Spowiedzi nie będzie

Zacięłam się w sobie. Nie będzie spowiedzi. Bynajmniej nie chodzi mi o tę w konfesjonale, jestem praktykującą katoliczką, więc akurat do sakramentu pokuty chodzę, kiedy sumienie przestaje oślepiać bielą. Nie – chodzi o inną spowiedź. Taką, której pozornie nikt ode mnie nie wymaga, a jednak wszystko we mnie krzyczy, bym uderzyła się w pierś i zaczęła się tłumaczyć. Figa z makiem.

Pamiętacie tekst o kotwicach? Ten, w którym pisałam o myślach, które trzymają nas na uwięzi i zawężają perspektywę? Wspomniałam w nim też o tym, że jestem przebodźcowana i potrzebuję energetycznego doładowania w postaci komedii romantycznych i comfort food. Pod postem posypały się komentarze, że wiele osób na powierzchni życia utrzymują książki. Przy pierwszym komentarzu miałam ochotę przybić piątkę, bo przecież napisała to bratnia dusza. Przy ostatnim miałam ochotę wyć i udowodnić wszystkim, że ja też czytam. Błagam, nie skreślajcie mnie, nie jestem półanalfabetką!

Załączył mi się dziwny odruch, który kazał wypunktować ile książek przeczytałam w zeszłym roku, najlepiej z podziałem na kategorie. Aż zdrętwiałam w środku na myśl czy mogę się przyznać, że były tam opowieści z krainy krynoliny, czy jednak zachować to dla siebie? A te historie, kiedy laska lata z mieczem i rzuca zaklęcia? Czy nie stanę pod pręgierzem miażdżącej krytyki, która marszcząc nosek poinformuje mnie, że liczy się tylko filozofia i literatura faktu. BANG! Tylko, na Boga, to nie jest blog o książkach. Czytam, bo lubię, a nie po to, by udowadniać innym, że słowo pisane nie jest mi obce. A kiedy nie mam ochoty to odpalam film i dryfuję po morzu relaksu. A co!

A propos: ostatnio na pewnym forum zrzeszającym miłośników publikacji wszelakich, poprosiłam o pomoc w znalezieniu przygodówki dla młodszych nastolatków. Wytłumaczyłam, że potrzebuję czegoś nowego, bez magii i raczej bez wielkich romansów, że „Academy Explorer” przeczytana, Tomek Wilmowski znany na pamięć, wszystko co napisała Agnieszka Stelmaszyk, Rafał Kosik i Rick Riordan też, a w odpowiedzi dostaję… a może coś Agnieszki Stelmaszyk? Rafała Kosika? Ricka Riordana? Polecam przygody Tomka Wilmowskiego… Dzięki, ja też. To jednak był tylko klasyczny przykład czytania bez zrozumienia. Smutne, że na forum książkoholików.

Zdecydowanie bardziej wkurzyły mnie dobre rady.

W tym wieku to już dziecko powinno się garnąć do książek naukowych. Nooo. Nie wiem tylko, którą powinnam wybrać, bo regał się ugina. Właściwie brakuje tylko „Journal of Medical Science” i „Starożytności” Wolskiego.

Niech idzie do biblioteki, każdy bibliotekarz się ucieszy, że może doradzić. Dzięki! Że też na to nie wpadłam! Chodź Młody, ciocia ma świetny prezent dla ciebie. Pójdziemy do biblioteki i uważaj – sam sobie wybierzesz książkę do czytania. Dokładnie tak samo, jak co tydzień…

Zgrzeszyłam strasznie nie mówiąc, że ma to być prezent. Nie opowiedziałam historii życia, nie wyłuszczyłam wszystkich niuansów. Chociaż, jak wskazuje casus Tomka Wilmowskiego, psu na budę, by się to zdało.

Poradziłam sobie i bez tego, prezent zyskał aprobatę, ja +15 do zajebistości. Z forum się wypisałam, bo przy całej sympatii dla świata nie mam zamiaru robić sobie wiwisekcji przy tak błahej sprawie.

Myślę, że też to znacie.

A czym ty się tak zmęczyłaś? Serio? Przecież jakbyś wiedziała, to pewnie byś ograniczyła te dzikie ekscesy. Ciężko jednak ograniczyć pracę, gotowanie, zakupy i dojazdy.

