Puść się!

Hello Kotki – widzicie jak pięknie dotrzymuję postanowień noworocznych? 2 stycznia, a nowy post już jest. Ciekawe na ile mi tego zapału starczy, ale póki co: go, go Power Ranger. Ten tydzień zapowiada się cudownie: cztery dni pracy, hummusowa środa, w piątek „Kot w butach” wchodzi do kina – no bajka.

A żelazne zasady baśni mówią, że co jakiś czas trzeba pokonać zło. Na początek może to być Klątwa Nieustannego Bólu – jedna z najgorszych rzeczy, z jakimi się zetknęłam.

***

Strata jest jedną z najcięższych lekcji, które musimy odrobić w szkole życia. Jest wpisana w ludzką egzystencję, jak ospa wietrzna. Prędzej czy później dopadnie każdego, ale paradoks polega na tym, że im człowiek starszy, tym gorzej sobie z nią radzi. Właściwie ospy też to dotyczy.

Pamiętam, że gdy byłam mała, całe ciało swędziało mnie od ospowych krostek.
Pamiętam, że nie mogłam ich drapać, żeby nie zostały ślady i że mama smarowała mnie fioletowym płynem, po którym przypominałam dalmatyńczyka.
Pamiętam też, że zaraziła się ode mnie, miała 40 stopni gorączki i nie miała siły, by się ruszyć. Była biała jak pościel, w której leżała. Jakimś cudem nie zaraziła się w przedszkolu, podstawówce, ani nawet na późniejszym etapie – choroba wieku dziecięcego przeorała ją okrutnie w dorosłym życiu. 

Nie macie pojęcia, jak bardzo cieszę się, że przechorowana ospa czy świnka wytwarzają nam przeciwciała, które trzymają się już na zawsze. Drugi raz nie chciałabym tego przechodzić.

Ze stratą jest inaczej – nie da się na nią uodpornić całkowicie. Jest jak mroczna wersja Wolverina, która rozrywa duszę pazurami. Mam jednak wrażenie, że z czasem uczymy się szybciej zasklepiać te rany. Blizny zostaną na zawsze, co jakiś czas będą też pękać i na nowo rwać bólem, ale dobrze jest umieć puścić to, co tracimy.

Pamiętacie Dziewczynę*, której narzeczony zmarł kilka lat temu? Cóż, łatwo jej nie było. Ani jej, ani jego bliskim, ani ich wspólnym przyjaciołom. Każdemu z nich co jakiś czas przypominają się wspólne przygody, albo charakterystyczne powiedzonka. Szczególnie w okresie świąt łatwo dopadają nas myśli, że życie mogło potoczyć się inaczej.

Może i mogło, ale… potoczyło się właśnie w ten sposób. I to naprawdę od nas samych zależy jak przeżyjemy to, co nas spotyka. Jestem z niej bardzo dumna, bo poszła na terapię, puściła go w zaświaty, a sama skoncentrowała się na tym, by żyć najpiękniej, jak tylko się da.

Znam też inną Kobietę, która przez lata nie była w stanie zostawić swojego bólu. Każdego dnia karała się, że żyje, gdy inne oczy zgasły. Nie chciała pomocy. Co więcej, zachowywała się tak, jakby chciała, by inni cierpieli wraz z nią. Chyba nawet sama nie zdawała sobie sprawy z tego co robi. Nie potrafiła przyjąć pocieszenia, ani obecność bliskich. Jednocześnie dystans ludzi, którzy chcieli jej dać przestrzeń do odbycia żałoby sprawiał jej dyskomfort. Im bardziej się oddalali, tym mocniej chciała przywiązać ich do siebie, by wraz z nią trwali w bolesnym letargu. W swojej rozpaczy raniła innych. Raniła też siebie nieustannym rozpamiętywaniem tego, co było.

W pierwszym okresie żałoby ten ból jest normalny i rzeczywiście, w wielu z nas rodzi się bunt przeciwko samej sugestii, by go uśmierzyć. Wyrwa, którą pozostawia ktoś kogo kochamy, musi się zabliźniać w swoim tempie. Czasem to trwa wiele lat.

Poczucie straty rodzi nie tylko śmierć. Pod tym hasłem może kryć się rozstanie, zawiedzione nadzieje, upływ czasu albo nieplanowana przeprowadzka, którą wymusiły okoliczności. Nie każdy brak to obiektywna tragedia, ale każdy jest jak najbardziej realnym powodem do bólu. Pytanie tylko, czy chcemy przez kolejne lata nieustannie oglądać się wstecz?

Nowy rok to szansa i zaproszenie, by zrobić remanent w głowie i sprawdzić, czy nie trzymamy się kurczowo tego, co w gruncie rzeczy nie pozwala nam oddychać. Może jeszcze nie dziś i nie jutro, ale mam nadzieję, że pewnego dnia każdy z nas dojrzeje do decyzji, by puścić te znane, ale lekko już zbutwiałe liany i spróbować złapać wiatr. Bo wiem po sobie, że niekończące się rozpamiętywanie straty jest jak siedzenie w grobowcu i powolne umieranie.

Nie chodzi o to, by zapomnieć i wyzerować to, co było. Nie chodzi też o hurraoptymizm. Po prostu dajmy sobie szansę na to, by być główną postacią we własnej historii – wziąć się w karby, zdjąć złe czary i po prostu żyć.

