Wino proste

Jak to pozory mogą mylić...

***
Ostatnio słucham namiętnie piosenek Kwiatu Jabłoni. To rodzeństwo: Kasia i Jacek Sienkiewicz. Dzieci Kuby, który nie dość, że jest neurologiem, to jeszcze piosenkarzem. A jak Polska długa i szeroka, ścieżkę dźwiękową Kilera znają wszyscy. Młodszy rocznik nie odstaje, naprawdę przyjemnie się słucha ich utworów. Ale najbardziej rozbroiła mnie historia nazwy. Gdyby to był siostrzany duet pomyślałabym, że to po prostu uduchowione laski. Nuta folklorystyczna od czasu do czasu i już widzę te sady obsypane kwieciem rozmaitem, pola posrebrzane żytem i komary. A tu jednak nie. Podobno nazwa wzięła się do najzwyklejszego w świecie jabola. Wino marki wino, château de la Piwnica Sąsiada, rocznik bieżący. Trzeba mieć fantazję!

***
To jednak pokazuje mi, że pozłotko ma się dobrze. Coś tam wiemy, coś dopowiemy. Jakoś zbyt łatwo przychodzi nam identyfikowanie się z wyobrażeniem. Przypinane łatki nie muszą być złe, przecież tylko opisują realia. Tu mamy matkę-Polkę, tam szalonego naukowca albo kobietę sukcesu. Siebie też szufladkujemy. I chyba nie ma człowieka, który byłby całkowicie wolny od takich dywagacji.

Są ludzie, którym życie zaprojektowali inni. Rodzice wybrali im studia, zaplanowali karierę, znaleźli męża/żonę i ustalili ilość potomstwa. Swoją drogą ciekawe czy pilnują im dni płodnych?

Są tacy, którzy poddają się niewypowiedzianym sugestiom. Niby nikt im niczego odgórnie nie narzuca, ale dezaprobata dla ich wyborów ciągnie się za nimi upierdliwym smrodkiem. Bo doprawdy, czy trzeba jechać na wakacje do Mielna? Córka Beatki spod szóstki poleciała na Kos... A czemu Maciuś nie chodzi na lekcje tenisa? Na pewno gdybyś chciała mogłabyś tak sobie dzień zorganizować, żeby go wozić kilka razy w tygodniu...

Okropnie żyć w takim Matrixie. Ale myślę, że znaczna większość drży ze strachu przez zupełnie innym dyktatorem. Sobą.

Nie macie wrażenia, że najbardziej w świecie boimy się zawieść samych siebie? Mamy w głowie jakąś wizję tego jacy powinniśmy być i jak powinno wyglądać nasze życie. A kiedy nagle okazuje się, że nasze wyobrażenia pędzą po jednym torze, a rzeczywistość odjeżdża pociągiem w drugą stronę - ooo, wtedy rodzi się problem.

Każdy z nas ma jakiś potencjał, który pragnie wycisnąć jak cytrynę. Ambicja i marzenia to nic złego. Bywa jednak, że fiksujemy się na czymś co się nigdy nie zdarzy, ale w naszych głowach urosło do rangi gwiazdki z nieba. I to takiej, która nam się słusznie należy.

Przecież ja mam palce pianistki! Takie dłonie do dar! Mogłabym być wirtuozem fortepianu... gdybym tylko miała słuch muzyczny. Taki tam szczegół. Ale przecież bym mogła... To akurat kuriozalny przykład, ale czy nie mieliście kiedyś myśli, że wasze życie byłoby zupełnie inne, gdyby...? Gdybyście poszli na inne studia, zamieszkali nad morzem albo wzięli udział w konkursie talentów? Żal nam czasem tych życiowych rozjazdów, kiedy poszliśmy jedną drogą, a ta druga, nieodkryta, jawi się jako kraina płynąca mlekiem i miodem. 

Niewykorzystane szanse bolą, ale nie wszystko jest zero-jedynkowe. Nie zawsze mieliśmy wybór. Czasem życie biegło tak szybko, że nawet nie widzieliśmy odnóg odchodzących od głównej trasy i w pewnym momencie rozglądamy się po swoim świecie zdziwieni. Niepewni w jaki sposób znaleźliśmy się w tym właśnie miejscu.

