Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2021

Piękno

Obraz
Kojarzycie ten „prześmieszny” dowcip: dlaczego chude laski myślą, że są pulchne; pulchne, że są grube; a grube, że mogą nosić legginsy? No, to skoro beczka śmiechu przestała się kręcić, śpieszę z odpowiedzią: otóż, bo mogą. Bo czasem to jedyne spodnie, które wchodzą na nogi. Bo są wygodne. Bo przy całej różnorodności fasonów, nie zawsze da się znaleźć taki, który odpowiada. No i dlatego, że jednak uczucia estetyczne osób trzecich nie są tak ważne, jak osobisty komfort. Otyłość jest problemem przede wszystkim zdrowotnym, szczególnie gdy utrudnia normalne funkcjonowanie. Jednak ogromnym problemem jest definiowanie ludzi na podstawie ich wyglądu. Jedna jest za gruba, druga za chuda. Ta może nosić mini, ale już tamta powinna zakrywać każdy fragment skóry. Tu wielki nos, tam krzywy zgryz. I żeby nie wiem jak bardzo człowiek był odporny, to takie komentarze ranią. Mam wrażenie, że sukcesywnie niszczymy piękno. Prawdziwe piękno, a nie jego namiastkę sprowadzoną do wyglądu zewnętrznego.

Wywłaszczenie-zawłaszczenie

Obraz
Środek nocy. Telefon. Ledwie kontaktujesz, ale przecież musisz wysłuchać, że kolejna randka okazała się klapą. I to nic, że jutro wstajesz o świcie. Hello, takie opowieści najlepsze są na świeżo! Zebranie trwa już drugą godzinę. Kierownik przedstawia plan działania na następny miesiąc. Jest trochę stresu, bo za chwilę zdajesz raport. Po wyjściu patrzysz na telefon, a tam 12 nieodebrnych wiadomości. I ta ostatnia, cholernie raniąca: że nigdy nie masz czasu, że nie można na tobie polegać. Wakacje. Siedzicie razem nad wodą, śmiejecie się, pokazujesz swoje ulubione miejsca. Jesteś tą ważną przyjaciółką, opoką, tak wspaniale spędzać z Tobą czas. Trzy miesiące później nie dostajesz nawet urodzinowego smsa. Ale każdy może zapomnieć, prawda? *** W świecie dobrych, szczerych więzi międzyludzkich zdarzają się czasem miraże. Na pozór wszystko jest ok, dzwonicie do siebie, zwierzacie się, ale coraz częściej po takich rozmowach masz uczucie wydrenowania. Ułuda zażyłości przesłania w takich mome

Zaginiona córka Atlasa

Obraz
Hesperydy, Hiady i Plejady - na pewno słyszeliście nie raz o córkach mitycznego tytana. W końcu mieszkamy w Polsce i mity greckie znamy o wiele lepiej niż słowiańskie :) *** Hesperydy, zwane nimfami Zachodzącego Słońca, były strażniczkami rajskiego ogrodu, w którym rosły złote jabłka. Pamiętacie, jak Eris rzuciła jedno na stół? To właśnie od niego zaczęła się wojna trojańska. Te trzy siostry: Ajgle, Eryteja, Hesperetuza - są dla mnie uosobieniem tajemnicy, powściągliwości i cichej pracy. Takiej niby niedostrzegalnej, a jednak ważnej, ukrytej gdzieś na skraju świadomości. A Hiady? Siostry-płaczki. Po śmierci brata po prostu umarły z żalu. Jest w nich jakaś rzewność, głębia, ale też proza życia. Ich pojawienie się na nieboskłonie zapowiadało rozpoczęcie prac polowych. Z kolei Plejady to mój ulubiony "Maleńki Wóz". Łatwo je znaleźć na niebie. Pojawiają się w maju i przynoszą pogodę. W micie o Plejadach i Orionie uciekają przed olbrzymem, aż wreszcie zostają przemienione w g

Miłość ze smartfona: Tabula rasa

Obraz
Wspominałam już, że uwielbiam inteligentnych ludzi? Serio – uwielbiam. Takich, z którymi można pogadać i o Ptaszku Staszku i o teorii względności. Ale nigdy nie sądziłam, że w Internetach można znaleźć tylu filozofów. A już szczególnie nie spodziewałam się tylu fanów „czystej karty”. Pamiętacie ze szkoły wykłady o baroku i empiryzmie? Francis Bacon, John Locke i teoria białej karty?* Tabula rasa to dosłownie „czysta tabliczka”, bo właśnie na deseczkach pokrytych woskiem pisano i rysowano już od starożytności. Empiryści uważali, że dziecko przychodzące na świat ma umysł jeszcze niczym niezapisany, a wszelka wiedza pochodzi z doświadczenia, nabywanego w ciągu życia. I teraz hit: na portalach randkowych „czysta karta” jest noszona dumnie niczym sztandar. Naprawdę? W wieku 35 lat? Ciutkę creepy. Kiedy spotkałam się z tym po raz pierwszy pomyślałam, że ktoś tu najwyraźniej uważał na zajęciach z filozofii i chciał zaszpanować. Ale później tych białych kartek namnożyło się tyle, że możn

