Pierwsza tego imienia

Po długim tygodniu, przedłużonym o pracujący weekend, dolałam mleka do kąpieli, natarłam twarz serum z jadem żmii i odgrywałam w myślach Kleopatrę. Już nie byłam robolem przywiązanym do komputera, nie! Byłam królową Egiptu, boginią zjednoczonego kosmosu! 

Bo przyznacie sami, że może Kleosia nie skończyła najlepiej, ale jednak odeszła w naprawdę wielkim stylu. I to tak wielkim, że o jej sześciu poprzedniczkach nikt nie pamięta. Zresztą nie chodzi tylko o śmierć, ale też - a może przede wszystkim - o jej życie. Bo gdy ktoś mówi "Kleopatra" ma na myśli ostatnią królową Egiptu, Kleopatrę VII z dynastii Ptolemeuszy. 

***
Do legendy przechodzą ci, którzy nie boją się żyć. Reszta po pewnym czasie zanika w mgłach zapomnienia. Nawet rodzinne przekazy prędzej zapamiętają ciotkę-skandalistkę, czy wujka-obieżyświata, niż całe zastępy ludzi, którzy wiedli ciche, spokojne życie. Nie żeby to ciche i spokojne było złe - nie, właściwie jest pewnym ideałem, bo chyba nikt nigdy nie przeszedł od narodzin do śmierci bez żadnych problemów czy zawirowań. To jest normalne i wpisane w naszą egzystencję. Kłopot w tym, że w imię obowiązków, wygodnictwa czy wyimaginowanych przeszkód, rezygnujemy z życia pełną piersią. 

Leżąc w mleku zastanawiałam się nad tymi wszystkimi momentami, kiedy sama się wycofałam z walki o marzenia. Mogę się pocieszać, że nie tylko ja boję się wyciągnąć rękę i złapać szczęście za ogon, ale czy to tak naprawdę jest pocieszenie? Od tysięcy lat inspirują nas historie ludzi, którzy w kluczowych momentach się za zawahali: walczyli o miłość na przekór światu, obalali tyranów, wznosili imperia i obracali w niwecz zakusy wrogów. Mamy przykłady herosów, wizjonerów, odkrywców, a jednak tak uparcie trzymamy się niewielkiego repertuaru wydeptanych ścieżek.

Jedno jest za drogie, drugie zbyt odległe, trzecie nie daje wymiernych korzyści. I ucieka. A nam zostaje poczucie niedosytu i niespełnienia.

Myślicie, że to brak odwagi? Czasem tłumaczę sobie odpowiedzialnością przekładanie decyzji na "później". Bo może nadejdzie lepszy czas, może będę miała lepszy ogląd sytuacji, może lepsze zaplecze. Ciągle może. A może jednak mogę już teraz? 

***
Tak sobie myślę, że najgorszą rzeczą, którą człowiek może sam sobie zrobić jest przyzwolenie na wewnętrzne skarlenie. Każdy z nas ma jakieś zobowiązania, od których nie tylko nie może, ale i nie chce uciekać. Ciężko jest zostawić dzieci i powiedzieć: Adios! Mamusia rusza w podróż dookoła świata. Do zobaczenia za 3 lata! Ale może da się kupić kampera, zapakować rodzinę i wyruszyć? Nawet jeśli nie w podróż po wszystkich kontynentach, to po samej Europie? Albo chociaż objechać województwo zupełnie zwyczajną osobówką?

Wiele ograniczeń jest w naszej głowie. Wiele istnieje obiektywnie. Ekonomii ciężko powiedzieć, żeby poszła straszyć gdzie indziej. A jednak jeśli człowiek zrezygnuje z marzeń; jeśli odpuści walkę o świat w jakim chce żyć; jeśli podda się i zrezygnuje z ludzi, relacji, ambicji i dążeń, to zostanie jedynie wydmuszką. Cały wewnętrzny blask gdzieś się ulotni i zostanie tylko powłoka. 

Nie każdy będzie wielki. Nie każdy będzie Kleopatrą, Madonną, Maradoną czy Einsteinem - marką samą w sobie. Nie wszyscy zmienimy świat, ale możemy zmienić SWÓJ mikrokosmos: to małe poletko, na którym zasiejemy marzenia, albo chwasty niespełnienia. 

Mogę się wygłupiać udając królową, ale rzeczywiście mam władzę. W moich rękach leży mój los. Ile by nie było w rodzinie dziewczyn, to ja jestem Nika - pierwsza tego imienia - i mam zamiar to wykorzystać!

