Były czasy - nie ma czasów

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Tak mówią. Mówią, ale nie robią, bo ciągle słychać sentymentalne westchnienia, że teraz to upadek obyczajów, zgnilizna moralna, rozpad wartości i ogólnie czasy są złe.

A ja powiem z przekorą, że jeszcze nie jest najgorzej. 

Może nie ma tak dobrych filmów i muzyki, jak w latach 80., ale nie siejmy defetyzmu.
Ogromnie bawi mnie określenie, że "w dzisiejszych czasach" to coś, kiedy brak nam porównania. Bo co tak naprawdę możemy pamiętać sprzed kilku dekad? Dzieciństwo, wiek nastoletni i pierwsze kroki w dorosłości są przeważnie czasem światła. Jeszcze ktoś trzyma parasol - nawet jeśli nie jest to rodzina, to są pewne schematy porządkujące życie. Rano jest szkoła, potem odrabianie lekcji, bajka na dobranoc i trochę czasu wykrojonego na przyjemności dnia codziennego. Tak mi się ładnie zrymowało, ale to był czas kreacji: w poniedziałek zwierzątka z plasteliny, w środę baza z koców, a w piątek wiersze górne i chmurne. Z sentymentem wracamy do tamtych chwil, bo uruchamiają nam lawinę wspomnień i emocji. Pewnie, że nie każdy był wtedy szczęśliwy. Wiele dzieciaków musi mierzyć się z problemami, które przerastają nawet dorosłych. Faktem jest jednak to, że dziecięce spojrzenie na świat jest inne. Większa jest też ich elastyczność w dostosowaniu się do warunków. Pomimo tego, że niektóre wcale nie są cieplarniane. 

Nie możemy jednak cofnąć się poza ramy naszego życia. Czasem żałuję, że nie mogłam uczestniczyć w życiu elit II RP, bo fascynują mnie ówczesne kawiarnie i kabarety, przyjęcia u Kossaków i ekscesy Wieniawy. Czasem myślę też, że chciałabym wziąć udział w sezonie w ociekającej blichtrem belle epoque. Wiecie: sekretny język wachlarzy, bukiety słane po balu, wieczorne wyprawy do teatru... Ale to bajka. Wycinek wyobrażenia, mocno przefiltrowany przez dzisiejsze sita. Nie myśli się o stanie higieny, o śmiertelności w połogu, o kwestii oczywistych dziś praw i wolności. Przecież nikt by mnie nie zapytał czy mam wolę ku temu, by wyjść za mąż. A już z pewnością nie o to, czy planuję dzieci. Nauka? No, w dwudziestoleciu międzywojennym faktycznie mogłoby mi się to udać. Pod warunkiem, że urodziłabym się w uprzywilejowanej rodzinie. Ziemiaństwo, bogate mieszczaństwo, ewentualnie tata-oficer - wtedy jeszcze by to przeszło. Ale przecież mogła to być zapadła wieś, gdzie od świtu do nocy harowałabym w polu dla dziedzica. Albo szwalnia, gdzie drżałabym czy maszyna nie wciągnie dłoni. A może popularne suchoty i żegnaj świecie w osiemnastej wiośnie życia? Tak, tak, kiedyś to było.
 
Zmieniają się czasy i uwarunkowania, ale natura ludzka ewoluuje bardzo wolno. Myślicie, że różnimy się od naszych prapraprababek tak diametralnie? Nie sądzę. Wystarczy poczytać dawne książki, żeby znaleźć zgryźliwy humor. Serio! Polecam Owidiusza. Jakby nie patrzeć żył chłopak w starożytności, więc jeśli ten dowcip wciąż bawi, to chyba nie upadliśmy zbyt daleko od tej jabłoni. A opowieści o MacGyverach z zamierzchłych czasów? Umiejętność kombinowania towarzyszy nam od jaskiń. 

Może więc to nie w czasach do życia leży problem, tylko w tym, że łatwiej jest zwalić winę za marazm czy za wewnętrzne braki na czynnik zewnętrzny? Na taki, na który nie mamy żadnego wpływu? A przecież nikt nie każe nam zbawiać świata i ratować milionów. Zadbajmy o siebie i najbliższą przestrzeń, a to całkowicie zmieni nasz świat. Jeśli człowiek nie chce narzekać i nie daje się wciągać w takie rozmowy to puff! Narzekanie znika z jego otoczenia. Jeśli nie robi tabu z jakiegoś tematu to puff! Może mówić otwarcie. Uwierzymy w to, że sami możemy kształtować rzeczywistość. A gdy już uwierzymy to spróbujmy wcielić to w czyn.