Taką mnie narysowano

Obraz
W pracy policjanta i historyka nie ma nikogo mniej wiarygodnego niż naoczny świadek. Paradoks, prawda? W końcu większość z nas może polegać na własnych zmysłach. A jednak nie jest to wcale takie oczywiste, jakby się wydawało na pierwszy rzut oka. Załóżmy, że widzisz kobietę niosącą zakupy. Po prostu idzie i niesie siatkę. Co zauważysz? Zarąbistą sukienkę, dokładnie taką jaką chciałaś kupić? To musi być fajna dziewczyna skoro macie taki sam gust. No, a jakie ma szczęście, że udało jej się ją dostać. Ciężką torbę? Widać, że jest ciężka, pewnie ma sporo na głowie, a jeszcze trzeba będzie obiad zrobić… I czujesz taką babską solidarność, bo i ciebie jeszcze czeka gotowanie… A może widzisz jej sprężysty krok i błysk w oku? Biegnie do domu jak na skrzydłach, pewnie rzuci zakupy i pobiegnie na randkę. Przecież tak pięknie być zakochanym! Filtrujemy rzeczywistość przez pryzmat własnych emocji i wyobrażeń. To nie jest coś niezwykłego, tak po prostu się dzieje. Widząc jakieś zdarzenie k

Diuszesa de Foch

Obraz
 Tak. Nie. Może. Obojętnie co – byle z kropką nienawiści.   Piątkowe popołudnia sprawiają, że czuję się błogo. Mam zamiar zaraz podlać się jakąś aromatyczną herbatką i zawinąć się w koc. Zawsze wiedziałam, że człowiek-naleśnik ma przyszłość. Szczęścia dopełnia nowy Mróz i przygody bezczelnej prawniczki i jej chudopachołka. Znaczy Zordona :) Idealny przepis na ukojenie skołatanych nerwów po potyczce z panią na Mordorze, diuszesą de Foch. *** Istnieją na świecie dobre wróżki, które potrafią owinąć pluszem kanty ciężkich słów i starają się nie wyrządzać innym szkody. Są też tacy, którzy z mnisią cierpliwością przeprowadzają innych przez ostępy zawiłych kruczków prawnych i informatycznych terminów. Ludzie, którzy z radosnym rozmachem załatwiają jednym telefonem gardłowe sprawy. Ale raz na jakiś czas trafiają się skąpcy, którzy wiedzę kiszą w sobie jak kapustę na zimę, a słowa zmieniają na szrapnele. Cholernie ciężko jest się z nimi dogadać, a jeszcze ciężej współpracować. To tr

Abrakadabra

Obraz
Jest szansa, że przed chwilą całkowicie zmienilam koleje losu. A wszystko przez to, że dziabnęłam się przy krojeniu ogórka. Serio, boli jak cholera. Co gorsza doszła mi tylko mała ryska, ale nie jestem chiromantką i nie wiem, czy przez nieuwagę nie przekreśliłam sobie błyskotliwej kariery w Holly-Łódź? Albo czy potencjalny mąż z wysokiego bruneta nie przeistoczył się właśnie w niskiego blondyna... Wiecie, efekt motyla. *** Mam dwie koleżanki, które zajrzały w przyszłość. A raczej ktoś za niewielką oplatą zajrzał za nie. Jedna dowiedziała się, że stoi na rozdrożu (no przecież!) i że w oddali widać morze (widać jak widać, ale w 4 godziny da sie dojechać, więc in plus). Ponieważ jednak firma koleżanki ma filię w Gdańsku, interpretacja nasunęła się sama. Gdyby z merytorycznego rozdroża poszła w stronę dorszy, bursztynów i gofrów za 12 zeta, przyszłość miała być miękka niczym piasek w Świnoujściu. Gdyby jednak postanowiła postawić wszystko na kartę miłości i zostać w Warszawie - wted

