Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2021

...a oni tego miejsca nie oddadzą za nic...

Obraz
Pierwszy sierpnia, dzień krwawy, powstał naród Warszawy, by stolicę uwolnić od zła. I zatknęli na dachy, barykady i gmachach biało-czerwonych sztandarów las... *** 1 sierpnia to w Warszawie święto. Większe nawet niż 11 listopada. W Święto Niepodległości bywa różnie, czasem człowiek boi się wyjść, żeby nie trafić na oszołomów negatywnie nastawionych do kostki brukowej. 1 sierpnia jest jednak zupełnie inny. Gdy w godzinę W zaczynają wyć syreny, kiedy całe miasto zamiera w bezruchu, mam wrażenie, że w jakiś niezwykły sposób zagina się czasoprzestrzeń i przez chwilę jesteśmy w 1944 roku. Może tak jest? Może duchy tych, którzy walczyli i tych którzy zginęli, na moment pojawiają się wśród nas? A może to krzyczą nieliczne zachowane mury, nasiąknięte euforią i rozpaczą tamtych 63 dni? Warszawa jest wielkim cmentarzem. Nie ma ulicy, która nie pamiętałaby rozlewu krwi. A jednocześnie jest semper invicta * - zawsze niezwyciężona i harda. Zrównana z ziemią, wyrosła na większą niż była kiedykol

Noc to po prostu bardzo ciemny dzień

Obraz
W poniedziałek znów złapał mnie deszcz. A może nie tyle złapał, co sama z siebie postanowiłam stawić mu czoła. Na tej szerokości geograficznej opady to nic nadzwyczajnego. *** Uzbrojona w parasol wybiegam z pracy i już w połowie drogi na przystanek zaczynam wyrzucać sobie, że ten zryw był bez sensu. Wiatr wygina parasolkę, spodnie mokre do połowy uda, jedna torba spada z ramienia, druga obija się o bok, stopy ślizgają się w sandałkach pełnych wody. Dramat. Wreszcie docieram do przystanku. Wiata przystankowa pełna ludzi, autobus spóźnia się już 10 minut. Dobra, pojadę z przesiadkami. Parasol nie chce się złożyć, wreszcie zwijam go na siłę. Kapie z niego na potęgę. Ruszamy. Wysiadam na skrzyżowaniu dwóch głównych arterii. Nogi mi się rozjeżdżają, woda chlupocze. Dobrze, że deszcz jest ciepły i przyjemnie odświeża tę betonową dżunglę. Jeszcze pół godziny i dom. Wiatr zacina pod dziwnym kątem, muszę mocno trzymać torby, które znów zaczynają zsuwać się z ramion. Idealnie w połowie

Krzywe zwierciadło

Obraz
Wracałam ostatnio od kosmetyczki piękna taka, że klękajcie narody. Czego ja sobie nie zafundowałam w tej miłości własnej: tu serum pod oczy, tam maseczka, tlen wtłaczany w głębsze warstwy skóry, masaż. Bogini po prostu. Szłam przez miasto zadowolona z siebie, promieniowałam życzliwością do świata, no: miód, cud i orzeszki. Aż weszłam do windy. W ramach walki z klaustrofobią mam w tej windzie lustro po całości i uwierzcie, nic się przed nim nie ukryje. Nie ukryły się więc włosy z jednej strony przyklapnięte od czepka, ani te sterczące z drugiej, jakby je prąd popieścił. Promieniowałam, a jakże... Ale nie zajebistością, a błyszczącym olejkiem, po którym po prostu twarz mi się świeciła. Miałam być piękna taka, a nie wyszło. Obśmiałam się w tej windzie, jak norka. *** Kilka lat temu w Centrum Nauki Kopernik można było zrobić eksperyment z lustrami: jedno obracało się, a zadaniem uczestnika był zatrzymanie go w chwili, gdy odbijało go tak, jak sam siebie postrzegał. Drugie "lus

Siniaki na duszy

Obraz
Patrzę na swoje nogi, a tam zieleń wchodzi w fiolet i wyglądam, jakbym się nieźle kopała z życiem. A to nie życie, to autobusy i tramwaje. W ZTM trzeba być czujnym, jak ważka, bo nigdy nie wiadomo kiedy nastąpi gwałtowne hamowanie. Na ramieniu też mam niezły "rękaw" - pamiątki po barierkach i czyichś łokciach. Najśmieszniejsze jest to, że w ogóle nie kojarzę tych wypadków. Są mało istotne i odległe, a jednak zostawiają ślad w ciele. I tak samo jest ze zranieniami duszy. *** Wszystkie nasze traumy, stresy i niepowodzenia zapisują się w naszych komórkach, a później wychodzą bólem czy zmrożeniem. Ból barków to nie zawsze efekt przewiania, czasem rzeczywiście zbyt dużo dźwigamy. A świat się nie zawali, jeśli część obowiązków scedujemy na innych, albo odwleczemy w czasie. Czasem człowieka aż zatyka, dławi w gardle i nie może złapać tchu. Może nagromadziło się w nim tak wiele wypowiedzianych słów i emocji, że nie umie sobie z nimi poradzić? A może jesteśmy na rozdrożu, nie wiemy

