Bezwartościowa? Bezcenna!

To będzie głupie. Ale podobno jak coś jest głupie i działa, to z automatu staje się super opcją i w urzędzie patentowym płacą za to krocie. Więc do dzieła!

Znajdź lustro i popatrz sobie w oczy. Zobacz tam swoją najlepszą przyjaciółkę. Może ma teraz trochę gorszy czas, ale zawsze chce twojego dobra. A teraz się do niej uśmiechnij. Spójrz jeszcze raz i powiedz: Ja to ty. Ty to ja. Dobrze, że jesteś.

***
Ciężkie prawda? Ciężko jest wyjść poza ramy racjonalności, a już gadać do siebie? Proszę... Ale chyba jeszcze ciężej jest uwierzyć w swoją wartość. Szczególnie, gdy w morzu głosów najbardziej świdrujący jest ten, który należy do wewnętrznego krytykanta. Nie krytyka, bo jego uwagi bywają czasem celne. Nie, chodzi o wrednego krytykanta, który non stop sączy jad:

Że nie chcesz mieć dzieci i fajni faceci patrzą na ciebie jak na dziwadło. A potem wrzucają do worka z koleżankami i najprawdopodobniej umrzesz samotnie.
Że nie możesz mieć dzieci. I ciągle czujesz się jak wybrakowana, jakbyś nie miała prawa nazywać się kobietą.
Że urodziłeś chore dziecko. I myślisz sobie, że to twoja wina. Mogą mówi ci, że to niezależne od ciebie, że tak się podzieliły geny, albo przyplątało się inne zło, na które nikt nie miał wpływu. Ale ty ciągle wmawiasz sobie, że powinnaś była wiedzieć wcześniej i coś z tym zrobić.
Że twoje dzieci wychowują się w niepełnej rodzinie. A ty co dzień masz wyrzuty sumienia, że nie dałaś im takiego domu, o jakim dla nich marzyłaś. Miałaś przecież dobre wzorce, więc co się posypało, do cholery?
Że wybrałaś karierę, a teraz jesteś sama.
Że wybrałaś rodzinę kosztem swoich marzeń.
Że twoje ciało odmawia współpracy i nie działa tak jak powinno.
Że jesteś beznadziejna i niezorganizowana, skoro znów nie umyłaś okien na święta.
Że zgodziłaś się na kompromis, który już od samego początku był zgniły...

I zaczynasz czuć się bezwartościowa. Niekobieca. W jakiś sposób niepełna i wadliwa. 
Jak okrutne są takie myśli. Ile niosą zła. Jak bardzo podkopują nasze poczucie godności.

A co byś zrobiła, gdyby ktoś powiedział takie słowa do twojej przyjaciółki?

Powiedziałabyś: racja! Wreszcie! Weź jej wygarnij, niech zobaczy jaka jest beznadziejna? Czy raczej wzięłabyś torebkę i zaczęła naparzać tę gnidę, niczym wojownicza Babcia z "Madagaskaru"? Obstawiam, że to drugie. A potem byście opijały zwycięstwo czym tam lubicie i dałabyś swojej przyjaciółce tyle wsparcia, ile tylko zdołałaby unieść. A resztę byś jej dowiozła na teczce pod same drzwi.

Czemu tak bardzo więc kopiemy same siebie? 

Zdarza się, że usłyszane kiedyś zdanie zapada w nas tak bardzo, że staje się jątrzącą raną. Ale często to my same próbujemy się w jakiś chory sposób ukarać za to, że nie jest tak, jak sobie wymarzyłyśmy.
 
Ludzie będący w żałobie często nie chcą leków, które mogłyby pomóc im przejść ten najtrudniejszy okres. Są im potrzebne, przyniosłyby im ulgę, ale oni wręcz pragną by bolało. Bo gdyby na moment było lepiej to... to byliby niegodni miłości osoby, która odeszła. To by znaczyło, że można zapomnieć. To ból umierającego byłby niejako wykreślony, niech więc boli i mnie.
Wydaje się irracjonalne, prawda? A jednak takie myśli są częste.

Tak samo jak skopana kobiecość, gdy życie wywija numer. 

Ono jest skomplikowane, nawet jeśli staramy się je upraszczać. Nie jesteśmy tylko poruszającym się kawałem mięcha. Mamy w sobie mnóstwo emocji, przemyśleń, zranień. Czasem nawet nie uświadamiamy sobie ich skali, aż przychodzi dzień, w którym jedno słowo czy zdarzenie, rozwala misterną konstrukcję. Ciężko jest się wtedy pozbierać. 

Nawet gdy jest źle - tak obiektywnie źle - bo po raz kolejny życie dało nam w kość, bo siedzimy na zgliszczach i nie wiadomo za co się wziąć, to nawet wtedy nie jesteśmy bezwartościowi. Przeciwnie! Wstajesz codziennie rano i bierzesz się z tym życiem za bary.

Spotykasz facetów, którzy mają inną wizję życia niż ty, ale ciągle wierzysz w miłość.
Nie możesz mieć dzieci, ale dajesz życie innym swoim dobrym słowem.
Czuwasz przy dziecku, które wymaga opieki i odnajdujesz w sobie pokłady siły, o których nie miałaś pojęcia.
Patrzysz na swoje maluchy i chociaż mąż nie siedzi na kanapie obok ciebie, to jednak wiesz, że dajesz z siebie wszystko, by były szczęśliwe.

