Wywłaszczenie-zawłaszczenie

Środek nocy. Telefon. Ledwie kontaktujesz, ale przecież musisz wysłuchać, że kolejna randka okazała się klapą. I to nic, że jutro wstajesz o świcie. Hello, takie opowieści najlepsze są na świeżo!

Zebranie trwa już drugą godzinę. Kierownik przedstawia plan działania na następny miesiąc. Jest trochę stresu, bo za chwilę zdajesz raport. Po wyjściu patrzysz na telefon, a tam 12 nieodebrnych wiadomości. I ta ostatnia, cholernie raniąca: że nigdy nie masz czasu, że nie można na tobie polegać.

Wakacje. Siedzicie razem nad wodą, śmiejecie się, pokazujesz swoje ulubione miejsca. Jesteś tą ważną przyjaciółką, opoką, tak wspaniale spędzać z Tobą czas. Trzy miesiące później nie dostajesz nawet urodzinowego smsa. Ale każdy może zapomnieć, prawda?

***
W świecie dobrych, szczerych więzi międzyludzkich zdarzają się czasem miraże. Na pozór wszystko jest ok, dzwonicie do siebie, zwierzacie się, ale coraz częściej po takich rozmowach masz uczucie wydrenowania. Ułuda zażyłości przesłania w takich momentach prawdę o tym, że jesteśmy traktowani przedmiotowo. 

Osobista przestrzeń jest nam niezbędna, jak powietrze. Zdarzają się jednak ludzie, którzy tak bardzo nie potrafią żyć swoim życiem, że próbują zawłaszczać innych. W imię przyjaźni albo więzi rodzinnych wymagają ciągłej atencji i podporządkowana wszystkich wokół ich własnym potrzebom.
Zainteresowanie, zdolność do współodczuwania, pamięć - to fundamenty, na których można budować relację z drugim człowiekiem. Jednak zawsze powinny to być relacje dwustronne.

Kiedy ktoś nie szanuje twoich potrzeb, choćby tych elementarnych, jak prawo do snu; jeśli wymaga, że w każdej chwili zmienisz swoje plany, dla jego widzimisię, to czy można mówić o przyjaźni?
W takim chorym układzie człowiek coraz bardziej jesteś wywłaszczany ze swojej przestrzeni. Przestajesz być suwerenną jednostką, bo każdy twój "egoistyczny" pomysł jest okupiony poczuciem winy. Twoje życie przestaje być twoje. A to, co ktoś świadomie porzuca, inny może przejąć.
Dlatego tak ważne jest stawianie granic i dbanie o swoje potrzeby.

***
Co ciekawe, sami często rezygnujemy z przestrzeni osobistej. Sfera intymna straciła swoje granice wraz z nastaniem ery social media. Zdjęcia jedzenia, relacje z imprez, ba - nawet z porodówek - przestały być dla nas czymś szokującym. Świat show biznesu przyzwyczaił nas do zdjęć "na luzie, z domowego zacisza". Są selfie w pościeli (dziwnym trafem z pełnym mejkapem), są sprane, acz stylowe, podkoszulki. Własciwie brakuje tylko relacji z kibelka.
Gigantyczne ceny mieszkań zmuszają nas też do kupowania coraz mniejszych lokali. Mikroapartamenty, wielkości budy dla wyrośniętego owczarka, schodzą na pniu.
Z jednej strony dopada nas ekonomia, z drugiej - internetowy styl życia.

***
Życie w Internecie jest naszym wyborem, jeśli ktoś czuję potrzebę ekshibicjonizmu to ok, jego wola. 
Natomiast w rzeczywistości mniej wirtualnej, warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy rzeczywiście jestem panem/panią wlasnego czasu. Każdy z nas ma jakąś pulę minut do wykorzystania. Nie ma sensu marnowanie ich na coś, co nie zmienia nas na lepsze. Bo właśnie o to chodzi we wszystkich międzyludzkich związkach: by wzrastać i wzajemnie ciągnąć się mu górze.

