Kat i ofiara
Różne ludzie mają wspomnienia z dzieciństwa i nastoletnich czasów. Dla jednych to słoneczna łąka pełna przyjaciół i wspaniałych przygód, a dla innych bagna wypełnione potworami. Dzieci potrafią być bardziej okrutne niż dorośli, głównie dlatego, że nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swoich działań. Super, jeśli nikomu z was nie przytrafił się los klasowej ofiary, ale pomyślcie o tych wszystkich dzieciakach, które samotnie podpierały ściany, bo nikt nie chciał się z nimi bawić.
Wyśmiewanie, a później towarzyski ostracyzm, biorą się z głupoty
i instynktu stadnego. A wyśmiać można wszystko: to, że ktoś się dobrze uczy,
albo to, że sobie nie radzi. To, że jest gruby, chudy, wysoki lub niski. To, że
jest biedny, ale też to że jest nieprzeciętnie bogaty. To, że ma pasję o której
nikt nie słyszał, albo to, że nie interesuje się najpopularniejszą aktualnie
rozrywką. Jednym słowem wszystko, co wystaje ponad miarę sztywnych, dziecięcych
kanonów.
Czasem to długotrwałe znęcanie, innym razem wredne
podśmiechujki trwające jedno popołudnie, ale nigdy nie wiadomo jak trwały ślad
zostanie w nieukształtowanej jeszcze psychice. I prawdziwą tragedią jest to, że
pomimo upływu lat, ten poraniony dzieciak ciągle tkwi w środku, stając się własnym
oprawcą.
***
Życie rzadko jest usłane różami, a nawet jeśli, to i tak
trafiają się w nim kolce. Dorastając szlifujemy swoją wrażliwość i społeczne
kompetencje. To, że Ola z ostatniej ławki była wredna w drugiej klasie podstawówki
nie oznacza, że będzie też wredną Aleksandrą. Całkiem prawdopodobne, że teraz
jest wolontariuszką w schronisku, a swoim dzieciom do znudzenia tłumaczy o znaczeniu
empatii. Kamil, który kiedyś był największym rozrabiaką, teraz brzydzi się
przemocą. Ludzie, którzy kiedyś byli na innym etapie rozwoju dziś już dorośli.
Pewnie, że nie wszyscy. Bywają tak skrzywione charaktery, że nic im już nie
pomoże, ale to znikomy odsetek. Ludzie z natury są dobrzy, nawet jeśli musieli
do tej dobroci dorosnąć.
Są jednak ludzie, którzy nie dorastają, trzymając się uparcie
dawnych czasów i dawnych krzywd. Ofiara staje się własnym katem, deprecjonując
na każdym kroku swoje osiągnięcia. I nieważne czy była odrzucana z powodu
wyglądu, intelektu, zainteresowań czy braku umiejętności dostosowania się do
grupy. Nieważne, że w dorosłym świecie jej wygląd, intelekt, zainteresowania i
wszystkie inne poboczności są doceniane, albo pozostawiane bez komentarza. Taki
poraniony człowiek ma w sobie wielki guzik z napisem STOP, który wciska przy
byle okazji.
Ktoś chce nawiązać bliższą znajomość? Pewnie czegoś chce,
pewnie wyśmieje, pewnie ucieknie kiedy mnie pozna… Nie macie pojęcia ile wspaniałych
kobiet znam, którym ciężko jest uwierzyć w to, że są cudowne. Które wciskają
hamulce, nim zdążą ruszyć z miejsca. Mimo upływu lat nie potrafią uznać tego,
że dziesięcioletnie dzieci nie były nieomylne. Że histeryczne piski piętnastolatek
nie muszą definiować życia po trzydziestce.
Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Często zdarza się,
że otyli ludzie kiedy drastycznie schudną i tak łapią w sklepie ubrania w
dawnych rozmiarach. Ciało jedno, umysł drugie. Ale – bo zawsze jest jakieś ale –
to wszystko można poukładać.
