Love in the city

O. Mój. Ra. Poczułam się dziś, jak najstarsza mumia w muzeum. Jak ostatnia Starowinka z „Seksmisji”.

Zaczęło się od komplementu: „Nika, fajnie piszesz, mogłabyś mieć swoją rubrykę z felietonami w gazecie…” – do tego momentu byłam mile połechtana. Wiecie: oto ja, pani redaktor, autorka o której dziełach rozprawia się przy biurowym ekspresie i przy pogaduszkach z siostrą. Już to widziałam! A potem, niestety, padło to nieszczęsne „…jak Carrie Bradshaw”. No, dzięki.

***

Pewnie powinnam być cała w ochach i achach. OMG, porównana do laski w szpilkach od Manolo! Kobiety sukcesu, która wyrwała największe ciacho w mieście. Wiecie: Carrie, Big and big love.

Szkoda, że to nie moja stylistyka. Już widzę, jak się trzęsę na tych szpilko-szczudłach, uczepiona uchwytu w tramwaju. Zamiast nowego „Vogue’a”, wolę kupić sobie bajgla, a jeszcze lepiej: zrobić sobie tosty i broń Boże, nie wychodzić na miasto.

Przygodny seks mnie mrozi. Kluby mnie mrożą. Chyba, że mowa o Klubie Komediowym – wtedy bardzo proszę, może być i maraton. Może być piwo w pubie, cappuccino w jakiejś uroczej kawiarence i rozmowy z przyjaciółmi, które jednak coś wnoszą do życia. Nie żebym była jakoś straszliwie pruderyjna, ale przeraża mnie ocenianie faceta pod kątem centymetrów. Żadnych uwag w kwestii charakteru? Czy jest dobrym człowiekiem? Nie kopie psów? Płaci podatki? Jak często dzwoni do matki? Mówiłam wam – mumia.

Bohaterki „Seksu w wielkim mieście” miały po trzydzieści lat, a zachowywały się tak, jakby poszły na wagary i bawiły się w dorosłych. Sukces zawodowy – ależ tak, drogie ciuchy – proszę bardzo, życie wewnętrzne – a nie, dzięki, weźmie się antybiotyki i wszystko padnie. Już pomijam kwestię erotycznych przygód – taki zamysł serialu, niech będzie. Bawi mnie jednak to usychanie z tęsknoty za człowiekiem, którego się wyidealizowało. Jakby dziewczyna miała piętnaście lat to jeszcze można byłoby te wszystkie westchnięcia zrzucić na burzę hormonalną: „On ma dziś czarny golf i ja też – to musi być braterstwo dusz!”. Albo środek zimy, mróz i modny fason unisex, ale nastoletni mózg interpretuje wszystko na własną korzyść. Gorzej, gdy dorosła kobieta nadal siedzi w tamtym świecie. Tupie nogą, wykrzywia usteczka ze złości i próbuje nagiąć świat do swojej woli.

Carrie chciała Biga, Big nie chciał Carrie. Potem on chciał, ale ona nie. Później chcieli oboje, ale nie wyszło. Męczy mnie nawet słuchanie o tym. Zastanawiam się też czy facet byłby nadal tak fascynujący dla tej modowej entuzjastki, gdyby ubierał się w garnitur z sieciówki i nie kupował przed śniadaniem całych galaktyk. Niby był ślub i wielkie wyznania, ale nie trafia do mnie taka miłość.

Są ludzie, dla których dramat to chleb powszedni. Muszą być emocje, bo bez nich świat się wali. Potrzebują niepewności, analizowania każdego gestu, odrobiny zazdrości, łez, a potem odpowiednio oprawionej ceremonii pogodzenia się po kłótni. Ja bym się bała, że mi się kolce tych róż w tyłek wbiją, ale co kogo kręci…

***

Doszłam więc do wniosku, że albo czasy się zmieniły i model z „Seksu w wielkim mieście” jest już trochę zużyty, albo to ja jestem już dojrzałą matroną. Nie chce mi się żyć na pokaz, w imię etosu, który nawet nie jest mój. Bliżej mi do szukającej miłości Bridget Jones, która potrafi śmiać się ze swoich gaf, niż do lasek z Piątej Alei. 