Nie musimy po każdym nocnym telefonie robić bilansu strat i zysków. Warto jednak zasłuchać się w to, co mówi twoje serce i sumienie. Jeśli wiesz, że ofiarowujesz drugiej stronie uwagę i czas, a ciagle slyszysz, że to mało, jest to znak, że trzeba postawić jasną granicę. Czasem zwykła rozmowa ukazująca problem z innej perspektywy potrafi zdziałać cuda. Niekiedy ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo są zaborczy. 

Nie dajmy się wywłaszczyć z naszego życia. Ono jest nasze, mamy prawo korzystać z niego bez poczucia winy. I pamiętajcie - zawłaszczenie jest możliwe tylko wtedy, gdy rzecz jest niczyja.

Fot. Deleece Cook / Unsplash



Komentarze

  1. A tam nie ma relacji z kibelka - a te wszystkie zdjęcia z dziubkiem robionym do lustra? ;)

    Kiedyś były czasy, teraz nie ma czasów. Chyba faktycznie dzisiaj ludzie (nie tylko młodzież) ma telefon przyklejony do ręki. Nie wszyscy, oczywiście, ale spora część. Ja jestem dinozaurem, który czasem zapomni włączyć sobie internety w smartfonie (zawsze wyłączam je na noc), ale niewiele to zmienia, bo i tak siedzę cały czas przy lapku :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, to prawda! Zapomniałam o tych łazienkowych selfiaczkach 🤣 To czy ktoś żyje w necie, czy bardziej off-line, to w sumie nie jest aż tak istotne. Niektórym w wirtualnej rzeczywistości jest lepiej, albo znajdują ten swój złoty środek. Ale kiedy poboczne aktywności albo właśnie znajomi, zaczynają wysyłać to życie - no to wtedy problem robi się duży.
      Btw, przy lapku to jeszcze wygodnie. Są plusy!😁

      Usuń
  2. Każdy nadal ma prawo dysponować swoim czasem w sposób jaki sam chce i nikt nie może nam nic narzucić, wieczne pretensje od drugiej strony nie skutkują pozytywnymi relacjami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem generalnie aspołeczna i unikam częstych oraz bardzo zażyłych relacji z ludzmi (poza pewnymi wyjątkami).Najlepiej czuję się sama ze sobą,z mężem i synkiem - a z resztą osób preferuję kontakty wirtualne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz swój świat i to jest fajne :) Chociaż tak sobie myślę, że nawet te kontakty na odległość mogą nas wydzierać z naszej przestrzeni. Oczywiście nie wszystkie, to bardzo specyficzna jakość kontaktów. I mam szczerą nadzieję, że większość z nas nie doświadczyła takiej zaborczości.

      Usuń
  4. Są ludzie, którzy lubią pokazywać całe swoje życie w internecie. Ich sprawa. Ja mogę się z tego śmiać albo po prostu nie oglądać. Sama nie mam potrzeby relacjonować każdej chwili ze swojego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi o życie w Internecie, chociaż oczywiście jest to jakaś forma niewolnictwa, kiedy kompulsywnie sprawdza się lajki i ilość followersów. Bardziej chodziło mi o sytuację, kiedy nie umiemy postawić granic innym ludziom, a oni zaczynają nas wykorzystywać.

      Usuń
  5. Nie musimy po każdym nocnym telefonie robić bilansu strat i zysków. - piękne. Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Cieszę się, że Ci się podoba. Niby takie rzeczy są oczywiste, ale lubię sobie to wszystko przypominać ciągle na nowo - jakoś właściwie ustawia mi to horyzonty. Też tak masz? :)

      Usuń
    2. Powtarzanie rzeczy oczywistych to bardzo ważna sprawa. Trzeba kochać banały i należycie się z nimi obchodzić.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okrutnik

Ramen z przypałem

Boski pierwiastek