***
Z doświadczenia powiem Wam, że nie da się tego ułożyć w jedno popołudnie. Ani nawet w tydzień. Trochę to trwa, ale kiedy już zrzuci się ten wór kamieni, to zdecydowanie lżej jest iść przez życie.
Pierwszym punktem
na tej liście rzeczy do zrobienia jest zerwanie z dziecięcym wyobrażeniem, że
świat kręci się wokół nas. Poważnie. Jako dzieci jesteśmy przekonani, że
rodzice, dziadkowie, słońce, kwiaty i czekolada zostały stworzone wyłącznie dla
naszej przyjemności. Dorośli poświęcają nam czas, dogadzają i uczą, a my
chłoniemy życie z zachwytem. Potem następuje zderzenie z innymi dziećmi i
zaczyna się wojna. Bo „on MI zabrał zabawkę”, bo „ona nie chce się ZE MNĄ bawić”
– wszystko jest wymierzone w nas, bo jeszcze nie umiemy przyjąć tej prostej
prawdy, że ludzie nie robią czegoś przeciwko nam, ale dla siebie. Rozumiecie?
Centrum ich kosmosu to oni, a nie my. Dziwna i niepojęta tajemnica. Później
tworzą się grupki popularnych, średnio popularnych i wykluczonych, ale same
dzieci jeszcze nie do końca zdają sobie sprawę z tego mechanizmu. Ne wiedzą, że
nie są tak zabawne i przebojowe, jak królowe roju i za wszelką cenę chcą się
wkręcić do ich świty. A tam, niestety, działa prawo siły.
Zanim okrzepniemy w tym kim jesteśmy i jaką stanowimy
wartość sami w sobie, zdążymy przejechać się kolanami po betonie. Rany – duże i
małe – jeszcze się dobrze nie zasklepią, a już zalewa nas wybuchowa mieszanka
hormonów i wkraczamy w ciężki wiek dorastania. Jesteśmy wtedy tak bardzo wyczuleni
na każde krzywe spojrzenie, że wszystko zapada w nas o wiele głębiej niż powinno.
Emocje są silniejsze, problemy większe, zakochania gorące niczym lawa. Mimo
całej nastoletniej buty jesteśmy wtedy delikatni, jak skrzydła motyla.
Dorosłość jednak polega na tym, że na nowo rekonstruujemy
siebie. Składamy się do kupy nie według opinii innych ludzi, ale według
własnych wzorców. Nie ma ludzi idealnych i to naprawdę trzeba sobie uświadomić.
Najbardziej przebojowi kolesie muszą mierzyć się z tremą. Najpiękniejsze miss miewają
wory pod oczami. Bystrzakom zdarzają się dni, kiedy nie są w stanie złożyć sensownego
zdania. Ty też zawalisz. Pogódź się z tym, że nie jesteś androidem z fabryki
perfekcji. Spalisz kiedyś obiad, fukniesz na dzieci, zgubisz się na rondzie. Bywa.
Ale i tak jesteś wartościowym człowiekiem i masz wszystkie, absolutnie
wszystkie kompetencje do tego, żeby wieść szczęśliwe życie według swoich
własnych zasad.
***
Był czas, kiedy codziennie bolał mnie brzuch ze strachu przed
spotkaniem z ludźmi. Dziś uwielbiam spotkania i poznawanie kolejnych osób. Był
czas, kiedy chodziłam tylko w miejsca, które znam. Dziś z radością szukam
nowych miejscówek i oswajam coraz większą przestrzeń. Był czas, kiedy nie wierzyłam
w siebie, dziś znam swoją wartość. Można polubić siebie, swoją historię, można
czerpać pełnymi garściami z tego co daje nam świat.
To, że na którymś etapie życia nie byliśmy szczęśliwi wcale nie oznacza, że przyszłość też będzie do bani. Przeciwnie! Kiedy wiesz co cię ogranicza, możesz zacząć z tym walczyć. Wystarczy, że nie będziesz podcinać sobie skrzydeł. Nie stawiaj się w pozycji swojego własnego kata. Bądź dla siebie przyjacielem, który nieustannie dopinguje do działania. Dasz radę!
