Człowiek-multipla

 Let's play the game ^^


Wybierz 3 zwierzaki - tylko szybko, bez zbyt długich rozmyślań.

*

*

Do każdego z nich dopisz 3 określenia.

*

*

A teraz zobacz wyniki: pierwsze zwierzę oznacza to, jak sam siebie postrzegasz, drugie to jak widzą cię inni, a trzecie to jaki jesteś naprawdę. 

***

W gimnazjum mieliśmy praktykantkę, która zrobiła nam taki psychotest. Jak mnie to wtedy uskrzydliło! Weszłam w zupełnie inny wymiar i zrozumiałam, że świat nie zawsze jest taki, jakim wydaje się na pierwszy rzut oka. 

Ta zabawa jest jak oglądanie "Szóstego zmysłu" - sprawdza się tylko za pierwszym razem. Nie odważę się zrobić testu po raz drugi, bo wiem, że zacznę kombinować i wybielać się we własnych oczach. 

Myślę jednak, że chcąc-nie chcąc przyklejamy etykietki sobie i innym. Nawet nie zawsze uświadamiamy sobie, że po paru spotkaniach już ometkowaliśmy człowieka. Chwilowo jestem na etapie porównań samochodowych.

Bywają ludzie jak Porsche Cayman - wyglądają jak ludzie sukcesu w najbardziej krzykliwym wydaniu. Budzą zazdrość i dobrze się czują, gdy widzą zawistne spojrzenia. Mają poczucie bycia lepszym od innych i czerpią z tego olbrzymią satysfakcję. Roztaczają aurę arogancji i agresywności. Mają najjaskrawsze szminki, najwyższe obcasy, szyte na miarę koszule i żyją tak, by inni mieli świadomość, że nigdy nie doskoczą do ich poziomu.

Są ludzie jak Lexusy - wyższa półka, klasa. Kiedy jesteś w ich pobliżu czujesz komfort. Wiesz, że nie zawiodą, a jednocześnie emanują jakimś wewnętrznym bogactwem, do którego inni nie mają wstępu. Są jak elitarny klub, ale przeważnie nie mają o tym zielonego pojęcia.

Zdarzają się też ludzie-Tesle. Ich przeznaczeniem jest burzenie ustalonego porządku. Nie dają się wcisnąć w żadne schematy. To kolorowe ptaki, żyjące własnym życiem. Nie zastanawiają się nad wrażeniem, jakie wywierają na innych. Nie znają świata "szarych" ludzi i niewiele ich on obchodzi. Nie są źli, czy zapatrzeni w siebie - po prostu zwyczajność sprawia im ból. To artyści wielkiego formatu, szaleni naukowcy, mistycy i wiedźmy. 

Są też rzesze niezawodnych Passatów - takich niby zwyczajnych, jadących do celu według z góry ustalonego planu. Znają swoje miejsce na świecie i nie szarpią się z codziennością, biorąc ją taką jaka jest. Wiedzą jak ugotować pomidorową, jak rozliczyć PIT-y, do czego służy prostownik i co zaaplikować, gdy zaczyna łamać w kościach. Są solidni i stabilni. Gdy świat wali się w posadach to pod ich dachem szukasz ukojenia.

Znam rzutkie Mini Coopery, gnające do mety, jakby nic innego się nie liczyło i łaziki, tak oderwane od świata, że nie wiadomo na ile to nieszkodliwe dziwactwo, a na ile zdrowy świr.

Bywają ludzie poobijani różnymi wypadkami, z porysowaną karoserią i wgniecionym błotnikiem. Niektórych zżera korozja niechęci, innych zadawnione żale, a jeszcze innych przygina zwykła niemoc. Osobną kategorię stanowią jednak ludzie-multiple.

