Diuszesa de Foch

 Tak. Nie. Może. Obojętnie co – byle z kropką nienawiści.

 

Piątkowe popołudnia sprawiają, że czuję się błogo. Mam zamiar zaraz podlać się jakąś aromatyczną herbatką i zawinąć się w koc. Zawsze wiedziałam, że człowiek-naleśnik ma przyszłość. Szczęścia dopełnia nowy Mróz i przygody bezczelnej prawniczki i jej chudopachołka. Znaczy Zordona :)

Idealny przepis na ukojenie skołatanych nerwów po potyczce z panią na Mordorze, diuszesą de Foch.

***

Istnieją na świecie dobre wróżki, które potrafią owinąć pluszem kanty ciężkich słów i starają się nie wyrządzać innym szkody. Są też tacy, którzy z mnisią cierpliwością przeprowadzają innych przez ostępy zawiłych kruczków prawnych i informatycznych terminów. Ludzie, którzy z radosnym rozmachem załatwiają jednym telefonem gardłowe sprawy. Ale raz na jakiś czas trafiają się skąpcy, którzy wiedzę kiszą w sobie jak kapustę na zimę, a słowa zmieniają na szrapnele. Cholernie ciężko jest się z nimi dogadać, a jeszcze ciężej współpracować.

To trochę przypomina Jengę. Pytanie – odpowiedź – sukces. Albo brak odpowiedź i weź się człowieku domyśl. A potem odkręcaj, że nie jest tak jak ktoś sobie wyobraził.

Prosta prawda jest taka, że ile ludzi, tyle stylów pracy. Jedni lubią pedantyczne biurka, inni chaos jak na początku Wszechświata. Jednych nakręca adrenalina, inni mają zapłon Leniwca ze Zwierzogrodu. Ważne tylko, żeby umieć się dogadać.

Odpowiadanie półsłówkami i zabawa w wieczne zagadki nie służy niczemu dobremu. Nawet trudne kwestie da się rozwiązać, jeśli tylko obie strony wykazują dobrą wolę. A jeśli nie wykazują?

Po ludzku jest mi szkoda ludzi, którzy siedzą w swojej skorupie żalów i pretensji. Obstawiam, że musiało się stać coś, co ich do takiego stanu doprowadziło – może życie potoczyło się inaczej niż chcieli i nie są w stanie tego udźwignąć? Może nie mają w sobie tyle luzu, żeby dostosować się do tego co jest i dlatego tak obsesyjnie starają się kontrolować rzeczywistość? Nie wiem, ale mimo tego, że jest mi ich szkoda, to nie chcę ich na siłę usprawiedliwiać.

Nawet przy dużych pokładach dobrej woli w pewnym momencie trafia szlag, gdy wszelkie próby porozumienia spełzają na niczym. Ten kto się nie rozwija wcale nie stoi w miejscu, tylko się cofa. Jeśli nie próbujemy przezwyciężać słabości i pracować nad charakterem, zaczynamy karleć wewnętrznie. Jesteśmy jak gwiazdy: albo świecimy wskazując drogę żeglarzom i upiększamy niebo, albo zapadamy się w sobie, by pewnego dnia zniknąć.

Można być księżną dąsów, wbijać się codziennie w gorset pogardy dla świata i tropić błędy maluczkich. Tylko czy świat będzie przez to lepszy?

Fot. Bree Bigelow / Unsplash


Komentarze

  1. Nie zawsze da się ze wszystkimi porozumieć, bo czasami bariera oporu jest nie do przebicia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... A wystarczyłoby spotkać się gdzieś po środku

      Usuń
  2. chyba właśnie o to chodzi, że dopóki nie zrozumiemy, że świat dzięki temu nie będzie lepszy nic się nie zmieni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda mi tych małych, zaprzepaszczonych szans :(

      Usuń
  3. Czasem porozumieć się nie da. Są ludzie, którzy zawsze stają okoniem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, coś w tym jest - syndrom zimnej ryby, czy coś ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okrutnik

Ramen z przypałem

Boski pierwiastek