Fot. Jon Tyson / Unsplash



Komentarze

  1. Doskonale pamiętam, co działo się kilka dekad temu, moje dzieciństwo spędziłam w dawnym systemie, młodość zaś na walce o wolność od socjalistycznych pseudo przyjaciół, zaś w dorosłości widzę trendy społeczne, które niekoniecznie mi się podobają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też pamiętam wiele z dzieciństwa i mam nadzieję, że dobra pamięć będzie mi towarzyszyć aż do śmierci.

      A historia? Historia ma to do siebie, że często zatacza kręgi - i nie zawsze napawa to optymizmem.

      Usuń
  2. Każdy wiek ma swoje prawa. Zawsze ludzkość walczyła ze złem, na pierwszy plan wysuwając dobro. Zawsze byli dobrzy ludzie i tacy, którzy nie szczycili się dobrym charakterem. Tak było, jest i będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak. Mam tylko wrażenie, że zbyt mocno skupiamy się na narzekaniu i próbie wpasowania się w ramki, z których wyrośliśmy. Często słyszę o pogoni za światem, którego nie ma, ale bardzo mało o tym co można zrobić by ten, który mamy stawał się lepszy.

      Usuń
  3. Gdy byłam na studiach, naście lat temu, brałam udział w jakiejś sztuce teatralnej na deskach jakiegoś domu kultury - nie pamiętam, nawet nie pamiętam skąd i dlaczego się tam znalazłam - no ale byłam i tańczyłam dawne tańce. A - właśnie dlatego, bo uczyłam się tańczyć tańce dawne i poproszono nas o występ. I jak tańce nawet fajne, tak musieliśmy włożyć ubrania z tamtych epok. O Matko i Córko, do dziś pamiętam ciężar tej sukni. To była taka z baroku, jeśli dobrze pamiętam, na kole, mnóstwo falban i ten gorset - oddychać w tym było trudno a co dopiero tańczyć. Ogólnie doświadczenie fajne ale to tylko pokazuje, że często tak tęsknimy do tego co tak znamy tylko z zewnątrz jak te suknie ale nigdy ich nie założyłyśmy i nie znamy ich ciężaru.. Chyba jako ludzie będziemy tęsknić zawsze do tego co było, tylko dlatego, że tamto już znamy i choćby nie wiem jak niewygodne - to znane a nasz mózg przecież nowego nie lubi i zrobi wszystko aby trzymać nas przy tym co znane czyli nie wymagające jego wysiłku :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - mamy jakieś wyobrażenie, ale nie oddaje ono rzeczywistości. I co z tego, że te suknie wyglądają pięknie, kiedy wygodnie nam w jeansach? Co z "lekkości bytu", kiedy płaci się za nią wolnością? To takie złote klatki naszych umysłów.

      Usuń
  4. Każda epoka jest inna, a żyjący w niej ludzie mają swoje wady i zalety. Czy my żyjemy w wyjątkowych czasach? Trudno powiedzieć, choć nudno na pewno nie jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każde czasy są wyjątkowe - nie każde tak samo fascynujące dla każdego, ale to też piękno różnorodności ;)

      Usuń
  5. Jakoś poprzednie epoki mnie nie przyciągają. Obecne rozwinięcie technologiczne pozwala mnie minimaliście na znacznie więcej niż np. 20 lat temu. Nie musimy już tyle pracować - mamy znacznie więcej wolnego czasu niż nasi dziadkowe a to jest chyba najważniejsze. Mamy znacznie więcej możliwości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też sobie chwalę życie w obecnych czasach :) Szczególnie za centralne ogrzewanie i dostęp do bieżącej wody. Czasem chciałabym podejrzeć życie dawnych epok, czasem zanurkować w przyszłość, ale to tylko ulotna myśl. Boję się za to upartego trwania w świecie, który nie przystaje do dzisiejszych realiów.

