Łakomczuch

Oto dziś dzień lukru i cukru pudru. Dzień walki zwolenników konfitury różanej z grupą fanów marmolady wieloowocowej. Jednym słowem: Tłusty Czwartek!

*** 

Właściwie nie emocjonuję się zbyt mocno tym świętem. Nie jestem wielką fanką pączków i nie mam potrzeby osładzania sobie życia tak, jakby jutra miało nie być. Zresztą sama ze sobą czuję się zwykle, jak pączek w maśle  no, może poza tymi dniami, kiedy dopada mnie dół emocjonalny. Wtedy przypominam raczej smętnego, czerstwego razowca. 

*** 

A skoro już jesteśmy przy tematach kulinarnych: jaki macie apetyt na życie? I nie, nie chodzi teraz o zajadanie się truskawkami z bitą śmietaną na jachcie w Saint-Tropez, ani o odgrywanie gwizdy kina ze złotej ery Hollywood. Chodzi o podejście do codzienności.

Zauważyłam, że z życiem jest jak z dietą. Jedni restrykcyjnie przestrzegają z góry założonego limitu, inni opychają się bez umiaru, a jeszcze inni próbują poprzestawiać poszczególne elementy według własnej filozofii. Większość ma chyba jednak stosunek olewczy: jedzenie jest paliwem, życie – czasem przetrwania. Bez większej refleksji i bez większej przyjemności. Sucha buła i byle do wieczora.

***

Czy jesteście głodni życia? Czy zastanawialiście się jaką wspaniałą może być przygodą? Jako dzieci mamy zwykle tysiące marzeń. Niebo nie stanowi limitu, skoro marzy się o skrzydłach wróżek i własnej kosmicznej flocie. Później te marzenia się zmieniają, blakną i nawet jeśli są, to odłożone bezpiecznie do osobnej przegródki. Łatwiej jest marzyć, niż realizować marzenia. Łatwiej gadać o podróży do Rzymu, niż kupić bilet. 

Fajnie byłoby zrealizować chociaż część marzeń. Wszystkich się nie da – serio. Wyobrażacie sobie dołączenie do grupy Czarodziejki z Księżyca po trzydziestce? No way! Żadnego ratowania świata, kiedy lada moment wejdzie kolejny sezon Bridgertonów. Zresztą w takiej mini zamarzłabym w dwie minuty. 

A na serio: część marzeń nie spełni się nigdy. To boli szczególnie wtedy, kiedy są to pragnienia dużego kalibru. Niezrealizowany weekend we włoskiej stolicy łatwiej przeboleć niż świadomość, że nie urodzi się upragnionego dziecka, nie zamieszka z ukochanym w domku za miastem, nie pojedzie na wymarzone studia. Trzeba wtedy uważać, by głód, który się pojawia, nie zjadł nas od środka. 

Niektórzy w takich wypadkach zaczynają zapychać tę pustkę czym popadnie. Są jak pochłaniacze fast foodów, którzy zamiast frytek wciągają emocje i zagłuszacze. 

***

Znam kobietę, która jest takim właśnie łakomczuchem. Dotknęła ją seria nieszczęść: chorób, zawiedzionych ambicji, niespełnionych nadziei. Zupełnie obiektywnie można powiedzieć, że dostała od życia porządnego kopa w zakończenie pleców. Jednak najboleśniejsza jest dla niej świadomość tego, że nie kocha jej człowiek, którego chciałaby kochać. 

Ona twierdzi, że to miłość. Ja – że to jedynie wyobrażenie o miłości. Wersja demo, która zrodziła się w jej głowie, kiedy wmówiła sobie, że byliby idealną parą, gdyby... Gdyby Ten Wymarzony Ktoś ją zauważył, wybrał, zapragnął, zawalczył o nią i ją pokochał. Dużo tego gdybania. On ją zauważył. Tyle tylko, że jako znajomą, a nie potencjalną partnerkę. Jako koleżankę lubi ją i docenia, ale nie chce się koło niej budzić rano. Ma do tego prawo. Ona jednak wie lepiej i uparcie próbuje obsadzić go w roli, w której facet nie chce grać. 