Kojarzycie ten twór? Przypomina mi wyrośniętego owada. Jest "za bardzo" i ciągle stara się udźwignąć tak wiele na raz, że przerasta to jego możliwości. Ludzie-multiple ładują na swoje barki wszystko co się da: przypilnują dzieci sąsiadom, upieką tort dla babci koleżanki, pociągną w pracy trzy projekty i do 4 nad ranem będą pocieszać przyjaciół. Jeżdżą siłą rozpędu, bo boją się zatrzymać. Budzą zdziwienie, czasem litość, a co gorsze - sami siebie postrzegają w kategorii człowieka, który musi być przydatny. Chociaż zapewniają, że to nieprawda, to jednak w głębi serca nie wierzą, że są wystarczający tacy, jacy są. Wikłają się w wir pracy i usług, bojąc się własnych myśli i odczuć. Nieustannie udowadniają swoją przydatność, odmawiając sobie prawa do bycia kochanym i akceptowanym za samo swoje istnienie.

Czy zranili ich ludzie? Tak ich ukształtowało życie? Rodzinny przekaz? A może to wewnętrzne wyobrażenie? Nie wiem, ale wierzę, że pomimo samochodowych porównań jesteśmy bardziej jak Transformersy :) Możemy dołożyć sobie mocy, wyjąć trochę myśli z bagażnika i zacząć od nowa. Można zrobić tuning zewnętrza, ale przede wszystkim chodzi o to co dzieje się w głowie. Samemu zrobić porządek jest bardzo ciężko, dlatego dobrze, gdy ktoś nam pomoże przeparkować albo zmienić koło.

Może modlitwą, medytacją, rozmową... A może takim dziecinnym psychotestem, który powie ci, że nawet gdy myślisz o sobie źle, to w rzeczywistości jesteś prawdziwym skarbem.

Skarbem wartym miłości i przyjaźni. Uwierz w to, że dobrze że jesteś. Takim jaki jesteś.

***

P.S. Jeśli dziś czujesz się takim właśnie Człowiekiem-multiplą to wiedz, że w 1999 r. Multipla była jednym z eksponatów w MoMA, jednym z najsłynniejszych muzeów na świecie :) 


Fot.: Dominik Kampf / Unplash



Komentarze

  1. Niekiedy warto robić takie psychotesty. I przyznam szczerze, że jest w nich sporo racji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tylko wtedy, gdy nas chwalą ;) A na serio-fajnie jest czasem spojrzeć z innej perspektywy :)

      Usuń
  2. Łał fajna zabawa na poznanie siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe te porównania - choć tak na szybko sama nie umiem się porównać ani do żadnego auta,ani do zwierzęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zabawie ze zwierzętami chodzi właśnie o to, żeby się nie porównywać. To mają być nasze uśpione instynkty. Powiedzmy, że do głowy pierwszy przychodzi kot-jeden określi go jako milutkiego, inny jako samotnika, albo złośliwca. Chodzi o cechy charakteru, zwierzę jest tylko punktem wyjścia. A co do samochodów to z pewnością tych typów jest dużo więcej:D

      Usuń
  4. Czasem lubię wejść w takie psychozabawy, świetny impuls do chwilowego przystanku i zastanowieniu się nad sobą, swoim podejściem do różnych spraw. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że miałaś z tego trochę zabawy:)

      Usuń
  5. Był czas, że często robiłam takie testy teraz od tego odeszłam, Może pora wrócić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha ha ha. U mnie na trzecim miejscu krowa. I jak to ugryźć? Że można ze mnie wszystko zrobić i kotlety i ser???? Czy, żem krowa, bo stoję i tępo patrzę na trawę.
    Bardzo fajne porównanie ludzi do samochodów. I co ciekawe moje puerwsze skojarzenie z moim samochodem, kiedy go kupiłam, to... krowa. Ale ostatecznie został kolubryną. Fajny tekst:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ani kotletem, ani serem bym nie pogardziła ;) zwierzaki to tylko punkt odniesienia - ważniejsze były słowa, którymi je opisujemy :) Cieszę się, że tekst Ci się spodobał ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wskrzeszeniomat – część pierwsza

Okrutnik

Wskrzeszeniomat – część druga