne, niechaj takie zostanie, kto powiedział, że masz być ponuro dorosła i poważna nad miarę? Radość jest zaraźliwa, więc zarażaj innych w jak największej liczbie.
OdpowiedzUsuńNotka przypomina mi film Czekolada, tam wiało ze wschodu i zmuszało bohaterkę do dalszej wędrówki. Oby Twój wiatr przyniósł wymarzone...
Nie oglądałam :) I chyba nie chciałabym godzić "z wiatrem" - wolę poczekać aż przyniesie mi dobro :) Dziękuję za życzenia!
UsuńChyba coś jest w powietrzu, może to już wyczekiwanie na Boże Narodzenie albo wiara, że w 2022 coś się zmieni w świecie, bo wiele osób, z którymi ostatnio rozmawiałam miało podobne uczucia. Wydaje się, że jakiś powiew nadziei się rozlał ^^
OdpowiedzUsuńA może? Jeśli więcej osób odczuwa ten powiew zmian i to dobrych, to może one rzeczywiście nadchodzą? <3
UsuńJaki wspaniały, optymistyczny wpis. Cudownie jest nie wiedzieć co nas czeka i jakie niespodzianki pojawią się jeszcze w naszym życiu. Kawa w Wiedniu? Czemu nie!
OdpowiedzUsuńWiesz, czasem zastanawiam się czy chciałabym znać przyszłość. Bywają dni, że jestem ciekawa tak, że aż mnie zżera, ale ta naprawdę lubię te chwile oczekiwania. Spodziewam się dobrych rzeczy, wartościowych rozmów, karmienia się pięknem - i to przychodzi. Czasem trzeba poczekać dłużej, ale czy wszystko trzeba mieć na już?
UsuńJa bardzo lubię nie poddawać się sztywnym schematom, tylko hulać sobie po tym świecie, mieć marzenia, w wyobraźni przeżywać różne fajne chwile, i tak samo na żywo - żyć pełnią życia. Kto wie, co jeszcze przed nami 🙂
OdpowiedzUsuńOby tylko dobro :) Jasne, nie da się przejść przez życie bez szwanku, ale od nas zależy co uwypuklamy. A zdecydowanie fajniej jest po jasnej stronie mocy :P
UsuńWiele się dzieje, warto wyczekiwać dobrych zmian też u siebie lub samemu coś przedsięwziąć w tym kierunku.
OdpowiedzUsuńHeh, cokolwiek to znaczy :P Zmiany są nieuniknione. Jeśli człowiek potrafi dostrzec szanse jakie dostaje od losu, to życie szlifuje go nawet wtedy, gdy pozornie nic się nie dzieje. A wystarczy czasem 1 zdanie z książki czy filmy, żeby zmienić perspektywę :)
Usuńzacznę od końca - zdjęcie genialne! Co do reszty wpisu to doskonale wiem jak się czujesz, wszechświat daje nam czasami znaki i tylko my potrafimy je wyczuć i odczytać. Także kto wie, może spotkamy się w Wiedniu ;-)
OdpowiedzUsuńByłoby genialnie :D W końcu kto powiedział, że nie jest to nam pisane? ;)
UsuńA zdjęcie zaczarowało mnie od pierwszego spojrzenia :)
Zwykle jesień mnie tak nastraja. To taki czas oczekiwania..
OdpowiedzUsuńMoże przez to, że jesienią zaczyna się rok szkolny? Jeszcze puste zeszyty, miliony planów... :)
UsuńSuper że przyjaciółka wyszła z wypadku cudem bez większych obrażeń.
OdpowiedzUsuńTak, to był prawdziwy cud. Auto poszło do kasacji... Ale najważniejsze, że skończyło się na strachu.
UsuńTeż lubię sobie wiele rzeczy wyobrażać :D
OdpowiedzUsuńŻycie robi się bardziej kolorowe, prawda? ;)
UsuńA u mnie na odwrót. Jesień wpędza mnie w melancholię i jak na złość, ciągle wyskakują jakieś sprawy, które pogłębiają mój kiepski nastrój... Generalnie to błachostki... ostatni słoneczny weekend jesieni spędzony w areszcie domowym, z powodu nałożenia kwarantanny na młodszą córkę!!! Czy nagłe, zupełnie niespodziewane odejście cudownej wychowawczyni Zosi na emeryturę. Nie lubię zmian, nie lubię ograniczeń!!! Ale i to przetrwam... za kilka tygodni nawet nie wspomnę dzisiejszych dołów.
