Kult słonia z porcelany

Każdy może wierzyć w co chce i nie będę tego trywializować. Dla mnie siłą napędową jest pewność, że będę żyła wiecznie, inni w śmierci widzą prawdziwy koniec. Dla mnie Jezus to Bóg, który kocha bez granic, ale wiem, że są też tacy, którzy wyszydzą Go jako zombie z ciągotami do kanibalistycznych praktyk. 

I tak jest z każdą religią: jedno widzą wymalowaną na kolorowo mućkę, inni cielesną postać Prythiwi. Jedni oddają cześć przodkom i drżą przed ich gniewem, inni olewają zaduszkowe kwestie i YOLO. 

Drażni mnie jednak wiara w słonia z porcelany. Najpierw jest malutki i nikomu nie zawadza. Jest pewną nowością i wszyscy cackają się z nimi i podziwiają. A potem zaczyna rosnąć i rosnąć, zajmuje półkę, potem cały salon, myśli, czas wolny. I to, proszę słonia, jest problem. To znaczy, proszę Państwa. 

Wcale nie chodzi mi o sympatycznego Dominika z książki Kerna (ani kreskówki na jej podstawie). Mam na myśli wszystkie sytuacje i sprawy, które pochłaniają człowieka i jego jestestwo. One mogą być z gruntu dobre i ważne, ale bez właściwej proporcji stają się czarną dziurą, która zasysa wszystko.

To może być rodzicielstwo na modłę Mamusi i Tatusia Muminka. Takie, które sprawia, że człowiek traci swoją osobowość, a wszystko podporządkowuje dziecku. Tak jakby wcześniej nie było Anki, Marty czy Patryka, ale rodzic in spe. 

A przecież każdy z nas też ma własny świat przeżyć i pragnień, które nie są związane z synem czy córką. Możemy nawet nie zdawać sobie sprawy z ich istnienia, ale one kiedyś wybuchną. 

Te wszystkie wewnętrzne przeżycia są ważne i domagają się zauważenia i docenienia. Jeśli to się nie stanie we właściwym czasie, to zaczną kisić się jak ogórki w słoiku i pewnego dnia wysadzą wieczko. Kobieta będzie zdziwiona, facet zszokowany, ich otoczenie też, a wszyscy razem zranieni i nieszczęśliwi. 

Dziecko, szczególnie maleńkie, potrzebuje uwagi i miłości – to niepodważalny fakt. Ale rodzice potrzebują też czasu dla siebie, by pielęgnować własny wzrost. Bez tego nie da się ani w pełni przeżyć życia, ani być dobrym wzorem dla kolejnych pokoleń.

Takim samym słoniem z porcelany jest praca, która pochłania czas wolny człowieka. Każdy ma prawo do odpoczynku i niezależnie od tego jak ważna, albo fascynująca jest praca, to jednak nie można myśleć o niej 24/7. Znam ludzi, do których szef dzwoni po 22.00, a oni odbierają to jako wyraz zaufania, czy wręcz nobilitację. Siedzą potem do 1.00 w nocy i rzeźbią poprawki, a rano z pieśnią na ustach wbiegają do biura. 

Nie mają czasu na film, spacer, poprzytulanie się na kanapie. Myślą o pracy w wannie i na weselu, na obiedzie u babci i w teatrze. Nawet uroczystości rodzinne i święta traktują jak atak na swoje zorganizowanie, bo przecież mogliby właśnie coś napisać czy obliczyć, a tu trzeba wbić się w odświętną bluzkę i rozmawiać na inne tematy.

Pół biedy, jeśli jeszcze człowiek da się na te inne tematy przekierować. Najczęściej jednak jest tak zafiksowany, że nie przyjmuje do wiadomości braku zainteresowania słuchaczy. 

Słoń z porcelany stoi dumnie i nie chce ruszyć się nawet o milimetr. Wszyscy muszą na niego chuchać i dmuchać, broń Boże nie patrzeć krzywo. Każda uwaga na ten temat grozi rysą i dzikim gniewem tego, kto wyznaje jego kult. A przecież to tylko figurka. Figurka, którą we własnych wyobrażeniach rozdmuchaliśmy do niewyobrażalnych rozmiarów.

Może da się przywrócić jej właściwe proporcje? Trochę odpuścić, trochę przekierować myśli, posłuchać innych i ustawić ją wśród innych, równie ważnych i pięknych.

