Wosk i klucz

Jak mówi stare, polskie przysłowie: na świętego Andrzeja kwitnie pannom nadzieja. Jeden dzień w roku, kiedy można wróżyć i zrzucać to na karb podtrzymywania tradycji. Jeden dzień, a właśnie wieczór, kiedy zagląda się w przyszłość w nadziei, że nowy rok przyniesie miłość.

W racjonalnych czasach technokracji niewiele miejsca pozostaje na dawne gusła. Niby nie wierzymy, ale trochę byśmy chcieli. Może dlatego andrzejkowe zabawy są tak popularne. Łapiemy za garnki pełne zimnej wody, stare klucze i rozpuszczone tealighty, skoro tak trudno o prawdziwy wosk. Żadna z moich dziecinnych wróżb się nie spełniła. Nie zostałam aktorką, nie pojechałam do Wenecji. Może po prostu to jeszcze przede mną. 

Znam za to Dziewczynę, która zaczęła bawić się w Andrzejki wtedy, gdy naprawdę dorosła do związku. Pewnego listopadowego wieczora wywróżyła sobie, że już niedługo pojawi się mężczyzna, którego imię zaczyna się na konkretną literę alfabetu. Na Sylwestra byli parą. Rok później wyczytała z wosku, że ich miłość jest coraz większa i tak było. Następne Andrzejki przyniosły zapowiedź zaręczyn. Z pierścionkiem na palcu przelała wosk po raz kolejny, ale tym razem przyniósł on zapowiedź pogrzebu. 

Chłopak zmarł, a ona w głębokiej żałobie po raz kolejny "bawiła się" w Andrzejki. Wtedy już nie dla siebie, ale dla młodszego rodzeństwa, które potrzebowało radości i normalnego trybu życia. Wosk uformował się wtedy w anioła, jakby jej ukochany cały czas czuwał nad jej bezpieczeństwem. Potem był smok - dający siłę i życiodajne drzewo, aż wreszcie w cieniu, jaki rzucał na ścianę przelany wosk, zobaczyła postać stojącą na szczycie góry. A w tej postaci odkryła siebie.

Nie wiem czy akurat tamte Andrzejki były momentem przełomowym, ale ta Dziewczyna wyszła z żałoby. Pogodziła się z losem, z życiem, Bogiem, sobą i zmarłym narzeczonym. Uwierzyła, że może żyć. Wie, że może być szczęśliwa w pojedynkę, ale znów marzy o miłości. Dziś wieczorem będzie lała wosk po raz kolejny, a ja jestem niesamowicie ciekawa co jej wyjdzie. Widać nie tylko ona jest romantyczką ;)

Fot. Jaclyn Moy / Unsplash

O tej Dziewczynie pisałam już kiedyś w poście pt.: Kompania! Maskę włóż!

Komentarze

  1. Każdy impuls jest dobry, jeśli wyzwala dobre moce, a bawić się można przy rożnych okazjach.
    Nie wiadomo czy wosk i klucza zadziała, czy buty czy losowanie imion, ale zabawa zawsze w cenie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja kiedyś przelewałam wosk. Teraz od dawna tego nie robię, ale może kiedyś wrócę do tej tradycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to nie jest zabawa tylko dla panien na wydaniu? ;)

      Usuń
  3. Dla mnie wróżby i andrzejki to pretekst do zabawy, a życie prze swój scenariusz, który chyba trudno przewidzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wychodzę z założenia, że jak pretekst do zabawy się trafia, to żal nie wykorzystać szansy. Dziś na przykład jest Dzień Białych Skarpetek ;) Może właśnie dlatego trzeba tam tej radości i szczypty głupot, żeby proza życia nie dała rady nas znokautować?

