Depresja

Ostatnio wspomniałam mimochodem o depresji i poczułam, że jednak temat nie został wyczerpany. Ok, ok, nie został nawet porządnie dotknięty, ale właściwie dobrze wpisuje się to w stany depresyjne. Człowiek w depresji jest właśnie taki wylogowany - niby go coś dotyka, ale w skali od 1 do 10, mniej więcej na 0,3. 

Nie będę udawać, że jestem ekspertem w tej materii. Mogę wam jedynie opowiedzieć o niej z perspektywy człowieka, który nie raz się z nią zetknął: z daleka, z bliska i bardzo bliska. Fachowej literatury jest na ten temat mnóstwo, coraz więcej mówi się o problemach psychicznych. Odczarowujemy mit, że jak człowiek ma "problem z głową" to znaczy, że jest niebezpiecznym świrem.

Mama, babcia, siostra, córka, żona, przyjaciółka, przyjaciel, mąż, syn, brat, dziadek, tata - każdy z nich może zostać dotknięty tą chorobą. Bo przede wszystkim musimy pamiętać właśnie o tym: depresja jest chorobą.

Stereotypowo zakładamy, że chory będzie kiwał się w kącie. Że zasłony będą zaciągnięte, pudełka po jedzeniu na wynos będą się walały po stole i podłodze. Tylko tak przeważnie wygląda "czarna rozpacz" po zerwaniu z facetem w amerykańskim filmie. A życie? Życie jest zupełnie inne.

Depresja to też sukienki w kwiatki, oglądanie bajek z dziećmi, awans w pracy. I łkanie pod prysznicem. Niechęć do działania. Bezradność. Bezsilność. Permanentny tumiwisizm. To też smutek pomieszany ze złością i okropne uczucie, że jest się w tym wszystkim samotnym.

Depresja jest chorobą, a jej przyczyny nie zostały zbadane do końca. Wśród najpopularniejszych wymienia się uwarunkowania genetyczne, zaburzenia w wydzielaniu i przyswajaniu dopaminy czy serotoniny, ale też czynniki psychologiczne, takie jak żałoba czy trauma. 

Jednak wbrew temu co głoszą niektórzy złotouści, żaden człowiek skrolując Internet w poszukiwaniu aktualnych trendów nie stwierdził, że trzaśnie sobie nowe espadryle, zmianę płci i depresję. No nie. Gdyby mi teraz ktoś wyskoczył z takim tekstem zapytałabym czy jest głupi od zawsze, czy mu w którymś momencie mózg uchem wypadł. Bo depresja to nie fanaberia tylko choroba, która odcina od życia.
 
Na przykład X: chodziła do pracy, malowała się, rozmawiała z ludźmi i codziennie rano była rozczarowana, że nie zmiotła nas nocą jakaś zabłąkana asteroida. Miła, mała apokalipsa, wszyscy żyją dalej w wiecznej szczęśliwości. Amen.

Albo Y. Matka dzieciom. Ogarniała dom, pracę i pół wsi, a jadąc polną drogą zastanawiała się czy nie wpakować się na drzewo. Bo miała już dość tego, że nie może się na niczym skupić, niczego zapamiętać, że nie je i nie śpi - chociaż ciągle jest zmęczona.

Z z kolei malować się nie musi, bo jest facetem. Nie łka w kącie, nie ma myśli samobójczych. Codziennie tylko wstaje z coraz wiekszym trudem, coraz mniej rzeczy go cieszy, coraz mniej interesuje. Narasta w nim za to krzyk, którego nie umie wyrazić. Najbardziej chciałby usiaść i siedzieć i żeby nikt niczego od niego nie chciał. 
 
Przerażające to wszystko, prawda? Tylko dla osoby w depresji nie ma to żadnego znaczenia. Jest ci wszystko jedno czy pada deszcz, czy świeci słońce. Czy jesz rzodkiewki, czy tekturę. Czy jesteś sam, czy wśród ludzi. Obojętnie ci z tym, że w ogóle żyjesz. Wszystko przepływa z daleka. Nawet fal nie robi.
 