Miał być szczyt szczytów, gabinet na 15 piętrze wieżowca, sushi z Nobu i szpilki od Manolo, a są baleriny z CCC, pomidorowa z ryżem za 5,50 zł i umowa-zlecenie w podrzędnej firemce. W dodatku kolejny rok zapominają o nas przy awansie. I co? 
Miał być książę z bajki, a jest giermek.... jakiś taki... od lat... Pytanie tylko czy naprawdę bylibyśmy szczęśliwsi, gdyby było inaczej?

Na ile te wyśrubowane marzenia są nasze, a na ile wynikają z wyobrażenia o tym, że to inni spodziewają się po nas więcej? Może ten facet obok to niezbyt wyjściowy miś, ale kocha cię jak nikt w świecie? Może ten wyśniony awans wcale nie da ci szczęścia, bo właściwie lubisz to, co robisz w tej chwili? 

Czy ciągle trzeba gonić za króliczkiem? Dojrzałość polega też na tym, by odciąć krępujące nas więzy. Nawet jeśli te więzy sami sobie nałożyliśmy. Bywa, że chcemy ciągle więcej, by złożyć jakąś wyimaginowaną daninę za samo to, że żyjemy. Zaprzęgamy się do kieratu, którego w gruncie rzeczy nikt od nas nie żąda. I zapominamy o tym, by być szczęśliwym, tak zwyczajnie i codziennie.

***
Zastanawialiście się kiedyś jakie jest najlepsze wino świata? Owocowy Pinot Noir o wyrazistym bukiecie? Czerwony, wytrawny Cabernet Sauvignon? Lekkie, kwiatowe Chardonnay? Otóż nie - najlepsze jest to, które tobie smakuje. I dokładnie tak samo jest z życiem!

Fot. Roberta Sorge / Unsplash


Komentarze

  1. Jak zwykle Twoje rozważania świetnie się czyta, bez fałszywego podlizywania, masz lekkie pióro.
    Problem stary jak świat - realizacja cudzych lub własnych, ale przerastających nas marzeń, a potem anoreksja, okaleczanie się, depresja...
    Trudno dostrzec szczęście w małych rzeczach, gdy świat wymaga zbyt wiele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To w ogóle ciekawe stwierdzenie, że marzenie może nas przerosnąć. Zwykle patrzymy na nie jak na jakiś ideał, do którego to my nie potrafimy doskoczyć. A tu zmiana perspektywy i okazuje się, że z nami jest wszystko w porządku, a to marzenie jest "za bardzo".

      Usuń
    2. Nie musimy i nie jesteśmy wymarzonym ideałem, miewamy ograniczenia, krótkie palce ograniczają pianistę w robieniu kariery, może lepiej zmienić marzenie, niż katować się ciągłym niedostatkiem umiejętności?

      Usuń
    3. "Mierz siły na zamiary, nie zamiar podług sił" :) Wydaje mi się, że jest różnica pomiędzy marzeniem, a taką idee fixe. Jedno napędza do działania i osładza świat, a drugie sprawia, że ciągle nam czegoś brak.

      Usuń
  2. Ha ha :D naprawdę od jabola? :D myślałam, że coś w stylu, nawiązania do Japonii, wiesz, Kraj Kwiotnącej Wiśni :D :D też lubię ten zespół, a ściężkę kilera przyjemnie się słucha. ostatnio do odmożdżenia pusciłam sobie ten film :) wspomnienia z dzieciństwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio, serio :D w życiu bym się tego nie domyśliła. Na szczęście internet to kopalnia wiedzy :D

      Usuń
  3. Chyba faktycznie coś w tym jest, że najbardziej boimy się zawieźć samych siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co ciekawe, rzadko kto tym myśli. Spodziewalibyśmy się tej dezaprobaty od innych, a sami dla siebie jesteśmy czesto surowymi sędziami

      Usuń
  4. Moje życie byłoby zupełnie inne, gdybym nie była taka leniwa. Prosta, choć bolesna prawda ;) Ale za to głowę mam pełną marzeń. I domknięty plan trylogii, która powstała (w moim umyśle) jakieś dziesięć lat temu.