      Usuń
  4. Przeczytałam oba teksty, moje przemyślenia podsuwają mi obraz tej "bliskiej Dziewczyny" - czy prawdziwy? Nie wiem. Czy chcę wiedzieć? Chyba nie, bo sam fakt, że wybrzmiała, że jej życie wybrzmiało w tej przestrzeni znaczy już i tak wiele - mam nadzieję, że najwięcej dla niej... Dobrego tygodnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy prawdziwy? Zdecydowanie nie! Żadna Ania Shirley nie jest taka, jak ta która urodziła się w mojej głowie, kiedy czytałam jej historię. Filmowy Hogwart też nie był taki jak powinien. I tak powiedział każdy, kto najpierw przeczytał, a potem obejrzał :)

      Usuń
  5. Piękna i wzruszająca historia. Żałoba jest trudna, każdy przeżywa ją inaczej i dla każdego kończy się w innym momencie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat rzeka. Chyba najbardziej pocieszające jest to, że czas rzeczywiście jest w stanie uleczyć rany.

      Usuń
  6. Opisana historia bardzo mnie poruszyła.
    Osobiście jakoś nigdy nie interesowały mnie Andrzejkowe wróżby, nie czuję takiej potrzeby by brać w nich udział.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie było to nieprzyjemne poruszenie :) A co do wróżb - przecież nie ma przymusu :)

      Usuń
  7. Kiedyś lałam wosk a teraz to już podchodzę do tych wróżb na dwa razy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to trochę folklor, trochę zabawa - w pewnym momencie się wyrasta :)

      Usuń
  8. Fajnie, że nastąpił taki przełom :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ta historia jest cudna!
    Ja lubię sobie powróżyć, ale traktuję to tylko i wyłącznie jak zabawę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też :) A historia faktycznie niezła - aż dziwne, że prawdziwa. W każdym razie czekam na kolejny rozdział :) Nikt nie pisze tak jak życie :)

      Usuń
  10. Piękna historia... normalnie przeszły mnie dreszcze!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Mam nadzieję, że będzie i dalszy ciąg, który zamiast dreszczy będzie wywoływać uśmiech i ciepełko na sercu :)

      Usuń
  11. Oj tak. Mnie też jak Filifionce ciarki przeszły :). Wyjątkowa historie i smutna i radosna ale szczególnie magiczna. Wierzę we wróżby z wosku, run, kart tarota i te wyśnione szczególnie ale one spełniają się tylko u konkretnych osób, które potrafią je odczytać, które są otwarte na znaki. Nie każda wróżka z telewizji jest prawdziwa ale są takie osoby, zwykle nie biorą pieniędzy, nie rozgłaszają się ale potrafią sporo przewidzieć.
    Też Ci opowiem historię Andrzejkową z tego roku. Moja siostra trafiła do szpitala, już pomijając szczegóły nieszczęśliwego wypadku (na szczęście jest z nią dużo lepiej i miejmy nadzieje na weekend wyjdzie) napisała do mnie pewna osoba z którą nie miałam kupę lat kontaktu z zapytaniem czy u mojej siostry wszystko gra, bo mu się śniła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wierzę w sny! Serio, wiele razy było tak, że wyśniła mi się czyjaś ciąża, albo jakieś zdarzenie. Niektórzy są wyczuleni na znaki, a inni nawet jakby się o nie potknęli to nie zauważą, albo nie chcą zauważyć. Może to jest jakiś rodzaj nadświadomości? Nie każdy postrzega kolory tak samo, więc może i z wrażliwością jest podobnie?