Zawsze mnie rozwalają na łopatki rady w stylu: "weź się w garść", "zepnij się w sobie", "inni mają gorzej". Nie wiem dlaczego komukolwiek miałoby być z tego powodu lepiej. Jeśli mi jest źle, tak bardzo, bardzo źle, a inni mają gorzej, to znaczy, że jest tragicznie. Pocieszenie z odwłoka wzięte.

Albo zdrowe endorfiny po wysiłku. Super, ale dla zdrowego człowieka. Chory na depresję nawet zęby myje na przymus i ledwo stoi przy umywalce. Bynajmniej nie dlatego, że lubi śmierdzieć. Po prostu nie ma siły.

I nie, sam z siebie nie spróbuje nie być chory. Nie pouśmiecha się i nie zacznie pozytywnie myśleć. Jakoś choremu na grypę nikt nie proponuje, żeby wyleczył się siłą woli.

Żeby wyjść z depresji potrzeba pomocy specjalisty. Nie zawsze musi to być psychiatra. Pomaga rozmowa z psychologiem, terapeutą albo duchowym przewodnikiem. X w początkowym etapie pomogły leki, ale znacznie bardziej pomogły jej medytacje pod okiem terapeutki. Ponieważ jest wierząca, odbyły się w duchu chrześcijańskim. Y przez długie miesiące leczyła się u różnych specjalistów i brała tabletki w najróżniejszych konfiguracjach. Dziś obie mogą powiedzieć, że od dawna nie doświadczyły stanów depresyjnych. Jednak do końca życia będą musiały uważać żeby nie uciec od świata. Depresja przypomina jazdę kolejką górską: raz jesteś na dole, raz na górze. Oby okresy "góry" były jak najdłuższe.

Nie każdy obniżony nastrój to zaczątek choroby. Czasem faktycznie brak nam hormonów szczęścia, łapie nas jesienna chandra, albo jesteśmy przeciążeni pracą. Jeśli jednak taki stan trwa zbyt długo, potrzeba pomocy kogoś, kto wie jak sobie z tym poradzić.

I może my też przy okazji nauczymy się większej delikatności i cierpliwości. 
 
Każde życie jest cenne. Twoje też jest cenne, człowieku z depresją! Może dziś tego nie dostrzegasz. Może wywracasz oczami na samą myśl. Ale nie wiesz co zrobisz za 2 lata. Bo mam nadzieję, że za dwa lata ciągle będziesz z nami. I za 12. I za 22. Wierzę, że zrobisz wiele ważnych rzeczy. Może zaczniesz pisać bloga? Może opowiesz o tej wędrówce przez ruchome piaski i uratujesz komuś życie? 
Mocno trzymam za ciebie kciuki!

Fot. Sydney Sims / Unsplash


Komentarze

  1. Warto rozmawiać na te tematy. Rozmowa daje dużo. Niestety dużo osób ukrywa, że ma depresję- wstydzi się do niej przyznać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie tyle wstydzi, co często neguje swoją chorobę. Trudno jest dopuścić do siebie myśl, że jest się chorym, a tu jeszcze dochodzą te wszystkie łatki związane z chorobą psychiczną. No i jeszcze sama specyfika depresji, która wyłącza działanie. Wiesz, na zasadzie: "Jestem chora? No to jestem". Dlatego dobrze jest mieć wokół siebie bliskich, którzy są na tyle uważni żeby zauważyć symptomy i którzy pomogą wyjść z dołka - albo chociaż dojść do specjalisty.

      Usuń
  2. Bardzo mądry wpis, niestety w naszym kraju pójście do psychologa czy psychiatry to nadal wstyd, a wielka szkoda, że takie postrzeganie jest

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Mam nadzieję, że jednak coraz mniejszy. Coraz więcej ludzi głośno przyznaje się do swojej choroby i odczarowuje mit "wariata".

