Boski pierwiastek
Zawsze fascynowało mnie stwierdzenie, że zostaliśmy stworzeni na podobieństwo Boga. Wizerunki Boga Ojca z rozwianą siwą brodą i Jezusa w wydaniu środkowoeuropejskim nie pomagały w zrozumieniu na czym to podobieństwo ma polegać. Długo myślałam, że chodzi o ciałokształt. Wiecie: dwie ręce, dwie nogi. Trochę miałam zgrzytu w kwestii płci, bo mamy gołębia, a w dodatku Ojciec rodzi Syna.
Z biegiem lat zrozumiałam, że nie o wygląd tu chodzi – przecież Bóg jest duchem. Chodzi o relacyjność i zdolność do miłości. W ogóle wierzę, że miłość jako taka przenika nasz świat. Widzę ją w kwiatach, drzewach, w majestacie gór, w całym świecie zwierząt. W ludziach też ją widzę. Jest jej o wiele więcej niż zła, które też w nas tkwi.
Od pewnego czasu uderza mnie jednak coś innego. Konkretnie moc słowa. Ale nie tego Bożego, które stworzyło świat. Nie Słowa Wcielonego. Chodzi o moc słów, które mamy jako ludzie. One też kształtują rzeczywistość. Może na mniejszą skalę, ale bardzo realnie. Myślę, że to jest ten odprysk boskości, jaki w sobie nosimy.
Zobaczcie jak długo słowa w nas rezonują. Potrafią odbijać się echem przez dziesiątki lat. Coś usłyszanego w dzieciństwie determinuje dorosłość. Dobre słowa stają się budulcem – zapewniają niezachwiane poczucie wartości. Dobrze ugruntowane, powtarzane z czułością i dumą stają się jak żelbetowy fundament. Nawet późniejsze szepty, że „nie nadajesz się”, albo że „nie dasz rady” są odbierane jako kłamstwo. Słowa akceptacji zasiane w sercu dają siłę.
Są też złe słowa, takie które ranią do głębi. Jeśli zaszczepią w tobie poczucie bycia niewystarczającym to ono będzie się ciągnęło. Zrobisz doktorat z astrofizyki, polecisz w kosmos, wydasz osiem książek, wejdziesz na Mount Everest, a i tak będzie w tobie ciągłe łaknienie akceptacji.
Nasz język ewoluuje z biegiem czasu. Inaczej wyrażamy zachwyt, precyzyjniej wyrażamy emocje, ale te najważniejsze słowa są najprostsze i niezmienne. Dziękuję, proszę, przepraszam – trójca, którą poznajemy już w dzieciństwie. Kocham cię – zwrot, w którym mieści się cały wszechświat. Masz je już w sobie. To narzędzia, którymi możesz wykuwać rzeczywistość.
Kiedy powiedziałeś sobie, że kochasz siebie? Popatrz dziś w lustro, znajdź swoje oczy i powiedz sobie, że jesteś wspaniały taki jaki jesteś. Bez „ale”, bez oceniania, bez warunkowania. Naprawdę jesteś wspaniały.
Zobacz ile już przeżyłeś, jakie demony pokonałeś. Spójrz na swoje talenty. Może wydają ci się niepozorne, ale zrobienie pysznego ciasta jest sztuką. Umiejętność dobrej, bezpiecznej jazdy jest sztuką. Tworzenie dzieciom bezpiecznego, ciepłego dzieciństwa jest sztuką. To nie jest nic. Dobrze, że jesteś. To wystarcza.
A później kochaj innych. Patrz z miłością na świat, będzie odpłacał tym samym.
Fot. Brett Jordan / Unsplash |
Tak, święta trójca. Od lat niezmiennie na piedestale. Mądry tekst.
OdpowiedzUsuńDzięki Wiolu 🥰
UsuńTeż uważam, że bardzo mądrze napisane. Gratuluję.
UsuńDzięki 😊
UsuńZ tą miłością od świata to różnie bywa...
OdpowiedzUsuńjotka
Myślę, że jest. Może nie od wszystkich ludzi, ale ja ją widzę. Na przykład w tym, że motyl usiadł właśnie na mnie, że jak przechodzę koło krzaka to rozśpiewują się sikorki, albo kiedy widzę spadającą gwiazdę. Takie małe prezenty tylko dla mnie ☺️ a ludzie? Ludzie są różni. Czasem wystarczy mała garstka, żeby rozświetlić codzienność i dać siłę do życia.