      Usuń
  12. Trzeba niestety przyznać, że to bardzo filmowa historia ;<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak... życie potrafi pisać zaskakujące scenariusze... Chociaż ja takich filmów nie lubię. Po "P.S. Kocham Cię" miałam traumę jak nie wiem co :(

      Usuń
  13. Och, ja straciłam swojego partnera niecałe dwa miesiące temu w tragicznym wypadku. Miało być długo i szczęśliwie, niestety... Więc ta historia, którą opowiedziałaś, jest mi nad wyraz bliska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karo, tak mi przykro... :( Nie wiem co mogę Ci powiedzieć, żeby jakoś złagodzić Twój ból. Wydaje się, że już nigdy nie będzie dobrze, ale wierzę, że z czasem będzie bolało mniej. Miłość nie zniknie, ale będzie inna. A Ty będziesz żyć i życie nie będzie ciężarem. Ściskam Cię bardzo, bardzo mocno

      Usuń
  14. Jeśli wróżby traktuje się z przymrużeniem oka, to ok. Jeśli poważnie i dopasowuje się do faktów, to już wymaga zastanowienia, przecież wróżby nie mogą zdominować życia ani też wróż za nas życia nie przeżyje.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, zdecydowanie nie chciałabym uzależniać wyjścia z domu od pasjansa. Albo jeszcze starożytniej: od grzebania w kurzych flakach :p ale jeśli lanie wosku to tylko zabawa to czemu nie?

      Usuń
  15. Nigdy nie bawiłam się w wróżby andrzejkowe, bo jakoś zawsze sceptycznie podchodziłam do tego typu zabaw.
    Poruszyła mnie bardzo historia tej dziewczyny, która straciła ukochanego. Na usta cisną mi się słowa: dlaczego życie jest takie okrutne i niesprawiedliwe? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie Andrzejki to okazja do zabawy. Wolę sama sterować życiem niż zdawać się na los ;) życie jest nieprzewidywalne i gra się takimi kartami, jakie daje. Wiem jedno: nawet jeśli są trudne chwile, to są też dobre. I tego mocno się trzymam.

      Usuń
  16. Chociaż we wróżby nie wierzę to jestem szalenie ciekawa co sobie wywróżyła w tym roku Dziewczyna...Życzę Jej jak najlepiej, kimkolwiek jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie w jej imieniu ☺️ w tym roku z wosku wyszedł jej pierścionek - mam nadzieję, że to omen nie tyle szybkich zaręczyn, co po prostu rozpoczęcia nowego rozdziału pełnego miłości :)

      Usuń
  17. Już od dawna nie wróżyłam, nawet na Andrzejki. Piękną, smutną i dodającą nadzieję historię odpowiedziałaś 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezły miks, prawda? Napisało ją życie, ja wolę wymyślać tylko opowieści z happy endem. Ale kto wie co tam się jeszcze zdarzy ;)

      Usuń
  18. Jestem zdania, że wszystko jest dla ludzi. Jeśli ktoś w to wierzy i tego potrzebuje, to niech sobie wróży :) wszystko też można interpretować pod siebie, bo większość wróżb jest dość uniwersalna. Wystarczy odlew z wosku obrócić a jego kształt może zmienić się w coś zupełnie innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciii....! Masz rację - ale póki taka interpretacja daje kopa do działania, to ja jestem na tak :D

