Strażnicy ognia
Bam-bam-bam-bam…
Bam-bam-bam-bam…
Rytmiczny głos bębna przecina ciszę poranka. W jaskrawym
świetle świtu wszystko wydaje się nienaturalnie ostre. Nagie konary drzew oskarżycielsko
celują w niebo. Surowe twarze członków plemienia ścisnął gniew i żal.
Bam. Bam. Bam.
Kos gwiżdże przejmująco, jakby próbował błagać o łaskę dla
skazańca, który nie ma siły się bronić. Za chwilę zostanie wypędzony.
Wykluczony ze społeczności, w której wzrastał i w której spodziewał się umrzeć.
Teraz śmierć znajdzie go szybko. Przecież sam nie da rady znaleźć pożywienia,
nie obroni się, nie ogrzeje.
W czasach, gdy słońce było bogiem, a ogień jego niebiańskim
darem, podtrzymywanie płomienia było największym zaszczytem i najpierwszym z
obowiązków. Trzeba było karmić go drewnem, osłaniać od wiatru, chronić przed wodą. Bycie Strażnikiem
Ognia oznaczało przynależność do elity. A on…
Oczy kleiły się same. Trawy na stepie wygrywały hipnotyzującą
kołysankę. Gdy się ocknął palenisko było zimne. Na próżno szukał choćby skry. Rozgrzebany
popiół był niemym dowodem jego winy.
Bam. Bam. Bam.
Nie buntował się. Pokornie schylił głowę. Bał się podnieść
wzrok, wiedząc jak bardzo zawiódł zaufanie. Ruszył przed siebie. Cisza, która
nagle zapadła bolała prawe tak mocno, jak palący go wstyd.
***
Ciekawe co było dalej… Czy rozszarpały go dzikie zwierzęta?
Czy znalazł plemię, które go przyjęło? Nauczył się radzić sobie w pojedynkę? A
może Niebiosa okazały mu łaskę zsyłając ogień, który mógł na powrót zanieść do
swojej osady? Nie wiem. Tyle jest odnóg, którymi może podążyć ta opowieść.
Pomyślałam jednak o tym, że przecież nas też stworzono na Strażników Ognia: tej „bożej
iskry”, tego JA.
Rzadko myślimy o sobie w takim kontekście. Ciężko być
magiem, wojownikiem czy królem, kiedy jedyne na co się poluje, to promocje w Biedronce.
Jak mamy stać na straży ognia, kiedy nie wiemy gdzie go szukać? Co więcej –
niektórzy nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak pięknie świecą.
Nie wiem czy macie tak samo, ale kiedy myślę o talencie,
widzę rzeczy wielkie. Nie jakieś tam rzępolenie na skrzypcach, ale grę godną
wirtuoza. Paganini, ostatecznie Vanessa-Mae. Nie rysowanie po kątach, ale
rozmach fresków w Kaplicy Sykstyńskiej. Ogromne uproszczenie, prawda? Takich
utalentowanych moglibyśmy policzyć na palcach jednej ręki, zdejmując z siebie
ciężar nieustannego rozwoju.
A przecież słuchać tak, by usłyszeć – to dar. Mówić tak, by
zostać zrozumianym – to sztuka. Umieć odpocząć i dać ukojenie innym – to wielki
talent. Takie małe gesty, codzienne. Coś, na co nie zwraca się uwagi, a jednak
to płomień, który ogrzewa nasze dusze i serca bliskich.
W gonitwie za tysiącem rzeczy do załatwienia bardzo łatwo
jest się zakurzyć. To nieuniknione. Kto ma czas na refleksje o życiu, kiedy
trzeba położyć dzieci spać i wyprasować stosy koszulek? Ważne jednak, by nie
pozwolić wyprać się z radości. Życie daje nam codziennie szansę do zachwytu. Nawet
wtedy, gdy nie jest lekko, przychodzi do nas z iskierką piękna. Można ją
przeoczyć lub rozdmuchać.
Zabolał mnie niedawno widok człowieka, który przygasł. Zmienił
się, a ja nie wiem dlaczego. Czy to frustracja? Jakiś brak? Prozaiczne
zmęczenie? A może problemy, o których nie mówi nikomu?
***
Ten ukryty blask, to ziarenko naszego JA, jest niezwykle
cenne. Ogrzewa, rozświetla, koi i wznosi. Jak często po macoszemu traktujemy
to, że mamy marzenia i plany. Przechodzimy z lekkością nad darami, które otrzymaliśmy. A w pewnym momencie budzimy się zdziwieni, że już niewiele pozostało w nas człowieka,
którym byliśmy. Zniknął gdzieś pod nawałem obowiązków, zmartwień, wyobrażeń. Zapomniał
czym jest życie. I zamiast być spójnym, zaczyna się wewnętrznie rozjeżdżać.
