Dzika gęś

Widziałam dziś 10 wielkich kluczy dzikich gęsi. Nie macie pojecia jak bardzo ucieszyłam się na ich widok! Jeszcze tylko bocian w gnieździe, parę krokusów i witaj wiosno! Maseczki nie będą przymarzały do twarzy, zamiast okularów korekcyjnych zaczną parować przeciwsłoneczne, a kto wie - może los będzie tak łaskawy, że nie zamkną nam parków? Tyle radości tylko dlatego, że kilka ptaków zmieniło klimat na chłodniejszy.


***

Gąska Balbinka była słodka tylko na pierwszy rzut oka. Miała oczy jak głębokie górskie stawy, równie pociągające, co groźne. Śmiała się szczerze i nie czuła potrzeby bezustannej paplaniny, przed co wiele osób uważało ją za doskonałą towarzyszkę. Chętnie wyruszyła więc z innymi gąskami na podboje klubów na Mazowieckiej, na wiślane bulwary i na posiadówki w zadymionych Pawilonach na tyłach Nowego Światu. Jej piórka lśniły w blasku neonowych świateł, a na obowiązkowych selfie występowała bez tradycyjnego dzióbka. Nie było więc niczym dziwnym, że w pobliżu Balbinki zawsze kręciło się spore stado zainteresowanych gąsiorów. 

Balbinka nosiła w sobie jednak pewien sekret, który powodował, że ciągle nie mogła uwić własnego gniazdka. Była bowiem w głębi serca prawdziwie dziką gęsią. Podczas gdy koleżankom wykluwały się kolejne pisklęta, niczego nieświadoma Balbinka spławiała właśnie kolejnego adoratora. 

Nie dlatego, że jej się nie podobał - raczej dlatego, że do głowy jej nie przyszło, że mogła spodoba się jemu. Przyzwyczajona do traktowania wszystkich facetów jak kolegów, straciła gdzieś zdolność do czytania między wierszami. Z upodobaniem wznosiła się na wyżyny ciętych ripost, a gdy sytuacja tego wymagała, potrafiła też syknąć i dotkliwie dziobnąć. Czasem wzdychała, patrząc z zazdrością na udomowione koleżanki, nie umiała jednak wyjść ze skorupki własnych przyzwyczajeń.

Nawet w tych rzadkich momentach, gdy dawała się prowadzić odwiecznemu instynktowi, strach przed nieznanym zmuszał ją do panicznego odlotu.
 
***

Chyba każdy z nas zna taką Balbinkę. Wspaniałą, a zarazem kompletnie nie wierzącą we własną kobiecość. Czasem to tylko etap nastoletniej transformacji z brzydkiego kaczątka w pewną siebie łabędzicę. Czasem dzieje się tak po rozwodzie, kiedy ten wybrany ze wszystkich gąsior wymienia sobie partnerkę na młodszy model. Innym razem te głębokie zranienia i zdeformowany obraz siebie funduje rodzina, szkoła albo zasłyszane na ulicy zdanie. A bywa i tak, że przyzwyczajenie stało się drugą naturą i człowiek nawet nie zastanawia się nad swoim zachowaniem. 

Dobrze jest od czasu do czasu usiąść samemu ze sobą i przyjrzeć się na chłodno własnym reakcjom. Kto wie czego możemy się doszukać?


Fot. Saad Chaudhry / Unsplash


Komentarze

  1. Takie chwile sam na sam ze sobą są bardzo ważne i potrzebne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :) Człowiek inaczej ładuje akumulatory

      Usuń
  2. Wiosna kobiety bywa różna. Ale jakże piękna jest każda z tych wiosen..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba tylko umieć się zatrzymać i to dostrzec :)

      Usuń
  3. Mnie w zeszłym tygodniu pozwoliły dostrzec się na niebie, pięknym kluczem przelatywały nad centrum miasta. Nawet moje psinki były pod wrażeniem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak cieplej się robi na sercu, prawda? :)

      Usuń
  4. Ja ostatnio zaobserwowałam dwa żurawie - tylko dwa! Ale ile wprowadziły radości i nadziei! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okrutnik

Wskrzeszeniomat – część pierwsza

Bezdzietne lambadziary kontrakują