OdpowiedzUsuńHello wind!!!
Niech wieje i wywieje wszystkie smutki! A ty odczarowuj jesień herbatą z miodem, filmami z happy endem i szarlotką :) Reszta się ułoży. Kochana wychowawczyni zrobi miejsce nowej - może jeszcze lepszej? Kwarantanna zawsze jest lepsza niż rekonwalescencja ;) Już niedługo Andrzejki, potem Adwent, szykowanie prezentów i świątecznych ozdób - ale póki co, jeszcze są złote liście, jeszcze słońce potrafi ocieplić dzień. Będzie dobrze, zobaczysz!
UsuńJak optymistycznie, aż miło poczytać! :) Zatem niech tak będzie. Nie jestem czarownicą, choć pretenduję do bycia wiedźmą (może kiedyś, jak będę duża). Ale posyłam mentalnie dobrą energię po drutach. Niech doleci i spełni Twoje życzenie/przeczucie :)
OdpowiedzUsuńDobrą energię, dobre zaklęcia, błogosławieństwa i życzenia przyjmuję hurtowo :) Dziękuję! :* I ślę to samo - niech będzie pięknie :) Swoją drogą brakuje mi takich babskich sabatów: gadania do upadłego, wałkowania odwiecznych mądrości, zaprzeszłych anegdot. Dlatego lubię zanurzyć się w świat fantastyki od czasu do czasu: do Thornu Anety Jadowskiej, do Bielin Katarzyny Bereniki Miszczuk... Fajnie tam jest ;)
UsuńMnie się najbardziej podoba w tym sabatowaniu idea "siostrzeństwa", kobiecego wspierania się i cieszenia swoimi sukcesami :)
UsuńSwoją drogą muszę w końcu poznać A. Jadowską. Miszczuk znam tylko "Pustułkę".
"Pustułka" to osobna kategoria :) Bardzo lubię jej serię o lekarzach - zero fantastyki, ale ma klimat. Ale "Szeptuchę" da się lubić - a najbardziej Babę Jagę :D
Usuńpowiało takim jakby ciepłym, pozytywnym powiewem:)
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie lepsze, niż wtedy, gdy wieje chłodem ;) ale w sumie taki ciepły, realny wiatr byłby całkiem spoko. Najlepiej na jakiejś rajskiej plaży jako bryza od morza 💚
Usuńja lubię wiatr w górach:D trochę jest zimnawy czasami ale to wiatr zwycięstwa nad własnymi słabościami i pokonania przeciwnika, czyli szczytu:D
Usuń💜💚❤️
UsuńMam nadzieje, ze to nie tylko przeczucie ,ale ze rzeczywiscie wszystko pojdzie w twoim zyciu w dobrym kierunku i tak zostanie ,pozytywna aura :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam serdecznie! KLIK
Szczerze mówiąc, też mam taką nadzieję ;)
UsuńU mnie też ostatnio wiele się dzieje, a to na razie początek zmian
OdpowiedzUsuńOby to były tylko dobre zmiany 💜
UsuńU mnie wiatr zmian nie wieje, u mnie dmie... Raz są to zmiany dobre, raz złe, ale wierzę mocno w prawo przyciągania, o którym piszesz. I dużo dobrego do mnie wraca dzięki myślom, które wysyłam do Wszechświata.
OdpowiedzUsuńOby tych dobrych rzeczy było o wiele, wiele więcej 💚
UsuńKawa w Wiedniu zaliczona - jakieś ćwierć wieku temu 🤓 Wtedy to wiało, piździło zmianami. Jak to w młodości. Teraz wolę ten constans. Zmiany przerażają.
OdpowiedzUsuńZależy jakie. Ja tam się spodziewam tylko tych na plus. Ale tej kawy to zazdroszczę 💜💜💜
UsuńWiele osób potwierdza, że magia przyciągnia działa więc wierz jak najmocniej, że wiatr przyniesie Ci najpiekniesze cuda. Tego i ja Tobie życzę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję 💚 i wzajemnie :) o ile piękniejszy robi się świat, kiedy nawzajem życzymy sobie tego co najlepsze :) tak po prostu ;)
Usuń