      Usuń
  6. Zawsze będzie tak, że człowiek będzie miał tendencje do idealizowania "tego co było" bo "to co było" = dzieciństwo/młodość/beztroska.
    Co do konkretów i wniosków: Uważam, że życie młodych ludzi dzisiaj, czyli w 2021 r. a nawet w 1998 r. (gdy zacząłem jako 6 latek cokolwiek świadomie kojarzyć) to jest coś zupełnie innego - inne możliwości komunikowania się z ludźmi, inne możliwości edukacji, przemieszczania się... No wszystko tak naprawdę jest inne. Mając 29 lat ja sam widzę, ile dzieli mnie od osoby która ma obecnie 19 czy nawet 21 lat - bardzo szybko zmienia się to, co jest wokół. To nie jest tak, że to co jest obecnie jest gorsze od tego co było - jest po prostu inne. Żyjemy na pewno w coraz większej różnorodności. Dla pokolenia naszych rodziców osoba 30 letnia to, stereotypowo: mąż/ojciec/żona/matka z minimum jednym dzieckiem który/a ma stabilną pracę, własne mieszkanie i wracając z pracy pędzi czym prędzej do domu. Tak, rodzinność i posiadanie rodziny jest fajne ale to też ewoluuje. Kiedyś życie rodzinne czy zawodowe kojarzyło się z ciągłą walką o byt - o zaspokojenie typowych potrzeb. Utrzymanie rodziny kojarzyło się z tym, że nikt nie powinien chodzić brudny, obdarty albo mieć zimno w domu. Teraz utrzymanie rodziny kojarzy się ciągłymi inwestycjami i to najlepiej w rzeczy premium. Dlaczego? No bo jak Ciebie na nie nie stać, no to w sumie świadczy, że sobie nie radzisz - czy to jako kobieta czy jako mężczyzna. Sam pamiętam czasy, gdzie nie każdego było stać (a konkretnie Jego rodziców) na opłacenie wycieczki szkolnej do teatru za 20-30zł - gwoli ścisłości powiem, że nie pochodzę ze wsi spod Suwałk ani z gminy po sąsiedzku z Jasłem tylko z aglomeracji warszawskiej. Teraz taka wycieczka kosztuje 2-3 razy tyle zaś rodzice prześcigają się w wymyślaniu dodatkowych zajęć po godzinach dla swoich pociech. Zmieniło się? Bardzo.
    Wśród moich znajomych 30 latków, zgodnie ze stereotypem sprzed 20 lat żyje może połowa. Czy to źle? Czy to dobrze? Nie wiem, po prostu inaczej. Wiem, że 20 lat temu postawa inna niż "standardowa" byłaby postrzegana jako dziwactwo a teraz większość osób powie: no spoko, fajnie, żeby Tobie odpowiadało.
    Każde czasy mają swoją cenę - co innego jest w nich dobre, co innego jest w nich złe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, przeskok technologiczny był tak duży, że niektórych rzeczy po prostu się nie rozumie. Ja jeszcze byłam pokoleniem, które chodziło na trzepak - wiadomo było, że tam się spotykają dzieciaki po szkole. I tak samo mieli moi rodzice. Ale już moja młodsza kuzynka nie zna tego fenomenu. Paradoksalnie więc bliżej mi do ludzi starszych o 20 lat, niż młodszych o 10.
      Zmienił się obraz rodziny, zmieniło się pojęcie "kariery" i "sukcesu". Świat stanął otworem, a jednocześnie - tak jak mówisz - są i wady. Zawsze są. I zawsze znajdą się ludzie, którzy utyskują, bo nie potrafią się odnaleźć w tym co mają. Pytanie tylko czy to jest wina czasów jako takich?
      Mówią, że kiedyś były silniejsze więzi międzyludzkie, a teraz spłaszczyły się przez komunikatory. I może to prawda. Ale to od nas zależy czy chcemy utrzymywać rzeczywisty kontakt czy wolimy kolekcjonować znajomych/followersów/matche. Dla mnie ważniejsza jest realna relacja z 1-2 (albo i 15) bliskich ludzi, niż z tysiącami osób, które znają jedynie wykreowany wizerunek. Ale to ciągle wybór.
      Tak samo jak wybór ścieżki życia, bo nie trzeba wpisywać się w trendy, aby być szczęśliwym. W mojej opinii potrzeba przede wszystkim uważności, by zdefiniować czym to szczęście jest dla mnie i odwagi, by za nim podążać.

