Rączy rumak samozaorania

Hen, daleko, tam gdzie już nie obowiązuje Warszawska Karta Miejska, żyła sobie dziewczyna śliczna i dobra, niczym księżniczka Disneya. Na imię jej było X, bo pamiętajcie, że obowiązuje nas RODO i ustawa o ochronie danych osobowych. X lubiła dzieci, zwierzęta, grille z rodziną i książki, niewiele jednak wiedziała na temat najlepszych treningów siłowych na nogi.

Nieopodal mieszkał Y - mężczyzna cudnej urody, wg obiektywnych sondaży mocne 12/10. Miał on całe mnóstwo złotych medali, dajmy na to - za kulturystykę. Książek nie czytał, kina nie lubił, zwierzęta i dzieci tolerował z daleka.

Pewnego dnia Y zapałał namiętnym uczuciem do X, choć poza przynależnością gatunkową, narodowością i garstką wspólnych znajomych, nie łączyło ich zgoła nic.

- Daj mu szansę - mówiła M, jak matka, gdy X zwierzyła się niechcianych zapędów zalotnika.
- Co ci szkodzi? - namawiały pozostałe litery alfabetu, patrząc na marniejącego w oczach Y.

X włożyła więc sukienkę i buty na obcasach, poprawiła włosy i skropiła się perfumami - jednym słowem, zrobiła wszystko to, co robi kobieta przed randką, nawet jeśli średnio jej się ta randka uśmiecha.

Gdy wybiła oznaczona godzina X i Y spotkali się tam, gdzie winny rozpoczynać się historię miłosne - pod umówionym jaworem. Sceneria była jak z bajki: słońce leniwie przenikało przez korony drzew, po stawie majestatycznie sunęły łabędzie, a ciepły wiatr niósł zapach kwiatów i słodkiej przyszłości.

X nie była jednak w stanie cieszyć się schadzką.
Po pierwsze czuła się i wyglądała, jak kwiatek przy kożuchu. W sukience, bucikach, z kolczykami w uszach, siedziała obok chłopaka w wyjściowym dresie, który bez specjalnego przejęcia opowiadał jej o kolejnym treningu.

Zbroja nie czyni jednak rycerzem, dlatego randka trwała dalej, a im dalej w las, tym większe błoto. Po spacerze wyboistą drogą, która nijak nie pasowała do cieniutkich obcasów, Y postanowił nakarmić swą wybrankę. 

W okolicy było wiele kawiarenek i uroczych knajpek z widokiem na wodę, ale X wcale nie była wybredna. Prosiła tylko o jedno: by nie jechać w tłum. Nie chciała bowiem oglądać podopiecznych i ich rodziców, ani wyjaśniać dlaczego Jaś z 2b nie dostał 6, wszak to takie zdolne dziecko!
Y postanowił więc, że zabierze ją do restauracji szczycącej się wysokimi standardami obsługi, a mianowicie - do McDonalda nieopodal szkoły.
Jak doszło do sytuacji, w której do ich stolika przydreptał tuzin dzieci i kilkoro nadgorliwych rodziców? Nie wiem. Jest to zagadka, której rozwiązania pewnie nigdy nie poznamy.

Zapadła już głęboka ciemność, gdy Y odwiózł X w okolice domu. Okolice, czyli jakieś półtora kilometra od bramy, pod którą nie podjechał z uwagi na troskę o delikatne zawieszenie auta. Nim X zatrząsnęła drzwi, odjechał z piskiem opon, który zapewne miał podkreślić nagły wyrzut testosteronu i dodać kilka punktów w jej oczach.

W X emocje osiągały już punkt krytyczny, gdy nagle z telefonu w jej torebce rozległ się dźwięk przychodzącego smsa.
Tajemnica korespondencji nie pozwala na przytoczenie jego treści, ale w dużym skrócie brzmiało to mniej więcej tak: "Mała! Było super! Jutro powtórka?". 

Jak wspominałam X jest nie tylko śliczna, ale ma też nieprzebrane pokłady uprzejmości i cierpliwości, postanowiła więc, że nie wygarnie mu niczego przez telefon, ale spotka się z nim w cztery oczy.

Nazajutrz Y siedział pod jaworem podziwiając grę mięśni pod skórą. Własnych mięśni. Imponujących, własnych mięśni. Były tak doskonałe, tak wypielęgnowane, tak cudownie twarde, że nie mógł się powstrzymać i obdarzył każde z ramion pełnym uczucia cmoknięciem. Nie miał pojęcia, że całą scenę widziała idąca w jego kierunku X, której z wrażenia, aż zabrakło słów.

Morał tej historii jest krótki: warto dbać o rzeźbę mózgu na równi z tricepsami i słuchać intuicji, szczególnie wtedy, gdy wydziera się niczym syrena okrętowa.

Rączy rumak samozaorania uniósł Y, ale on chyba tego nawet nie zauważył.

Fot.: Helena Lopes / Unsplash


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wskrzeszeniomat – część pierwsza

Okrutnik

Wskrzeszeniomat – część druga