A póki co obcięłam włosy. Tak trochę w stylu Kleopatry ;)

Fot. Hassan Ouajbir / Unsplash


Komentarze

  1. czasem łapię się na tym, że nie w pełni korzystam z władzy nad swoim losem, niekiedy decyduję się na rozwiązania zbiegu okoliczności, a kiedy indziej upieram się, aby wszystko kontrolować, brak w tym równowagi, ale może właśnie to mój sposób na branie życia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może w ogóle nie da się inaczej? Takie chorobliwe dążenie do wyznaczonego celu, bez brania pod uwagę zmiennych, trochę odczłowiecza. Z drugiej strony metoda pasikonika i "jakoś to będzie" też jest do niczego. Tacy z nas akrobaci na równoważni ;)

      Usuń
  2. Odwagi potrzeba na pewno, poza tym sytuacja rodzinno-finansowa jest ważna.
    Syn mojej koleżanki sprzedał auto, drobne rzeczy zostawił u rodziców i z dziewczyną wyjechał do Nowej Zelandii na rok, został dłużej, bo pandemia.
    Taki ma styl życia, ale bez mieszkania, bez rodziny, na razie mu to wystarcza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam takich ludzi. Nie ma odgórnie ustalonych etapów, kiedy coś powinniśmy odhaczyć: kiedy ślub, kiedy dzieci, kiedy dom. Może nigdy, może za 10 lat. A marzenia są tu i teraz. Fajnie, że ludzie potrafią je spełnieniać.
      Nowa Zelandia to i moje marzenie, chociaż zdecydowanie na krócej ;)

      Usuń
  3. Zgadzam się, że nie wszyscy potrafią czasem się odciąć od swoich codziennych obowiązków,
    a to jest potrzebne. Tak jak wspomniałaś ograniczenia są zazwyczaj tylko w naszej głowie.
    To prawda, że częściej zapamiętuje się osoby, które nie boją się żyć, aniżeli takie,
    które prowadzą spokojne życie, jednakże wszystko ma swoje plusy i minusy :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda! Ja najbardziej doceniam codzienność i jej drobne skarby: miłe słowa, zbiegi okoliczności, niespodzianki. Ale czasem czuję zew przygody i wtedy zwyczajność zaczyna mnie uwierać. Chyba zawsze będziemy tak skakać z 1 krańca na 2.

      Usuń
  4. Mój Bodzie Bodzienko! A ja uwielbiam długie włosy! Jak mogłaś ściąć swoje kudły nikczemniczko?! :D Post który idealnie wpasowuje się w wydarzenia minionego dnia.... yhh jak ja mam dość swojej pracy, chciałabym powiedzieć to i owo dyrektorowi, że mam go w głębokim poważaniu i może jeszcze porzucać nim troszkę o ścianę, ale pewnie by mnie zwolnił. Więc siedzę cicho i zapier*** za miskę ryżu po 12h od dzisiaj do... odwołania...
    Dlatego też jak nie zobaczysz moich jakże obszernych wypocin pod swoimi postami, to wiedz, że... mam zlasowany mózg przez 12h w robocie i nie mam ochoty na cokolwiek :)
    a pracy nie zmienię i się będę tak wewnętrznie biczować, wiedząc, że to co się dzieje to podchodzi już pod tyle kodeksów że hoho, ale nikt się nie wychyli bo o pracę krótko przed emeryturą ciężko, a ja mam fobie społeczną i zesrałabym się ze stresu szukając czegoś nowego wśród nieznanych mi ludzi.
    Swoje posty mam zaplanowane dosłownie do końca lipca więc lajt, ale postaram się być aktywna :D źle nie jest, ale no... może być ciężko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A chcesz trochę wirtualnego wsparcia i przytulasy na odległość? Bo przesyłam!
      Lipa, że tak ci się posypało. Nie wiem, czy u ciebie też to zadziała, ale ja jak doszłam do takiego momentu w życiu, że albo odbić się od dna, albo usiąść i zapłakać na śmierć, to wtedy dopiero znalazłam taką motywację, żeby zawalczyć o siebie. Może zbliżasz się do wartości krytycznej, ale jeszcze jej nie przekroczyłaś? Bo jak się zdecydujesz zwalczyć fobię społeczną, rozkręcić internetowy biznes, albo dziergać stworki to dasz radę to ogarnąć. Tylko najważniejsza jest decyzja. Wiem to po sobie.
      A na sranie ze stresu są leki ;) Hej! Żyjemy w globalnej wiosce, są oferty pracy zdalnej :) Może byś nawet nie musiała chodzić na zrbrania online?

      Usuń
    2. A co do włosów: trochę mi łyso 🙊🙈🙉

      Usuń
    3. Przyjmuje każdy rodzaj wsparcia :) Nie wiem, może to jets ten moment ;/ jestem chyba starej daty bo myślę, że jak mam umowę na czas nieokreślony to warto sie tgo trzymać rękami i nogami, ale z dnia na dzień nie wiem czy to sie opłaca biorąc pod uwagę, że mi psychika siada bo co dzień co innego ;/ oj nawet nie wiesz, jak chciałabym się utrzymywać, chociaż z takiego Twitcha...

      Usuń
    4. A może nie hopsać od razu na głęboką wodę, ale spróbować po godzinach dorobić w innej branży? Fakt, ciężko mówić o "po godzinach", kiedy pół doby spędzasz w pracy, ale świetnie piszesz, jesteś krytyczna i umiesz fajnie argumentować. Może mogłabyś zostać copywriterem? A może testerem gier?
      Z niewolnika nie ma pracownika. Umowa na czas nieokreślony nie może być smyczą. A zmiana nie musi być na gorsze 😉 zresztą, czy w ogóle da się gorzej?