To są codzienne, małe zwycięstwa. Nigdy nie myśl o sobie, że jesteś bezwartościowa. Jesteś bezcenna. Właśnie taka jaka jesteś.
Każdy z nas idzie swoją własną drogą. Mamy własne kamienie milowe, własne polany z pięknymi widokami, własne ciernie. Mamy wreszcie swoje osobiste doświadczenie podróży. Może musisz opowiedzieć swoją historię, by ktoś inny zatrzymał się w porę? A może przez to, że kiedyś się pokaleczyłaś będziesz umiała opatrzyć innym rany?

***
Dlatego raz jeszcze spójrz na swoje odbicie. Może na początku będziesz czuła się, jak psychopatyczny Joker, szczerząc się do lusterka, ale z czasem zaczniesz się uśmiechać z radością i czułością. Ta w lustrze to twoja przyjaciółka. Nawet kiedy jest wam ciężko spotkać się i usłyszeć, to ona zawsze chce twojego dobra. Jej głos jej subtelniejszy niż głos krytykanta, ale jeśli pozwolisz jej mówić będzie odzywała się coraz częściej i coraz głośniej. I będą to dobre rzeczy! 

Fot.: Roman Kraft / Unsplash



Komentarze

  1. Czasami zdarza się tak, że właśnie sami jesteśmy dla siebie najgorszymi sędziami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nawet najgorszy sędzia może kogoś ułaskawić 😉

      Usuń
    2. To fakt, najważniejsze to nie być wobec siebie takim srogim sedzią tylko osobą, która umie sobie wybaczać.

      Usuń
  2. Czasami faktycznie sami sobie dołek kopiemy. Ile to razy złapałam się na tym, że czegoś nie robiłam, bo z góry zakładałam że nie dam sobie rady, że czemuś nie podołam.. Prawo jazdy zamiast robic jak wszyscy moi znajomi w wieku 18 lat zrobiłam w wieku 24 bo "przecież Ty nawet prosto kierować nie potrafisz". Nie zdawałam matury rozszerzonej z angielskiego bo "i tak nie zdasz, a jak to będzie wyglądać w papierach". Dziś akurat tego żałuje, bo nalane jakby to wyglądało... sprawdziłabym swoje umiejętności z przedmiotu, który szczerze kochałam. Teraz jest już na to za późno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, nigdy nie jest za późno! Zrobiłaś prawko później, ale je masz. Matury rozszerzonej nie musisz zdawać, ale jeśli chcesz to są przecież certyfikaty. Nie tylko się sprawdzisz, ale zdobędziesz coś, co liczy się na rynku pracy. I to bardziej niż punkty na świadectwie maturalnym. I serio, uwierz w siebie 😊

      Usuń
    2. Jak pewnie sama wiesz, to nie jest takie łatwe zwłaszcza dla kogoś kto w jakiś tam połowiczny sposób jest aspołeczny tak jak ja :D Jeśli coś osiągam, to bardzo powoli, małymi krokami, analizując wszystko. Złożenie kanału na YT zajęło mi 3 lata. Ranga Towarzysza na Twitchu i pierwsze rozliczenie z niego w zasadzie pozbawiło mnie 3 miesięcy z życia, bo nie wiedziałam (w sumie nie wiem do dziś) jak się z tego ustrojstwa liczyć. I tak się nakręcałam, że będę mieć problemy ze skarbówką. Ot cała ja :D

      Usuń
  3. nie potrafię obiektywnie na siebie spojrzeć, nie komentuję tez sobie różnych rzeczy, po prostu staram się odpowiednio stawiać poprzeczkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mierz siły na zamiary 😉 to dobra droga. A obiektywizmu też można się nauczyć. Może nie będzie taki 100-procentowy, ale taki na 97 😉 Każdy z nas ma dobre i złe strony. Jeśli widzimy tylko jedną stronę medalu to znaczy, że widzimy dopiero połowę.

      Usuń
  4. W życiu najważniejsze jest dla mnie to by być tak po prostu szczęśliwym. Doceniam swoją wartość, wartość życia i możliwość czerpania z niego pełnymi garściami :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wspaniałe :) Serio, fajnie jest postrzegać świat jako dobre miejsce i siebie, jako wartościowego człowieka. Oby jak najwięcej ludzi mogło się tak czuć :)

      Usuń
  5. Staram die zyc po swojemu. Robić rzeczy które mnie uszczęśliwiają. Jestem matką i nie zamieniłabym tego na nic innego. Choć nie powiem czasem bywa trudno. Nigdy nie oceniałam i nie oceniam ludzi przez pryzmat posiadania potomstwa. Tak naprawdę bardzo łatwo można kogoś bardzo skrzywdzić nie wiedząc prawdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi o dzieci. Chodzi o to, że przyklejając etykietkę człowiek może krzywdzić samego siebie.

      Usuń
  6. Tak znam to i wiem że ludzie praktykują taki sposób wzmacniania siebie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wielokrotnie łapię się na tym, że to ja jestem najbardziej krytyczna wobec siebie, dlatego coraz częściej luzuję i odpuszczam sobie. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem bardzo krytyczna i wymagająca wobec siebie, więc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, myślę, że wynaganie od siebie to jedno, a bycie własnym nadzorcą bez miłosierdzia, to drugie. I ważne żeby się właśnie w takiego nadzorcę nie zmienić. A Ty robisz tak piękne rzeczy, że możesz być z siebie naprawdę dumna. Serio-w tacach jestem zakochana:)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okrutnik

Ramen z przypałem

Boski pierwiastek