Łoś kulturalny

Obraz
Łosie to takie śmieszne zwierzęta. Największe na świecie żyjące jeleniowate, niebezpieczne, niezbyt foremne i w pewien sposób wiecznie nieobecne. Bajek o nich nikt nie pisze, w przeciwieństwie do lwów i orłów rzadko goszczą w herbarzach. Jest wprawdzie Łoś Superktoś, ale to tylko wyjątek potwierdzający regułę. I chociaż ich wyraz pyska zdradza permanentną zawiechę, to jednak zryw mają godny bolidu Formuły 1. A ja się w tym tygodniu tak zerwałam na kulturę. *** Przed pandemią byłam żywym informatorem w sprawach kulturalnych. Koncert? No problem, rozpiska z podziałem na dzielnice. Kino? Proszę bardzo, łącznie z ocenami z Filmwebu. Nowa wystawa? Byłam, widziałam, polecam lub nie. Teatry, restauracje i inne zajęcia pozalekcyjne - to był mój żywioł. Aż tu nagle przyszedł lockdown i odzwyczaiłam się od zwykłego trybu. A teraz, pomalutku (he he), wracam na dawne tory. Zaczęło się od absolutnie fantastycznej Cruelli . Muzyka, kostiumy, obie cudowne Emmy - ale się ubawiłam! W życiu bym się nie

Rockowa księżniczka

Obraz
Luźny piątek zaczął mi się już w środę. Szefostwo wyjechało, atmosfera w pracy zrobiła się nieoficjalna, a ja porzuciłam biurowy dress code na rzecz bransoletek na pół ręki i zarąbiaszczej koszulki w koncertowym stylu. W czwartek dorzuciłam sobie różowe pasemka, a w piątek to już w ogóle wzięłam urlop, bo w końcu mamy wakacje. A co!  Dziś mamy już jednak poniedziałek, a ja wracam na wyjeżdżone koleiny. Bo tak właściwie jestem sztywniarą... i w sumie dobrze mi z tym. Od czasu do czasu maznę sobie włosy sprayem, albo obrysuję oczy a la panda, ale czy to zaraz taki rock&roll?  *** Podziwiam ludzi, którzy umieją szukać: siebie, innych, Boga, pasji, sensu życia. Takich, których ciekawość świata nie umiera wraz z odebraniem dowodu osobistego.  Jeden z moich znajomych po zakończeniu dość bolesnego związku wziął paszport, plecak i ruszył na stopa przez obie Ameryki. Koleżanka z chłopakiem zapisała się na warsztaty z ceramiki  - i chociaż pomyślałam, że to po prostu romantyczność wzniesiona

Miłość ze smartfona: Roman i Julita

Obraz
Rzecz nie działa nie w Italii, ale na Włochach. Warszawskich Włochach. Wiecie: miasto-ogród, parki, stawy Koziorożca, kilka dość obskurnych bloków i - żeby nie było tak świetliście - Willa Jasny Dom. Dla niewtajemniczonych w meandry historii najnowszej powiem, że to dawna sowiecka katownia. Na murach ciągle są inskrypcje, które wykonali więźniowie, głównie byli żołnierze AK. To właśnie tam, w najmniej romantycznych okolicznościach świata, spotkali się Roman i Julita. A potem były już tylko trupy. *** Roman lubił nosić włosy na żel, Julita za to puszczała je na wiatr. Podczas gdy ona miała tysiąc pomysłów na minutę, jego hobby sprowadzało się do spania. Julka lubiła ludzi, Romek lubił jak mu się nie pałętali po obejściu. Altruistka i egocentryk, marzyciel i pragmatyczka. Capuleti i Montecchi. Dwa światy, które połączyła miłość do historii. A później było jak w dramacie Szekspira: błysk, blask, grom z nieba i ślub szybszy niż przeliterowanie imienia Merkucjo. Biegali wspólnie na rekons