Jej frustracja narasta z każdym jego unikiem. Z frustracją narasta też głód miłości, który próbuje zapełnić na rozmaite sposoby. Łapie się kolejnych zleceń, robi kolejne kursy i ładuje się w związki, które nie mają szansy na szczęśliwe zakończenie. Jeden facet był żonaty, drugi niespecjalnie zainteresowany, trzeci miał mentalność wiecznego Piotrusia Pana. Żaden nie chciał jej serca, ale każdy chętnie korzystał z ciała. A ona z każdym niepowodzeniem wracała myślami do swojego ideału, który... od dawna żył szczęśliwie własnym życiem.

***

Drugim końcem kija jest zmanierowanie. Nie szlachetna świadomość tego, czego się chce, ale snobistyczne stawianie wymagań. Pytanie tylko komu: losowi, Bogu, ludzkości? Nikt z nas nie robi łaski tym, że żyje. To nasz przywilej, ale i pewnego rodzaju misja. Fajnie byłoby zostawić ten świat trochę lepszym miejscem – nawet gdyby to był bardzo mały wycinek. Nie możemy jednak oczekiwać, że dostaniemy na tacy wszystko o czym tylko pomyślimy. Nie mamy wcale równych szans. Rodzimy się w różnych miejscach, w różnych rodzinach. Każdy z nas ma inne talenty i predyspozycje. Każdy z nas może być niewyobrażalnie szczęśliwy, ale w bardzo dużej mierze zależy to od naszej ciężkiej pracy – głównie nad samym sobą. 

Dla zmanierowanych nic nie jest wystarczająco dobre: ani ludzie, ani czasy, ani osiągnięcia. Ciągle im czegoś brak, a jednocześnie wcale nie chcą spróbować zmian. Myślą o nich, marzą, ale jednocześnie nie godzą się na to, by zacząć od zera. Nie będą pielęgnować sadzonek, skoro żądają owoców z wyrośniętego drzewa.

Wcale nie twierdzę, że mamy obniżać poprzeczki. Gdyby tak było, bicie rekordów w skoku wzwyż mijałoby się z celem. Warto jednak czasem zastanowić się czy jesteśmy wybredni, bo rzeczywiście jest nędza na targu, czy raczej dlatego, że nie wiemy jak się zabrać za ogarnianie życia.

*** 

Można wyliczać sobie skrupulatnie ilość dziennych przyjemności i obowiązków. Można pójść na hedonistyczny żywioł i czerpać pełnymi garściami z tego, co oferuje świat. Według mnie najlepszym przepisem jest umiar. Trochę zabawy, trochę roboty, pokaźna dawka nadziei i otwartości na zmiany. 

Zdrowy głód życia to chęć wyciśnięcia z niego tego co dobre, bez wyżęcia siebie do cna. To życzenie sobie dobrze i działanie, by tak się stało. Podlewanie się troską, bez zamartwiania i jęczenia. Pielęgnowanie radości, nawet wtedy, gdy chwilowo wieje prosto w oczy. 

Życie może być wspaniałą przygodą. Nie spieprzmy tego.

*** 

Edit:

Napisałam ten post z myślą o dzisiejszym dniu. O Tłustym Czwartku. O jednym z elementów polskiego folkloru. Tekst powstał jakiś czas temu, nie będę go usuwać, chociaż wydaje się być tak bardzo nie na miejscu... 

Dziś nad ranem wojska rosyjskie zaatakowały Ukrainę. Kolejny raz chcą wyszarpnąć kawałek świata. Putin traci władzę, poparcie, w Rosji bieda aż piszczy. Wojna jest sposobem na przekierowanie myśli. Straszne, że dla utrzymania władzy jednego człowieka zginą inni.

Szkoda mi żołnierzy obu stron, szkoda cywilów. Wojna jest złem, niezależnie od tego w jakie słowa się ją ubierze. Dziś wsparcie należy się przede wszystkim Ukraińcom. Jeśli macie możliwość już dziś przygotujcie to, czym możecie się podzielić. Lada chwila zaczną się zbiórki żywności, leków, ubrań, koców. Bądźcie na to gotowi. 

Polska Akcja Humanitarna od 2014 r. wspiera potrzebujących na Ukrainie. Od 2015 r. działa tam stała misja. Solidarność wymaga wsparcia. Podzielmy się! Bądźmy solidarni!