Wszystko czego nam trzeba to… miłość. Oklepane, ale w tej miłości mieści się też szacunek do samego siebie. I właśnie tego szacunku i miłości każdemu z was życzę.

Fot. Nick Fewings / Unsplash

Komentarze

  1. Mnie nigdy nie kręciło zachowanie bohaterek Seksu w wielkim mieście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też nie. Ale nie każdego musi :) Ufff....

      Usuń
  2. ..bo każdy człek ma swoje poglądy, coś lubi i nie, ma marzenia i pragnienia itp.. ;)
    ..mnie absolutnie nie kręci 'seks w wielkim mieście' ;p

    - pozdrawiam ciepło, życzę Ci Kochana abyś spotkała swoją Miłość !
    uroczych dni i pięknych chwil 💝❄☕🍰

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłości mi w życiu nie brakuje, ale nigdy nie może jej być za dużo, prawda? 😊

      Usuń
  3. Serialu nie widziałam, ale już z opisu widać, że to jakiś amerykański koszmar/sen , na szczęście nie dla wszystkich. Zawsze mnie dziwiły uwagi typu - ja musze się wyszumieć, pożyć, wybawić w barze przy piwie, w kolejnych lokalach?
    Chyba nadal bywaja bohaterki jak z Seksu w wielkim mieście, bo każdy ma swoja bajkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, a jak ktoś szumieć nie musi, bo nie na takiej wewnętrznej potrzeby, to co? Ludzie silni psychicznie żyją po swojemu, ale są też tacy, których strasznie boli, że nie mają życia, jak z filmu.

      Usuń
  4. Nie widziałam ani jednego odcinka tego serialu. Cóż, każdy żyje na własnych zasadach. Najważniejsze to swoim postępowaniem nie krzywdzić innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, wcale nie jestem pewna czy bohaterki nikogo nie krzywdziły... I w sumie czemu tylko innych mamy nie krzywdzić? Siebie też nie powinniśmy

      Usuń
  5. Ja kojarzę serial, ale nigdy on nie robił na mnie większego wrażenia. ja lubię być sobą, a nie jak bohaterki tego serialu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z tym pierwszym się zgodzę. Możesz pisać felietony. I ja bym Cię tu dała jako kobieca wersja Olbratowskiego. Typ mieszka w bloku, na urodziny przynoszą mu pęto kiełbasy, zapewne nie zarabia milionów dolarów, ale jego felietony to płynne złoto w RMF FM (przynajmniej dla mnie) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiełba na urodziny? Ok, może być z grilla 😜 dzięki 😘

      Usuń
  7. Jakoś nigdy nie oglądałem tego serialu i chyba w sumie dobrze. :D Natomiast uważam podanie jak inni komentujący, że każdy powinien żyć na własnych zasadach, jednocześnie próbując nikogo nie krzywdzić, no i siebie przy okazji. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zupełnie nie rozumiem fenomenu popularności Seksu w wielkim mieście, kobiety tak odległe mentalnie ode mnie, że juz bardziej się nie da. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, ja też nigdy nie byłam fanką :) znam za to sporo osób, które wsiaknely w serial

      Usuń
  9. Znam tytuł ale nie sam film, książka też chyba o tym tytule powstała? Nie wiem więc kto jest kim i w jakich szpilkach chodził. Choć zawsze się zastanawiam jak kobiety dają radę chodzić w szpilkach cały dzień, ba każdego dnia.. Mnie zawsze coś uwiera, niewygodnie, nie mogę skupić się na niczym innym niż na każdym stawianym kroku. Idę tak nienaturalnie jak wtedy kiedy zakładam obcisłą sukienkę, choć nie pamiętam kiedy robiłam to ostatni raz.. Jakoś to wszystko nie mój świat..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chodzę na obcasach, ale te z filmu wymagają już akrobatycznych zdolności ;) w sumie trochę im tej umiejętności zazdroszczę :D

      Usuń
  10. Chyba na szczęście mnie czas popularności "Seksu w wielkim mieście" zupełnie ominął.
    Obserwuję za to teraz różne portale i blogi i rewizja i krytyka tego serialu to bardzo popularny kierunek pisania tekstów, więc chyba tak - ten model się zużył (o ile wgl było modelem, nie tylko pewną fantazją i tak dalej).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kolejna odsłona tej serii to już w ogóle kilometry mułu pod dnem. Mnie od zawsze bawił ten "wzorzec", lansowanie sukcesu mocno skrojonego na konsumpcję i pogoń za króliczkiem. Nie śledziłam regularnie losów bohaterek, ale wiem kto jest kim.

