Zakotwiczeni

Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie! Nie wiem jak Wy, ale ja słysząc taką formułkę od razu przenoszę się do przedostatniej ławki pod ścianą i czasów, gdy wydawało mi się, że jak tylko dorosnę to nikt mi nie będzie mówił co mam robić. Słodka naiwność! Nie tylko budżet mnie ogranicza, ale jeszcze brak czasu, bo przysięgam, że kiedyś doba była o wiele dłuższa.

Nie było mnie tu już od tygodnia i chciałabym móc powiedzieć, że zostałam poniesiona przez urodzinowy melanż, ale prozaiczna prawda jest taka, że miałam dość intensywny czas w pracy i nie starczało mi już sił na dodatkowe zajęcia. Przychodziłam do domu z głową spuchniętą od wiadomości, ledwo powłócząc nogami. Aktywność ograniczała mi się do kąpieli, podgrzania zupy i włączenia filmu, który ukoi mnie i rozczuli. Może to wpływ zimowej aury, może przeciążenia, ale potrzeba mi komfortu i emocji wywołanych przez powtarzalne, uspakajające czynności. Jeszcze przyjdzie moment kiedy zmierzę się z ambitniejszym kinem, albo wypróbuję nowy przepis, ale teraz mam potrzebę zjedzenia najprostszej pomidorówki i odpalenia komedii romantycznej. Taka moja mała kotwica, która nie pozwala zatonąć w odmętach przeładowania życiem.

A propos kotwic, ta moja jest całkiem miła, trzymająca mnie na powierzchni zadowolenia. Może powinnam więc nazwać ją pontonem albo dizajnerskim dmuchanym flamingiem? Są jednak takie kotwice, które zaczepiają się w mózgu i za nic nie chcą pozwolić na opuszczenie ciasnej zatoki. O nich Wam dzisiaj opowiem.

Pewnie zauważyliście, że wystarczy jeden komentarz (nawet niezupełnie na temat), a bardzo wiele osób zaczyna się do niego odnosić. Dotyczy to artykułów, postów, recenzji i rozmów na żywo. Powiedzmy, że cała dyskusja toczy się o szkodliwości cukru. Dane medyczne, przykłady z życia, merytoryka 200% normy. I nagle ktoś wyskakuje z coca-colą, że może to cukier w cukrze, ale wspaniale pomaga na żołądek. A potem fru: że to niezły odrdzewiacz, że babcia w niej kryształy czyści, że 15 lat temu ze szwagrem wrzuciliśmy do niej mentosy... Była rozmowa, nie ma rozmowy, bo oszroniona butelka z czerwono-białą etykietą trzyma nasze myśli na krótkiej smyczy. 

Bywają też inne betonowe klocki, które wepchnięte do głowy nie pozwalają się z niej wyrzucić. Ktoś powiedział, że wasza wspólna znajoma mizernie wygląda.  Do tej pory nie zwracałaś na to uwagi, ale to luźne stwierdzenie stało się rozbłyskiem supernowy i teraz każdy gest, każde słowo - ba, nawet to czego nie mówi - stanowi poparcie tej tezy. Martwisz się na zapas, analizujesz co możesz zrobić, a prawda może być taka, że dziewczynie nic nie jest. Może akurat stała w świetle, które zazieleniło jej cerę, albo była zmęczona. 

Wkurzasz się na brata, bo kiedyś wspomniał, że dziewczyna obśmiała jego słabość do Muminków. Pośmiali się oboje, Ryjek i Mała Mi stały się ich prywatnymi żartami, a ty masz poczucie, że chłop sobie życie marnuje z laską, która go nie szanuje. I miotasz się sama ze sobą, bo nie możesz ingerować w jego życie, a z drugiej strony aż cię skręca, że on taki biedny, stłamszony i nieszczęśliwy. To nic, że on sam wielbi ziemię, po której stąpa jego ukochana - ty wiesz, że jest zaślepiony. To nic, że świetnie się dogadują i lubią spędzać czas - no przecież, omotała go, małpa. On coś przebąkuje o zaręczynach, a ty wiesz, że to tylko dobra mina do złej gry. Auć. Ostro siostro.