Maszkaron na spacerze

Obraz
Mówią, że nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Pięknie się to sprawdza kiedy jesteś hobbitem i chcesz na szybko oddać pierścionek do jubilera. Podobno niektórzy też wychodzą tak po mleko i wracają po 5 latach. Myślę jednak, że ten "pierwszy krok" to w rzeczywistości punkt 10. Co najmniej. Wszystko zaczyna się od decyzji, żeby jednak się ruszyć. I to jest bardzo trudne. Szczegolnie, gdy chodzi o podróż w czasie. Wędrowka przez dni, tygodnie, miesiące i lata może być fascynującą przygodą, może też być prawdziwą mordęgą. Ale najgorszą opcją ze wszystkich jest usiąść na poboczu i czekać na śmierć. Ok, czym innym jest perspektywa wycieczki, a czym innym przemeblowanie życia, ale wbrew pozorom wcale nie są to aż tak odległe tematy. Przede wszystkim trzeba wskazać jakiś punkt docelowy. Wierzącym z życie pośmiertne jest łatwiej, bo wystarczy wyznaczyć sobie kierunek Niebo, czy Walhalla i dążyć: życie ciche i spokojne, albo wiking. Każdemu według potrzeb :) Ż

Niespodziewajki

Obraz
Wtorek po Wielkanocy to taki poniedziałek z bonusem - do weekendu jest ciut bliżej. Plus w morzu minusów, gdy trzeba pożegnać święta i wrócić na tory codzienności. Szarość dnia dopadła mnie już w chwili, gdy planowałam co wezmę na lunch do roboty. Jak mam podejmować takie kluczowe decyzje, kiedy dopiero co wybierałam kolory pisanek?! Kiedy to uciekło? Czasem mam wrażenie, że dni są do siebie przeraźliwie podobne. Wstać, iść do pracy, wrócić, iść spać, wstać... Na szczęście zdarzają się momenty przełamujące rutynę. Totalne niespodziewajki.   Po pierwsze - bohatersko oparłam się fali majonezu i nie przytyłam, co jest sukcesem godnym upamiętnienia. Jak nie w spiżu i granicie, to chociaż tutaj. A po drugie - dwóch kolegów z biura złożyło wypowiedzenie. Pandemia, blady strach na twarzach większości, a tu pyk: jeden rzuca papierami, potem drugi. I w sumie nie wiadomo czy to najmądrzejsze szczury na okręcie, czy wygrali grube miliony obstawiając u bukmachera kolejność szczepień.  Ziarno ni

Wielkanoc

Obraz
Święta Wielkiej Nocy. Noc Wielkiej Mocy. Mocy przedwiecznej, pierwotnej. Moc Miłości. Noc Zmartwychwstania. *** To chyba najbardziej romantyczna historia świata. Dwoje przyjaciół, dwóch przybranych braci. Jeden - syn króla z urodzenia, drugi adoptowany. Podstępny generał w tle, zazdrosny o względy okazywane adoptowanemu synowi. Generał jest sprytniejszy, mocniejszy, a mimo to ma opiekować się takim...nikim. Zaczyna więc podważać miłość króla, sączyć jad, wprowadzać do serca syna niepewność: "Czy jestem wystarczający?", "Czy jestem kochany naprawdę?" Brak rozrasta się, tworząc w sercu wyrwę. Im jest większa, tym bardziej desperacko syn próbuje ją zapełnić. Zamiast usiąść na swoim miejscu za stołem i pozwolić się karmić miłością, zaczyna na nią polować, zasługiwać, wyrywać zębami. Miota się i cierpi. A generał rechocze. Im większa rozpacz ogarnia syna, im bardziej martwi się król, tym on ma większy ubaw. Robi co może, by król znienawidził przybrane dziecko. A może

Blizna na sercu

Obraz
Jest Wielki Piątek, dochodzi 15.00. Dla mnie to jedna z najważniejszych godzin w ciągu roku. I chociaż wiem, że nie każdy kto zagląda na tego bloga w to wierzy, to dla mnie jest to godzina bezbrzeżnej miłości. A my się przed miłością tak często bronimy… Niby każdy jej potrzebuje, niby każdy pragnie, a jednak potrafimy uciekać, gdy tylko jej widmo staje się zbyt realne. Każdy z nas ma na sercu jakieś blizny po nieudanych związkach, zawiedzionych marzeniach, po kimś kto już nigdy nie wróci. To nie znaczy, że takie serce jest mniej warte. Wręcz przeciwnie, myślę, że te gładziutkie i nigdy nie zadraśnięte najmniejszą nawet drzazgą, w pewien sposób nie są kompletne. Bo miłość to jednocześnie wystawienie się na zranienia. Zgoda na to, że nawet jeśli będzie najpiękniej na świecie, to czasem będzie bolało. Łatwo jest zatrzasnąć okna, zamurować drzwi i siedzieć w bunkrze, ale to nie będzie życie, tylko wegetacja. Ze strachu przed porzuceniem nie dopuszcza się możliwości, że tego porzuceni