      Usuń
  19. Dziś po raz pierwszy wysłuchałam i obejrzałam na You Tubie jedną z nowszych piosenek Ewy Farny "Wersja 2.0" i w tej piosence mieści się to czego chyba brakuje tak na prawdę mi. Kogoś kto zna mnie najlepiej, nie zadaje głupich pytań, siedzi cicho, kiedy nie mam ochoty gadać i rozgaduje się gdy mam na to ochotę. Słucha jak czytam mu swoje wypociny napisane miliony lat temu i gdy opowiadam o nowo nauczonym słówku po angielsku. Ociera łzy gdy się boję i przybija piątkę kiedy coś mi się udaje.
    Piosenka ta jest o tym (a przynajmniej tak ją zinterpretowałam), że dobrze jest być dla siebie samego najlepszym przyjacielem. By odnaleźć w głębi serca tą małą dziewczynkę, która byłam kiedyś, zaakceptować ją i czasem przejąć od niej pewne cechy charakteru by nie zwariować w wieku 30 lat w papierologii, biznesach, porażkach, złamanych sercach, chorobach itd. I gdy tak czytałam Twój post to ostatni akapit właśnie dał mi do myślenia pod tym kontem. Że może to my sami powinniśmy być dla siebie ważni i na pierwszym miejscu powinniśmy zadbać najpierw o siebie, by móc później dzielić się sobą z kimś innym.
    Jeśli o samo wróżenie chodzi... miałam kilka sytuacji, w których coś mi się spełniło. I wierzę, że to właśnie przez moje zachowanie i wiarę w te... zabobony to się wydarzyło nawet jeśli ktoś ma na to logiczne wyjaśnienie. Np: kiedy 1 raz byłam w Krakowie, na Wawelu jest coś na bazie studni? nie wiem jak to opisać... pamiętam to jako taką kratkę w posadzce, w której była woda, a obok stała tabliczka z napisem "Kto tu pieniążek wrzuci, ten do Krakowa powróci". Kraków od zawsze darzyłam wielką sympatią. Teraz nawet nie potrafię wyjaśnić dlaczego, ale chciałam tam wrócić. Wrzuciłam ten przysłowiowy pieniążek. Wróciłam tam po 15 latach. Byłam na urodzinach znajomego i wracałam następnego dnia. Pamiętam, że kiedy opuszczałam knajpę (bo pociąg miałam równo o północy), ryczałam w rękaw przyjaciela, mówiąc, że nie chcę wracać. Ale byłam tam... wierzyłam te wszystkie lata, że ten wrzucony pieniążek sprawi, że jeszcze wrócę do Kraka. Wróciłam.
    Innym razem, nie pamiętam co mi nie wyszło, ale w myślach nieźle nabluzgałam na Boga. Że przestanę w niego wierzyć, że mam go gdzieś. Minutę później ukruszył mi się ząb. Do dziś wierzę, że to jest w jakimś stopniu kara za to, że Mu tak wtedy nawrzucałam.
    Często jak mam jakiś problem, zmawiam "pod Twoją obronę" wieczorem. I to czego się obawiałam, lub to o co prosiłam spełnia się dnia kolejnego. Kilka razy mi się tak zdarzyło.
    Przypadek? Być może. Wolę jednak wierzyć, że to jakaś siła wyższa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wolę wierzyć w to, że Bóg kocha każdego z nas i się nami opiekuje - nie jako szarą, ludzką masą, ale konkretnymi osobami, z całą ich historią, pokręceniem i myślami, nawet jeśli chwilowo się bluzga :) Staram się pielęgnować dobrą relację z aniołem stróżem - w końcu facet łazi za mną od ponad 30 lat. Miło mieć jakąś więź :D

      Opisane tu andrzejkowe wróżby pomogły Dziewczynie poskładać się do kupy i rzeczywiście jakoś się sprawdzały. Jednak nie jestem fanką podporządkowywania życia omenom, które można interpretować na tysiące sposobów.

      Nie mienia to jednak faktu, że wiele razy zdarzało mi się dostawać odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. I - tak jak pisałam wyżej - wolę wierzyć, że to mrugnięcie Pana Boga. Kiedyś zresztą o tym pisałam: https://nikazmiastasawy.blogspot.com/2021/02/mrugniecie-pana-boga_24.html

      Muszę posłuchać tej piosenki :)

      Usuń
  20. Jezuuuu, straszne z tym jej chlopakiem :( . Ja nigdy przesadna nie bylam, ale chyba cos musi w tym byc skoro nasi przodkowie w to wierzyli, tak mysle. Jak bylam w szkole sredniej to jeszcze sie bawilam w takie rzeczy, nie pamietam jednak co mi wtedy wyszlo podczas Andrzejek. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może widzimy to co chcemy widzieć i łatwiej nam zwalić "winę" na gwiazdy, niż własne decyzje? Może lepiej, że żyjemy w czasach, które nie opierają się tak na wróżbach

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nika – connecting people

Endorfinowa kąpiel mózgu

Aktualizacja