    Jest coś na rzeczy w tym, o czym piszesz. Mnóstwo ludzi żyje cudzym życiem, bo ich własne jest jałowe. Mnóstwo ludzi żyje pod cudze dyktando, bo boi się być sobą. Mnóstwo ludzi nie ma żadnego pomysłu na siebie i tak turla się przez życie jak ta pustynna roślinka, która równo w południe przemyka między dwoma rewolwerowcami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale co to za western bez tych suchych kłębów badyli? Czyli nawet takie życie jest po coś. I jak komuś takie pasuje to ok. Trudno jest dojść do tego momentu, kiedy człowiek faktycznie wie czego chce. Tym bardziej, że po drodze mogą się zmienić priorytety.

      A twojej trylogii jestem bardzo ciekawa! Nie rzucę w ciebie długopisem, bo ja też się zbieram za pisanie, jak sójka za morze. Ale wiesz: trzymam kciuki ;)

      Usuń
    2. Jeśli pasuje - super. Ale co, gdy jest inaczej? Można przeżyć całe życie w norce, kiedy nie lubi się hałasu, tłumu albo po prostu preferuje się takie życie. Gorzej, kiedy ktoś boi się żyć własnym życiem, za to chętnie krytykuje cudze. Bo razi go, że ten ktoś się nie boi, tylko bezczelnie żyje, jak chce.

      Moja trylogia ma już wszystko, począwszy od tytułu, a skończywszy na ostatnim zdaniu. Pozostaje ją "tylko" napisać ;) Inne koleżanki piszą już -naste książki, tłuką je po 4-5 rocznie, a ja fantazjuję. Może zdążę przed emeryturą. Albo demencją ;)

      Usuń
    3. Heh, na emeryturze byś miała więcej czasu, ale ta demencja faktycznie może być problemem ;)

      Usuń
  5. Jak to pięknie napisane. Każdy ma swoją receptę na życie i to dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 💜 żyć i dać żyć innym - nic więcej nie trzeba. No, może poza odrobiną nieba, czułości i humoru. A poza tym już nic ;)

      Usuń
  6. Kwiat Jabłoni bardzo lubię, więc o historii ich nazwy wiedziałam. Ciekawa, zwłaszcza w połączeniu z takimi muzykami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to mówią: Wina proste są dobre, bo są dobre i tanie :D

      Usuń
  7. A wystarczy docenić to, co się ma i od razu zmienia się perspektywa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle warto pielęgnować w sobie wdzięczność za każdy drobiazg - życie od razu staje się piękniejsze, kiedy człowiek widzi ile ma w nim skarbów :)

      Usuń
  8. ahhh te komary, bez nich lato i piekno jesieni było by zbyt piękne;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe przemyślenia i jak zawsze doskonale się czyta ;)
    Sama nie jestem wielką marzycielką, raczej dokładnie wiem, co byłabym w stanie zrobić i w jakich okolicznościach, mam raczej realistyczne podejście do rzeczy. Marzenia są dla mnie trochę... zbyt abstrakcyjnym konceptem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i teraz mam zagwostkę, bo abstrakcją jest dla mnie świat bez marzeń. Plany to taki konkret, a marzenia to chmury waty cukrowej. Jedno i drugie mi potrzebne do szczęścia. A ty mówisz, że nie potrzebujesz... Hmmm.... ;)

      Usuń
    2. Nie powiedziałam, że nie potrzebuję, nie pisałam też nic o planach ;) Ta dychotomia plany-marzenia jest bardzo ograniczająca mam wrażenie, przynajmniej dla mnie, bo chyba ze swoim podejściem znajduję się gdzieś pośrodku.

      Usuń
    3. No nie pisałaś, ale u mnie zadziałało skojarzenie realizm-plany. I to nie tak, że to jakaś osobista wycieczka :p wręcz przeciwnie, to moja perspektywa :D
      W ogóle każdy ma inną miarkę - do każdej dziedziny życia. I to jest super, bo gdybyśmy byli identyczni to możnaby się wykończyć ;)

      Usuń
  10. To prawda, że większość ludzi tak naprawdę boi się zawieść samych siebie, a jeżeli jakiś odgórny plan się nie powiedzie to nastaje dla takiego człowieka koniec świata. Pozwolę sobie zacytować pewne słowa " Jeśli rzeczy małe nie będą Cię cieszyły, to i dużo nigdy nie ucieszą" :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, to bardzo prawdziwe! Radość z małych rzeczy to radość życia w ogóle. Wielkie zdarzają się rzadko, a spędzić lata w oczekiwaniu na jakieś spektakularne WOW, to po prostu ich zmarnowanie