      Usuń
  7. To prawda, ze dzieci widzą świat inaczej niż dorośli. Choć myślę, że przez te lata świat się zmienił. Szczególnie jesli chodzi o kobiety . Teraz kobiety są niezależne i pewne siebie, a kiedys jedynie zdane na męza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tęskni się do świata, który się zna (nawet jeśli jest to bajkowy świat dzieciństwa), to nic złego :) Dziwi mnie jednak odnoszenie do tych mitycznych "czasów", które były "kiedyś", lecz nie wiadomo gdzie. Takie westchnięcia, które zastępują zakasanie rękawów i wzięcie się do roboty, żeby teraz też było dobrze.

      Usuń
  8. Tak teraz są zupełnie inne czasy niż kilka dekad temu. Żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości niż nasi dziadkowie, rodzice. My jako młode pokolenie mamy dostęp do wszystkiego i zawsze. Media, Internet, telefony itd. Choć pandemia pokazała, że jest jeszcze trzecia rzeczywistość w, której musieliśmy " nauczyć się żyć".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie zgodzę się, że mamy dostęp do wszystkiego. Ani do tego, że zawsze. Mamy dostęp do części wirtualnej - ale wystarczy że znajdziemy się poza zasięgiem i już "cały świat" znika. Do rzeczy materialnych mamy łatwiejszy dostęp niż ludzie sprzed kilkudziesięciu lat, ale czy lepszych jakościowo? Czy każdy może sobie pozwolić sobie na to czego pragnie? I czy rzeczywiście to czego chcemy jest tym czego potrzebujemy? To takie uogólnienia - niby pozwalają kategoryzować, ale w gruncie rzeczy mocno zawężają perspektywę, bo zamiast samemu się zastanowić po prostu zaczynamy powtarzać frazesy.

      Usuń
  9. Obojętnie czy to XX czy XXI, a nawet XXII wiek, ludzie zawsze będą tacy sami, bez względu na rozwój technologiczny, ekonomiczny czy społeczny. Zawsze znajdzie się ktoś, kto żyje bogato i ktoś kto nawet ubikacji nie ma w domu. Zawsze będą ludzie źli i dobrzy, m ądrzy i głupi, itd. Nawet jakby nam samochody latały nad głowami, a cyberwszczepy były czymś powszechnym to i tak ludzie za bardzo się nie zmienią. Bo my jesteśmy istotami plemiennymi, rządzą nami instynkty, uprzedzenia i przede wszystkim emocje. Śmieszą mnie strony czy fanpage w stylu "kiedyś było fajniej". Owszem, było, ale dla tych co tę stronę stronę założyli i tych co się z nimi utożsamiają, idealizując przeszłość. Bo gdy ktoś w latach 80-tych bawił się zabawkami, to ktoś inny był katowany na milicji. A najlepsze jest narzekanie na dzieciaki, które obecnie zamiast się bawić, siedzą w smartfonach. A kto narzeka? Ludzie z pokolenia, które bawiło się na dworzu. Więc zamiast wręczać dzieciakowi telefon, niech dadzą im trochę swojego czasu i pokażą jak się bawić, a nie narzekać, bo tak łatwiej. Jedyne na co można narzekać, że kiedyś to było, dziś już nie ma, to fakt, że ludzie nie spotykają się już tak często i te kontakty międzyludzkie stały się jakieś takie płytkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płytkie... A jak możemy to porównać z czasami, których nie znamy? Bo przecież to rodzice i dziadkowie opowiadają nam o tych silniejszych więzach rodzinnych czy towarzyskich. Naturalną koleją rzeczy jest to, że dorastamy, zaczynamy skupiać się na własnym życiu i kontakt z innymi staje się luźniejszy. Od nas zależy na ile te więzi będą trwałe. Można dzwonić, pisać, spotykać się i odnawiać znajomości nawet po latach, jeśli obie strony wykazują taką wolę.
      Było kiedyś mniej rozpraszaczy - 1 kanał w TV, żadnego komputera, ograniczone wyjazdy i ogólnie niższy standard życia - siłą rzeczy ludzie spędzali czas ze sobą. A czy teraz ktoś nam broni spotkać się na brydża? Na rąbanie w scrabble? Na kawę, koniak i paluszki? ;) To od nas zależy. Nasza natura jako ludzi nie zmieniła się za bardzo. Pęd życia faktycznie jest teraz inny, ale w jakiś sposób możemy starać się to życie okiełznać i poprowadzić tak jak chcemy, a nie tylko zdawać się na los.