Słodko

Obraz
Moja koleżanka zażywa relaksu gapiąc się na deszcz. O czwartej rano. Szczerze podziwiam, bo ja o tej porze wyciskam soki z resztek snu. Te ostatnie minutki regeneracji, bo zanim się człowiek rozbudzi, umyje, ubierze i dojedzie do firmy, to już się zdąży zmęczyć. Dziś jednak mieliśmy w pracy mały przerywnik - tak to jest, gdy następuje zmiana dynastii. Umarł król, niech żyje król! Albo królowa. *** Szefowie mogą być różni: kompetentni i nie, bardziej reprezentacyjni i mniej, ogarniający rzeczywistość i całkowicie odrealnieni. Po prostu, jak to ludzie. Idealny szef to lider, do którego idzie się po rozwiązanie problemu. Człowiek, który własną piersią będzie bronił podwładnych, albo chociaż walczył o podwyżki. A w praktyce często jest tak, że praca idzie najlepiej, kiedy szefowie trzymają się z daleka i nie wywracają planu do góry nogami tuż przed fajrantem. Szefem się tylko bywa, człowiekiem się jest. A przynajmniej powinno się o tym pamiętać. Przykre jest tylko to, że niewiele znam os

Pierwsza tego imienia

Obraz
Po długim tygodniu, przedłużonym o pracujący weekend, dolałam mleka do kąpieli, natarłam twarz serum z jadem żmii i odgrywałam w myślach Kleopatrę. Już nie byłam robolem przywiązanym do komputera, nie! Byłam królową Egiptu, boginią zjednoczonego kosmosu!  Bo przyznacie sami, że może Kleosia nie skończyła najlepiej, ale jednak odeszła w naprawdę wielkim stylu. I to tak wielkim, że o jej sześciu poprzedniczkach nikt nie pamięta. Zresztą nie chodzi tylko o śmierć, ale też - a może przede wszystkim - o jej życie. Bo gdy ktoś mówi "Kleopatra" ma na myśli ostatnią królową Egiptu, Kleopatrę VII z dynastii Ptolemeuszy.  *** Do legendy przechodzą ci, którzy nie boją się żyć. Reszta po pewnym czasie zanika w mgłach zapomnienia. Nawet rodzinne przekazy prędzej zapamiętają ciotkę-skandalistkę, czy wujka-obieżyświata, niż całe zastępy ludzi, którzy wiedli ciche, spokojne życie. Nie żeby to ciche i spokojne było złe - nie, właściwie jest pewnym ideałem, bo chyba nikt nigdy nie przeszedł od

Przystanek Deszcz

Obraz
Utknęłam w metrze. Nie w tunelu, na stacji. Jest taka ściana wody, że nawet nie ma co ryzykować wyjścia. Niby się nie rozpuszczę, ale średnio uśmiecha mi się kariera Miss Mokrego Podkoszulka (i pozostałych części garderoby). I wiecie co? Wspólne nieszczęście jednak łączy ludzi. Już się tu zawiązują komitety kolejkowe, pojawiają się uspokajające okrzyki, że przecież mamy czas . Ludzie bawią się w głuchy telefon: Czy jeszcze pada? Czy przestaje? Drodzy Państwo, nadjeżdża autobus. Ktoś delikatnie puszcza muzyczkę i to nawet całkiem przyjemną dla ucha. Jakoś tak miło się zrobiło. W normalnych warunkach biegniemy, byle szybciej. Autobus ten, bo następny za 5 minut. Sprint do kasy samoobsługowej, bo nie chcemy tracić czasu w ogonku. Nawet smsy piszemy skrótowo, kolekcjonując sekundy, które byśmy stracili na wpisanie kilku liter więcej.   A tu, w obliczu żywiołu, jesteśmy wszyscy jak te kwiaty lotosu. Chill, zen i półuśmiech na wargach. No dobra, może w jakiś sposób delikatny półuśmiech łącz

Depresja

Obraz
Ostatnio wspomniałam mimochodem o depresji i poczułam, że jednak temat nie został wyczerpany. Ok, ok, nie został nawet porządnie dotknięty, ale właściwie dobrze wpisuje się to w stany depresyjne. Człowiek w depresji jest właśnie taki wylogowany - niby go coś dotyka, ale w skali od 1 do 10, mniej więcej na 0,3.  Nie będę udawać, że jestem ekspertem w tej materii. Mogę wam jedynie opowiedzieć o niej z perspektywy człowieka, który nie raz się z nią zetknął: z daleka, z bliska i bardzo bliska. Fachowej literatury jest na ten temat mnóstwo, coraz więcej mówi się o problemach psychicznych. Odczarowujemy mit, że jak człowiek ma "problem z głową" to znaczy, że jest niebezpiecznym świrem. Mama, babcia, siostra, córka, żona, przyjaciółka, przyjaciel, mąż, syn, brat, dziadek, tata - każdy z nich może zostać dotknięty tą chorobą. Bo przede wszystkim musimy pamiętać właśnie o tym: depresja jest chorobą. Stereotypowo zakładamy, że chory będzie kiwał się w kącie. Że zasłony będą zaciągnięte

