Kieszenie pełne kasztanów
Hej, ho! Do domu by się szło!
Osiem godzin na dupce i od razu jakoś tak człowiekowi miło
się robi, kiedy zmusza mięśnie do użytku. Oczywiście w ramach rozsądku i
godności osobistej. Bez przesady z tym pilatesem, albo – nie daj Boże – zumbą.
Nie dość, że się skacze i poci, to jeszcze trzeba to robić z uśmiechem. Zwyrodnialstwo…
Wybiegłam z mojego biura, całego w gustownej szarości, na
świat pełen kolorów. A to się liście czerwienią, a to trwa żółci, a to brązowe…
nie, jednak to zostawmy. Jednak traf chciał, że prosto pod moje nogi zaczęły spadać
kasztany: lśniące, pachnące świeżością. Lubię ten moment, kiedy kolczasta łupinka
pęka pod naporem podeszwy. To było niczym podróż w czasie – biegałam od jednego
kasztana do drugiego, ładowałam je w kieszenie i czułam się jakbym znalazła skarb.
Tak przyjemnie ciążyły w płaszczu, kiedy szłam przez miasto.
Jesień wyciąga na wierzch dzieciaka. Są kasztany, są nowe
filmy, jest kakao i kocyk. Nadal siedzi we mnie ta dziewczynka, która uważa, że
świat jest pełen magii. W takie dni jak dziś wierzę w to jeszcze mocniej. Karuzela
pór roku przynosi zmiany, które – chociaż normalne – zdają się być zaczarowane.
Po wrzosach i grzybach przyjdą poranki pełne mgły. Potem pojawi się szron i
radość z pierwszego śniegu. Wkrótce zaczniemy wypatrywać wracających bocianów i
pierwszych przylaszczek, a później będziemy cieszyć się długimi dniami. I znów
zakwitną wrzosy.
Tak samo jest w życiu – przemijają różne etapy: te lepsze i
te gorsze. Robią miejsce na coś nowego. Mam głębokie przekonanie, że kiedy
czegoś naprawdę mocno chcemy, to w końcu to otrzymamy. Czasem jako błogosławieństwo,
a czasem jako nauczkę od losu, że nie jesteśmy wszechwiedzący i nie każda rzecz,
która wydaje się dobra, rzeczywiście taka jest.
Masz takie doświadczenia? Kiedy patrzysz na innych ludzi i
słyszysz w głowie własny głos, który szepcze: „Ja bym nigdy…”, „A na jej
miejscu to…” – a potem nagle jesteś w takiej samej sytuacji i przekonujesz się,
że to co wydawało się dziwne albo głupie, nagle jest jedyną racjonalną opcją.
A czasem jest odwrotnie – masz swoją jasno wytyczoną
ścieżkę, z której zbaczasz przez przypadek i zamiast dojść do bezpiecznego
schroniska znajdujesz wodospad tak piękny, że zapiera dech. Uwielbiam takie
momenty. Nie zawsze mam odwagę je łapać, ale doceniam chwile, które wyrywają
mnie z rutyny i przypominają, że warto się zachwycić: światem, innym
człowiekiem, samym sobą.
Byłam na spacerze – kasztany obijały się o siebie w kieszeni,
słodka pumpkin latte parzyła podniebienie. Stylowy płaszcz w kratę podkreślał
subtelną czerwień włosów, które postanowiły dopasować się do drzew i też
zmieniły barwę. Na szczęście nie opadną wraz z pierwszymi przymrozkami i nie są
tak oczojebne, jak u niektórych wokalistów. Cudnie i bosko, a i tak przebiła mnie
dziewczyna z wielkim napisem na tyłku: „Soczysty”.
Powiedzieć o swoim zadku, że jest apetyczny to jedno, ale
wyhaftować to na siedzeniu błyszczącą nitką to już wyższy poziom. Tak, jest to
straszliwie kiczowate, a z drugiej strony ile trzeba mieć w sobie samoświadomości
i tupetu, żeby się na to odważyć.
Nie mam w sobie takiej brawury, by rzucić światu wyzwanie. Wolę
rozkoszować się magią zawieszoną w powietrzu. Oglądać dni przez pryzmat małych cudów
i wierzyć, że będę umiała złapać okazję, gdy będzie wpadała w moje ręce.
W końcu każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku.
Fot. Clemence Taillez / Unsplash |
:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńEch, gdzie jest ta złota polska, hę? Gdzie? Ja ją chcę! A nie, że tylko pada i pada. Też chcę kasztany i złote liście, brązowe, czerwone, szuranie po nich butami (bez trafiania na psie kupy) i słońce przebijające się między gałęziami... Póki co, zostaje mi tylko herbata z sokiem z pędów sosny ;)
OdpowiedzUsuńDobre? Nigdy nie piłam, ale brzmi czarodziejsko.
