Herbata ze złotem i cytryną
Marian! Tu jest jakby luksusowo!
Lata świetlne temu, czyli gdzieś w okolicach 2019, znalazłam w gazecie informację o jednym z najdroższych drinków świata, którego kluczowym składnikiem były płatki jadalnego złota.
No oczywiście, że chciałabym spróbować! Wprawdzie w moim zaścianku za dziesiątki tysięcy kupuje się raczej meble na kredyt, a nie 200 ml płynu, ale pomarzyć zawsze można :)
Marzenia mają zaś to do siebie, że lubią się spełniać w najmniej oczekiwanym momencie...
Zdążyłam właśnie zrobić sobie herbatkę, którą miała pokrzepić mnie w walce z kolejną porcją maili i papierów, gdy drzwi się otwarły, a za drzwiami pojawili się statyści z "Pogromców duchów 3". Tak przynajmniej obstawiam, bo mieli profesjonalne białe kombinezony, maski, gogle i odkurzacz z pomarańczowym kablem. Rok walki z Covidem, a ja pierwszy raz widzę strój roboczy według hollywoodzkich wytycznych.
Panowie bez skrawka gołej skóry, a my nawet nie zdążyliśmy złapać za maseczki. Ani osłonić dopiero co przyrządzonych napojów...
I tak oto, całkowicie za darmo, dostałam herbatę wzbogaconą o jony złota i atomy srebra. Szefostwo widać czuje, że ma w biurze prawdziwe skarby. Chociaż przyznam, że wolałabym być ozłacana w nieco innym wymiarze ;)
Jesteście ciekawi jak smakowała ta herbata? Ja za to niespecjalnie... Smak sukcesu być może jest słodki, ale potwornie śmierdzi spaloną gumą.
Fot. Loverna Journey / Unsplash |
Komentarze
Prześlij komentarz