      Usuń
    2. Jasne, nie da się porównać z czasami, którymi nie znamy, tyle, że chodziło mi o bliższy zakres, czyli jakieś 15, max 20 lat. I jak najbardziej zgadzam się, że dorastamy, skupiamy się na naszym życiu i od nas zależy czy będziemy utrzymywać kontakty, jednak zauważ, że do tanga trzeba dwojga i nie możemy na siłę włazić komuś do domu, wpraszając się na "kawę". Bo każdy ma swoje sprawy, problemy. Każdy pędzi przed siebie. Pamiętam jak nawet te naście lat do tyłu, sąsiedzi się odwiedzali nawzajem, rodzina bliższa i dalsza częściej przyjeżdżała, my też jeździliśmy do rodziny. Dziś to z rodziną widuję się albo na weselach, albo na pogrzebach. Zgadzam się też z tym, że możemy okiełznać życie, prowadzić je po swojemu, tyle, że do relacji międzyludzkich musi być wspomniana wola wykazywana przez obie strony.

      Usuń
    3. Tak, ale tego się nie przeskoczy. Przecież w zamierzchłych czasach też nie wszyscy się lubili. Może tylko bycie samotnikiem nie było wtedy możliwe. Kobiety były zależne od mężczyzn, starsi członkowie rodziny od młodszych. Nie było dostawy do domu, opieki paliatywnej, pracy zdalnej - trzeba było uczestniczyć w życiu społeczny, bo inaczej człowiek sam siebie stawiał poza jego nawiasem. Pod tym względem faktycznie czasy się zmieniły.
      Też pamiętam sąsiadki, które wpadały do mojej babci na herbatę - tyle tylko, że wszyscy mieszkali w tym bloku odkąd powstał. A teraz szybko się wprowadzamy, szybko wyprowadzamy. Właściwie najbardziej zintegrowani są rodzice dzieci, które razem bawią się w piaskownicy.

      Usuń
  10. Ja sobie beztrosko boomeruję i mam w pompce, że kogoś mogłoby to śmieszyć ;) To zaleta bycia coraz starszą. Zbieram coraz więcej wspomnień, pamiętam rzeczy, o których młodzież może tylko przeczytać. Doświadczałam tego, od koncertów i festiwali po ważne wydarzenia w kraju czy na świecie. To świetne uczucie - pamiętać, że się w tym uczestniczyło :) Nie cofam się w marzeniach do zamierzchłych czasów (m.in. dlatego, że im dalej w przeszłość, tym kobiety miały bardziej przes.ane), ale choćby dychę czy dwie temu.

    Z drugiej strony podoba mi się, że młodzi mają dziś o wiele więcej możliwości niż kiedyś. Są tacy odważni, mają funkcję multitasking w jednym paluszku i są otwarci na świat. No, może poza kucami, którzy są konserwami bardziej niż ich pra-pra-dziadkowie. Ale może wyrosną. Podoba mi się, że młodym zależy, nie myślą tylko o tym, żeby złapać jakąkolwiek pracę i dociągnąć w niej do emerytury (hehe, do czego?). Jeśli nie podoba im się w jednym miejscu, fruną do innego. Chcą więcej. Udzielają się, walczą, nie zamierzają składać broni jak rodzice, bo się nie da, bo trzeba wlec się noga za nogą, nie wychylaj się, bo będą cię wytykać etc. Obserwuję to z dużą przyjemnością. I nadzieją.

    Ale wracając do tematu, lubię sobie powspominać i ponarzekać, że kiedyś były czasy, teraz nie ma czasów. Jeśli ktoś nie lubi narzekaczy albo twierdzi, że nie ma powodu do narzekań... cóż, to jego problem :) Niech zamknie ślepka i nie czyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj weź :P Przecież szkatułka wspomnień jest super! Bez szydery, ja się strasznie jaram tym, że pamiętam wiele i że byłam częścią różnych wydarzeń. To jest absolutnie niezbywalne prawo człowieka do cieszenia się życiem i wracania do wspomnień.