      Usuń
  3. Na pewno nie można unikać tego tematu, bo jest niewygodny. Pomoc najbliższych i specjalisty się przyda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pomoc bliskich ludzi jest bardzo ważna. Nie tylko w depresji, w ogóle ludzie są ważni :)

      Usuń
  4. To bardzo trudny temat i tak na prawdę ciężko go ogarnąć w jednym poście. W końcu tu chodzi o mózg człowieka, jego zdrowie psychiczne... Jak Cię zaboli ząb to pójdziesz do dentysty i ogarniesz sprawę przy pierwszej wizycie. Tutaj czasami na efekty trzeba czekać dniami, tygodniami, miesiącami czy latami... Nie można tego wrzucić w określone ramy, ponieważ jak (dowiedziałam się tego na TikToku) umysł ludzki jest oryginalny tak jak każdy kot ma jedyny i niepowtarzalny nosek, czy też nikt nie ma tych samych linii papilarnych. Tego się nie da od tak ogarnąć. Co człowiek ma w głowie, o czym myśli, co go skłania do podejmowania różnych decyzji...
    Warto o tym pisać, warto o tym mówić i uważnie obserwować swoje otoczenie. Może ktoś potrzebuje naszej pomocy i na swój własny sposób daje nam jakieś sygnały? Cieszę się, że napisałaś taki post. Mam nadzieję, że dotrze do wielu osób!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Też mam nadzieję, że o depresji będzie się mówiło i dzięki temu zdejmie się z niej to odium. Chorym na depresję często przypina się łatki: smutas, leń, nie ogarnia rzeczywistości. A nawet nie zdają sobie ludzie sprawy z tego, jak bardzo człowiek cierpi.
      Są przeróżne stadia tej choroby, może być lekka, a może też doprowadzić do śmierci. Najgorsze, że często chorzy wspaniale się maskują - nawet kiedy ktoś podejmie leczenie otoczenie potrafi być bardzo zdziwione, że w ogóle był problem.

      Usuń
  5. W tym temacie przydałaby się nie jedna, a co najmniej kilka kampanii społecznych. Żeby nauczyć ludzi, że mózg to taki sam narząd jak pozostałe - też może się zepsuć i wymagać naprawy. A że nie boli fizycznie, nie ma żadnego znaczenia. Trzeba leczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Marzy mi się właśnie takie normalne podejście do ciała, psychiki i duszy - każda część składowa może szwankować, ale nad każdą można pracować.
      A depresja boli - często też fizycznie: ból całego ciała jest jednym z symptomów.

      Usuń
  6. Dobrze, że poruszasz ten temat na blogu, ponieważ dla części społeczeństwa nadal jest tematem tabu. Tak jak wspomniałaś depresja jest chorobą, którą należy leczyć, ale niektórzy ludzie nie potrafią tego zrozumieć i najczęściej mówią, że ktoś sobie wymyśla chorobę na siłę :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie takie komentarze robią największą krzywdę. Krzywe uśmieszki, bagatelizowanie, a później wielkie larum, że "nie było sygnałów". Mało kto pomyśli, że owszem: były, ale zostały wyśmiane.

      Usuń
  7. Witam serdecznie ♡
    Wspaniały wpis. O takich tematach trzeba rozmawiać, bo to nadal trudne tematy. Depresja to choroba a każdą chorobę leczy się u lekarza - to nic dziwnego ani nadzwyczajnego jednak nadal jest to temat tabu lub powód do wstydu. Trzeba się wreszcie otworzyć a innym w tym pomóc. Rozmowa może być kluczem do tych zamkniętych drzwi.
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - nic nadzwyczajnego, nic osobliwego, nic z czym nie moglibyśmy sobie poradzić. Nikt nie wstydzi się anginy, zapalenia zatok, czy ataku wyrostka, a mnóstwo ludzi boi się przyznać, że ma depresję. Dlatego te wszystkie kampanie oswajające problem dają poczucie, że człowiek nie jest sam. I tak czuje się samotny, ale może w pewnym momencie mu zaświta myśl, że może jednak warto poprosić o pomoc. I to już jest ogromy sukces.