Jak to nie jesteś szczęśliwa? Przecież masz wszystko! Widać nie wszystko, skoro jednak nie tryskasz szczęściem, jak fontanna w Parku Saskim. I możesz za cholerę nie wiedzieć, czego ci brak. Rysa na szkle.

A dlaczego ty tak to robisz? Hahaha, bo – werble dla napięcia – ludzie mogą żyć po swojemu. Dla niektórych to dość odkrywcze.

Dla mnie było.

Uświadomiłam to sobie wtedy, gdy zagotowałam się, tupnęłam nogą i obwieściłam, że nie będzie spowiedzi. Tej spowiedzi, której nikt ode mnie nie oczekiwał. Tej, do której poczułam się zobligowana w imię nie wiadomo czego. A kiedy już do mnie dotarło, że nikt nie wymachuje bacikiem, żebym się wytłumaczyła z moich wyimaginowanych przewinień, nie ocenia mnie, nie obgryza paznokci ze stresu – to po prostu zeszło ze mnie calusieńkie napięcie. 

Dobrze jest mieć w sobie przestrzeń na wewnętrzne manewry. Na to, by zrobić krok do tyłu, obrócić się o 45 stopni, spojrzeć pod innym kątem. Czasem posiedzieć chwilę dłużej i pomyśleć. Nie lecieć na oślep, by wykreślać z listy kolejne pozycje. Nie tłumaczyć się, gdy nikt cię nie słucha, ale spróbować usłyszeć siebie w życiowym szumie. 

***

No, to idę sobie poczytać ;)

Fot. Ernie A. Stephens / Unsplash


Komentarze

  1. Miłego czytania. Bo co ja mam tu innego napisać? :D O1 i mam nadzieję, że Ci ulżyło jak napisałaś ten post :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, nie frustrowałam się przesadnie :P No dobra, przy tym forum to faktycznie szlag mnie trafił. Chyba najbardziej zdziwił mnie odruch, który kazał tłumaczyć obcym ludziom coś, czego tłumaczyć nie chciałam. Więc to ogromnie oczyszczające, kiedy człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że nie musi robić nic wbrew sobie.

      Usuń
  2. Nie skreślam Cię. Lubię historie, w których laski latają z mieczem i rzucają zaklęcia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nika, tulę Cię mocno w tym utrudzeniu. Masz rację, spowiedź przed światem z nie-przewinień jest niepotrzebna choć praktykowana, nielubiana a regularnie stosowana. Żyj po swojemu, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto przez pryzmat siebie nada interpretacji konkretny kolor, tylko że to będzie jego kolor, nie Twój. Go girl! Jesteś najlepsza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkasz za daleko, nie mogę cię uściskać, a aż bym chciała :* Jakie to prawdziwe: nie chcemy, a czujemy się zmuszeni, wchodzimy w tryby i mielimy w sobie niechęć. A potem następuje to wielkie oświecenie - jak u mnie - i okazuje się, że żadna Inkwizycja za człowiekiem nie biega i nie zmusza do żalu za wyimaginowane grzechy. Lżej oddychać z tą świadomością :P

      Usuń
  4. Nie czuje wyrzutów sumienia, gdy czytam jakie ilości książek ludzie czytają, nie o liczbę chodzi, a o przyjemność z czytania, a w jego trakcie robię wiele rzeczy - notatki, sprawdzam coś w sieci lub innej książce, szukam podobnych treści itp.
    Gdy ktoś mi pisze, że w ubiegłym roku przeczytał 380 książek...to nie powiem, co mi się ciśnie na usta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytam bardzo szybko i dużo, ale 380 to faktycznie imponujący wynik :P Z tym, że nie oceniam, może ktoś ma taki dar. Jakbym miała to też bym korzystała :)
      A czytanie, dzierganie, pieczenie czy wspinanie się na skałki warto robić właśnie dla siebie, a nie dla poklasku. I już ;)