Fot. Slashio Photography / Unsplash


Komentarze

  1. Ja mam spory apetyt na życie, ale dzisiejsze wydarzenia mnie zszokowały. Zjem pączka, ale nie wiem, czy będzie mi smakował jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam posta w Europie bez wojny, a dziś obudziłam się w świecie, którego nie chcę. Nie wiem jak można dążyć do wojny...

      Usuń
  2. Mam apetyt na życie, ale w dniu dzisiejszym już mi się tym chorym światem odbija, rzygam nim, cierpię na niestrawność...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem :( to nie do pojęcia, że ktoś może chcieć wojny. I że tak łatwo ją rozpętać...

      Usuń
  3. Ja jak na razie zjadłam dwa pączki i chyba mi wystarczy. Aczkolwiek patrząc na to co się dzieje na Ukrainie to Tłusty Czwartek schodzi na dalszy plan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda... Ciężko dziś skupić się na czymś innym...

      Usuń
  4. Cieszę się, że napisałaś ten edit. Nie ma, oczywiście, obowiązku odnoszenia się do wszystkich wydarzeń na świecie, ale z niesmakiem obserwuję dzisiaj profile na FB, które zachowują się, jakby nic się nie działo. Kawusie, pączuszki, co dziś czytacie, co robicie na obiad, paczcie, jakie mamy fajne promocje... serio? Mnie boli serce ze strachu i złości. Jak przystało na złego człowieka, życzę Putinowi śmierci. I nie tylko jemu, ale wszystkim, którzy mu mniej lub bardziej otwarcie przyklaskują. On czy Łukaszenka (bo nie Rosja czy Białoruś) to zbrodniarze. Europa z USA "wyraża głębokie zaniepokojenie" i grozi paluszkiem. A Ukraina jak ten zając, co go psy wśród przyjaciół zjadły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kojarzysz ten wiersz Spielmana "Podział pracy"? Zawsze mi się przypomina w takich chwilach... I nie chodzi tylko o konkretne rządy, ale o postawę świata: jak daleko, to nas nie dotyczy. Szkoda mi Rosjan, którzy zostali wysłani na głupią wojnę, a jeszcze bardziej szkoda mi zaatakowanych Ukraińców. Dzieci straca rodziców, rodzice dzieci, umrą jacyś mężowie, jakieś żony. Czyjeś życie zostanie przerwane przedwcześnie. Czy to może nie boleć? Kilka lat temu byłam we Lwowie, a teraz nie umiem objąć umysłem tego, że tych ulic za kilka dni może nie być...

      Usuń
  5. Też? Kurczę, a gdzie niby napisałam, że u mnie było obżarstwo?😜

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten Tłusty Czwartek jest wyjątkowo nieudany i jakoś o słodkościach zupełnie nie chce mi się myśleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat dobrze o nas świadczy. Głupio płakać nad stłuczoną szklanką, kiedy świat płonie.

      Usuń
  7. W obecnej sytuacji ciężko myśleć o apetycie na życie, jednak faktem jest, że mój apetyt jest dosyć zrównoważony. Nie pre do przodu na zabój, ale też nie stoję w miejscu. Staram się słuchać swojego organizmu, analizować czego potrzebuje. Nie potrzeba mi np. kosmetyczki, fryzjerki, studiów, kursów językowych, za to ważny dla mnie jest rozwój duchowy i twórczy i tutaj mam duży apetyt😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jedni lubią pomidory, a inni śliwki - jedni artyzm, inni kulturę fizyczną. A jeszcze inni łączą wszystko w jednej sałatce :)
      Chyba najważniejszy jest umiar w tym co czerpiemy ze świata - i to niezależnie od tego czy chodzi o jedzenie, konsumpcjonizm, czy karmienie się treściami. Nawet najlepsza rzecz jest w stanie zapętlić i zniewolić, jeśli się w odpowiednim momencie nie powie "stop".

      Usuń
  8. Twoje posty są zawsze... na miejscu. Mądre... dające do myślenia. Jestem słabym człowiekiem... potrzebuję takiego wsparcia... hmmm.... intelektualnego kopa w... duszę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, a kto z nas nie jest słaby? Każdy ma wzloty i upadki i potrzebuje innych, żeby mu dodali wiatru w skrzydła :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Umiarkowanie w jedzeniu człowieka

Oszlifowani

Boski pierwiastek