Fot. Daniel Brubaker / Unsplash



Komentarze

  1. Święta prawda. Równowaga jest nam niezbędna jak powietrze. Był czas, że potrafiłam sama się zatracić w blogowanie czy szydełkowanie, w tej chwili odpuszczam. Wywiązuję się z zobowiązań na czas, ale nie kosztem czasy potrzebnego na relaks czy inne sprawy. Miłej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) No właśnie, balans trzeba umieć złapać w każdym wieku i w każdej dziedzinie. Przecież wydawałoby się, że blogi i szydełko to fajna sprawa, niewinna rozrywka - a też pochłania

      Usuń
  2. Joanna Postupalska-Bożek16 lipca, 2023 15:24

    Moim słoniem jest ostatnio praca. Każda wolna chwila to nadrabianie zaległości. Koniecznie muszę to uporządkować. A tak w ogóle - fajny tekst i daje do myślenia 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki :) Trzymam kciuki, żebyś poukładała tak, żeby było dobrze :)

      Usuń
  3. Ja sobie właśnie przestawiam w życiu kilka spraw. Zawsze z tyłu głowy miałam - a co jeśli wydałam za dużo hajsu na to i tamto? Co powie rodzina? Że marnotractwo, że po co? Bez sensu i w ogóle lepiej byś te pieniądze nam na jedzenie dała. A ja sobie kurs z gramtyki angielskiej kupiłam nie tani i w piątek w pracy TELEFONEM zamówiłam bilety na koncert.... jedyne co mi przyszło do głowy, to to, że chyba lekko mnie pojebało, ale co przeżyje to moje. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawaj dziewczyno! I hej, nie boisz się niebieskich włosów, świat może ci skoczyć :D Lepiej powiedz co to za koncert ^^

      Usuń
  4. Wszystko siedzi w głowie. A równowaga to stan, który cały czas staram się w sobie wypracować. Nie jest to niestety łatwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każdy z nas ma zrywy na porządki w życiu, a potem okresy, kiedy cała ta praca nad sobą leży odłogiem :) Ważne, żeby jednak próbować zebrać się do kupy ;)

      Usuń
  5. Chyba ze wszystkim, trzeba mieć balans. Nie dać pochłonąć tam, gdzie zaczyna się nasze zatracenie. Nie jest łatwo, ale możliwe. Trzeba tylko umiejętnie stawiać granice, również sobie samemu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Równowaga jest potrzebna, ale są takie etapy życia człowieka, kiedy o nią bardzo trudno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo życie w ogóle jest trudne. Pasjonujące, porywające i cudowne, ale trudne jak nie wiem co :)

      Usuń
  7. Znakomicie, kiedy uda się nam wprowadzić równowagę w segmentach życia, czasem trzeba doświadczyć nadmiaru jednego, by docenić walory innego. Izabela Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Empirycznie :) Najpierw kop, a potem okłady :P

      Usuń
  8. Myślę. że chęć wprowadzenia równowagi we własnym życiu przychodzi z wiekiem dzięki zdobytym doświadczeniom. Ja od pewnego czasu powtarzam sobie, że są rzeczy ważne i ważniejsze. Te ważne to zapewnienie sobie środków do życia na oczekiwanym poziomie, a te ważniejsze to zdrowie pozwalające realizować pasje, spędzać czas z bliskimi, "kolekcjonowanie" pięknych chwil, które będę wspominać na stare lata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy z wiekiem. Może. Albo zależy to od przeżyć, punktu życia, wewnętrznych potrzeb? Pewnie ilu ludzi, tyle motywacji. W końcu znam młodych, którzy za żadne skarby, nie daliby się tak pochłonąć czemukolwiek i starych, z klapkami na oczach.

      Usuń
  9. bo tzw. złoty środek to klucz do spokojnego życia

    OdpowiedzUsuń
  10. Miałam dosłownie napisać to samo, co Kathy Leonia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. no cóż, bywają osoby, dla których praca, profesja, własny biznes są całym życiem i czują się szczęśliwe lub nie czują się z tym źle. Kazdy sam musi zauważyć i naprawić to, co mu uwiera...
    Podobnie z religia, nie wszyscy muszą wierzyć w bogów , by widzieć sens swego bytu na ziemi.
    Dla wszystkich jest przestrzeń do życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, dla wszystkich i niech każdy pilnuje swoich grabek. Kłopot w tym, że niektórzy są tak wielkimi wyznawcami swojego stylu życia, że nie dopuszczają myśli, że ktoś może chcieć żyć po swojemu. Fanatyzm jest zły w każdej dziedzinie: czy to religia, czy praca, czy jedyny słuszny sposób ścierania kurzy. Wszyscy potrzebujemy przestrzeni na własne dziwactwa, ale nie możemy wymagać od innych, by je powielali

      Usuń
    2. To podstawa zdrowych relacji.
      jotka

      Usuń
  12. Zgadzam się z Tobą w 100%! W życiu trzeba umieć znaleźć równowagę we wszystkim co nas zajmuje. Czasami łatwo się zatracić. Wiem po sobie. Mnie czasami w strąceniu tego słonika pomaga ktoś z najbliższego otoczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, też tam taką tendencję... Dlatego dobrze mieć jakieś koła ratunkowe :)

      Usuń
  13. Ciekawe spojrzenie na słonia i porcelanę, zazwyczaj słyszy się o słoniu w składzie porcelany ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak, ale po co zamykać się tylko do jednego składu? :D

