Z miłości do...
Miałam sen.
Nie byle jaki.
Wyobraźcie sobie magazyn pełen wielkich, wielkich pudeł. A w tych wielkich, wielkich pudłach są tysiące małych karteczek i drugie tyle maleńkich przypinek. A wy, niczym świstaki z reklamy Milki, musicie je ze sobą połączyć. I nie to, że połączyć, ot tak. Musicie się śpieszyć, bo za chwilę te przypinki zostaną wręczone kombatantom z batalionu Jednorożec. A każda z nich jest właśnie takim maleńkim srebrnym konikiem z mikrorogiem na czole. I niby się człowiek śpieszy, a jednak co chwila zastyga w zachwycie, bo kopytka, ogonek i ten maleńki róg. Stężenie cukru przebija normy.
I tak dla jasności: batalionu Jednorożec nie było.
***
Dziś mamy za to 80. rocznicę przemianowania Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową. Dawno temu, kiedy zaczynałam spotykać się z pewnym fajnym facetem, a 14 lutego zbliżał się wielkimi krokami, AK była naszym tematem zastępczym. Śmieszne, co? Dziś Walentynki lubię i obchodzę, ale mam też ogromny sentyment i szacunek do żołnierzy konspiracyjnego wojska.
Armia Krajowa była największą podziemną armią świata. Nasze zakonspirowane siły zbrojne powstały tuż po upadku wojny obronnej w 1939 r. Najpierw jako Służba Zwycięstwu Polski, stworzona z inicjatywy gen. Michała Tokarzewskiego-Karaszewicza, a od listopada '39 jako Związek Walki Zbrojnej. Przemianowanie ZWZ na Armię Krajową miało miejsce 14 lutego 1942 r., rozkazem Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego.
Zastanawiałam się kiedyś, co szło za tymi zmianami nazw, skoro zmian personalnych właściwie nie było. Generał Stefan Rowecki ps. Grot był zarówno komendantem głównym ZWZ, jak i pierwszym dowódcą AK. Widać nasi politycy i wojskowi grali rebrandingiem, zanim stało się to modne. Zmiana nazwy jasno podkreślała wobec wojsk sprzymierzonych, że w okupowanej Polsce działa prawdziwa armia, gotowa do walki o niepodległość.
To był 1942 r. Od połowy 1941 r. w ZSRS formowała się armia, zwana potocznie Armią Andersa. Na mocy porozumienia Sikorki-Majski uwolnieni zostali polscy żołnierze, którzy przebywali w sowieckich łagrach. Prócz nich, uwolniono z obozów koncentracyjnych całą rzeszę cywilów, którzy wraz z nowopowstałą armią mieli ruszyć w wędrówkę przez Azję i Afrykę.
W tym samym czasie Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie brały udział w walkach po stronie aliantów. Nasi lotnicy zostali obwołani bohaterami bitwy o Anglię. Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich biła się o Narwik. Pod Tobrukiem odznaczyli się żołnierze Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Późniejsze lata przyniosły wielkie zwycięstwa pod Monte Cassino, Falaise, wyzwolenie Bredy. Co jednak działo się w Polsce, która po raz kolejny została zmazana z map świata?
Część polskich ziemi zaanektowało ZSRS, część wchłonęła III Rzesza, tworząc tzw.: Kraj Warty. Na pozostałym obszarze utworzono Generalne Gubernatorstwo pod rządami Hansa Franka. Mimo tego, że nasze ziemie były rozgrabione, Polacy ciągle starali się odzyskać niepodległość. Prócz samego wojska działała jeszcze szeroka siatka samopomocy, oparta głównie na ziemiaństwie, które wówczas po raz ostatni wystąpiło jako monolit. Jako zakonspirowana organizacja Tarcza/Uprawa, ziemianie obłożyli się dobrowolną daniną na rzecz wsparcia oddziałów leśnych. Przewozili broń, dostarczali żywności, ukrywali w swoich majątkach rannych partyzantów.
Przez szeregi Armii Krajowej przeszło ok. 400 tysięcy osób. Byli to mężczyźni i kobiety wszystkich warstw społecznych, ludzie o różnych poglądach i politycznych sympatiach, których jednak ożywiała ta sama miłość do ojczyzny. W ramach AK działał wywiad i kontrwywiad, łączność kurierska i radiowa, oddziały zajmujące się dywersją i sabotażem. Przede wszystkim jednak było to prawdziwe wojsko, składające przysięgę na wierność:
W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny
Królowej Korony Polskiej, kładę swe ręce na ten święty Krzyż, znak męki i
Zbawienia. Przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczpospolitej Polskiej, stać
nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze
wszystkich sił, aż do ofiary mego życia.
