Uwaga! Spoiler!
Bohater tej opowieści jest fujarą. Właściwie to bohaterka. A tak konkretnie - to ja.
***
Wróciłam do studiowania z przytupem. Nie, nie zgubiłam się w drodze do sali - lata wydeptywania korytarzy wyrobiły mi niezawodny, uczelniany GPS. Nie spóźniłam się i nie zrobiłam wejścia smoka. Nawet mówiłam ładnie, składnie i na temat. Ale wróciło spanie po 4-5 godzin na dobę i wieczorne przesiadywanie w knajpeczkach. Coś pięknego! Niby można w nich siedzieć bez całej tej otoczki, ale to taki ładny stereotyp.
Ostatni piątek był wspaniały: dzień pracy skończył się o czasie, co w mojej firmie nie jest wcale takie oczywiste. Życie nas nie przeorało, korki nie sparaliżowały miasta, żadne dziecko nie wymagało natychmiastowej interwencji. Koledze wprawdzie sąsiad zalał mieszkanie, ale cóż - była to strata na jaką byliśmy gotowi. Chociaż może nie tyle gotowi, co elastyczni w podejściu do tematu i piwo na kwadracie zamieniliśmy na piwo w pubie. A w pubie, jak to w pubie - przydymione światło i nastrój do zwierzeń.
I tak sobie siedzimy i gadamy, że praca - bla bla bla, że związki - ojojoj, że taki tu spokój, nic się nie dzieje. Wiecie jak jest. W końcu wypłynął temat poznawania ludzi. A wtedy koleżanka, jak gdyby nigdy nic, wyjmuje królika z kapelusza. To znaczy smartfona z torebki. Następnie z czeluści jego pamięci wydobywa zdjęcie sympatycznego okularnika i mówi: Mogę was umówić.
Los to jednak lubi sobie zadrwić z człowieka. Tacy mocni w gębie jesteśmy, takie mamy śmiałe wizje, a jak życie woła Sprawdzam! to robimy się malutcy. W każdym razie ja się skurczyłam. Bo jak to? Tak z marszu? Bez przygotowania?
Dostałam takiego spięcia, że aż dziwne, że korków w Śródmieściu nie wysadziło. Na fotce był normalny facet - ani kosmiczne ciacho, przy którym dziewczyna czuje się jak brzydsza płeć, ani odstręczający typ. Nie, koleś miał całkiem fajny uśmiech. Bardziej się nie przyglądałam, bo i tak mnie sparaliżowało. Zastygłam niczym króliczek przed kobrą, czy co tam te kobry jedzą. Myśli galopują: tak; nie; może; nie wiem; ale dlaczego; ale po co; a w ogóle to czemu mi każą decydować tak na szybko?! Jednym uchem słucham licznych zalet chłopaka, jednym okiem zerkam na wyświetlacz, aż tu nagle podpływa moje betonowe koło ratunkowe: facet jest ode mnie rok młodszy. Złapawszy się tej wątpliwej pomocy odparłam z uśmiechem, że no niestety, wolę starszych. W sumie wystarczyło wypowiedzieć to na głos, żeby uświadomić to sobie jak bardzo głupio to brzmi. Tym bardziej, że rok różnicy to żadna różnica.
Oczywiście koleś może mieć dziewczynę, o której nikt nie ma pojęcia. Albo może zobaczyć mnie i krzyknąć: Nie, dzięki, od dziś wolę chłopców! Moglibyśmy nie mieć o czym gadać. Może miałabym tego dnia skrzeczący głos, a on mokre ręce i koniec - romans umarł zanim się zaczął. Ale już się tego nie dowiem, bo czułam jak pogrążam się w mule zaorania.
***
Tak jak wspominałam: bohaterka tej opowieści to fujara. Wkopała się sama, nie wiedząc nawet kiedy. Strach odciął spontaniczność i uruchomił atawistyczny instynkt ucieczki. Faktycznie: wyjście na kawę to życie na krawędzi...
Fot. Mathew Schwartz / Unsplash |
Pewnie zachowałabym się tak samo, tego nie wiemy dopóki nie znajdziemy się w takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńNo właśnie - sytuacja się skrada i dopada znienacka :p
UsuńHa, ha, poprawiłaś mi humor od rana, a w zasadzie od południa, od dziś inaczej spojrzę na wyjścia do kafejki:-)
OdpowiedzUsuńCieszę się 😁 lubię jak ludzie są zadowoleni 😊 ale daj spokój - wystarczy, że ja się stresuję kawiarniami. Ty nie musisz 😉
UsuńGreat!