To zapętlające myślenie może dotyczyć też nas. W podstawówce usłyszy człowiek, że Kasia ładnie śpiewa i koniec, mogiła, już nigdy nawet nie zanuci. Nikt nie powiedział, że śpiewasz kiepsko, ale w głowie koduje się cała ścieżka tego, że kwaczesz jak kaczka i żadna siłą cię nie przekona, by spróbować.

Myśl pada na podatny grunt naszych emocji i lęków, a potem zapuszcza korzenie. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi o to, by wszystkich olewać i skupiać się na czubku własnego nosa, ale może warto od czasu do czasu zrobić odsiew i sprawdzić ile rzeczy powtarzamy za innymi, a ile jest wynikiem naszych przemyśleń.

Mam wrażenie, że to trochę tak, jak z koszyczkami ostu, które czepiają się ubrań. Łatwiej wplącze się w wełnę niż w ortalion. Tak samo natrętne myśli łatwiej dotykają tych obszarów, które w jakiś sposób są niezagospodarowane. Łatwiej skupiać się na brakach, niż rozwijać talenty. Łatwiej jest martwić się o świat, niż wziąć ster swojego życia w dłonie. Dostrzeganie swoich ograniczeń to cenna umiejętność, a dbanie o innych zasługuje na pochwałę, ale problem pojawia się wtedy, gdy środek ciężkości zostanie zepchnięty do jednego narożnika i rozwali misterną konstrukcję.

***

NPL, czyli programowanie neurolingwistyczne również odnosi się do kotwic. W największym skrócie chodzi o powiązanie konkretnej emocji z bodźcem (gestem, słowem, obrazem). Nie chcę się do tego odnosić, bo ani nie czuję się kompetentna w tym temacie, ani nie jestem przekonana, by mógł to robić każdy. A już na pewno nie bez przygotowania. Psychika to delikatna materia i chociaż istnieje wiele technik polepszających jakość naszego życia, jestem jednak zwolenniczką świadomego przepracowywania różnych traum czy walki z wadami. 

To naturalne, że każdy z nas ma swoje ukochane smaki, zapachy, piosenki czy rytuały, które pozwalają mu odnaleźć zachwianą równowagę. Niektóre z nich, w całkowicie nieuświadomiony sposób, stały się dla nas odsyłaczami do konkretnych momentów życia. Czasem dobrych, a czasem wywołujących ból. 

***

Obejrzałam już wszystkie poprawiacze humoru, od Masz wiadomość, po netflixowską nowość Kolacja dla czworga i powoli kończy mi się repertuar. Chętnie przygarnę nowe tytuły filmów o miłości i z obowiązkowym happy endem. Będę się zanurzać w świecie, w którym miłość zawsze pokonuje przeszkody, bo czuję, że tego mi trzeba. To będzie moje dryfowanie na różowiutkim flamingu. Dobrze jest mieć świadomość tego co nam szkodzi i pomaga w danym momencie. I właśnie ten moment jest tu kluczowy. Miesiąc temu to mogło być coś innego, za miesiąc też może. Przegląd odczuć, myśli i pragnień można potraktować jak zabieg higieniczny. Nie trzeba grzebać w mózgu codzienne, ale raz na jakiś czas takie porządki naprawdę się przydają.

Fot. Donald Giannatti / Unsplash


Komentarze

  1. Historia w stylu jak pieprzenie o różowym flamingu stało się hitem Internetu. Tobie powinni Nobla za te teksty dawać. Jako wynagrodzenie za ciężki tydzień w pracy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, co ja z tyloma medalami bym zrobiła? :P

      Usuń
  2. Moją kotwicą są książki. A Netflixie będę właśnie rozpoczynała nowy sezon Snowpiercera. Rewelacyjny serial!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki to wiadomo :P Co do "Snowpiercera" to przymierzałam się do niego, ale pokonała mnie ilość odcinków :)

      Usuń
  3. Tak, świadomość tego czego nam trzeba, a czego unikać, jest na wagę złota! Pływaj na swym flamingu tak długo, jak długo potrzebujesz! ������

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba klasyczna starość :D Zawsze uważałam, że zimowe przesilenie to mit, a tu proszę - małymi kroczkami i dopadło O.O

      Usuń
  4. Dyskusje na blogach często zmierzają w różne strony i wymykają się spod kontroli, a gdy do tego jeszcze hejterzy!
    Kotwic warto mieć kilka, by ta jedna zanadto nie przygwoździła nas w jednym miejscu:-)
    Filmy ciężko doradzać, bo każdy woli co innego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że każdy lubi co innego: filmy, książki, ciastka - a jednak fajnie od czasu do czasu spróbować czegoś nowego. Właśnie po to by nas nie przybiło w jednym miejscu na amen :D

      Usuń
    2. To polecam Ci "Oszukana" z A.Jolie czy serial "Zostań przy mnie", ale nie są to słodkie filmy...