Człowiek, który jest skłócony sam ze sobą przypomina właśnie
takiego wygnańca. Szuka, ale nie wie czego; tęskni, ale nie wie do końca za
czym.
***
Już minęło zimowe przesilenie. Z każdym dniem noc będzie odrobinę krótsza. Coraz więcej będzie słońca, oby i w nas też było coraz więcej blasku. Tego właśnie Wam życzę na Boże Narodzenie i nadchodzący nowy rok: niech to będzie czas zachwytu, wejrzenia w głąb siebie i odkrycia, co już teraz daje Wam szczęście. Życzę Wam bezpieczeństwa, radości i zdrowia. Miłości i życzliwości. A przede wszystkim tego, byście nie czekali na cud, ale żyli tak, jakby już się zdarzył.
Fot. Benjamin DeYoung / Unsplash |
Bardzo ciekawe refleksje i super opowiadanie o tym strażniku ognia.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! ☺️
UsuńTo pokrzepiające że będzie więcej światła. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak, inaczej się wtedy funkcjonuje ☺️
UsuńNa cenne refleksje zawsze jest dobra pora.
OdpowiedzUsuńZapamiętałam sobie kiedyś takie zdanie: sa ludzie, których spotykamy na swej drodze gromadnie i nawet imion nie pamiętamy i są tacy, którzy wryją sie w pamięć po pierwszym spotkaniu.
Myślę, że ci drudzy nawet nie musza mieć specjalnie talentu, ważne, że zasiali w nas ziarenko...
Piękne słowa 💚❤️💙 czasem zna się kogoś od zawsze, a tak naprawdę nic się o nim nie wie. I odwrotnie: jedno spotkanie, jeden błysk i nagle jakby się znalazło brakujący element.
UsuńJak zawsze bardzo ładny wpis!
OdpowiedzUsuńDo mnie przemawia jednak najbardziej jego prozaiczna końcówka - to znaczy człowiek naprawdę gaśnie, gdy na dworze jest o 16 ciemno ;<
A co mają powiedzieć mieszkańcy koła podbiegunowego? 🤔😜
UsuńTobie również życzę miłego nowego roku i świąt Bożego Narodzenia.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego 😊
UsuńPięknych Świąt!
OdpowiedzUsuń🥰 niech Ci się szczęści ❤️
UsuńPiękne życzenia! Niech wrócą do Ciebie po trzykroć!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Ściskam Cię mocno Karo, szczególnie dzisiaj :*
UsuńNajpiękniejsze życzenia jakie w tym roku czytałam. Dziękuję za te gorące jak ogień słowa, które rozpalają serce. Tak, też czesto myślę o talentach jako o czymś wielkim i choć staram sie rozwijać, to ciągle powtarzam, że talentów nie mam żadnych. Chyba za bardzo wszyscy jesteśmy nauczeni skromności, za mało doceniamy te małe rzeczy, które są w nas ważne.
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie opowieść, szkoda, że nie ma zakończenia. Bohater został wygnany, ale każdy zgaszony ogień można na nowo rozpalić i ja mam nadzieję, że to mu się uda. Tak samo jak człowiekowi, którego widok Cię zabolał.
Piekne mądrości prawisz, dlatego na Nowy Rok życzę Ci abyś w chwili zwątpienia wróciła do nich i zawsze znalazła siłę i wiarę w siebie. Twój ogoeń płonie bardzo jasno, pielegnuj go w sobie 🤗
Dziękuję <3 Ale mi się miło zrobiło :)
UsuńNie lubię niedokończonych historii, ale tu specjalnie zostawiłam ją otwartą. Lubię szukać jasnych stron, ale i te ciemne nie pojawiają się przypadkiem. Tak jak Ty mam nadzieję, że zarówno Strażnik Ognia, jak i każdy inny człowiek, będzie miał swój happy end (oczywiście pełen światła) :)
Zdarza mi się to bardzo, bardzo rzadko, może kilka razy przez całe moje życie, że nie wiem co napisać. I tak właśnie jest teraz. Twoje słowa przeszyły mnie na wylot i zatrzymały w bezruchu a zarazem wielkim rozmyśleniu.. I tak pozostanę..
OdpowiedzUsuńFantastyczny tekst..
To dla mnie dużo znaczy - serio. Chyba nie ma lepszego komplementu niż świadomość, że tekst z kimś pozostał :)
UsuńSzczesliwego Nowego Roku
OdpowiedzUsuńDziękuję! Oby był dla nas wszystkich jak najlepszy :)
Usuń