      Usuń
  14. Rzeczywiście, znam wiele osób (szczególnie kobiet, o dziwo), które kiedy zostały rodzicami nagle przestały być sobą. Zawsze sobie powtarzam, że ja taką matką nie będę, ponieważ wiem, że jeśli moje potrzeby nie będą spełnione to będę się kisić, jak ten wspomniany przez Ciebie ogórek i niestety to oberwie się później mojemu dziecku i prawdopodobnie wszystkim innym wkoło: chłopowi, teściom, a co tam nawet sąsiadom.
    A praca... Też miałam ten epizod. Bardzo się nakręciłam, robiłam za czterech, aż w końcu zmieniłam stanowisko i poczułam ulgę. Z jednej strony przynosiło mi to pewną dziwną satysfakcję, ale cieszę się, że to sobie odpuściłam.
    Co do wiary, można wierzyć we wszystko, najważniejsze to jednak równie mocno wierzyć w siebie, jak i w Boga, czy też porcelanowego słonia.
    PS. Moja mama ma kolekcje słoników, mniejszych i większych. Ma (co najmniej) 150 sztuk ;D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Biologia robi swoje i koncentracja na dziecku to normalna sprawa - o ile nie pochłonie wszystkich innych aspektów. Ale tendencję do nakręcania się chyba wszyscy mamy, w mniejszym czy większym stopniu.

    A kolekcja jest naprawdę imponująca!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ważne żeby obserwować swój organizm. Prędzej czy później zacznie sam domagać się równowag

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba coraz więcej ludzi ma problem z wyhamowaniem we właściwym momencie. Jakoś dużo przypadków wypalenia zauważam wokół..

      Usuń
  17. Witam serdecznie ♡
    Równowaga we wszechświecie jest potrzebna, bo bez tego by się rozsypał. Prędzej czy później i taka potrzeba odezwie się w człowieku, bo to jest naturalne. Poniekąd rozumiem ten kult słonia z porcelany, rozumiem, że ludzie są naprawdę różni. Jednak warto obserwować siebie, by nie żyć kosztem czegoś, np. pracy. Tak w ogóle, słonie z porcelany to hit dawnych lat. Na pewno w niejednym domu znajdzie się taka pamiątka :) Moja mama miała kilka takich różnych słoników :D
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś faktycznie to była popularna ozdoba. Ciekawe czy kiedyś etacie do łask, skoro trendy lubią się powtarzać? :)

      Usuń
  18. Zdałam sobie sprawę, że nie mam ani jednego słonia, w sensie figurki. Aż dziwne, bo je lubię i mi się podobają. Ani jednego! Ale "słonia" nie chciałabym mieć, a pamiętam, że kiedyś była nim praca. Zero czasu dla siebie, zero życia prywatnego, zero spotykania się z innymi, cały czas przywiązana do biurka. Dziś sama się sobie dziwię, że zmarnowałam tyle czasu, a i tak nikt tego nie docenił. Człowiek uczy się całe życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne, że to robi. Czasem potrzeba tej ściany i zatrucia czółkiem, żeby sobie odpowiednio ustawić priorytety

      Usuń
  19. Też uważam, że słoń to tylko figurka, którą we własnych wyobrażeniach rozdmuchaliśmy do niewyobrażalnych rozmiarów. A przecież w Biblii wprost jest napisane: „Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył” Niestety ludzie coraz częściej nie zauważają rzeczywistego obrazu świata i zatracają się w fałszywych wyobrażeniach rożnych bożków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dlaczego? Czasem myślę, że przebodźcowanie i nawał informacji tak nas ogłupia, że żyjemy na autopilocie. Brakuje siły na refleksję. Wcale nie jest łatwo popatrzeć obiektywnie na siebie i swoje życie, przewartosciować je i zmienić, jeśli sytuacja tego wymaga. Chyba wolna głowa jest tu kluczem

      Usuń
  20. Święta prawda! Równowaga i balans nade wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  21. Dobrze mówisz, dużo osób ma tendencję do zatracania się w czymś. Fajnie kiedy spełniamy się w pracy, czy macierzyństwie, ale źle gdy nie widzimy poza tym całego świata.
    Ostatnio sama mam wrażenie, że w czymś się zatracam, choć nie umiem sprecyzować w czym. Może chodzi o zwyczajną codzienność, potrzebę jakiejś odmiany. Nie zawsze jest łatwo odnaleźć siebie, a słoni chyba jest więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno to stadne zwierzęta 😉 co w tym kontekście wcale nie jest takie radosne. Ale po sobie wiem, że niektóre rzeczy muszą się w nas ułożyć, żeby można było iść dalej. Może to właśnie ten etap?

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wskrzeszeniomat – część pierwsza

Okrutnik

Wskrzeszeniomat – część druga