      Usuń
  5. Moja kotwica to książki. W czytaniu znajduję ukojenie, emocje, humor, wyciszenie, wszystko to, czego aktualnie potrzebuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego biblioteki, księgarnie i czytniki ebooków to jedne z najlepszych wynalazków ludzkości ;)

      Usuń
  6. Jestem teraz na tym etapie, że miotam się pomiędzy czepianiem się, a totalnym odpuszczaniem. To ciężki stan :( A Netflixie oglądam serial After Life - też ciężki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, ciężki... A najgorzej robi się wtedy, kiedy człowiek tak się w takim stanie zakręci, że nie wie, jak przerwać ten obłęd. Dorośli też powinni mieć 2 tygodnie ferii od rzeczywistości. Najlepiej raz na kwartał ;)

      Usuń
  7. oj tak mnie też przydałby się seans ambitniejszego kina ale po całym tygodniu niestety nie dałam ray sie skupić, odpalić filmu....

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja ostatnio dałam sobie pauzę od Netflixa i odkurzyłam fotel przy regałach z książkami. I przyznam szczerze, że na razie mi z tym dobrze i nie zamierzam zmieniać. A ostatnio odkryłam diamentowe obrazki w Actionie i układanie ich mnie mega wciągnęło. Przy okazji wciągnęło też moją teściową i szwagierkę, więc zanim kupicie, upewnijcie się, czy aby chcecie wciągnąć w to całą rodzinę? Po sobie wiem, że to bardzo zaraźliwe, szczególnie wśród osób,które mówią, że one nie mają cierpliwości, a teraz dzwonią do mnie, czy tu gdzie mieszkam są jakieś nowe wzory? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Jak zobaczyłam te diamenciki, to od razu mi ciśnienie podskoczyło, bo to taka drobnica! Już widziałam jak je zrzucam, wpadają pod szafę, potem trzeba sprzątać... Zmęczyłam się na samą myśl :D Chociaż.... ostatnio układałam puzzle. Nawet fajne to było. O dziwo :P

      Usuń
  9. Mam swoje kotwice, fajnie tak je zrzucić.
    Telewizja mogłaby dla mnie nie istnieć.

    OdpowiedzUsuń
  10. Styczeń to był dziwny miesiąc. Niby długi jak flaki z olejem, a jednak minął mi w imponującym tempie. Zmęczona jestem już zimą. Z nadzieją wypatruję wiosny, choć do niej jeszcze lata świetlne (haha... pstryk i marzec będzie).
    Pozdrawiam cieplutko 😊!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dopiero co były wielkie przygotowania do świąt, a tu już połowa karnawału. Nie wiem kiedy to zleciało. Za to ogromnie mnie cieszy, że dzień jest już wyraźnie dłuższy <3

      Usuń
  11. Moja kotwica to druty i swetry norweskie. Przepadłam i cieszę się że z tego powodu bardzo... Netflix po trzech tygodniach w łóżku poszedł w odstawkę, ale nogę polecić "Facet na święta "jak bie oglądałaś. To norweska komedia, której akcją toczy się w świątecznym miasteczku Røros..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje klimaty <3 Szkoda, że to serial, bo najbardziej lubię filmy zamykające się w 2 godziny, ale dam mu szansę. W ogóle Norwegię muszę kiedyś zobaczyć na żywo. Pożeram oczami zdjęcia i nie mogę się napatrzeć :)

      A druty... nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się podziwiam! Liczenie oczek to czarna magia!

