Ostatnia samica Dodo

Załóżmy roboczo, że wpadki zdarzają się każdemu. Tylko niektórym jakby częściej.

Gdybyście - dajmy na to: w sierpniu - jechali na wycieczkę po krajach bałtyckich (tak bardzo bałtyckich, że zdarzają się tam białe noce) to ile par krytych butów byście zabrali? Bo mi się udało jechać tylko z sandałkami. Bez kurtki. I zgubić dowód na lotnisku. Zaprawdę, powiadam wam, że moi przyjaciele to istne oazy spokoju :p

Albo taki marsz na przełaj. Upał, że o matko, pył na polach, pokrzywy po pas, ja w krótkich spodenkach... Nadchodzi wreszcie upragniona przerwa, wszyscy rzucają się gdzie bądź, a po środku stoję ja, w roli średnio malowniczego kołka. Stoję i nie siadam, no bo gdzie? Na trawie?! Przecież mi się spodnie na tyłku pobrudzą! Wspominałam o kurzu i charakterze imprezy?

Jak mówi internetową mądrość: błogosławieni, którzy umieją śmiać się z siebie, bo mają zapewniony ubaw do końca życia. I coś w tym jest! A konkretnie: jest w tym tylko i wyłącznie prawda, bez ulepszaczy i konserwantów.

Umiejętność dostrzegania komizmu sytuacyjnego, poczucie humoru i dystans do siebie uważam za jedne z ważniejszych cech. I chyba nie tylko ja. Posądzenie o brak poczucia humoru jest bardziej dotkliwe niż wytknięcie niewiedzy. Trening umiejętności społeczno-komicznych miałam od dziecka, ale pamiętam jeszcze moje nastoletnie oburzenie, kiedy ktoś tykał moje jestestwo jakimś komentarzem. Najczęściej trafnym, co wkurzało podwójnie, skoro byłam tak bardzo serio. Aż wreszcie nauczyłam się śmiać sama z siebie, bo te gafy i wpadki są śmieszne. Raz bardziej, raz mniej, raz "szybko, dzwońcie do Familiady" :p

Nadal wiem, jak budować zdania. Ogarniam liczenie w słupku. Odróżnię Picassa od Moneta. A że przy okazji zjem zielony chleb i z pełną powagą poinformuję, że nie ma potrzeby włączania zmywarki, bo zaraz pozmywam zdalnie...? No cóż. Ktoś musi być tą nieogarniętą samicą Dodo. Widać w tym tygodniu padło na mnie.


Fot. Jacqueline Munguia / Unsplash

Komentarze

  1. Na pewno umiejętność śmiania się z siebie w takich krytycznych sytuacjach się sprawdza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Poczucie humoru i dystans to super sprawa, bardzo te cechy pomagaja w życiu.

    OdpowiedzUsuń
  3. czasami wydaje mi się, że tracę poczucie humoru, ale potem okazuje się, że potrzebuję trochę więcej czasu żeby... śmiać się jeszcze głośniej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jestem pewna czy umiem śmiać się sama z siebie, ale dzisiaj w pracy naszła mnie taka rozkmina, że przyzwyczaiłam innych pracowników do tego, że jestem głośna, często się uśmiecham, gadam jak najęta, żartuję, skaczę... dziś miałam zły dzień bo zepsułam jedną z maszyn i nie było mi do śmiechu. Jeden z pracowników powiedział, że nie zna mnie od tej strony i chciałby żebym znowu się uśmiechnęła bo nie ma czym się stresować. Mój przełożony powiedział, że jak tylko przekroczyłam próg jego gabinetu, wiedział, że coś się stało, bo nigdy nie chodzę ponura.
    Teraz tak sobie myślę, czy to dobrze, że ciągle chodzę taka rozhihrana, bo kiedy coś mnie, boli, źle się czuję lub po prostu jak każdy człowiek nie chce mi się żartować gadać i jestem raczej smutna, to inni szukają przyczyny i pytają co się stało itd. A wiadomo jak człowiek nie ma chęci na rozmowy to chce pobyć sam a nie w otoczeniu nawet najfajniejszych ludzi, którzy pytając co się stało, czy jestem chora itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że chodzi o spójność z samym sobą. Bo jeśli człowiek faktycznie jest śmieszkiem, lubi opowiadać kawały, życzliwie zagraj to czy ma udawać ponuraka? Z drugiej strony, jeśli tej radości nie czuje to ma się zmuszać? Ani tak, ani tak. Nie mamy obowiązku noszenia jednej miny, bo ktoś się przyzwyczaił. Każdy wyzwala jakąś energię i jeśli to jego prawdziwe ja, to dobrze, że tak nas odbierają. Tyle że my, jako ludzie, definiujemy innych "na szybko": ta jest zawsze uśmiechnięta, do tej się nie zbliżać przed 12, tamta jest uzależniona od kawy. Taka charakterystyka postaci w 1 zdaniu. I kiedy coś się zmienia -nawet na chwilę- szukamy przyczyny. I chyba lepiej nadal pozostać spójny ze sobą, strzelić komunikatem, że dziś nie gadam i już :) Przynajmniej ja tak uważam, a Ty? Wy?