      Usuń
  8. depresja to choroba. I należy ją leczyć a nie poklepywać po pleckach z tekstami będzie dobrze... Dopóki sami sobie nie pomożemy, nie otworzymy się na leczenie, nigdy nie będzie dobrze. To choroba umysłu duszy, tak jak anoreksja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. I tak samo głodzi człowieka, odcina i niszczy. Pocieszanie w stylu: "Będzie dobrze", "Uśmiechnij się, życie jest piękne" jest w przypadku depresji czczą gadaniną. Pierwszym krokiem jest przyznanie, że człowiek ma problem, drugim - prośba o pomoc. To trochę przypomina walkę z uzależnieniem, mimo że nie ma w tym żadnej winy chorego. Bo żadna choroba nie wybiera!

      Usuń
  9. myślę, że długo nie wyjdziemy ze schematu, że depresja jest "smutkiem" i ma osobie "przestac byc smutno". osobiscie zetknelam sie z problemem depresji, nadal dosc niechetnie sie o niej mowi i to paradoksalnie dotyczy osób trzecich a nie chorych. pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też to zauważyłam . Kiedy chory przełamie barierę, uzna, że faktycznie ma problem i powie o tym głośno, to wiele osób w jakiś sposób "przerasta". Może dlatego, że nie wiedzą jak się zachować, co powiedzieć, by nie zaszkodzić itp.? Dlatego tak ważne jest oswajanie tematu i uczenie nas wszystkich tego, że takie rzeczy po prostu się zdarzają, ale trzeba się z nimi zmierzyć. I to dotyczy nie tylko depresji, ale wszelkiego rodzaju chorób i nieszczęść. To nie są kary, ani fatum. To po prostu sytuacja życiowa.

      Usuń
  10. Temat depresji jest trudnym tematem, ale jak najbardziej należy go podejmować, by odczarować stereotypy i mity krążące wokół tej choroby, choć z drugiej strony wiele osób na wyrost diagnozuje swoją chandrę, nazywając ją depresją, ponieważ coś tam w jakimś spocie w tv widzieli. Trzeba edukować, dać ludziom zauważyć tę cienką granicę między smutkiem, chandrą a depresją. I myślę, że ten wpis taki właśnie ma charakter. Pokazuje wiele oblicz depresji, oddzielając tym samym ją od zwykłego smutku. Dodatkowo warto pokazywać, że depresję można leczyć i przede wszystkim dać sobie pomóc. Bo jeżeli sam chory sobie nie pomoże i nie posłucha otoczenia, które mówi mu by poszedł się leczyć, to i nikt inny go do tego nie przekona.

    Pozdrawiam
    Piotrek
    www.muzykanakolkach.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak z alkoholikiem - jak nie ma woli walki, to nic nie pomoże. Kłopot w tym, że w zależności od stadium choroby, decyzja o podjęciu leczenia wcale nie jest tym "pierwszym krokiem", tylko prowadzi do niej bardzo długa droga. Wychodzenie z dołka to długi i żmudny proces. Mam też wrażenie, że człowiek zdrowy nie jest w stanie do końca pojąć jak bardzo może być komuś źle, kiedy wszystko wokół jest obiektywnie "dobre". Mam ogromną nadzieję, że nauczymy się nie tylko mówić o depresji, ale też ją leczyć, a przy tym traktować chorych z szacunkiem.

      Usuń
  11. Bardzo zdradliwa choroba, nawet bliscy mogą nie zauważyć zmian w codziennej bieganinie, a potem jest za późno...
    Trzeba głośno i przy każdej okazji o tym mówić, by nie przegapić, nawet u siebie!