Prezydentowi Rzeczypospolitej i rozkazom Naczelnego Wodza
oraz wyznaczonemu przezeń dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a
tajemnicy dochowam niezłomnie cokolwiek by mnie spotkać miało.
***
Wojna jest złem. Ludzie owładnięci chęcią zysku posyłają na śmierć innych ludzi. Podsycają niechęć, szafują wielkimi słowami i nie myślą o kosztach. Wojna nigdy nie przynosi zysków, a jedynie straty. Jeśli umiera choć jeden człowiek, jeśli płaczą po nim bliscy – to nie warto. Nie można jednak przyzwalać na zło. Zawłaszczenie ziemi, wymuszenie podległości, wejście w sferę wolności drugiego człowieka czy narodu, rodzi słuszny sprzeciw.
Mówi się, że nie ma niczego cenniejszego od życia, a jednak dla wolności rzuca się je na szalę. Rzuca się je też wtedy, gdy bezpieczeństwo bliskich jest zagrożone. Gdy ponad osobiste szczęście potrafimy postawić wyższą wartość. Nie wiem, czy bym tak potrafiła. Mogę sobie wyobrażać, że znając przykłady życia świętych i bohaterów, też umiałabym się zachować heroicznie, ale tak naprawdę nie mam pojęcia co bym zrobiła.
Może właśnie dlatego mam dziś szczególny szacunek do ludzi, którzy potrafili przeskoczyć samych siebie – z miłości do Polski.
Fot. Przemysław Oskaldowicz / Unsplash |
W obliczu wydarzeń, które obecnie mają miejsce, powinniśmy z wielkim szacunkiem spojrzeć na walkę naszych przodków o wolność kraju. Bardzo mądry i potrzebny wpis.
OdpowiedzUsuńNiebezpiecznie robi się na świecie. Nie rozumiem, jak można wyżej postawić chęć utrzymania/zdobycia władzy i wpływów, niż życie człowieka...
UsuńPiękna przysięga, wspaniali są, byli i będą ludzie, którzy ją składają i spełniają.
OdpowiedzUsuńOby już nikt nie musiał jej składać...
UsuńPięknie i wzruszająco.
OdpowiedzUsuńI ja dziś u siebie umieściłam symbol Polski Walczącej.
❤️💜💚
Usuńpiękny i ciekawy tekst, podziwiam ludzi, którzy poświęcili życie dla Polski i tych, którzy walczyli a w ludowej Polsce byli wrogami bo byli w AK. dziś zaczyna się takich Bohaterów doceniać oby jak najdlużej pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzeraża mnie, że w imię ideologii można przekreślić człowieka... Komunizm był zbrodniczym systemem :(
UsuńTyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono...
OdpowiedzUsuńChociaż czasem lepiej nie wiedzieć, nie sprawdzać...
UsuńŚwietny i poruszający tekst. Podziwiam osoby, które były gotowe oddać życie za ojczyznę, za to aby ludziom, którzy po nich nadejdą żyło się lepiej. Podziwiam, choć osobiście nie rozumiem, bo w mojej opinii żołnierze, w każdej wojnie są tylko bronią tych na górze. Więc tak na prawdę nie giną oni za swój kraj, tylko za polityków na wysokich szczeblach. Co innego ruchy wyzwoleńcze, powstania. W tym wypadku faktycznie ma jakiś sens. I AK w ten sens się wpisuje. Oni nie ginęli na marne. Dlatego należy o nich pamiętać.
