Zabiłam świnię

Zabiłam świnię. Różową. Bejsbolem. Też różowym.

Zanim jednak przejdziemy do świniobicia trzeba nakreślić pewien kontekst. Po pierwsze: jestem sztywniarą. Po drugie: mam niesamowicie bujną wyobraźnię. To połączenie sprawia, że większość przygód przeżywam we własnej głowie.

Chcecie dowodów? Proszę bardzo: przedszkole nr 3, jakieś 30 lat temu. Dzieci biegają, jak małe szatany, wyrywają sobie zabawki, jęczą o wyjście na dwór, a w kąciku siedzi sobie dziewczyneczka w bluzce z Kaczką Daisy i doskonale się bawi w podróż kosmiczną. W końcu załoga powinna latać, gdy kapitan patrzy, prawda?

Albo czasy gimnazjum. Boże, jaka ja byłam zakochana! Facet nie wiedział o moim istnieniu, ale czy to mi przeszkadzało snuć wizje? Nope. Tak samo, gdy odbierałam Pokojową Nagrodę Nobla, Oscara i Nike - w zależności od tego, co akurat było na tapecie. Ostatnio moje myśli pochłaniała rozkminka jaką byłabym kawą, gdybym była kawą. Normalka.

Skoro znacie już ogólny zarys ścieżek, którymi mój mózg lubi podążać powiem Wam, że z zasady nie mieszam światów. A raczej nie mieszałam. Dlaczego? Hmmm, z nieznanych mi teraz przyczyn, które zapewne były kiedyś logiczne. 

Może ubzdurałam sobie, że przyjaciele odstawią mnie na boczny tor, gdy ich ze sobą poznam? Może byłam zaborcza i chciałam zagarnąć ich dla siebie? A może bałam się, że nie przypadną sobie do gustu i będę miała poczucie winy? Szczerze mówiąc, nie wiem. Równie dobrze mogłam nigdy na to nie wpaść. W końcu piosenki Fasolek same się w głowie nie zaśpiewają.

Nadszedł jednak dzień, w którym postanowiłam poprzestawiać ustalone tory i zrobić urodzinowy spęd. Każdy rok przybliża nas do śmierci, a głupio by było, gdyby spotkali się za 40 lat na moim pogrzebie i nie wiedzieli kto jest kim.

Bo nie oszukujemy się, w związkach z tak długim stażem zna się tysiące opowieści o ludziach, których nie widziało się na oczy. A ja ich znam szmat czasu! Serio, kiedy to zleciało? Pamiętam pierwsze spotkanie z każdym z nich. Pamiętam moje odczucia i mam głowę napchaną wspomnieniami wspólnych chwil. I wiecie co? Ciągle mi mało. Jestem zachłanna, ale chcę kolejnych rozmów do rana, śmiania się z głupot, wypraw daleko i całkiem blisko. Chcę podżerania sobie wzajemnie z talerzy, spontanicznych wypadów po pracy i wysyłania memów, których nikt więcej nie rozumie. 

Właśnie dlatego zaplanowaliśmy pilnik, który się nie odbył. Ach, te plany... Aż dziwne, że udało mi się magisterkę napisać na założony temat i iść na studniówkę w terminie. Cała reszta to loteria. Tym razem zawiniła pogoda, chociaż ustalenie daty, która pasowałaby ósemce trzydziestolatków to prawdziwa ekwilibrystyka.

Tak, nie, może, ja się dostosuję, ja też, ale później, ale wcześniej, a może to, a może tamto... Jakim cudem się nie pozabijalismy na tym etapie? Może jeszcze nie spadły zasłony ogłady? W koncu znać się ze słyszenia to jedno, a poznać naprawdę, to całkiem inna historia.

Wreszcie nadszedł ten dzień. Wystroiłam się w różową kieckę, niczym księżniczka Disneya i przez moment na serio zastanawiałam się nad koroną. YOLO i te sprawy. Później doszłam do wniosku, że mogą mi drinka nie sprzedać, a nie po to robię imprezę w knajpie, żeby potem pić cydr po krzakach. Zresztą to jest absolutnie nielegalne. Serio.

Wiem, bo byli sami poważni ludzie, z doktoratami, fakultetami, Excelem w oczach i KPA w głowie. I świnia. Różowa, radosna, z kręconym ogonkiem i serduszkowymi nozdrzami. Siedziała tuż obok mnie przez cały wieczór, spoglądając wielkimi, brokatowymi oczami. Jem quasadillę - gapi się. Piję mohito nie-dla-prosiaka, a ta łypie spod rzęs. Sami widzicie, że presja była duża.