      Usuń
  11. Marzenia - są piękne, choć jeszcze piękniejsze jest ich spełnianie. Do tego potrzeba mobilizacji i zainteresowania własnym życiem, tym co nas otacza w zgodzie z własnymi wartościami i normami.
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są też marzenia, których wcale nie chcemy spełniać. Bo tak miło jest o nich myśleć ;)

      Usuń
  12. ..ciekawe są Twoje rozważania na różne tematy.. a pozory? mogą mylić, ale są tylko chwilowe ;)
    ..wysłuchałam kilku piosenek w wykonaniu tego rodzeństwa, są całkiem przyjemne w odbiorze.. że nazwa zespołu pochodzi od wina marki wino? miałam raczej inne skojarzenie ;) ..choć w sumie to rzadko mnie coś dziwi, po prostu, każdy ma swoje patrzenie i poglądy ze wszystkim .. jesteśmy tak różni i ta różnorodność jest ciekawa, to jest piękne.. mnie nie interesuje kto z kim śpi, co robi? nie oceniam i nie znoszę kiedy ktoś z buciorami włazi w moje życie.. za winem nie przepadam ;p ..jestem marzycielką i cieszy mnie to , bo dzięki marzeniom jestem szczęśliwa, mam swój magiczny świat, gdzie wszystko zdarzyć się może <3
    ..reasumując, to cieszą mnie małe rzeczy, doceniam to co mam i nawet w sytuacjach patowych znajduję swoje wyjście awaryjne :)

    - pozdrawiam ciepło 💖

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest wspaniałe podejście :) Jeszcze piękniejsze przez to, że walczysz z depresją i dajesz radę. Serio AnSa, jesteś wielka :)
      Uwielbiam różnorodność świata, to że każdy z nas jest odrębnym mikrokosmosem, a jednak wszystkich nas łączy niewidzialna nić człowieczeństwa. Czasem wściekamy się na ludzi obok nas, a jednak fajnie że są :)

      Usuń
  13. Zgadzam się, ze najlepsze jest to co akurat się nam najbardziej podoba. Ja jak byłam młodsza to notorycznie się zastanawiałam "co by było gdybym". Całe szczęscie mam to już za sobą i nie myślę w ten sposób :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo łatwiej, prawda? Też się kiedyś biczowałam tym, że można było zrobić coś inaczej. A dziś jestem wdzięczna za to, że jestem tu gdzie jestem, właśnie taka jak w tej chwili :)

      Usuń
  14. Pojęcia nie mam jakie jest najlepszde wino swiata. I co tak ogólnie jest najlepsze, bo mam własne, nie narzucone zdanie/zdania na wiele tematów.
    Ale śpiewającego Kubę Sienkiewicza i jego dzieci uwielbiam podobnie jak wiele innych osób.
    Serdeczności od rodowitej Warszawianki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często jest tylko tak, że niby coś jest efektem naszych przemyśleń, a jednak okazuje się, że wkoło jest całkiem spore grono, które myśli podobnie.
      PS. Rodowici, napływowi - wszyscy są mile widziani :) Za to właśnie lubię Warszawę :)

      Usuń
  15. Moje pierwsze w życiu upicie się - Kwiatem Jabłoni 🤕🤓 Ale tego zespołu nie lubię. Co do rozkmin - to nie lubię rozmyślać, co by było gdyby, co nie znaczy, że czasem tak nie rozmyślam. Nigdy nie żyłam realizując cudze wizje a propos mnie, za wszystkie źle obrane ścieżki na których się wywracałam, dziękuję, bo wiele mi dały. Wiem, że mogłam w życiu zrobić więcej i lepiej, mądrzej, rozsądniej. Ale widocznie, jednak nie mogłam 🤷 Więcej wyrozumiałości i czułości dla samych siebie, a i innych będziemy lepiej traktować ✌️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłaś! I tego trzeba się trzymać w życiu - każda decyzja, którą podejmujemy jest tą najlepszą: gdyby była inna opcja to byśmy zrobili inaczej. Dlatego nie ma co żałować. Co zobaczyliśmy i co przeszliśmy to nasze.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wskrzeszeniomat – część pierwsza

Okrutnik

Wskrzeszeniomat – część druga