Nowy tydzień, stara ja

Obraz
Jako człowiek lubiący porządek, mam tendencję do planowania ważnych kroków w moim życiu. Takich na przykład ćwiczeń, albo zakuwania angielskich słówek. A od kiedy najlepiej zaczynać? Od pierwszego! Tylko jeśli wpadnę na pomysł w połowie miesiąca to przez drugie pół cały zapał zdąży się ulotnić. Dobrą opcją jest więc zaczynanie od początku tygodnia. Nie wiem jak wygląda to u was, ale my w pracy mamy specjalną playlistę na wdrożenie po weekendzie. Jest krótka, ale treściwa: osiem godzin zapętlamy motyw z "Nie lubię poniedziałku". Pomaga! Zostaje więc mityczne jutro. Legenda głosi, że ktoś kiedyś faktycznie tam dotarł. Ja co się obudzę, to ciągle mam dzisiaj. *** Nie chodzi nawet o to, że odwlekam w czasie rzeczy nieprzyjemne czy trudne, ale w ogóle dużo rzeczy sobie odpuszczam. Na przykład walkę z cellulitem. Uczciwie wklepywałam kremy, robiłam masaże, nie jadłam śmieciowego żarcia, aż tu pewnego dnia przeczytałam, że to nic innego jak drugo- czy trzeciorzędna cecha płciowa. Ba

Bestiariusz: Wyobrażenia

Obraz
Czy może być coś piękniejszego niż wyobraźnia, która nieustannie pcha nas do przodu? Wyszliśmy z jaskiń, bo ktoś kiedyś wymyślił szałas. Zbudowaliśmy rakiety, bo chcieliśmy dotknąć gwiazd. Przestałyśmy nosić krynoliny, bo naszym praprababciom przyśnił się świat bez gorsetów. Również tych mentalnych. Karmimy zmysły sztuką. Wzruszamy się przy muzyce, z napięciem czekamy na zakończenie filmu. Ozdabiamy nasze otoczenie i ciągle pragniemy czegoś więcej. Dzięki sile wyobraźni jesteśmy w stanie zmieniać świat, obalać dyktatury, zmieniać sposób myślenia. Marzenia unoszą nas ze sfery przyziemnych obowiązków i obiecują, że będzie lepiej. To kraina, do której zawsze mamy dostęp. Tylko czasem można się w niej zgubić. *** Każda z nas poczułaby w sobie szpileczkę nieuzasadnionej zazdrości, gdyby okazało się, że chłopak ma przyjaciółkę. I to jeszcze taką, która kiedyś mu się podobała. Może i znają się od lat, może i są dla siebie totalnie aseksualni, ale przecież zawsze jest jakieś ALE. Bo niby co w

Zabawa, zabawa

Obraz
Czasem perfekcyjne tygodnie zaczynają się bardzo niepozornie. Ten zaczął się od wyprawy na pchli targ. Sąsiadka zaproponowała wypad, a ja ochoczo podchwyciłam ten pomysł. Ręcznie malowana lampa skradła moje serce do tego stopnia, że po prostu musiałam ją mieć. Nijak nie pasowała wprawdzie do wystroju, ale od czego są farby i tapety?  Pokój przemalowany, meble przestawione, lampa wyeksponowana. Czy może być lepiej? Owszem! Zmiana wnętrza podziałała tak inspirująco, że w ciągu kilku dni napisałam moją pierwszą książkę! Niby krótką i dla dzieci, ale uważam, że się liczy. Na fali euforii wybrałam się więc z przyjaciółmi na wieczór z karaoke, a tam, nad drinkiem z palemką rozpoczął się flirt, który zaowocował epicką randką. Tak bardzo epicką, że w wyposażeniu rodziny pojawiła się nagroda. I żeby już tej dobrej passy nie psuć, postanowiłam wyłączyć komputer. Ostatecznie nie samymi Simsami człowiek żyje.   *** Zabawa w Boga ma ten plus, że szybko można zauważyć efekty swoich działań. Zarwie