Mielony mózg

Bynajmniej nie chodzi o ulubione danie Hannibala Lectera. Ale tak mi się wszystko w nim przekotłowało, że tylko dodać bułki tartej, jajko i na patelnię ten móżdżek. Przeładowałam się po prostu.

Żeby było zabawniej piszę tego posta w najbardziej luksusowym spa, jakie do tej pory udało mi się odwiedzić. Noc spędziłam z mrożonym okładem na oczy, stópki grzał mi termofor z ciepłą wodą, a pod głową miałam poduszkę napełnioną lawendą. Szampana piłam do śniadania! Zaraz będą mnie nacierać olejkiem o zapachu mandarynki! Czysta dekadencja. To w sumie straszne, że trzeba zapłacić spory hajs za luksus nicnierobienia i bezkarny urlop do powinności.

Chyba większości z nas nie wychodzi nic z mądrości: "Kurz leży - poleżę i ja". A jak nawet się położę, to z takim poczuciem winy, że za karę wymyślę porządki w szafach, albo coś równie ambitnego. 

A wiecie co nas tak nakręca? Wielopokoleniowy łańcuch zachowań. Zróbcie szybki rachunek sumienia i odpowiedzcie sobie szczerze dla kogo rzucone mimochodem: "Kochanie, nie mam majtek" brzmi jak frywolna zachęta do zabawy, a dla kogo to przekaz podprogowy, że czas zrobić pranie? Zakład, że większość facetów nie wytypuje tego prania w pierwszej 10 skojarzeń? 

Nie twierdzę, że mężczyźni nic nie robią w domu. Robią, tylko inaczej. Jak facet zrobi obiad to nie będzie odkurzał, a nawet jak odkurzy, to nie wyciągnie deski do prasowania. No nie. Bo jak już wykonał jakiś domowy obowiązek to teraz chce w nagrodę popykać w grę, albo poskakać po kanałach. A my powinnyśmy się tego uczyć. 

Serio, nie drwię. Widzę po sobie, jak łatwo przychodzi mi zapętlenie się w kieracie. Jak zakupy to do upadłego, jak gotowanie to od razu na 3 dni. Jak wciągnie mnie życie towarzyskie, to przez 2 tygodnie nie mam czasu dla siebie, bo chcę każdemu dogodzić i poświęcić 100 procent uwagi. A potem mam sieczkę zamiast mózgu, bo przegapiłam zjazd w kierunku stacji dokującej. Cała moja funkcjonalność spada do poziomu oddychania i to tylko dlatego, że jest automatyczne.

Zapętlały się tak nasze mamy, babcie i prababcie. I owszem, od kilku pokoleń kobiety pracują zawodowo, łącząc to z opieką nad dziećmi i prowadzeniem domu. Weźmy tylko pod uwagę to, że na porządku dziennym był inny model rodziny i inaczej podchodziliśmy do "wyciskania" życia. Był czas na zabawę i zawiechę. Teraz biegamy z kursu na siłkę, z baletu na tenisa i od kosmetyczki na garncarstwo. Brakuje zwykłego posiedzenia w ciszy.

Na szczęście negatywnych wzorców powielać nie trzeba. Nie da się ich wszystkich wyrugować jednego dnia, ale metoda małych kroczków naprawdę zdaje egzamin. Po powrocie do domu mam zamiar uszyć sobie przytulankę napełnioną lawendą. Niby nic, a jednak liczę na poprawę jakości snu. Nie zrezygnuję z aktywności towarzysko-kulturalnej, ale postaram się mieć chociaż 2 wieczory w tygodniu na takie powałęsanie się i wyciszenie. Wy też spróbujcie! Poproście o to, żeby ktoś wam zrobił herbatę, albo załóżcie, że w tym miesiącu relaks w pianie wchodzi do stałego repertuaru. Co będzie grane za miesiąc to się okaże, ale spróbować można. Bo w końcu czemu nie? 

Fot. Jesse Martini / Unsplash


Komentarze

  1. Ja próbuję cały czas, a w weekendy próbujemy razem.
    Z wiekiem zmieniają się priorytety i przestaje być ważny nawet obiad czy pranie, ważniejszy jest wypad za miasto czy maraton filmowy.
    Mam szczęście, ze trafiłam na niewybrednego i pomocnego męża, niektóre czynności mamy podzielone, ale kto powiedział, że cos musi być TERAZ zrobione?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! "Teraz" to takie brzydkie słowo ;) szczególnie gdy można je zamienić na "po filmie", "jak skończę książkę" albo "jutro" :)

      Usuń
  2. Co poradzić? Grunt to sie rozumieć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. u mnie nie ma na to szans, ale jak dzieciaki podrosną to chętnie skorzystam z takiej wieczornej opcji :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobietki tak już chyba mają 🤷‍♀️!!! Aktualnie nie pracuję zawodowo ale... od 5 rano do 22 wieczorem zasówam jak mały samichodzik... a lista zadań i tak nigdy nie jest skreślona do końca 🙃!!! Istny kołowrotek!!!

    Ale, ale... aby nie zwariować, od kilku miesięcy robię sobie piątkowy chill. Relaks w wannie, kawka, książka (potem ogarnianie chałupy na weekend - jednak efekt końcowy wielce mnie relaksuje 😂), a wieczorem kino Disneya z dziewczynkami. Lubię moje piątki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli dzień jest zwieńczony Disneyem to ja też to lubię! 💚 Takie małe celebracje są jak promyki słońca - niby nic, ale jeśli ich zabraknie, to życie staje się nie do zniesienia.