Fot. Pascal Bernardon / Unsplash |
To prawda, że wyśmianie może być ze wszystkiego, aczkolwiek dzieci jeszcze tego nie rozumieją i zazwyczaj wszystko biorą do siebie. Zgadzam się z tym, że niektórzy ludzie są własnymi katami.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że nie ma ludzi idealnych, a przyszłość zazwyczaj leży w rękach człowieka :)
Pozdrawiam.
Dlatego z dziećmi trzeba rozmawiać - i z tymi, które krzywdzą i z tymi, które są krzywdzone. Dorośli często patrzą na dzieci przez palce, bo "to dzieci", "bo zaraz zapomną", "bo muszą się dotrzeć" - a to nieprawda. Jeśli się dzieciom nie tłumaczy, że robią źle, to nie zdają sobie z tego sprawy. Jeśli krzywdzone dziecko nie może się wygadać, zaczyna to dusić w sobie i w pewnym momencie wybuchnie.
UsuńRównież uważam, że dorosłość pozwala się zdefiniować na nowo. W ogóle ludzie się zmieniają, życie się zmienia, warto słuchać siebie i dawać sobie szansę na coś nowego, na to co tu i teraz - przeszłość nas nie definiuje. Bardzo dobry tekst!
OdpowiedzUsuńMerci :) Przeszłość wpływa na nas, ale naprawdę nie musi nas ograniczać -to jest takie ważne. Najgorzej chyba jest w sytuacji, kiedy człowiek mentalnie nadal tkwi w świecie, w którym było mu źle, a nie zauważa, że teraz może go zbudować po swojemu.
UsuńUwazam, ze cale zycie czegos sie uczymy ,cale zycie "dorastamy", zmieniamy sie i nabieramy doswiadczen. Przeszlosc daje sie we znaki , mlode czasy i zle badz przykre doswiadczenia,kiedy juz jestesmy troche starsi. Tez przez to pzechodze. Malo o tym sie mowi.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry post, taki prawdziwy.
Pozdrawiam i zapraszam serdecznie! KLIK
Pewnie, że całe życie :) To dłuuuuga praca :) Ale łatwiej jest żyć, jeśli wcześnie sobie to człowiek uświadomi i poukłada ile może.
UsuńRowniez sie zgadzam, im szybciej niektore rzeczy przepracujemy tym lepiej i spokojniej bedzie nam sie zylo.
UsuńPozdrawiam :)
To o czym piszesz, to cały proces, u niektórych trwa całe życie...
OdpowiedzUsuńKażdy chyba ma jakieś potwory pod łóżkiem, to niekoniecznie musza być klasowi prześladowcy, najważniejsze, żeby nie pozostać ofiara do końca życia, ale jeśli ktoś jest ofiarą z natury?
Nie zgodzę się z tym, że ktoś jest z natury ofiarą. Może tak się zachowywać, bo działa u niego mechanizm obronny, albo jakieś wielopokoleniowe zaszłości - tu ok, faktycznie. Ale to jest zachowanie, a nie natura.
UsuńCzy ktoś może być stworzony do tego, żeby go bić? Ubliżać? Umniejszać? Pomijać? No nie - może na to pozwalać, ALE to można zmienić. Jesteśmy ludźmi - jeśli odrzemy to z filozofii i religii, pozostawiając samą biologię - to jesteśmy gatunkiem zdobywców i wizjonerów. Kształtujemy rzeczywistość, bo możemy to zrobić. Można mieć bardziej ugodowy charakter, albo być bardziej przebojowym, ale nikt z nas nie jest ofiarą. A jeśli ma się tak destrukcyjne zapędy to właśnie po to stworzono psychoterapię - by pomóc naprawić to co w danym momencie szwankuje.
