Wskrzeszeniomat – część trzecia
To już ostatnia część opowiadania. Dajcie znać co o nim myślicie. I koniecznie powiedzcie, co chcielibyście wskrzesić :)
Wskrzeszeniomat – część trzecia
– Pani Ewo, proszę na słówko! – głos dyrektora
brzmiał niczym odgłos paznokci przesuwanych po tablicy. – Słyszałem w pokoju
nauczycielskim, jak opowiadała pani o jakimś łańcuchu dobrych uczynków.
– Tak, panie dyrektorze, ale nie chodzi tylko o same
dobre uczynki. Był już taki łańcuszek dobrych serc polegający na tym, że każdy,
komu wyświadczono jakieś dobro miał odwdzięczyć się podając je dalej. Tu chodzi
przede wszystkim o ciągłość pokoleń. Każdy ma jakieś wspomnienie związane z
babcią, dziadkiem, miłą sąsiadką albo nawet ukochanym pisarzem. Czy nie byłoby
wspaniale, żeby kultywować ich dobre nawyki?
– Hmm, tradycja, powiada pani…– dyrektor zrobił
zamyśloną minę. – Myślę, ze możemy się na to zgodzić. Proszę przeprowadzić
taki… echem… eksperyment. – Dyrektor wyraźnie nie lubił tego słowa. – Na
początek niech zaangażuje pani swoją klasę. Zobaczymy jak przełoży się to na
resztę. Tylko proszę nie zrównać tej szkoły z ziemią. Poszukiwanie skarbów
podobno było dość głośne.
Ewa nie wierzyła własnym uszom. Dyrektor okazał się być
człowiekiem, a przynajmniej stworem człowiekopodobnym. Nie zabił, nie zawiesił,
a nawet pozwolił działać. I prawie nie zająknął się na temat jej samowolki. To
więcej niż udało się któremukolwiek nauczycielowi od początku semestru. Hurra!
***
Dzieciaki z IV c miały jednak odmienne zdanie:
– Proszę pani! Moi dziadkowie wszyscy żyją! To jak ja mam
to zrobić?
– A ja nie znam
dziadków, bo…
– Proszę pani, a jak babcia piekła ciasto, a ja nie umiem
to się muszę nauczyć? A w ogóle to mi nie wolno jeść słodyczy.
Dwadzieścia dwa gardła wydawały z siebie dźwięk, którego nie
powstydziłby się żaden odrzutowiec. Gdyby oczywiście ktoś go w tym hałasie
usłyszał. Dzieciaki podeszły do tematu bardzo poważnie, co nieodłącznie wiązało
się z niezliczoną ilością problemów.
– Jeśli dziadkowie żyją, to na pewno będzie im miło jeśli
będziecie ich naśladować, albo pomożecie im w czymś. Jeśli jednak już nie żyją,
ta wy ich nie pamiętacie, to zapytajcie o nich swoich rodziców, ciocie i
wujków. Słuchajcie też opowieści najstarszych członków rodziny, z pewnością
chętnie opowiedzą wam o swoich dziadkach, a oni żyli w zupełnie innym świecie.
I wiecie co? Jeśli będziemy robić dobre rzeczy tak jak oni, z miłości i z
troski o innych, to zadziałamy jak automat do wskrzeszania. Tylko zamiast armii
zombie bez mózgów i serc, zrobimy raczej armię dobrych duszków. Dzięki temu ci,
których kochamy nigdy nie znikną, a my będziemy czerpać z ich doświadczenia.
***
W horrorach klasy B każdy automat do budzenia umarłych
sprowadziłby na świat apokalipsę, jednak „Wskrzeszeniomat” VI c przypominał
raczej worek pełen prezentów:
– Mój dziadek zawsze jak odbierał mnie z przedszkola,
opowiadał mi wymyślone bajki i ja też opowiadałem mojemu bratu przez całą
drogę. Obiecałem, że dziś opowiem mu dalszy ciąg.
– Ja zrobiłam zakupy sąsiadce, bo już nie może wychodzić
z domu. Tak robiła moja ciocia dla swojej sąsiadki. A pani wie, że ciocia była
kiedyś harcerką? Tylko później umarła na raka…
– Ja byłem z tatą na cmentarzu i zanieśliśmy babci lilie,
bo to były jej ulubione kwiaty.
– A ja nie mogę nic zrobić, bo nikt mi nie pozwala! –
zawołał oskarżycielsko Jasiek. Na tle rozemocjonowanych głosików zabrzmiało to
jak wystrzał.
Ewa spojrzała na swojego ucznia. Siedział naburmuszony, z
założonymi rękoma i złością pomieszaną z żalem wypisaną na twarzy.
– Co się stało? Jasiek? Na co ci nikt nie pozwala? –
dopytywała się.
– Nie wolno mi założyć ogrodu – odparł z pretensją w
głosie. – Mój dziadek był ogrodnikiem, mówił, że każdy powinien wiedzieć,
jak rośnie pomidor. Mówił, że jeszcze trochę i wszyscy będą myśleli, że warzywa
biorą się z supermarketu. Chciałem założyć ogród przed blokiem, ale rodzice się
nie zgodzili. Zresztą sąsiedzi też, bo nawet byłem zapytać. Wszyscy uważają, ze
jestem głupim dzieciakiem, ale ja naprawdę wiem, jak się sadzi pomidory
i rzodkiewki. Oni wszyscy uważają, że jestem dzieckiem i zaraz to rzucę. Ale to
nie prawda, bo ja też chcę być ogrodnikiem, jak dziadek!
