Kompania! Maskę włóż!

Miałam nadzieję, że w tym roku pożegnamy maseczki i wrócimy do życia sprzed pandemii. Wszyscy tak na nie narzekamy, a przecież powinniśmy być przyzwyczajeni - każdy z nas założył maskę choć raz.

***
Opowiem wam dziś o pewnej bliskiej mi Dziewczynie. Znam ją dobrze, chociaż ciągle potrafi mnie zaskoczyć. Nie znam nikogo, kto byłby równie szczęśliwy, jak ona, gdy Cud Chłopiec poprosił ją o rękę. Może tylko on, kiedy usłyszał: "Tak".

Ich szczęście nie trwało jednak długo. Na Cud Chłopca parol zaginęła zazdrosna kochanka, taka której się nie odmawia. Dziewczyna prosiła ją, błagała, próbowała przekupić, ale nic nie mogła zrobić. Pewnego ranka postać w czarnej sukience skinęła kościstym palcem, machnęła kosą i Cud Chłopiec poszedł za nią na rejs po zimnych wodach Styksu.

A co się stało z Dziewczyną? Zamarzła. Skostniała tak bardzo, że przypominała bezwolną laleczkę. Czy miała zmarnowany rok? Nie. Miała rok całkowicie zabrany z życia. Jeszcze długo nie umiała powiedzieć ile ma lat, bo pierwszego roku po śmierci Cud Chłopca po prostu nie pamiętała.
 
Przyszedł jednak dzień, kiedy kupiła nową bluzkę, pomalowała paznokcie i zaczęła się śmiać. Śmiała się dużo i często, biegała do pracy, do szkoły, na koncerty i premiery filmowe. Rzuciła się w wir życia, by nikt nie zauważył jak bardzo pusta jest w środku. Jednak wszystko co robiła cieszyło ją jedynie powierzchownie - tak, jakby radość ślizgała się po naskórku, nie dotykając głębszych warstw. Żyła tak kolejny rok czy dwa, przekonując wszystkich i samą siebie, że już "wróciła do normy".
 
Aż wreszcie balonik pękł. Dziewczyna musiała zrzucić maskę i poprosić o pomoc. Była zła, gdy mówiono jej, że ma depresję, a gdy wreszcie przyznała, że sobie nie radzi usłyszała, że to nieprawda, że to tylko wymysły. Nie może mieć depresji skoro minął już jakiś czas, a ona ma zrobiony makijaż, ma skończony kolejny kurs, ma plany na wakacje. A ona cały czas miała przyklejony uśmiech.

Jesteście ciekawi co było dalej? Udało jej się pokonać swoje demony. Jednak czasem wieczorami boli ją twarz, bo wciąż nie potrafi przestać się uśmiechać.

***
Każdy z nas zakłada maskę. Czasem po to, by nie rozpaść się na kawałki, jak Dziewczyna z opowieści. Czasem po to, by nie dać satysfakcji komuś kto nas krzywdzi. 

Chyba każdy z nas nosił ją jako nastolatek, żeby dopasować się do oczekiwań grupy. Były przecież Królowe Balu, były ich Dwórki, był klasowy Trefniś. Popularsi odgrywali swoje role, odgrywali je mniej popularni. Pamiętacie szkolne miłości, od których się usychało i o których absolutnie nikt nie mógł się dowiedzieć? Chociaż w środku wszystko się skręcało, można było tylko wydąć usta i stwierdzić: "No ewentualnie może być". To były nasze zbroje. 

W dorosłym życiu też je zakładamy. W pracy - żeby nie stracić opinii profesjonalisty. Na sprawie rozwodowej - by zachować klasę i nie ciskać gromów. A czasem w dobrej wierze po to, by nie martwić najbliższych.

Zdrowiej jest chodzić z otwartą przyłbicą, ale nie każdy w każdym momencie życia ma tyle siły, żeby się na to zdobyć. Maska nie jest wtedy czymś złym. Nie można tylko zapomnieć o tym, żeby w pewnym momencie ją zdjąć.
 
Myślę, że świat potrzebuje naszych prawdziwych twarzy, prawdziwych opinii, prawdziwych uczuć i gestów. Armia klonów jest może estetyczna, ale przerażająca w swojej sztuczności.

Życzę sobie i wam odwagi, żeby żyć najpiękniej jak tylko się da. A maski? Może kiedyś będziemy mogli o nich zapomnieć.