Każdy ma jakieś demony - z niektórymi łatwiej się uporać, z niektórymi trudniej. Nie trzeba być bitym w szkole, żeby nie wynieść z niej poczucia, że się odstaje. I to już będzie w jakiś sposób tkwiło, póki człowiek sobie nie poukłada. Rany zadane w dorosłym życiu są inne - już bardziej okrzepliśmy w swoich decyzjach, osobowość jest lepiej ukształtowana. Łatwiej jest wtedy mierzyć się z krytyką czy innymi problemami. Pewnie, że one też potrafią być niszczące, ale dorosły inaczej podchodzi do nieprzyjemnych sytuacji. A kiedy - pomimo wieku - problem dotyka dziecka w nas, to musimy to sobie przepracować. Utulić się. Wybaczyć to, że wtedy nie mogliśmy się obronić, ale teraz już możemy. I walczyć o to, by każdy kolejny dzień był lepszy.
Nie jestem psychologiem, ale widziałam w swym życiu osoby, które ani z domu, ani z jakichkolwiek okoliczności nie wyniosły skłonności do bycia ofiarą, ale takie właśnie były, a nawet w życiu dorosłym zawsze wybierały jako partnera osobę dominująca, bo przecież ofiara to nie tylko osoba bita...nie uczyły się na błędach, brnęły w stare nawyki.
UsuńTerapia pewnie pomaga, ale ile osób może sobie pozwolić na psychoterapię, a poza tym trzeba taka potrzebę u siebie dostrzec.
Czyli znów trzeba wyjść od definicji :) To, że ktoś się nie uczy na błędach nie oznacza dla mnie bycia ofiarą. Może osobą mało refleksyjną :P Wbrew pozorom terapia nie kosztuje milionów monet, ale całkowicie zgadzam się z tym, że nie każdy dostrzega u siebie potrzebę jej podjęcia. Tego już się nie przeskoczy.
UsuńA podstawówka to w ogóle szkoła przerwania... Sporo czasu musi upłynąć, zanim pozrywa się z siebie łatki, które ci tam poprzypinali...
OdpowiedzUsuńTo chyba zależy od wrażliwości i umiejętności odnalezienia się w grupie. Mnóstwo ludzi wspomina to jako czas najlepszej zabawy, a równie wielka ilość jako mękę. Ważne, żeby kiedyś z tej podstawówki wyjść :)
UsuńDużo gorzej było za czasów gimnazjum. Na całe szczęście ktoś mądry wpadł na to, że robienie tej instytucji było całkowicie pozabwione jakiegokolwiek sensu.
UsuńTak, gimnazjum to w ogóle temat rzeka - dzieciaki w najgorszym okresie dorastania stłoczone na małej powierzchni, po raz kolejny wrzucone w młyny wypracowania pozycji. Brrr....
UsuńW liceum było grono dziewczyn, które szykanowały innych, wywyższały się, spotkałam dwie z nich po niemal trzydziestu latach, zastanawiające jak zło do nich powróciło, nie są szczęśliwe w życiu.
OdpowiedzUsuńTak też bywa - mityczna karma. Ale są tacy, którzy wyrastają ze swojej małości.
UsuńW ogóle szkoła jest czasem w którym wydaje nam się, że możemy przewidzieć losy. Popularni będą wiecznie popularni, szare myszy będą zawsze szare itd., a po latach okazuje się, że życie potoczyło się inaczej. Średniaki odnoszą sukcesy, gwiazdy straciły blask, a najsłabszy uczeń w klasie został glazurnikiem i kosi większe hajsy niż reszta. Naprawdę nie ma co się przywiązywać za mocno do szkolnej dżungli ;)
Z tymi łatkami to bywa tak, że ciągną się całe życie.
OdpowiedzUsuńNo nie! Właśnie o to chodzi, że nie - jeśli człowiek sam weźmie w ręce ster swojego losu. Łatki przyczepiają dzieci, a dorośli mogą je pozrywać!
UsuńJak byłoby pięknie, gdyby ludzie interesowali się głównie końcem własnego nosa... Szczególnie wtedy, gdy nikt naprawdę nie pyta ani nie potrzebuje ich zdania i opinii. A jednocześnie zdecydowanie świadomość, że dla każdego to on sam jest najważniejszy bywa bardzo wyzwalająca.