      A że teraz bywa kiepsko? Bywa. Że wjeżdżamy ja tory, które już się widziało w podręcznikach do historii? No... Było lepiej, a teraz jesteśmy na takim zakręcie, że najlepiej byłoby zamknąć oczy i modlić się o wyjście na prostą? Owszem. Tylko to że sobie człowiek pogada, nie zmienia rzeczywistości. A chyba o to też w życiu chodzi, żeby wziąć odpowiedzialność za skrawek świata, który nam się nie podoba i przeformować go w taki, który zacznie przynosić radość i dobroć.

      Usuń
  11. Zgadzam się w dużej części ^^ ludzie lubią narzekać zamiast się cieszyć z wyjątków bo takie się zdarzają:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas tego chyba nauczyły zabory, potem okupacja i czasy PRL - ludzie po prostu się bali. Bali się tego, że gdy będzie im dobrze to ktoś im pozazdrości, może doniesie władzom. Bali się otwarcie mówić o swoich poglądach. Takie sprawy omawiało się w gonie zaufanych osób, a dla świata zakładało się maskę. A później przejmowały to kolejne pokolenia i pozory zaczęły brać górę nad emocjami. Wydaje mi się, że mimo wszystko teraz łamiemy już te stereotypy wiecznie skwaszonych. Co nie zmienia faktu, że dla wielu ludzi podzielenie się swoim sukcesem i radością jest dowodem najwyższego zaufania.

      Usuń
  12. Róże czasy - różni ludzie. Myślę, że każde lata są w pewnym sensie wyjątkowe, a kolejne przynoszą zmiany. Świat się zmienia i będzie zmieniał, a pokolenia z nim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak: każda epoka i każdy etap życia rządzą się swoimi prawami. Natura człowieka za to ewoluuje bardzo wolno. Najgłębsze potrzeby pozostają niezmienne, inaczej tylko do nich dochodzimy.

      Usuń
  13. Zdecydowanie mamy inny świat inne czasy... Moje dzieci patrzą na nas jak na ludzi że średniowiecza a ja cieszę się że moja miłość wyglądał itroche inaczej niż ich teraz... Miło wspominam bieganie do budki telefonicznej jak musiałam zadzwonić do mamy, jak musiałam kupić tacie gazetę żeby przeczytał co się dzieje w świecie i tak można wymieniać długo... Każdy czas zadzi się swoimi prawami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No taaaak, ja też pamiętam budki telefoniczne, puszczanie sygnałów i skakanie w gumę :) Chodziło mi jednak o to, by nie fiksować się na czymś, co już nie wróci, ale umieć patrzyć w przyszłość i łapać się za kształtowanie teraźniejszości według własnych reguł :)

      Usuń
  14. Ostatnio coś opowiadałam moim synom i byli wielce zdziwieni, że za młodu mojego nie było internetu, telefonów w kieszeni i kart płatniczych oraz czasami niemal niczego na półkach sklepowych. A rzeczą którą najbardziej się człowiek szczycił przed swoją paczką to było wejście na najwyższe drzewo w okolicy czy znalezienie jakiejś fajnej miejscówki na nasz szałas. Powiem szczerze, że wiele tych zmian których doświadczyły moje dzieci nie podoba mi się, odarte zostały z piękna dzieciństwa, z intymności miłości, z czasu wolnego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Też mam wrażenie, że im mniej elektroniki w dzieciństwie tym jest ono szczęśliwszej. Była bajka na dobranoc, ale większość dnia spędzało się na zabawie wymagającej wyobraźni, sprawności, kompetencji społecznych. To budowało kapitał. Może to nas dorosłych też rozleniwia, że tak łatwo dać dziecku telefon i mieć czas dla siebie. Nie krytykuję, bo czasem to naprawdę jedyna opcja żeby nie zwariować. Zastanawiam się za to jak nasi rodzice, dziadkowie i pradziadkowie dawali sobie radę?

      Usuń
  15. Nadeszły czasy, że nie ma na nic czasu. . ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrząc na moje zaległości - ciężko się nie zgodzić :P

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wskrzeszeniomat – część pierwsza

Okrutnik

Wskrzeszeniomat – część druga