      Usuń
  5. A ja się nie czuję zapętlona. Chociaż nigdy nie byłam w spa 🤪 Ze mnie ten typ, co nie cierpi, jak koło niego coś robią, dotykają. Ledwo wysiaduję u fryzjerki te 10 minut na podcinaniu końcówek i grzywki 🤓 A mój mąż jest najbardziej pracowitym i zajętym człowiekiem świata. Obowiązkami zawsze się dzieliliśmy. I w tym obszarze bardzo wyluzowałam. Nie gonię jak popieprzona, nie staram się być perfekcyjną panią domu, matką, czymkolwiek. Mam trochę inne stresy i lęki za to, ale to już inna opowieść ✌️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uwielbiam - aż mi przykro, że masaż się kończy, albo że już trzeba zwalniać miejsce u fryzjera. Absolutnie powinnam być XIX-wieczną damą z osobistą pokojówką. Tylko zaplecze sanitarne wolę wspolczesne 😂

      Usuń
  6. U mnie akurat życie wygląda zupełnie inaczej niż to co opisujesz. Nie zapętlam się non stop wszystko takie mam jakoś dobrze ułożone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę :) ja mam problem z wyhamowaniem i codziennie muszę się tego uczyć od nowa.

      Usuń
  7. Takie prawdziwe :/ Tak, zdecydowanie trzeba czasem odpuścić sobie nieco domowej (i chyba w ogóle życiowej) "perfekcyjności", inaczej kończy się to siedzeniem na dywanie i wpatrywanie bezmyślnie w przeciwległą ścianę (przynajmniej u mnie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, czytałam, że takie "gapienie się w przestrzeń" to bardzo cenna umiejętność, tylko niestety zatracana. Jeszcze 20 lat wstecz staruszki tak sobie siadały przed domem i po prostu były. A my dziś bodźcujemy się z uporem godnym lepszej sprawy... Tylko potem pikawka wysiada.

      Usuń
  8. Na szczęście od jakiegoś czasu znam swoje priorytety i się tak już nie zapętlam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio odkryłam, że bardzo trudno mi siedzieć w ciszy - i trochę się przestraszyłam, że nie umiem już nie dostarczać sobie bodźców.

    A tekst jak zawsze w punkt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤️ ja też się tego przeraziłam i dlatego tak bardzo staram się pilnować. Ale wystarczy, że raz, drugi, trzeci zrobię coś ponad program i wszystko mi narasta lawinowo. I niby wiem, a jednak nie zawsze wychodzi :p

      Usuń
  10. Nie jest łatwo, ale da się oduczyć tego, co dziewczynkom wtłaczają do głowy od małego :) U mnie w domu zawsze było tak, że domownicy siedzieli na dupkach razem z gośćmi, a mama latała dookoła stołu i usługiwała reszcie. Potem zaprzątnęła do tego mnie (bo przecież nie chłopów - podawanie talerzy jest poniżej ich godności). Dziś w życiu bym się na takie coś nie zgodziła. Wszyscy w domu mają brać się do roboty, nie ma panów i służących.

    Do SPA bym się wybrała. Niech mnie masują, ugniatają i smarują. Nigdy w życiu nie byłam, ale nie miałabym nic przeciwko takiej wizycie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam z serca. Jak odkryłam, że spa są też dla zwykłych śmiertelników, a nie tylko bóstw z krainy Magazynów na Błyszczącym Papierze, to korzystam kiedy tylko mogę :) nie żeby to było często, ale rzadko to zawsze częściej niż nigdy ;)

      U mnie taki model miały babcie... Wszyscy mówili żeby usiadły, ale one musiały dopilnować kartofelków, donieść sałatki, pokroić ciasto. A potem się siadały tak zmęczone, że aż żal było patrzeć. Model Zosia-samosia :( i co z tego, że dziadkowie chcieli pomóc,coś zmyć, pokroić - kobieta musiała być tą perfekcyjną panią domu. Jak dobrze, że czasy się zmieniają!

      Usuń
  11. Bardzo dobrze napisane :), a jaki tytuł.
    Czas dla siebie i dzielenie się obowiązkami są bardzo ważne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) chyba im więcej osób tak będzie myślało i postępowało, tym szybciej pozbędziemy się stereotypów "baba do garów, chłop do garażu". A nawet jeśli jest stereotypowo, to czasem fajnie jest robić NIC ;)

      Usuń
  12. Odkąd za wieczny pęd zapłaciłam zdrowiem, stałam się dużo bardziej asertywna jeśli chodzi o szastanie swoim wolnym czasem. Staram poświęcać go na siebie, na relaks i odpoczynek. Szacunek dla siebie to ważna część życia. Bo to szacunek, a nie egoizm.
    A do spania używam lawendowego sprayu do pościeli - cudownie się tak zasypia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację to jest szacunek do siebie. Do swojego zdrowa, swoich granic. Coś co powinno być oczywiste, a nie jest.

      I wielkie dzięki za patent! 💜

      Usuń
  13. Dlatego ja wybrałam mężczyznę, który robi sam z siebie, a nie takiego, któremu trzeba palcem pokazać. A sama w życiu nie prasuję! I robię minimum sprzątania, bo mi się nie chce :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sonie tłumaczę, że bez prasowania człowiek dba o planetę - od razu jestem bardziej eko, a nie tylko leniwa :D
      Teraz coraz więcej osób umie się dzielić obowiązkami - to jest naprawdę fantastyczny znak czasów!

      Usuń
  14. A ja się zapętlam w lataniu, jak kot z pęcherzem i nie umiem powiedzieć sobie stop. Dopiero, jak padam ze zmęczenia, czyli mniek więcej w tę sobotę:)) domowe obowiązki, to coś, co przytrafia mi sie przy okazji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, te wszystkie zajęcia pozalekcyjne też potrafią wykończyć człowieka...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wskrzeszeniomat – część pierwsza

Okrutnik

Wskrzeszeniomat – część druga