Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2022

Kieszenie pełne kasztanów

Obraz
Hej, ho! Do domu by się szło! Osiem godzin na dupce i od razu jakoś tak człowiekowi miło się robi, kiedy zmusza mięśnie do użytku. Oczywiście w ramach rozsądku i godności osobistej. Bez przesady z tym pilatesem, albo – nie daj Boże – zumbą. Nie dość, że się skacze i poci, to jeszcze trzeba to robić z uśmiechem. Zwyrodnialstwo… Wybiegłam z mojego biura, całego w gustownej szarości, na świat pełen kolorów. A to się liście czerwienią, a to trwa żółci, a to brązowe… nie, jednak to zostawmy. Jednak traf chciał, że prosto pod moje nogi zaczęły spadać kasztany: lśniące, pachnące świeżością. Lubię ten moment, kiedy kolczasta łupinka pęka pod naporem podeszwy. To było niczym podróż w czasie – biegałam od jednego kasztana do drugiego, ładowałam je w kieszenie i czułam się jakbym znalazła skarb. Tak przyjemnie ciążyły w płaszczu, kiedy szłam przez miasto. Jesień wyciąga na wierzch dzieciaka. Są kasztany, są nowe filmy, jest kakao i kocyk. Nadal siedzi we mnie ta dziewczynka, która uważa, że

Chała!

Obraz
Życie pisze czasem zwariowane scenariusze, ale w moim przypadku robi to często piórem roztrzepania. Wypad do Krakowa był częścią prezentu urodzinowego i jak już wiecie udał się wręcz wyśmienicie. Na fali euforii, że to właśnie ja znalazłam hotel, ogarnęłam bilety na przedstawienie i zaplanowałam trasę wycieczki, postanowiłam dokończyć dzieła i zdobyć sprawność Zajebistej Organizatorki. Tak, kochani, pakowanie zostawcie mnie! I zostawili. A ja zostawiłam w szafie bluzę, spodnie i gustowny t-shirt w leniwce… Na szczęście odesłali mi je w zgrabnej paczuszce i to nawet szybciej niż się spodziewałam. Harcerka ze mnie średnia. Może dlatego, że byłam jedynym dzieckiem w klasie, które nie zapisało się do zuchów. Taka mała buntowniczka, ale ciągle siostra na schwał. Serio! Weszłam w niedostępne dla mnie rejony internetu i czytałam o grach, parametrach, stopniach trudności, grafice i ścieżce dźwiękowej. Dla człowieka, który ogarnia jedynie sapera i pasjansa-pająka to naprawdę wyczyn. Wreszcie u

Magia

Obraz
Dzieci radośnie pobiegły do szkoły, bo nauczone doświadczeniem wietrzą już nadciągającą zdalną naukę. Strajki, problemy z ogrzaniem budynków czy inny shit. Swoją drogą żeby wytrwać w zawodzie nauczyciela naprawdę trzeba mieć w sobie silne poczucie misji i jakąś poduszkę finansową – osobiście podziwiam i nie ma w tym krztyny przesady. Co nie zmienia faktu, że wakacje się skończyły, a ja wreszcie mogłam otrąbić coś, na co czekałam bardzo długo: urlop! Wiem, wstęp miałam niczym Mickiewicz przed rozpoczęciem akcji na Litwie, ale po prostu muszę podzielić się z Wami radością, która we mnie musuje niczym cola z mentosami. To dopiero 6 dzień wolności, a ja zdążyłam już zaliczyć trochę kultury, magii i facepalmu, ale po kolei. Po pierwsze – byłam w Krakowie. Nie pierwszy raz, ale wciąż na nowo daję się oczarowywać temu miastu królów, maczet i smogu. Smogu nie było i w oddali majaczyły szczyty gór. Przez chwilę nawet pomyślałam, że romantycznie byłoby zdobywać skałki i młodą piersią chłonąć