OdpowiedzUsuńŻe zrobiłam bul, bul, bul w oceanie żenady? No wiesz! 😜
UsuńEee, bo to nie można tak znienacka atakować wizją randki! Tak się nie robi! ;)
OdpowiedzUsuńPrawda? Musi być jakaś konwencja, która wyznacza czas na przygotowanie, badanie gruntu i ekspertyzę niezależnych biegłych 😉 a nie tak na łapu-capu 😜
UsuńKobieto! Nie Ty jedna. Mogłabym sobie z Tobą piątkę przybić :D Zawsze tak jest zwłaszcza jak chcesz komuś wygarnąć na przykład - a ten to taki śmaki, jak go spotkam to mu pokażę, a potem łeb w dół i grzeczne "dzień dobry" :D
OdpowiedzUsuńHaha, w sumie może to dobrze? Tylu Aleksandrów Wielkich świat by nie udźwignął 😁
UsuńBywa i tak ;) choć z tym rokiem różnicy może być różnie.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę różnica nie jest w metryce, tylko w głowie. Jak ludzie są dojrzewali to mogą budować niezależnie od wieku. A jak nie są, to nic nie pomoże. Znam pary, gdzie kobieta jest starsza i takie, gdzie starszy jest facet. Czasem dzięki ich naprawdę sporo, a jednak miłość zaciera różnice. Bariery mamy w głowach, dużo zależy od kultury i życiowych doświadczeń.
UsuńDokładnie, różnica wieku nie jest tak istotna, jak się niekiedy wydaje, chodzi o to, aby dusze miały wspólną metrykę. Chociaż niektórzy właśnie większej lub mniejszej dojrzałości od siebie poszukują. :)
UsuńPodoba mi się ta "metryka duszy"💜 a dojrzałość (lub jej brak) czasem niewiele mają wspólnego z wiekiem ;)
UsuńJakbym czytała o sobie. W odwrotach jestem najlepsza:) Fajny wpis. Poprawiający humor.:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podoba ;)
UsuńMiałam bardzo podobną sytuację, tylko u mnie był ciąg dalszy, a mianowicie koleżanka postanowiła bez mojej wiedzy przyjechać z wybranym przez nią kolegą i zrobić konfrontację twarzą w twarz. Na dodatek zostawiła nas samych na godzinkę i chcąc nie chcą musieliśmy jakoś ze sobą rozmawiać. Bez wdawania się w zbędne szczegóły, to była niezręczna, acz owocna randka, która przeistoczyła się w piękny związek. Dziś ten mężczyzna od kilkunastu lat jest moim mężem :)
OdpowiedzUsuńWow 🤩 jaka piękna historia! Jak z filmu 💕 uwielbiam takie🥰
UsuńJako mężatka ze stażem 19-letnim, w ogóle nie wiem o czym tu się rozmawia. Ale umawiać się z obcym??? 😉🙆
OdpowiedzUsuńPrawda? Jeszcze by człowiek kogoś poznał 😜
UsuńEch!!! Myślę, że gdybyś miała ochotę spotkać się z tym chłopakiem, to byś się z nim umówiła.
OdpowiedzUsuńle szczerze, to też nie lubiłam takich aranżowanych spotkań.
Teraz tak sobie myślę, że w sumie mogłabym się spotkać. Chyba, że znów mi się załącza tryb "mocna w gębie", bo się raczej nie zapowiada 🤣🤭
UsuńPrzecież to oczywiste, że to była szalona propozycja! Nie zaskakuje się tak ludzi bez uprzedzenia!
OdpowiedzUsuńGorzej jak ktoś ma taki zapłon jak ja i po 2 latach ogarnia, że mu okazja przeszła koło nosa 😜
UsuńTez nie lubie aranzowania spotkan tudziez randek z nieznajomymi. Chyba wole z zaskoczenia :) nie stresuje sie wtedy nadmiernie. A tak tysiace mysli tlucze sie po glowie. Nie lubi bitwy mysli przed jakims spotkaniem. Chyba bym uciekla.
OdpowiedzUsuńTeraz tak sobie myślę, że trochę szkoda. Przez głupi strach przeszła mi koło nosa szansa na coś nowego. Niekoniecznie musiałoby się to przerodzić w znajomość, ale zawsze byłoby to jakieś doświadczenie :p
UsuńUczelniany GPS - mój zawsze zawodził... :))
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy wpis i zachęcam do wspólnej obserwacji.
Dzięki. Mam nadzieję, że będziesz wpadać do mnie, bo podoba Ci się to piszę, a nie dlatego żeby robić wymianę barterową :)
Usuńoj, nigdy nie lubiłam takich umawianych spotkań :) zdecydowanie był wtedy odwrót :)
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
Nigdy nie lubiłaś, czyli masz takie doświadczenie? 😎🤔
UsuńA ja trochę żałuję :p
OdpowiedzUsuńNie dziwię się! Choć zdarzyło mi się być na randce w ciemno! Każda (było i 3) była klapą totalną. Dziś powoduje śmiech na mojej twarzy, ale dekadę temu... do śmiechu mi nie było, czas dłużył się jak szalony, a ja uciekałam w popłochu.
OdpowiedzUsuńI z perspektywy czasu... lepiej uciekać w popłochu ale dać sobie szansę doświadczyć, niż żałować, że się nie spróbowało.
Odwagi Nika!!!!
Ps.Dziś mam wieczór "z Tobą" <3
Narzekać nie będę-wpadaj rano, wpadaj wieczorem :)
UsuńWiesz, sama sobie się dziwię, że tak szybko dałam w długą. Myślałam, że jestem odważniejsza :) ale widać to nie był dobry czas