    OdpowiedzUsuń
  12. ..witam serdecznie :)
    ..depresja, to choroba duszy, przez która cierpi również ciało.. jest ciężka, trudna, podstępna..
    trzeba o niej mówić, żeby uzmysławiać ludziom o jej istnieniu.. znam depresję z własnej autopsji, borykam z nią od bardzo dawna..

    - pozdrawiam ciepło ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi :( wiem, że bardzo źle się czujesz, ale walczysz i to jest najważniejsze! Nikt kto tego nie doświadczył nie wie, jak dużą pracę wykonujesz żeby się utrzymać na powierzchni. Trzymam za Ciebie kciuki! 💜💜💜

      Usuń
    2. ..dziękuję pięknie za wsparcie ❤ :) ..są dni, że jest smutno i źle, ale staram się aby nigdy nie pogrążać w melancholii.. cieszę się z małych rzeczy, doceniam to co mam, po prostu cieszę się, że jestem :) ..szukam piękna we wszystkim, nawet w tzw. brzydocie ;)

      - pozdrawiam bardzo cieplutko ❤

      Usuń
  13. Ja rok temu byłam o krok od depresji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro. Trzymaj się! I nie bagatelizuj nawrotów. Łatwej ją zwalczać we wstępnej fazie, niż wtedy gdy pójdzie za daleko.

      Usuń
  14. Bardzo mądry post!

    Depresja to jest temat-rzeka, łączy się z różnymi aspektami. Dla mnie osobiście na pewno jednym z ważniejszych jest zrywanie z mitem osoby z depresją jako tej siedzącej w ciemnym kącie i kiwajacej się z boku na bok. Nie, osoby z depresją równie dobrze mogą nosić te kolorowe sukienki, uśmiechać się, chodzić normalnie do pracy itd.

    A rady typu "weź się w garść", "zepnij się w sobie", "inni mają gorzej" nigdy nie są dobre, niezależnie od tego, czy to depresja, czy zwykła chandra, złamane serce czy cokolwiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zawsze się zastanawiam, jak niby to ma pomóc, ze ktoś cierpi bardziej? Chyba trzeba być niesamowicie skoncentrowanym na sobie, żeby porównywać się z innymi i podbudowywać cudzym kosztem.

      Usuń
  15. Ludzie nie chcą rozmawiać o depresji, boją się, że zostaną wyśmiani, niezrozumiani, a może nawet wyobcowani, trzeba sporo jeszcze pracować nad społeczną świadomością tej choroby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że i tak jest już o wiele lepiej niż było jeszcze 10 czy 20 lat temu. Wtedy to było tabu, teraz jednak już z większą otwartością podchodzimy do choroby i chorych. Ale fakt, ciągle jeszcze budzi emocje, zwłaszcza u zdrowych. A to przecież już od dawna choroba cywilizacyjna.

      Usuń
  16. Temat depresji w Polsce jest pomijany praktycznie wszędzie. W szkole nie mówi się o tym, a jak ktoś źle się czuje, to ''pewnie leń'', ''tylko udaje żeby się nie uczyć''. Z takimi tekstami można się spotkać i jeszcze gorszymi, ale nie będę ich tutaj przytaczać.
    Dodam, że nie miałam depresji, ale znam osoby, które to mają i jest to trudna choroba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nam chyba ciągle za mało empatii. Łatwo osądzamy nie patrząc na czyjeś wnętrze, a tam może się rozgrywać walka na miarę III wojny światowej. Wiele zależy od środowiska, ale chyba też powoli rośnie świadomość społeczna. Oby!

      Usuń
  17. Na pewno nie można udawać, że ta choroba nie istnieje. Wsparcie z pewnością wiele znaczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy :) Ale dużo zależy od woli chorego.

      Usuń
  18. Przerabiałam temat na zajęciach z psychologii, więc trochę liznęłam wiedzy i właściwie napisałaś, to co najważniejsze. Chorzy bardzo dobrze ukrywają swój stan i często jest za późno, jak bliscy się orientują, co się działo z człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego tak ważne jest bycie blisko, żeby łatwiej wyłapać te pierwsze symptomy. Co nie zawsze jest takie proste...