OdpowiedzUsuńTak, danie sobie prawa do zainteresowania się sobą i swoimi potrzebami to bardzo cenna umiejętność. Czasem się długo dorasta do jej osiągnięcia :P
UsuńNie jest łatwo to w sobie przepracować, to fakt❤
OdpowiedzUsuńAle da się :) Zresztą lepiej smakują te rzeczy, nad którymi trzeba się trochę pomęczyć ;)
UsuńMnie też dzieci dokuczały w podstawówce, bo byłam jedyną blondynką w dodatku z prawie białymi włosami. Było mi przykro, więc im uciekłam. Do przodu. Dziś jestem dokładnie tam, gdzie chciałam być i dokładnie taka, jaka chciałam być.
OdpowiedzUsuńSuper uczucie, prawda? :) Znać soją wartość, wytyczać własne ścieżki i nie dać się ściągać do dołu przeszłości.
UsuńOj niestety życie dziecka czy nastolatka bywa trudne, zwłaszcza gdy otoczenie tego nie ułatwia...
OdpowiedzUsuńNo niełatwe. Ale na szczęście w którymś momencie dorastamy :)
UsuńNa pewno dorosłość pozwala nam na zbudowanie naszego świata na nowo.
OdpowiedzUsuńAlbo zbudowanie tego świata staje się wyznacznikiem dojrzałości :)
UsuńOj taaaaak. Mam w pamięci pewną dziewczynę, która, gdyby nie mój brat, pewnie wybiłaby mi zęby. Tamto wydarzenie sprawiło, że do dziś nie lubię chodzić po mieście w pojedynkę i ciągle mam wrażenie, że ktoś się na mnie gapi i tylko czeka aż powinie mi się noga. Dziś ta dziewczyna pracuje na kasie w jednym ze sklepów, do których jeżdżę bardzo często. Prawdopodobnie nie pamięta, że kiedyś krzyczała do mnie słowa w stylu - następnym razem braciszek cię nie uratuje głupia szmato.
OdpowiedzUsuńDziś mówi dzień dobry, a i ja jak ją widzę to się szeroko uśmiecham. Czy pamiętam to przykre wydarzenie? Tak. Ale nie chce do niego wracać. Czy ona pamięta? Nie wiem.
Zawsze trzymałam sztamę z tymi słabszymi bo sama się do nich zaliczała. Ktoś w szkole siedział w kącie sam? A to zagadam, bo przecież tamci mają już swoje paczki, ja nie mam nikogo to może chociaż ta samotna osoba mnie polubi. I tu się pojawia ten nasz "pępek świata". Moje, mój, moja, mojego...
Zostań mówcą motywacyjnym kobieto. Marnujesz się hah :D uwielbiam Twoje wpisy są takie w punkt <3
Zaraz marnujesz... Akurat byś przyjechała na prelekcję, a tak proszę - wpadasz :) Wolę tak :D
UsuńOkropna sytuacja. Mnie też musieli kiedyś obronić starsi i silniejsi, bo sama nie umiałam. Bez rękoczynów, ale jednak. Dlatego wiem, że przeszłość jest ważna, ale nie determinuje teraźniejszości. To jest długa droga, ale da się ją przejść. I nie trzeba pokonywać jej samemu - serio. Po to są bliscy ludzie, żeby pomagali oswajać przestrzeń i pokonywać lęki. Chciałabym żebyś uwierzyła w siebie, bo masz ogromy potencjał. I wtedy chrzanić szefa-sadystę!
Ludzie wokół, zwłaszcza w szkołach mogą nas ograniczać, ale nie ma jak z biegiem lat stworzyć swój świat i odciąć się od tamtych lat.
OdpowiedzUsuńWedług mnie nie tyle odciąć, co przepracować w sobie i na nowo zdefiniować. Odcięcie może gnić i się jątrzyć, a wyleczone zostawi tylko pamiątkową bliznę - dowód na to, że walczyliśmy i wygraliśmy.
UsuńWszystko zależy od człowieka, ale i jego najbliższego otoczenia. Jeżeli ma dobre wzorce w domu z niektórych głupot wyrośnie...