Buzia chłopca zaczęła
niebezpiecznie wyginać się w podkówkę. W Ewie natychmiast uruchomił się
nauczycielski instynkt, przytuliła chłopca i szepnęła:
– W takim razie założymy nasz klasowy ogródek. Złożymy
się na doniczki, ziemię i nasiona, a ty nas wszystkiego nauczysz. Tak jak
ciebie nauczył dziadek.
Oczy Jasia rozbłysły i Ewa postanowiła, że zrobi wszystko
żeby obronić sadzonki, przed krwiożerczym dyrektorem. Zresztą może się nie
dowie?
***
– Dowiedział się – mruknęła Ewa do Kamili znad
parującej kawy. Trzy miesiące później siedziały w saloniku pełnym bibelotów z
różnych epok, bo Kama odnajdując na strychu PRL-owskie wazony odkryła też w
sobie smykałkę do renowacji staroci. Odnowione etażerki, wypolerowane
świeczniki i rzeźby z recyklingu trafiały do coraz szerszego grona klientów.
– O czym? O nielegalnym ogródku? – spytała Kamila.
– Tak. Dyrektor był na hospitacji, ale głowę dam, że nie
słyszał połowy z tego o czym mówiłam. Patrzył ciągle na tę dżunglę na
parapecie, a po zajęciach podszedł do mnie i powiedział, że poczuł się
zupełnie, jak u babci na wsi i że jeśli chcemy, to na wiosnę możemy przenieść
część roślin do ogródka przed szkołą. Będę więc prowadziła dodatkowe kółko z
ogrodnictwa. Chyba, że oddam je Jaśkowi, bo skubaniec jest naprawdę dobry w te
klocki. Dziesięć lat ma, a wie więcej ode mnie.
– Czyli wskrzeszeniomat zadziałał – uśmiechnęła się
Kama. – Zachowałaś pokoleniową ciągłość, uczłowieczyłaś dyrektora i odkryłaś
w Jasiu prawdziwy talent. W dodatku ogarnęłaś się z tym w przeciągu semestru.
To chyba rekord?
– Tak! Dlatego w nagrodę skorzystam z patentu mojej babci
i kupię szminkę!
***
W tym samym czasie w słonecznej Turcji mężczyzna układał
chodnik z cegieł. Niektóre były wydrążone w środku tak, by mogła się tam zebrać
deszczówka. Mężczyzna robił to samo, co jego ojciec, dziadek, pradziadek i
niezliczone pokolenia kamieniarzy przed nimi. A okoliczne ptaki już czekały na
deszcz.
Bardzo dobrze się czyta, wciągnęłam się! Czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńNie będzie dalszego ciągu, ale cieszę się, że nie tylko posty wciągają, ale i opowiadania 😁
UsuńBardzo podoba mi się ta nostalgiczna część ❤️
OdpowiedzUsuńCieszę się ☺️
UsuńŚwietny tekst, z dobrym przesłaniem. Będzie dalszy ciąg?
OdpowiedzUsuńNie, to opowiadanie jest już skończone i nie będę go rozwijać ☺️
UsuńZmusza do refleksji :D
OdpowiedzUsuń😉 byle nie zaduszkowej zadumy 🤪
UsuńBardzo przyjemny tekst! Czyta się płynnie, a przesłanie jak najbardziej aktualne 👍🏻❤️
OdpowiedzUsuńMerci ☺️
UsuńBardzo ciekawy tytuł, dzieci są wdziecznym tematem do pisania
OdpowiedzUsuńDzieci nie były najważniejsze w tym opowiadaniu, bardziej zależało mi na perspektywie dorosłych. Ale fajnie było na chwilę wrócić do podstawówki (chociaż z bezpiecznej odległości 🤭)
UsuńMoże wydaj taki cykl opowiadań? Ja średnio je lubię czytać, ale jest grono osób co lubi takie krótkie przesłania w treści.
OdpowiedzUsuńNa razie mam tylko jedno, ciut za mało na cykl 😉 ale zobaczymy 😉
UsuńŚwietna historia!
OdpowiedzUsuńDzięki ☺️
Usuń"Życie po staremu" staje się normą dla niemal każdego z nas kiedy już otrząśniemy się z tego, co serwują nam media głównego nurtu i wrócimy do słuchania rodziców i dziadków. Zazwyczaj ma to miejsce około 40-stki lub 50-tki (w przypadku fanów gier komputerowych ;)). Fajny, przyjazny czytelnikowi tekst, tylko ta grafika. AI kłuje w oczy, zwłaszcza kiedy nie jest żadnym głównym elementem przesłania.
OdpowiedzUsuńKłuje, ale miałam radochę z zabawy. No i wiesz co, jakie nic? Przecież to radosna klasa 😁
UsuńChyba coś w tym jest, że rzeczywiście doceniamy mądrość starszych gdy sami dorastamy. Ważne tylko, by nie zatracić swojego indywidualizmu 😉