      Usuń
  19. Lata czasem muszą minąć, żeby człowiek pojął, że to co czuje, to nie chujowy charakter (jak mu inni wmawiają), tylko depresja. Albo ta bezradność i niemoc, to nie lenistwo. Teraz na szczęście coraz więcej się mówi o depresji. Społeczeństwo się uświadamia. Jest szansa, na szybsze rozpoznanie i podjęcie kroków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rady w stylu: "znajdź coś do roboty, nie będziesz miec czasu na głupoty" są cudowne... szczególnie kiedy człowiek ledwo stoi i nakręca się, że faktycznie musi być leniem, skoro nic mu się nie chce. A to nie "nie chce mi się", tylko "nie mam siły". Robi różnicę.
      Bardzo mnie cieszy to, że depresja przestaje być tabu. Z drugiej strony nie każdy obniżony nastrój to już depresja. Serio, bez rzetelnej edukacji daleko się nie zajedzie.

      Usuń
  20. Świetny tekst!!! Przykład Pani Y jest mi bardzo bliski!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro :( cholernie trudno jest żyć, kiedy każda minuta to walka o utrzymanie się na powierzchni. Nie wiem czy podjęłaś już leczenie, ale jeśli nie, to spróbuj. Bycie chorym to nie wstyd, tak po prostu się dzieje, ale można z tym potworem walczyć. I da się wygrać! Trzymam mocno za Ciebie kciuki!!!

      Usuń
  21. Problem coraz większej ilości społeczeństwa, a ciągle bagatelizowany. Depresja jest modna, depresja to lenistwo ludzi, którzy nie wezmą się w garść. Zabawne jest to, że sama cierpiąc na depresję 10 lat, tak o sobie myślałam. Jaka ja jestem cholernie leniwa, że nie mam siły pościelić rano łóżka, że liczę na wypadek w drodze do pracy, bym nie musiała do niej iść. Leki nie pomagały, terapia też nie. Dopiero niedawno udało mi się dociec do przyczyny depresji i tego dlaczego ona wraca do mojego życia. To nie jest łatwe ciężko to zrobić samemu, dlatego ja też staram się być dla innych ludzi. Chciałabym, żeby nikt nie był sam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ściskam Cię bardzo, bardzo mocno - na odległość, ale szczerze. Najgorsze jest to uczucie osamotnienia i wyobcowania, poczucie że nie można się użalać nad sobą i robić innym kłopotu. A kiedy nawet inni się troszczą to załącza się złość, że "przecież nic mi nie jest". Cieszę się, że umiesz o tym mówić, że walczysz i znalazłaś przyczynę choroby. Dla mnie tacy ludzie to prawdziwi bohaterowie. Jesteś bohaterką, wiesz? Serio!

      Usuń
  22. Och Niko!
    Masz 100% rację! Depresja to nie fanaberia tylko okropna choroba z którą co jakiś czas mam problem. Zdaję sobie doskonale sprawę, że nie powinnam prowadzić bloga. Nie mam talentu pisarskiego. Do jego założenia skłonił mnie lekarz, który uwierzył, że blog mnie pozytywnie zmotywuje. Miał rację. Byłam wielokrotnie nękana, ośmieszana w komentarzach, jednak wiele osób mobilizowało i utwierdzało mnie abym nie poddała się i nie likwidowała bloga.
    Teraz gdy zbliża się jesień, strasznie boję się nawrotu depresji. W moim przypadku mam już dobrane indywidualne leki.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo siły Ci życzę! Trzymam kciuki, żeby ta jesień była złota i radosna i żebyś Ty też czuła się kolorowo i komfortowo. Mam nadzieję, że nawrót choroby jednak nie przyjdzie, albo będzie łagodny. Dobrze, że jesteś, wiesz? ❤️ I dobrze, że ciągle walczysz!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ramen z przypałem

Obdarowani

Boski pierwiastek