      Usuń
  12. Rzeczywiście, jak przeczytałam pierwsze słowa, to poczułam się jak w szkole :p
    Też mam swoje kotwice :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja nawet słyszę to przeciągłe akcentowanie. Taki dziwny szkolny zaśpiew, jak "proszęęęęę paaaaniiiii" :P

      Usuń
  13. Witam serdecznie ♡
    W sumie... nie poczułam się jak w szkole. Mam koleżankę w pracy, która często się spóźnia i ciągle słyszę właśnie ten tekst ^^ O szkole zdążyłam zapomnieć. Była świetna, ale zdecydowanie wolę dorosłe życie. Co do tych rozmów, tak zauważyłam to zwłaszcza na tik toku. Chyba, jako ludzie, jesteśmy skłonni do dodawania do rozmowy własnego spostrzeżenia, jak to się mówi, swoje pięć groszy. Tu pięć groszy, tam pięć groszy i pierwowzór rozmowy zmienia się lub schodzi na zupełnie inne tory. Faktycznie, czasem jak usłyszymy coś, co za tkwi nam w głowie, będziemy słyszeć echo za każdym razem, jak tylko staniemy oko w oko ze słowem. Przykład - znajoma która mizernie wygląda. Trafne spostrzeżenia, jak najbardziej się pod tym podpisuję.
    Filmy umilające czas? Typowe romansidła? Uwielbiam kino, ale ten gatunek oglądam chyba najmniej :) Serdecznie mogę polecić "do wszystkich chłopców których kochałam" pierwsza część jest urocza, naprawdę wciąga ale mogę polecić tylko jedynkę. moją ukochaną "Bridget Jones", którą mogę oglądać w kółko i nigdy mi się nie znudzi, "Moja dziewczyna wychodzi za mąż" i mój hit - "50 pierwszych randek" - rewelacja :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, "Bridget Jones" jest cudna! Jest tak pocieszna w tych swoich wpadkach, a jednocześnie tak optymistyczna, że to najlepszy poprawiacz humoru. Aż wstyd się przyznać, że o niej zapomniałam... Dzięki :D

      Usuń
  14. A ja się zakotwiczyłam na odbudowie Warszawy po wojnie. Zapraszam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam ludzi, którzy podźwignęli to miasto z gruzów. Ile musieli mieć samozaparcia i hartu ducha...

      Usuń
  15. Moją kotwicą od zawsze są książki. Nie wiem, co bym bez nich zrobiła :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dobrze czasem sobie odpuścić i zrobić takie porządki :) Odpoczywam przy książkach i robótkach, teraz kończę szal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow - rękodzieło to dla mnie niedostępne rejony. Podziwiam, że potrafisz wydziergać coś, co ma kształt. Mnie nawet zrobienie frędzla pokonuje :P

      Usuń
  17. Co wieczór sobie mówię: "Ok, dziś to siądę wreszcie do Nefliksa i coś sobie obejrzę aby mózg odpoczął" i tak od miesiąca i nadal nie siadłam, więc nawet nie wiem co teraz tam grają :) A kotwice? Temat rzeka.. Mam wiele, wielu (na szczęście) już nie mam; kolejne zapewne przyjdą . Dobrego lutego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, widać nie Twój czas na filmy i seriale. Dużo rzeczy samych przychodzi i odchodzi i... to chyba dobrze ;)

      Usuń
  18. Połknęłam w dwa dni serial "After life", ale nie wiem, czy mogę Ci go polecić. Ja się zakochałam, jest według mnie cudowny i niesłychanie ciepły, ale trudno w nim o happy end rozumiany dosłownie.

    Dobra rozkminka z tymi kotwicami. Czasami pamięta się jedno zdanie z odległego dzieciństwa i niby to tylko wspomnienie, a jednak tkwi jak zadra. Mnie kiedyś koleżanka w podstawówce powiedziała, że jestem płaska jak deska. Ona była najbardziej cycata w klasie, ja chyba najmniej, a siedziałyśmy razem. Nie chciała mi dokuczyć, po prostu stwierdziła fakt. To przez całe lata był mój ogromny kompleks. Do dziś pamiętam to ukłucie, choć cycki już mam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - zwykłe stwierdzenie faktu, nic uszczypliwego, a nam w głowach to się tak rozrasta do niebotycznych rozmiarów i stygmatyzuje. Dziwna jest ludzka psychika. i fascynująca :D

      "After life" faktycznie brzmi nieźle - poczytałam sobie trochę i pewnie kiedyś zapoznam się bliżej. W końcu zamiast romansów obejrzałam "Skazaną" i nie mogłam się odkleić :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ramen z przypałem

Obdarowani

Boski pierwiastek