Perłowa królowa

Wiecie, że perły lubią być noszone? Podobno wtedy nabierają blasku. Może dlatego, że nie są kopalnianymi kamieniami, ale powstałymi we wnętrzach morskich żyjątek.

Sam proces powstawania tego klejnociku jest bardzo bolesny. Ziarno piasku, masa perłowa, czas. Aż wreszcie powstaje perła. Piękna, drogocenna, lecz także porównywana do łzy.

Perłowa królowa. Piękna, od stóp do głów ubrana w migotliwe perły. Jako królowa jest dostojna, trochę ponad zwykłymi śmiertelnikami. Silna, bo tego się od niej oczekuje. Gwarant bezpieczeństwa, ostoja. A ona w ciszy dźwiga te wszystkie łzy.

Są ludzie, do których inni idą się wypłakać. To ogromny dar umieć pocieszyć innych i pomóc im przejść przez chwilową ciemność. Znam takie osoby, którym w kolejce do lekarza obcy ludzie opowiedzą historię życia i odejdą spokojniejsi. To piękne i bardzo potrzebne, ale jak łatwo można się zapętlić w byciu na każde skinienie.

Dając innym przestrzeń we własnym sercu i umyśle trzeba zostawić też furtkę dla siebie. Wyobraźcie sobie sytuację, gdy jedna przyjaciółka dzwoni z problemami w pracy, druga potrzebuje wsparcia, bo nie domaga jej zdrowie, a przyjacielowi wali się małżeństwo? Naturalne jest, że człowiek chce ich wesprzeć. Bierze więc na siebie coraz więcej i więcej i nagle zapomina o tym, że koleżanka bierze ślub. Chyba w marcu. A może w kwietniu... Albo w lutym?
Że ojciec przyjaciółki miał mieć badania, albo że znajomi wreszcie skończyli remont i mogą wprowadzić się do siebie. Wypadają z głowy rzeczy ważne, budujące relację.

Cudze łzy i problemy potrafią przygnieść. Pięknie jest pomagać. Człowiek sam czuję się lepiej, gdy pomaga innym. Można taką perłę nosić później z dumą, jako dowód swojego wsparcia. Ale jeden sznur, drugi, piętnasty i człowiek staje się manekinem. Perłową królową.

Jeśli otaczają nas prawdziwi przyjaciele, a relacje są zdrowe to wtedy nie ma problemu. Pójdziemy z naszymi problemami do innych i też otrzymamy wsparcie. Czasem jednak ludzie traktują innych, jak poduszki do płaczu i wyrzucają, kiedy są mokre od ich łez.

Nie twierdzę, że mamy rzucić wszystko, zamknąć się w wieży, albo jechać w Bieszczady. Warto jednak zostawić sobie przestrzeń do bycia sobą, nie brać na barki wszystkich problemów świata. Powiedzieć "stop", gdy zbliżamy się do wartości krytycznej.
O królowej łez śpiewa już Agnieszka Chylińska. Wystarczy.

Fot. Ashton Mullins / Unsplash



***
Polecam wam za to książkę o. Tomasza Nowaka OP "Poszukiwacze pereł". Ojciec Tomasz pisze w niej o tym, że każdy z nas jest skarbem i jak ten skarb wydobyć. Ma więc inne spojrzenie na te klejnociki. Mnie przekonał :)

Tomasz Nowak OP, Poszukiwacze pereł, Wydawnictwo RTCK, 2019.




Komentarze

  1. Słyszałam, że perły przynoszą łzy i nieszczęście. Przyznam, że jestem odrobinę przesądna i ich unikam. Noszę jedynie sztuczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja znowu słyszałam, że dodają uroku :) ale pewnie tylko tym, którzy nie wierzą w przeciąganie łez.

      Usuń
  2. To prawda, nie ma sensu przejmować się problemami innych i brać je na swoje barki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wręcz przeciwnie - jest sens. I dbanie o innych ludzi jest bardzo ważne. Uważam jednak, że trzeba umieć stawiać granice w chwili, gdy czujemy się przeciążeni.

      Usuń
  3. Pomagać innym jest zawsze dobrze. To prawidłowa, prospołeczna postawa. Jednak warto nie zapominać w tym wszystkim o sobie samym i też pozwolić się odkryć innym jak ta rzeczona perła. Uwielbiam perły choć nie mam odwagi ich ubierać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Proporcje są ważne we wszystkim. A sztuczne perły nie są złe - tak twierdziła Coco Chanel, a któż się będzie z nią kłócił? ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okrutnik

Wskrzeszeniomat – część pierwsza

Bezdzietne lambadziary kontrakują