      Usuń
  5. Oj tam!!! Lubię książki o laskach miotających zaklęciami, tudzież... mieczami!!! Właśnie pochłaniam Sagę o Wiedźminie Sapkowskiego. Czytałam ją 20 lat temu. Szczęściem pamięć jest ulotna... pochłaniam ją w imponującym tempie!!! Wypieki na twarzy, jak przed laty 😁!!!
    Pozdrawiam serdecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są takie książki, że niby znasz, a za każdym razem czytasz z zapartym tchem. A są i takie, że nawet raz przebrnąć jest ciężko :P
      Btw, Sapkowski dobrze ten świat wykreował :)

      Usuń
  6. Kiedyś podobały mi się czelendże typu 52 książki w rok... Wtedy było to w sumie dla mnie trochę motywujące do czytania. Dziś to dla mnie dziecinada, bo to trochę wygląda jak dzieciaki, które się ścigają o to kto pierwszy zje obiad i dostanie deser. 😃 Warto więc czytać dla przyjemności i to co nam się podoba. No i laski machające mieczami są spoko. 😃 Taka np. Achaja to jedna z moich ulubionych sag.😉 A fora czy grupy to chyba jedne z najgorszych miejsc do tego, aby poradzić się kogoś. Dostaniesz wszystko, tylko nie merytoryczną radę 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, a ja tej merytorycznej bym właśnie potrzebowała :P Nie ogarniam tej chęci dowalenia innym. Serio. Trzeba być bardzo słabym człowiekiem, żeby dowartościowywać się kosztem innych.
      A laski z mieczami są super! Właśnie zaczynam "Magia kąsa" Ilony Andrews ;)

      Usuń
  7. Myslalas kiedys sama nad napisaniem ksiazki? :) Mysle, ze mogloba by ciekawa i chetnie bym przeczytala cos Twojego autorstwa.
    Ludzie zawsze beda gadac, krytykowac, myslec cos o nas... Grunt to robic swoje i nie dac sie zwariowac. Szkoda, ze piszac na forach zamiast dostac taka czysta rade bez oceniania to ludzie musza dodac swoje 3 grosze...
    Ps. Znam to uczucie, czesto wlaczam sobie ta piosenke Urszuli i spiewam / wyje pod nosem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko myślałam, ale nawet zaczęłam pisać :) Mam nadzieję, że uda się doprowadzić ją do końca :) A ludzie... gadać będą zawsze :P

      Usuń
    2. W takim razie mam nadzieje, ze podzielisz sie kiedys jakims napisanym przez Ciebie kawalkiem ksiazki :)

      Usuń
  8. Uśmiechnęłam się czytając historię z forum. Pamiętam, jak kiedyś dziewczyna szukała książki w stylu Grease. Wchodzę w komentarze, a tam poleca ktoś Dallas Kinga. Pytam się gdzie podobieństwo. A bo te same lata i wątek miłosny się znajdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak... Myśli ludzkie czasem podążają niezbadanymi ścieżkami :P

      Usuń
  9. A jednak się wyspowiadałaś z tych książek :P. Dobrze rozgrzeszam cię potrafisz czytać brawo :P
    (Przepraszam musiałam :*)
    Byłam na kilku grupach książkowych na fb. Strasznie tam jest. Już pal licho to, ze nie odpowiadają na pytanie to co trzeba ale ileż hejtu i nienawiści gdy czytasz coś czego ktoś inny nie uznaje. Dla własnego dobra psychicznego tam nie wchodzę już :P.
    Ludzie zawsze się czepiają i ja też mam tendencje do spowiadania się ze wszystkiego. Kurcze ciężko to powstrzymać czasem, a potrafi się to rozkręcić tak, że nawet nie wiesz kiedy zaczynasz przepraszać obcych ludzi za to, że żyjesz... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, doceniam, dziękuję :*
      To mnie właśnie zirytowało - że nie mam się z czego tłumaczyć, a czuję się zobligowana. I dlaczego? Skąd się biorą w nas takie dziwne mechanizmy?

      Usuń
  10. Oj, post z wielką dawką intrygujących przemyśleń! :)

    A co Ja mam powiedzieć, kiedy od dobrych kilku miesięcy siedzę w literaturze pedagogicznej? Być może dla kogoś jest to dość nudne... dla mnie... wręcz przeciwnie!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze to znaleźć swoją enklawę :) Trzymam kciuki za sesję!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wskrzeszeniomat – część pierwsza

Okrutnik

Wskrzeszeniomat – część druga