      Usuń
  5. Jestem odważna i właśnie ta odwaga powoduje, że teraz biorę odpowiedzialność za swoje dziecko. (Mąż potrafi troszczyć się o siebie ;) I patrzę otwarcie na potrzeby innych. Bardzo dużo swych marzeń już spełniłam i jeszcze spełnię..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję :) to faktycznie siła, kiedy dąży się do spełnienia marzeń. Ale o wiele ważniejsze jest dostrzeganie innych ludzi wokół siebie.

      Usuń
  6. Ja miałam burzliwą młodość i szalałam długo. Aż do zmęczenia takim życiem. I wtedy założyłam rodzinę. I poczułam spokój ( mimo burz innego typu). A teraz, z pięćdziesiątką na karku, spoglądając wstecz i na teraz, mam poczucie że klocki są ułożone 😉 Bo chyba na najważniejsza jest równowaga i żeby brać od życia ( i dawać życiu) to, czego w danym momencie nam trzeba ✌️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 💚💜💚 tak! Jak puzzle są na swoim miejscu to najważniejsze-a kiedy i jakim sposobem to już kwestia drugorzędna. Ważne żeby w zgodzie ze sobą i bez kkrzywdzena innych. Reszta to detale ✌

      Usuń
  7. Bardzo ładne teksty piszesz Nika. Zazdroszczę ci tego, ale tak pozytywnie (jeśli pozytywnie można zazdrościć ☺️).
    Po przeczytaniu powyższego wpadłam w trans myślenia przy porannej kawie. Zrobiłam rachunek mojego prawie półwiecznego życia i ... Ktoś patrzący z boku mógłby mi zazdrościć. Wspaniały dom, kochająca się rodzina, bezpieczna stała praca... ale... (kolejna zazdrość pojawia się w moim komentarzu �� ) ... zazdroszczę tej "Nowej Zelandii". Dlaczego w cudzysłowiu? Bo czasami chciałabym uciec od codzienności, od poukładanego życia ... Zrobić coś, żeby spełnić swoje marzenia, sprawdzić swoje możliwości - te na które brakowało czasu, pieniędzy, akceptacji bliskich. Chciałbym zaryzykować, zrobić coś innego niż do tej pory, zrobić coś swojego. Niekoniecznie poprzez ucieczkę do innego miasta, kraju, planety. W zasadzie to Nowa Zelandia też może być ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Tak miło mi się robi, kiedy czytam takie komentarze :) Myślę, że taka zazdrość: "wow, jak fajnie, też bym tak chciała" to właśnie ten fajny zachwyt nad życiem, a niszcząca jest tylko ta chora i zawistna, która sączy jad. Ja tam zdecydowanie wolę tą pierwszą :)
      Wiesz, mam znajomą, która dopiero po 50tce napisała książkę, skoczyła ze spadochronem, zaczęła latać na paralotni :) To mi pokazało, że nigdy nie jest za późno na realizację marzeń :)
      Ta codzienność czasem każdego potrafi wbić w ziemię. A przygoda - jaka by nie była - odkrywa w nas superbohaterów.

      Usuń
  8. Masz rację, czasami ograniczenia są tylko w naszej głowie, boimy się ryzyka, a kto nie ryzykuje nie pije szampana

    OdpowiedzUsuń
  9. Odwaga jest potrzebna, ale tylko do tego aby zmienić myślenie z nie chcę mi się, nie dam rady, trzyma mnie to to i jeszcze to, itd. Trzeba być odważnym by spełniać swoje marzenia i potrafić pokonać wszelkie ograniczenia, które prowadzą do odkładania tych marzeń na półkę. I tak jak wspomniałaś w tym wpisie, nie każdy będzie wielki i zapamiętany, jednak po przez spełnianie marzeń i pewnych aspiracji można próbować, czyż nie? ;)

    Pozdrawiam
    Piotrek (Muzyka na Kółkach)
    www.muzykanakolkach.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie. Zresztą ta sława i wielkość są przereklamowane. Miłe, owszem, ale i tak bardziej niż podziw tłumów, liczy się zdanie kilku najbliższych osób .

      Usuń
    2. Prawda, sława i popularność same w sobie są przereklamowane, choć fakt faktem miło jest być docenionym przez większość i mówię to jako osoba, która faktycznie te swoje pięć minut w życiu miała. :)

      Usuń
    3. Pewnie, że miło :) no i wspomnienia fajne na później ;)

      Usuń
  10. Tak tak tak! każdy z nas ma w rękach swoje 100% i może z nim zrobić co zechce! Każde dziś i każde jutro jest Twoje!
    Wizja tego żmijowego jadu i mleka rozlanego po "bezkresach" wanny oraz Ciebie w roli Kleośki... bardzo przypadła mi do gustu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też, zdecydowanie to powtórzę😁
      A tak przy okazji, uwielniam Kleopatrę według Katarzyny Bereniki Miszczuk (seria diabelsko-anielska). Zresztą dziewczyna w ogóle pisze cudnie :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okrutnik

Ramen z przypałem

Wskrzeszeniomat – część pierwsza