      Usuń
    2. U mnie to trochę problematyczne :P Często dusze w sobie różne emocje i jeśli chodzi akurat o to by komuś wprost powiedzieć - słuchaj nie mam ochoty dziś gadać, to to jest dla mnie trudne. Musiałabym to przepracować ze sobą, znaleźć przyczynę czemu opisanie własnych emocji jest dla mnie ciężkie. O wiele łatwiej przychodzi mi pisanie jak widzisz. Uwierz, że gdybym miała to samo powiedzieć Ci prosto w twarz, zająkałabym się 10 razy :D mój mózg przetwarza informacje szybciej, pisząc to niż wypowiadając :D Po za tym forma pisemna jest dla mnie o wiele łatwiejsza. Niczym rozmowa przez szybę. Mój przyjaciel doskonale wie, że jeśli coś leży mi na wątrobie i mam problem by to powiedzieć, to prosi mnie bym to mu napisała. I prawde powiedziawszy pisze o wiele więcej niż dowiedziałaby się gdybym mu to powiedziała.

      Usuń
    3. Czyli prawdziwy przyjaciel, skoro tak dobrze Cię zna :) W pierwszej chwili pomyślałam o koszulce z napisem "Dziś nie gadam", tak jak były czapki "Bad hair day", ale to śmieszkowe i za mocno spłyca. To strasznie gniecie, kiedy człowiek nie może zwerbalizować swoich myśli. Serio, rozumiem to. Tylko wiesz, nie tylko Ty tak masz. Wbrew pozorom mnóstwo ludzi ma problem z nazwaniem tego co się w nich dzieje. To chyba w jakiś sposób skraca dystans między tymi co umieją, a tymi co chwilowo nie potrafią. Może będzie łatwiej wypowiedzieć się, gdy ma się świadomość, że tej drugiej stronie też brakuje słów.

      Usuń
  5. powiem CI, że ja czasem mam wrażenie, że jestem jednym wielkim przypałem :D co prawda nie mam aż tak słabych rzeczy jak zgubienie czegoś ważnego... ale są to raczej drobnostki takie które można przetrwać i na lajcie można się pośmiać ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, ten dowód się znalazł :P ale z drugiej strony są przygody. Nie to, że trzeba żyć "na przypale, albo wcale", ale od czasu do czasu fajnie jest zaliczyć zwrot akcji ;)

      Usuń
  6. ależ się uśmiałam :D ale to tylko dlatego, że sama też taka jestem :P mama zawsze mówiła, że kiedyś głowy zapomnę... krem z filtrem? nieee... przecież wcale nie ma słońca... a potem wracam do pracy i wszyscy się ze mnie śmieją, bo mam nos niczym rudolf (albo pijaczyna spod sklepu xD )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam tak samo! Żółwik! 🤜 🤛😁 kiedyś tak się spaliłam, że mleko się zsiadało w kontakcie ze skórą 🤦‍♀️

      Usuń
  7. Dystans do własnej osoby czasami jest potrzebny :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzeba wiedzieć, że umiejętność śmiania się samemu z siebie jest potrzebne.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okrutnik

Ramen z przypałem

Boski pierwiastek