Fot.: Daiel Schludi / Unsplash


* O Dziewczynie i jej historii pisałam w Kompania! Maskę włóż! oraz w Wosk i klucz. Niektóre opowieści są warte dalszego ciągu ;)

 

 

 

 

Komentarze

  1. Wspaniałe przesłanie na nowy rok. Bardzo ważne jest dla mnie być tu i teraz, być obecną w teraźniejszości i nie rozpamiętywać tego, co już było, dzięki temu czuję że żyję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, tak sobie pomyślałam, że może niektórzy boją się żyć i dlatego ciągle siedzą w przeszłości? W gruncie rzeczy to bezpieczna przestrzeń, tam już nie ma niewiadomych (tzn są, ludzie się ciągle doktoryzują z historii, ale nie o to chodzi 😉). Btw, ja też lubię być tu i teraz 😊 żółwik Klaudku 🥰

      Usuń
  2. Podoba mi się stwierdzenie "remanent w głowie". Chyba każdy z nas powinien sobie takowy zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej regularnie. Serio, ile mamy w głowach niepotrzebnych rzeczy, jakichś przekonań, które nie są nasze, wyobrażeń, które się zdewaluowały. Czyszczenie magazynu to nie jest głupia sprawa.

      Usuń
  3. No i co, kolejny raz mam napisać, że świetny post ("fajna recenzja, zajrzyj do mnie i zostaw komcia" ;))? Niby takie proste, niby oczywiste, a jednak nie do końca. Niektórych to uczucie trzyma ciągle w miejscu, jakby przyszpiliło im buty do gleby. Czas mija, oni się starzeją, a wciąż nie ruszyli dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście! Taki cukier można we mnie wpychać do woli - mów do mnie jeszcze! 😁😁😁
      Komci, komcia, oh la la comme ci, comme ci, comme ca 🤪 a potem ludzie trwają w takim zawieszeniu. Fajne porównanie z przyszpilonymi butami. Naprawdę żal mi ludzi, którzy nie dają sobie szansy na szczęście. Jakkolwiek je definiować

      Usuń
  4. Dziękuję i życzę wszystkiego najlepszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ proszę. Nie do końca wiem czego te podziękowania dotyczą, ale również życzę powodzenia i radości.

      Usuń
  5. To fakt, żałoba może być przeżywana w różnoraki sposób, ale nie może być dominującą przez zbyt długi okres czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ może! Jak zresztą widać. Tyle tylko, że to strasznie niezdrowe

      Usuń
  6. Nowy rok to zawsze nowe szanse. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że są ludzie, którzy drugiej/nowej szansy dać sobie i innym nie chcą albo nie umieją.

    OdpowiedzUsuń
  7. Powodzenia w realizacji postanowień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bam, bam, bam - czyżby spam? Bo tekst jakby nie o tym... Chyba, że chodzi o tę niesamowitą regularność w pisaniu, o której wspomniałam wpis wcześniej. Ale ponieważ to nowy rok, nowa ja i jeszcze promieniuję radością życia to odpowiem: nawzajem 🤪

      Usuń
    2. Hmmm nie wiem. Nie wypowiadam sie ile kto powinien przechodzić przez stratę. Myślę , że każdy musi sam się nawet przeorać, żeby zrozumieć gdzie jest i dlaczego. Przeżyłam stratę odejścia i śmierci. Obie inaczej przeżyłam. I tak, byłam jak ta bohaterka numer dwa, niszczyłam siebie i innych. Długo, bardzo długo. Widocznie tego potrzebowałam. To była mocna lekcją życia. I wiem jedno, złote rady, doprowadzały mnie do szału. Dlatego słowo odpuść, łatwo powiedzieć gdy samemu się osiągnęło ten poziom. A ten, kto jest przed, będzie miał inne zdanie.

      Ja również chciałabym w tym roku więcej publikować, ale zobaczymy jak wyjdzie 😃 niech zapal będzie z nami 😅

      Usuń
    3. Co do tego, że każdy inaczej przechodzi żałobę i stratę zgadzam się całkowicie. Nie ma reguły i granic czasowych. Mówię jednak o czymś innym: o upartym trwaniu w miejscu. To nikomu nie służy. Przecież człowiek wie (wcześniej czy później), że jest nieszczęśliwy . Czemu ma w tym nieszczęściu nakręcać się bardziej? I czemu ma gasić słońce innym?

      Tak, łatwiej mówić takie rzeczy, gdy wyszło się z dołka, ale chyba na tym polega też dzielenie się dobrymi wskazówkami. Czy ktoś z nich skorzystać czy nie, to już jego/jej wybór, ale dobrze jest wiedzieć, że są ludzie, którym udało się pokonać demony ;)

      Usuń
  8. Strata może być bardzo ciężka do zaakceptowania i przepracowania. Niestety, ludzie rodzą się i umierają, taka kolej rzeczy, najgorzej jest z tą przedwczesną stratą, taką niesprawiedliwą. Okres żałoby na pewno wygląda wtedy inaczej niż po śmierci kogoś, kiedy się tego w jakiś sposób spodziewaliśmy (np. starość, długa choroba) .
    A teraz trochę poza śmiercią, bo w sumie o to w tym wszystkim chodziło, tak jak piszesz nawet przeprowadzka, zwłaszcza ta wymuszona i niechciana (tak jak było w moim przypadku, gdy byłam mała) - to również jest coś, co musimy po swojemu przepracować, nawet takie sytuacje potrzebują swojej " żałoby ".
    Życzę wszystkiego dobrego na Nowy Rok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że to ciężkie, nawet bardzo. Ważne, by nie dać się temu przygiąć do ziemi i złamać.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ramen z przypałem

Obdarowani

Boski pierwiastek