OdpowiedzUsuńAch, dyskusja ❤️ rozumiem o co Ci chodzi: żołnierze giną za polityków, partyzanci za ideę (tu za wolność Ojczyzny) - a jednak się nie zgadzam. Rozkaz to rozkaz - służby mundurowe nie mają możliwości działania wg swojego widzi-mi-się. Jednak u podstaw służby leży przysięga na wierność wyższym ideom: służba ojczyźnie, społeczeństwu, chęć bronienia słabszych. Policja, wojsko, straż pożarna, ale też kolejarze czy straż graniczna muszą liczyć się z tym, że ich praca nie obejmuje 8 godzin dziennie i wiąże się z zagrożeniem. Szczególnie w czasach wojny: ich wszystkich się koszaruje. Tak samo jak leśników czy lekarzy. Owszem, decyzję o wojnie podejmują politycy - na nich spoczywa odpowiedzialność. To zadaniem dyplomacji i polityki jest niedopuścić do rozlewu krwi. Jednak gdy żołnierze czy policjanci walczą z najeźdźcą to nie giną za polityków, ale za tych wszystkich, których przysięgali bronić.
UsuńArmia Krajowa nie była zrywem zupełnie oddolnym. Owszem, przyciągała ludzi wszelkich stanów, ale było to wojsko - zakonspirowane, ale wojsko. Obowiązywała hierarchia, rozkazy. Przysięgę poprzedzało sprawdzenie kandydata, szkolenie. Nie można było przyjść z ulicy i zacząć działać :)
Powstania narodowo-wyzwoleńcze to zupełnie inna kategoria. Już nie chodzi o to czy były wygrane czy przegrane, szeroko zakrojone czy nie. Chyba najważniejszym kryterium jest to, że były organizowane w innych realiach - w realiach zaborów, ale de facto pokoju, a nie wojny.
Nie spodziewałam się takiego wpisu, ale czytało się go bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńA wojna jest absolutnie przerażająca.
Tak, wojna to potworne zło...
UsuńSny potrafia byc dziwne ;P
OdpowiedzUsuńFajnie widziec, ze piszesz o czyms tak waznym , kiedy wszyscy inni pisza o Walentynkach. Szacunek za to!
Taaak, o snach można napisać osobną książkę, a nie tylko posta🤣🤣🤣
UsuńAż dreszcze przechodzą, czytając ten tekst. Dreszcze... wzruszenia!!!
OdpowiedzUsuńWażne, że nie te z przemarznięcia 😉 a na serio: dziękuję 💚
UsuńTak, wojna to zło, to potworność. Nie ma w niej nic szlachetnego. Aż przypomina się Tuwim i jego "Do prostego człowieka".
OdpowiedzUsuń„(...) wyjdzie biskup, pastor, rabin
pobłogosławić twój karabin,
bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
że za ojczyznę - bić się trzeba”.
"Mój bliźni z tej czy innej ziemi
UsuńWiedz że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi
Wiedz że to bujda granda zwykła
Gdy ci wołają „Broń na ramię"
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami
Że coś im w bankach nie sztymuje
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę..."
Też mam ogromny szacunek do AK-owców i warto pamiętać, że 14 luty to nie tylko Walentynki :)
OdpowiedzUsuń❤️ szczególnie teraz, przy okrągłej rocznicy ☺️
UsuńWiesz co mnie przeraża? Że zawsze jako naród potrafiliśmy się jednoczyć w trudnych chwilach, a ostatnio mam wrażenie, że tak się daliśmy podzielić politykom, że już i o to byłoby trudno. Wszystko przez małych ludzi.
OdpowiedzUsuńMnie też to przeraża i nieustannie dziwi, że jest w ludziach tyle agresji, tyle niechęci. A może to tylko pozory? Może nas ta niechęć okopała, ale jednak umiemy wyjść z tych zasieków i jednak złapać się za ręce? Mam taką nadzieję :)
UsuńPowiem Ci, że do tegorocznych walentynek nie wiedziałam, że to jest właśnie data zmienienia tej nazwy. U innej blogerki jednak też pojawił się podobny post. Szacunek i pamięć jak najbardziej się należy a jednak jeśli mam wybierać między wojną a miłością wybieram miłość. Mogłabym umrzeć za ojczyznę ale nie potrafiłabym za nią zabić... To jest okrucieństwo wojny, że bohaterowie wracali z radością wygranej ale i z ciężarem w sercach... Wojen nie powinno być w ogóle.
OdpowiedzUsuńMówią, że łatwo jest mówić o ojczyźnie, trudniej dla niej pracować, jeszcze trudniej umrzeć, a najtrudniej cierpieć... Oby każdy mógł dla niej pracować i nikt nie musiał umierać. Teraz, kiedy na Ukrainie jest tak niespokojnie, to wybrzmiewa jeszcze mocniej. Pokój jest zawsze lepszy od wojny!
Usuń