Yin i yang

Zawsze wydawało mi się, że ludzie nauki powinni mieć otwarte głowy, ogładę, pokorę i szacunek. No i poszłam z tym twierdzeniem na zderzenie z rzeczywistością, niczym seicento na czołgi.

Mamy w pracy 2 naukowców: Profesora i profesora. Do teamu Profesora przez wielkie P, chcą należeć wszyscy: świeży narybek i starzy wyjadacze, kobiety, mężczyźni i myszy z piwnicy. Ja bym mu mogła kawę parzyć i teczkę nosić, byle tylko orbitować w pobliżu. Ma ogromną wiedzę, ale to jego uprzejmość przyciąga ludzi niczym magnes o kosmicznej mocy. Zawsze grzeczny, uśmiechnięty, widzący w podwładnym człowieka. Wystarczy, że wejdzie do pokoju i nagle wszyscy dostają skrzydeł.

Natomiast drugi profesor budzi dokładnie odwrotne emocje. Trzeba się spotkać? Brr... Dzwoni? Niech ktoś inny odbierze... Nie mogę odmówić mu wiedzy, ale ciężko jest wejść w dialog z człowiekiem, który zaczyna zdanie od: "Na pewno nie wiecie i zapewne nie pojmiecie..." - no jakoś średnio zachęcające. Jest też chyba najjaskrawszym przykładem mizogina, jakiego miałam wątpliwą przyjemność poznać. Nie żeby pierwszym - już zdarzali się ludzie z wizją kobiety realizującej się w ideale Kinder, Kuche, Kirche - co mnie, jako kobiecie nieplanującej dzieci i gotującej sporadycznie, dość mocno zawęża pole do popisu. Od profesora obrywa się też wszystkim młodszym od niego, różnorakim mniejszościom i przeciwnikom - niezależnie od tego, czy głosował na inną partię, kibicował innej drużynie, czy po prostu lubi inny kolor.

Nie lubię gdy ktoś arbitralnie tłumaczy mi świat. Wie co powinnam myśleć, co czuć, czego chcieć i jaką bluzkę założyć we wtorek.
 
Ten tydzień dał mi trochę w kość i byłam bliska wystąpienia o zgodę na klonowanie. Wiecie, taki szef idealny zapakowany w celofan i dostarczony do firmy z poranną pocztą. Marzenie. 
 
Ale może to właśnie na tym polega piękno równowagi w przyrodzie, że możemy się w tych innych ludziach poprzeglądać? Na jasnym tle wyraźniej widać czarne plamy, a w egipskich ciemnościach nawet maleńki ogieniek nabiera znaczenia. Może mając porównanie dobrego i złego bohatera zobaczymy coś, co normalnie byśmy przegapili? I może dzięki temu przyjrzymy się też sobie? A przynajmniej tak się pocieszam :)

Fot. Alex / Unsplash


Komentarze

  1. Doszłaś do szalenie wartościowej konkluzji, punkty odniesienia są nam w życiu potrzebne, taka by lepiej poznać siebie i innych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami tak w życiu bywa, że coś daje nam w kość, ale te chwile mijają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście! Inaczej nie miałabym żadnej całej😜

      Usuń
  3. Ja mam w pracy diabła w ciele człowieka... serio zastanawiam się czy gdzieś tego wszystkiego nie napisać i puścić w eter... Bestseller na 100%. Przedmiotowe traktowanie ludzi, uważanie ich za debili roku, a face to face uśmiechnięty, niewinny aczkolwiek potrafiący wbić szpilę typ... Nic złego jeszcze mi nie zrobił, ale jak tylko pytam kogoś czemu odszedł z pracy (a jest tych ludzi coraz więcej) to odpowiedź w głównej mierze jest jedna - nie wyrabiali psychicznie. U mnie nie ma profesora i Profesora :( Sama staram się by na moim wydziale było weselej. Jestem najmłodsza więc robię za wydziałową maskotkę, ale nie przeszkadza mi to. I nawet jeśli ktoś ciśnie autentycznie ze mnie bekę, to cieszy mnie, że miał okazję się pośmiać kiedy za rogiem stoi profesor z jego okiem Saurona przywieszonym na każdym wydziale (kamera), który gdyby mógł, wyryłby każdemu na czole hasło - ILOŚĆ ILOŚC ILOŚĆ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie powinna być jeszcze "jakość" w tym zestawieniu? Masakra... Tylko zobacz jak to jest: 1 osoba terroryzuje grupę. Jeden człowiek niszczy psychicznie innych. I teoretycznie w grupie siła, można byłoby szukać pomocy, walczyć z mobbingiem. A jednak w ludziach jest strach. Większość woli schować się, odejść, niż skonfrontować. I to jest nasza wina, bo to my pozwalamy na zło.
      Nie żebym teraz siliła się na rady i konkluzje, ale jakoś przykro mi się zrobiło, że takie głupie owce z nas.

      Usuń
    2. Mam to samo aczkolwiek rozumiem tych ludzi. Brakuje im 5-7 lat do emerytury. Przepracowali 40 lat w zakładzie... gdzie oni znajdą robotę w tym wieku... Przykre to, a ja sama nie chce się tez wychylać, bo nie takich cwaniaczków typ robił. Mam nadzieję, że będzie lepiej. a jak nie to tego kwiatu jest pól światu :D czy jakoś tak :)

      Usuń
    3. Fakt, dla ludzi przed emeryturą zmiana pracy jest trudniejsza niż dla młodszych. Ale nie powinno tak być, że przyzwalamy na złe traktowanie :( Tylko całkowicie zdaję sobie sprawę z tego, że komentarze z daleka to każdy ma mądre.

      Usuń
  4. Poruszył mnie ten wpis na przykładzie profesorów. Każdy człowiek jest inny i wierzę, że za tym znielubianym profesorem kryje się jakaś smutna historia i trudne emocje. Szkoda tylko, że nie umie sobie z nimi poradzić, a zatruwa życie innym. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się tak wydaje - człowiek w naturalny sposob dąży do bycia dobrym, a to wychowanie, doświadczenia, jakieś traumy wypaczają ten prosty tor. Kłopot w tym, że zawsze przy takich sprawach dochodzą emocje. A jak się pojawiają to ciężko o obiektywizm. Pewnie bym go pożałowała, że coś mu się posypało w życiu i teraz ma taki mechanizm obronny. Ale z drugjej strony, kiedy słyszę seksistowskie teksty, to zastanawianie się nad czyjąś trudną przeszłością jest ostatnią rzeczą, na którą mam ochotę. Myślę też, że człowiek powinien brać odpowiedzialność za swoje słowa i czyny. Jeśli nie jest niepełnosprawny intelektualnie czy nie ma ograniczonej poczytalności w danej chwili, to powinien umieć zmierzyć się z oceną swojego zachowania i jego konsekwencjami.

      Usuń
  5. Różnorodność jest potrzebna w społeczeństwie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak, ale czasem mnie korci, żeby mieć tę moc i stuknąć w zakute czaszki :p

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okrutnik

Ramen z przypałem

Boski pierwiastek