      Usuń
  11. Ominęła mnie fascynacja tym serialem. W sensie samą fascynację kojarzę, ale widać oglądałam w tym czasie coś innego :) Raczej nie mogłabym się utożsamić z żadną z tych pań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie śledziłam losów ;) zbyt odległy jest dla mnie ich sposób myślenia. Z tamtych czasów zdecydowanie wolę "Przyjaciół" :D

      Usuń
  12. Hm... nie mam pojęcia kim jest Big, kto mieszka na piątej alei ani o co biega w filmie. Na tym chyba powinnam poprzestać ale... z serialami chyba generalnie jest tak że są wyolbrzymione, przerysowane bo niektórym zwyczajnie takiej odskoczni na ekranie trzeba. Co wcale nie oznacza, że chcieliby lub potrafili tak żyć. I zgodzę się, że miłości nam trzeba ale pierogów też! Serce bez miłości jest jak talerz bez pierogów - pozbawione sensu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ nie rozumiem fascynacji pierogami (team makaron), to mogę powiedzieć jedynie, że proza życia dobrze miksuje się z bajka ;)
      A co do filmów, seriali i kreskówek - pewnie masz rację, ale ja osobiście lubię lubić postacie. Tylko nie mogą mnie irytować ;)

      Usuń
  13. Ja pamiętam ten serial z z wczesnych lat nastoletnich. Carrie była najbardziej denerwującą i infantylną postacią. Trzy pozostałe, w zamyśle chyba skrajności które główna bohaterka miała łączyć w sobie, były jakoś sympatyczniejsze i "prawdziwsze". Z własnego doświadczenia widzę, że jak ktoś bardzo chce emocji w życiu to najczęściej kończy się emojami negatywnymi. Jeszcze jedna rzecz mi przychodzi do głowy - dla części dziewczyn był to serial przełomowy a bohaterki były wzorem/idolkami. Tego też obserwuje coraz więcej w życiu - wzorowanie się na postaciach z popkultury. Carrie w żadnym wypadku nie jest pozytywnym wzorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to oparcie jest naturalne, ale do pewnego wieku. Dziewczyna identyfikuje się z ulubioną czarodziejką, nastolatka z jakąś postacią z serialu/filmu/książki. Nawet dorosły człowiek ma swoje sympatie i antypatie. Ważne żeby ten wirtualny świat nie wessał.

      Usuń
  14. Czy ktoś kto użył tego porównania czytał Cię uważnie? :P.
    Twój świat jest bardzo naturalny, prawdziwy, widzę tu emocje ale nie takie na pokaz, sztuczne, niemądre ale takie szczere pozytywne.
    Też nie odnajduję się w szpilkach (ale za to chętnie założę glany :D), od klubów wolę bibliotekę, co nie znaczy, że nie umiem się bawić z odpowiednimi ludźmi. Za to uwielbiam przygodny seks... Z mężem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, z mężem najlepiej :D O dziwo, ja ostatnio polubiłam obcasy - ale tylko w biurze, bo nie wyobrażam sobie pogoni za autobusem w takich butach :P Dzięki za miłe słowa <3 To dużo znaczy!

      Usuń
  15. Miłość i szacunek.. tu bym dodała, ze miłość również do siebie samej- bo nie kochając siebie ciężko nam jest kochać innych. Mi też ciężko ogarnąć fenomen Seksu w wielkim mieście - ale to chyba raczej nie film w którym można się doszukiwać jakiegoś głębszego znaczenia czy wzorów do naśladowania.. raczej lekki serial na zbicie czasu, często zabawny ale kwestia gustu :) ale na pewno są lepsze seriale i filmy w tej kategorii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłam sobie w głowie przegląd seriali z czasów nastoletnich i z chęcią bym do niektórych wróciła. Fajny był "Cień anioła" albo "Veronica Mars".

      A jeśli chodzi o miłość do samego siebie to zgadzam się w 100%!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ramen z przypałem

Obdarowani

Boski pierwiastek