UsuńSłowa mają moc! Bardzo zachęcam do tego, by kierować dobre słowa nie tylko do innych, ale i do siebie samego ❤️
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Jak człowiek lubi siebie to i ze światem mu łatwiej 🤗
UsuńKażdy ma swoje postrzeganie i stosunek do wiary. Stworzenie dzieciom bezpiecznej pzestrzeni jest ogromną sztuką
OdpowiedzUsuńDużo drobiazgów jest sztuką czy wyzwaniem. Wydaje się, że to takie nic, po prostu element życia. A życie to właśnie drobiazgi. One zostają na zawsze: smak zupy, pamięć o obecności, wspólne spędzanie czasu, śmiech, dotyk, to poczucie, że jest się dla kogoś ważnym 🥰
UsuńCudownie, kiedy miłość wobec świata, szacunek wobec przyrody, podziw wobec piękna otoczenia, zaczyna się od nas samych, wewnętrznych sfer istnienia, mocy pozytywnego spojrzenia na to, kim jesteśmy. Izabela Bookendorfina
OdpowiedzUsuńPięknie powiedziane ♥️ wewnętrzne sfery istnienia to nasze sanktuarium, bez światła tam, bez miłości i dobra będziemy gasnąć.
UsuńPiekny wpis, dziekuje za niego
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podoba :)
UsuńCzasami patrzysz na najbliższych starasz się ich kochać i co? Totalnie się człowiek może załamać ich zachowaniem wobec siebie i zaczynasz tracić nadzieję, że taka sztuka zanika...
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie wiem co na to odpowiedzieć. Dla mnie miłość nie jest warunkowa... Jest, albo jej nie ma, ale nie uzależniam jej od czyjegoś zachowania. Ono może sprawić, że danego człowieka mniej lubię, albo jestem nim zawiedziona, ale miłość to dla mnie inny kaliber.
UsuńBardzo podoba mi się ten wpis. Też przez lata myślałam, że wzorzec "na Boga" to właśnie te wspomniane przez Ciebie "ręce i nogi". Co do miłości, coraz częściej widzę i słyszę , że ludzie którzy np. przeżyli śmierć kliniczną, albo brali udział w różnych terapiach na bazie psychodelików, tudzież halucynków jak ja się zawsze śmieję , że właśnie wszystko według tych ludzi koniec końców sprowadza się do miłości. Jak gdyby się zastanowić, teraz gdy zmarł mój tata, nie myślę o tym, co było złe w nim za jego życia, czego mi nie dał, co mi być może zabrał, myślę tylko o tym, jak bardzo tato mnie kochał i nawzajem. Jednak coś w tym jest.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie lepiej jest pielęgnować w sobie dobre wspomnienia - nieważne czy dotyczą osób, które są na ziemi, czy w tym innym wymiarze :) Miłość, dobro, radość, piękno - one są tak uniwersalne i leczące, że naprawdę dobrze jest tapetować nimi swój świat :)
UsuńWarto docenić siebie nawet za drobne rzeczy
OdpowiedzUsuńZdecydowanie :) Drobiazgi to budulec codziennego życia :)
UsuńCzuję, że nie piszesz do mnie ("Zobacz ile już przeżyłeś, jakie demony pokonałeś" etc.), ale ogólnie przekaz mi się podoba :) Chodzi mi o słowa tworzone przez ludzi, o miłość do świata, o dostrzeganie pięknych drobiazgów, które są na każdym kroku. Ładnie napisane, tak poetycko.
OdpowiedzUsuńNo hej, ktoś tu książkę napisał - jak nie było to pokonanie demona prokrastynacji, zwątpienia, twórczego chaosu i pierdyliarda innych rzeczy to już nie wiem co może być lepszym dowodem na ogarnianie samego siebie :D
UsuńBardzo mądry i piękny wpis.
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńTak, słowa potrafią ranić. Potrafią zostać w nas na długo i wpływać na nasze decyzje na różnych etapach życia.
OdpowiedzUsuń