UsuńPS. Uwielbiam szuranie w liściach! ❤️ To najlepsza część jesiennych spacerów!
Dobre, tylko mała pojemność i można łatwo osuszyć dno w tydzień ;) Kupuję takie soki w słoiczku w sklepie z herbatami głównie jesienią, tak samo jak konfitury z jarzębiny, rokitnika albo pigwy :)
UsuńU mnie ciągle pada. Z liści niedługo zrobi się kompost :/
Oby nie. Trzymam kciuki za złote alejki 🤞
UsuńHeh, zmotywowałaś mnie do zakupów 😁 😅
To się nazywa magia jesieni, ja również to odczuwam co raz bardziej, a październik będzie tym apogeum magii, nostalgii i kolorów 🍁 ❤️
OdpowiedzUsuńI herbatki z cytryną! 🫖Orzechów 🌰 i grzybów z patelni ❤️ a przede wszystkim tego innego rytmu ☺️
UsuńPodobno jeśli szukamy, to nas cos omija, a gdy przestajemy, to okazja sama przychodzi, jak pierwszy milion:-)
OdpowiedzUsuńjotka
"Miliony kręcą każdego", że tak zacytuję żółte kule i w ogóle 😜 ale to prawda, czasem człowiek spina się za bardzo i nic nie wychodzi, a jak odpuści to wszystko zaczyna się układać. Może oprócz doktoratu z biochemii - wtedy jednak lepiej się przyłożyć 😂
Usuńto w sumie jest bardzo dziwne, że powiedzieć/napisać coś pozytywnego (publicznie) o sobie, czy nawet o własnym tyłku, w opinii common uchodzi za krindż... a przecież to może być prawda, może być nieprawda, a może też być kompletnie bez znaczenia, a najczęściej wszystko na raz, albo nic na raz... tymczasem zawsze się znajdzie się ktoś, a częściej stado ktosiów, którzy zaraz powiedzą, że taka laska "soczystotyłeczna" się wychwaala i na tym budują iluzję pozytywności, czy wręcz nadzwyczajności własnych osób (czy chociaż tyłków) z braku innych opcji...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Heh, mnie to się skojarzyło bardziej z bazarem - "jabłka krajowe, soczyste i słodkie" 😜
UsuńLaska naprawdę miała niezłą figurę i szczerze gratuluję tego, że ma tę świadomość. Uważam, że powinniśmy się doceniać. I innych też. A czy ktoś to powie sobie rano do lusterka, wyhaftuje na tyłku czy wytatuuje na klacie - to już jego sprawa ✌️
za to "soczysty (tyłek)" można też w drugim czytaniu zinterpretować jako info, że właściciel(ka) ma permanentną sraczkę, już widzę te reklamy mleka bezlaktozowego: "tylko po naszych produktach nie będziesz mieć soczystego tyłka", LOL...
UsuńRaczej cieknącego 😝
Usuńfakt, cieknący jest trafniejsze :)
UsuńAle ciepły post. Taki barwny, z zapachem tej latte i błyskiem oraz gładkością kasztanów :) I tych czerwonych włosów jestem ciekawa, bardzo ciekawa!
OdpowiedzUsuńJuż się sprały, ale przez chwilę dawały po oczach 😉 czasem mnie nachodzi taka niepohamowana chęć zmian 😁
UsuńJesień jest magiczna. Uwielbiam ja nawet za te deszczowe dni. Jesienią odpoczywam, pije grzańca i robię na drutach... uwielbiam ten czas :) Kasztany też mam w kieszeni, zawsze odkąd pamiętam...
OdpowiedzUsuńJesień jakoś inaczej nas otula, nie masz takiego wrażenie? Spowalnia, zaczarowuje, daje inny oddech...
UsuńDokładnie tak :)
UsuńNo pięknie opowiadasz o jesieni. Kocham kasztany. Powiem szczerze, że napis na pupie dziewczyny bardzo intrygujacy😁
OdpowiedzUsuńTak, to było coś :D Lubię takie pstryczki wyrywające z rutyny, a ten napis to było właśnie coś takiego :D
UsuńOch cudowny opis z kasztanami. Miałam dokałdnie tak samo jak i Ty w tym roku. Rzuciłam się na nie i pozbierałam co się da. Niekturzy patrzyli na mnie dziwnie, ale co tam! Przejmowac sie innymi! :)
OdpowiedzUsuńDokładnie ☺️ ważne żeby tobie sprawiało to przyjemność ☺️ zresztą w każdym z nas siedzi dzieciak, tylko u niektórych jest odstawiony do kąta i mocno przykurzony 😜
Usuń