OdpowiedzUsuńRodzina ma znaczenie, ale to człowiek sam staruje swoim życiem. Sorry, ale nie można zwalać wszystkiego na system rodzinny. Są kiepskie rodziny, z których wychodzą wspaniałe dzieci i świetne, z których wychodzą skrzywione jednostki. To człowiek musi pracować nad sobą.
Usuńoj niestety dzieci potrafią być bardzo okrutne, ale dorośli też niestety. Doczepić sie mozna wszystkiego niestety.
OdpowiedzUsuńNajgorzej kiedy człowiek czepia się sam siebie.
UsuńMasz dużo racji w tym, co piszesz. Mój syn był w przedszkolu i na początku swojej edukacji szkolnej tak wyśmiewany, dokuczano mu, nie chciano się z nim bawić, ani nawet wziąć go za rękę, gdy szli gdzieś w parach... Bo ma od urodzenia Atopowe Zapalenie Skóry bardzo ostro przechodzone, wyglądał latami bardzo, bardzo źle (na szczęście gdy zaczął wchodzić w wiek dojrzewania się nieco uspokoiło, a teraz jest w programie leczenia biologicznego i jego skóra wygląda bardzo okej). Były bardzo ciężkie momenty, wydarzenia, rozmowy. Z nim i z wszystkimi dokoła, pełnymi niezrozumienia itd. A z nim pracowałam latami, żeby nie popadł w poczucie niższości, nie miał kompleksów, zawirowań jakichkolwiek... Żeby nie czuł się ofiarą. Żeby nie zryło mu beretu. Żeby to wszystko jak najmniej rzutowało na jego dalsze funkcjonowanie. Pięknie się udało. Tak myślę. A ze swoich doświadczeń wiem, że to nie inni ludzie nas określają i tworzą, a my sami. Każdy ma samego siebie, a przykładanie nadmiernej uwagi do tego, jak postrzegają nas inni - jest bez sensu. Bo każdy przede wszystkim jest skupiony na sobie. Nawet te wszystkie plotkary, złe języki itp.
OdpowiedzUsuńBiedny... Musiał się okropnie czuć :( ale właśnie taki ch rodziców nam trzeba: uważnych i aktywnych. Serio! Ilu nieszczęść można uniknąć jeśli poświęca się czas na to, żeby naprawdę słuchać swoich bliskich. Empatia-z tego powinny być zajęcia. Od pierwszej klasy podstawówki aż do uśmiechniętej śmierci.
UsuńDziecko które doznało przemocy czy to fizycznej czy psychicznej w dorosłym życiu może nie mieć łatwo. Chociaż czasami wchodząc w dorosłość może nastąpić odrodzenie z tego co było i zaczęcie wszystkiego od nowa.
OdpowiedzUsuńOby! Przeszłość naprawdę nie musi człowieka przygniatać.
UsuńZgadzam się, ja na pewnym etapie życia myślałam, że już nic dobrego mnie nie spotka, wciąż działo się coś złego, ale po każdej burzy wychodzi słońce.
OdpowiedzUsuńWychodzi ;) dużo zależy od sposobu myślenia i patrzenia na świat. I mam nadzieję, że teraz będzie w twoim życiu mnóstwo dobra!
Usuńjeny to wszystko jest takie prawdziwe i przerażające zarazem... masakra jakaś a ja jako mama 4 miesięcznego babęlka jestem przerażona jeszcze bardziej, bo w sumie teraz ja jestem głównie odpowidzialna za to, jaka ona będzie w przyszłości...
OdpowiedzUsuńHej, dasz radę! Zobaczysz, będziesz świetną mamą i wychowasz fajną kobietę. To jeszcze maluch i chciałoby się ochronić takie maleństwo przed całym złem świata, ale tak się nie da. Można tylko dać narzędzia, nauczyć się nimi posługiwać, czuwać i służyć radą. Każdy musi się przewrócić, ważne żeby był ktoś kto go podniesie.
Usuń