Fot. John Noonan / Unsplash


Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Czy podąża? Chyba raczej bywa. Tak jak gniew, czy nadmierne szczęście. Emocje nie są ani dobre, ani złe, są po prostu naturalną reakcją. Fakt, przy żałobie czy depresji smutek jest dominujący, ale nie jest nie do pokonania.

      Usuń
  2. Myślę, że dla wielu osób przybieranie różnych masek to sposób na życie i nie tak łatwo jest im z nich zrezygnować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem pozwalają przeczekać zły czas, ale jeśli maski stają się sposobem na życie to docelowo robią krzywdę. Dojrzałość polega m.in. na tym, by umieć odnaleźć swoje ja i żyć w zgodzie ze sobą. Nie jest to łatwe, ale w życiu nic co wartościowe nie przychodzi ot tak. Z masek nie rezygnuje się z dnia na dzień i definitywnie. Zawsze będzie coś do naprawienia i zawsze będziemy chcieli być lepsi czy to we własnych oczach, czy w oczach innych. Chyba po prostu warto próbować, żeby dokopać się do samego siebie :)

      Usuń
  3. Nasze funkcjonowanie w społeczeństwie w naturalny sposób opiera się na przyjmowaniu różnych masek, różne funkcje wymuszają różne działania, ważne, aby hierarchia systemu wartości pozostawała właściwa i spójna, abyśmy nie tracili własnej tożsamości, nie działali wbrew sobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie się zgadzam z autorką tego komentarza. Zawsze należy dać otoczeniu pewien kredyt zaufania.

      Usuń
  4. Kiedyś przybierałam maski, teraz już nie potrafię i od razu się lepiej żyje. Niech sobie inni myślą co chcą, każdy człowiek jest inny i jeśli drugiemu nie robi krzywdy to ma prawo do bycia sobą taki jaki jest. Nie oceniam już też ludzi. Każdy ma inną przeszłość za sobą i inne doświadczenia, rodzinę, wrażliwość. Cudownie, że taki właśnie jest świat, pełen różnorodności :) Fajny tekst. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się, że Ci się spodobał :)

      Usuń
  5. Miło mnie ten post zaskoczył. Myślałam, że faktycznie będzie o tych durnych maseczkach, które każą nam nosić, a tymczasem to post do przemyślenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mamy prawo być smutni, rozgoryczeni. Zbyt częste zakładanie masek może sprawić, że stracimy własną tożsamość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorzej kiedy człowiek odcina się od swoich emocji. To nigdy nie prowadzi do niczego dobrego.

      Usuń
  7. oj depresja z zewnątrz potrafi być niezauważona, za uśmiechem czasem kryje sie smutek....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tak :( a środku człowiek rozpada się na kawałeczki

      Usuń
  8. Maska , jak i maseczka jest potrzebna. Najważniejsze by wiedzieć kiedy można i trzeba ją zdjąć. A najważniejsze by dobrze rozeznać dla Kogo.

    OdpowiedzUsuń
  9. Maski... tak każdy czasem je zakłada. Maska w teorii powinna chronić i czasem istnieją uzasadnione sytuacje w których warto, a nawet trzeba ją zakładać. Dla mnie ważnym jest, bym tej maski nie zakładała przed samą sobą. Dopóki będę miała pewność, że moje odbicie w lustrze to naprawdę jestem ja, a nie maska, dopóty sporadycznie przywdziewanie maski nie będzie dla mnie samej zagrożeniem a zwyczajną potrzebą chwili. Jako nastolatka często nosiłam maskę... weszło mi to w nawyk tak bardzo, że zakładałam ją także przed samą sobą. I wtedy pojawiły się spore problemy - bo "moje" przestało być "moje", bo "ja" przestałam być realną "ja"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pewność, że moje odbicie w lustrze to naprawdę jestem ja" - o tak, to najważniejsze 💚

      Usuń
  10. Ja mam wręcz odwrotny ,,problem". W kontaktach międzyludzkich jestem... nadmiernie wylewna. Szczerość, choć piękna i szlachetna, nie popłaca. Czasem warto przywdziać maskę 🙃!!! Aktualnie ratuję się tym, że znajomych mogę policzyć na palcach jednej ręki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerość i wylewność to też dwie różne rzeczy :) Ważne, by nie krzywdzić innych i umieć chronić siebie :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okrutnik

Wskrzeszeniomat – część pierwsza

Bezdzietne lambadziary kontrakują