Gdy wyszliśmy w ciemną noc mogliśmy zrobić tylko jedno: znaleźć gałąź do zawieszenia piniaty. Co wcale nie jest takie proste w tym mieście: za wysoko, za nisko, niepewny grunt. Skończyło się na plenerowej siłowni (kto by pomyślał, że kiedykolwiek skorzystam z tego wynalazku...?).

Spróbujcie sobie to teraz zwizualizować: ciemno, ciepło, daleko od domu. Grupa ludzi w odświętnych ciuchach stoi i śpiewa "sto lat", fałszując przepotwornie, bo nuta jest raczej smętna. A pośrodku tego kółeczka bosa dziewczyna naparza w kartonową świnię różowym bejsbolem. Zaprawdę, kadr jak z komedii najlepszego rodzaju. Kocham takie flesze!

Uwielbiam też żelki, których było pełno w trzewiach ofiary. Potem - jak rasowi psychopaci z zacięciem ekologicznym - wsadziliśmy ją w worek na śmieci. Jednak najbardziej kocham ludzi, którzy zafundowali mi to piękne wspomnienie. 

Wymieniliśmy już między sobą dziesiątki książek i kremów do rąk, ale nie o prezenty w tym wszystkim chodzi. Byli ze mną w najszczęśliwszych i najtrudniejszych momentach mojego życia, a ja cieszę się, że mogę powiedzieć to samo o sobie. Wpuścili mnie do swojego świata, a ja odkryłam przed nimi mój. Tworzymy wspólną historię. Wspieramy się, opieprzamy, przytulamy, marzymy.  Jesteśmy. Do tej pory w podgrupach, ale teraz - kto wie?

Dobrze jest wyjść z kokonu własnych wyobrażeń i przyzwyczajeń. Może nie zawsze będzie to bezbolesne i łatwe, ale myślę, że warto próbować. Życie jest zbyt piękne, by przejść przez nie z klapkami na oczach.

Jestem niesamowicie wdzięczna za to, ile dobrych dusz jest wokół mnie. Jedni na dłużej, inni na krócej. Jeszcze inni krążą na dalszych orbitach. Może to też przyjaciele, których po prostu jeszcze nie znamy? Wiem jedno: jest dobrze. A jeśli będzie źle, to mam bejsbola ;)

Moja świnka-piniata 🐷❤️☺️ najlepsza na świecie!



Komentarze

  1. Czytam to przed 7 rano, po drugim wstaniu (pierwsze było o 3:30). Jeśli dobrze połączyłam kropki, mogę złożyć Ci życzenia, bo weszłaś w piękny wiek. A potem będzie tylko piękniej i piękniej :) Wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję ☺️

      Zmiana kodu na 3 z przodu nastąpiła już jakiś czas temu, ale to fajna dekada więc traktujmy tych trzydziestolatków umownie 😉

      Usuń
  2. Kiedyś przeczytałam, że nasze życie to pociąg którym podróżujemy i jedni zostają z nami w tej podróży, a inni wysiadają na swoich stacjach. Takie jest życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też znam to stwierdzenie. Coś w nim jest. No i zawsze można spotkać się na kolejnej stacji, albo w Warsie 😉

      Usuń
  3. Świetna historia 😍😁 Świnka jest urocza, no po prostu urocza 😍 super jest mieć takich fantastycznych ludzi wokół soebie ❤️ I wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! ❤️ aha, zupełnie przypadkiem obie ostatnio napisałyśmy o różu 😁 Asia z Pisane z uśmiechem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, różowy dobry na wszystko 💖 wielkie dzięki🥰

      Usuń
  4. Czytałabym napisaną przez Ciebie książkę - albo oglądała film na podstawie Twoich przygód ;) Masz niesamowicie lekkie pióro!

    OdpowiedzUsuń
  5. Różne etapy w życiu sprawiają, że otaczamy się różnymi ludźmi, czasem celowo nie mieszamy ich, a kiedy indziej sprawiamy, że poruszają się po tej samej orbicie. Izabela Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak, ale fajnie też czasem wyjść poza schemat :)

      Usuń
  6. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! :-) A tak naprawdę to te życie tak szybko zasuwa, że aż strach, przecież całkiem niedawno miałam 16 lat??? Ty też???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, coś w tym jest - chociaż mnie upływ czasu jakoś nie przeraża :) Z każdym rokiem lubię się bardziej ;)

      Usuń
  7. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
    Co do wspomnień jest to chyba najprostszy sposób na poprawę nastroju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te urodziny na pewno będę wspominać z uśmiechem :D

      Usuń
  8. Naprawdę szkoda świnki, bo przeurocza!

    OdpowiedzUsuń
  9. Super, że masz fajnych przyjaciół a do tego udało się spotkać wreszcie razem.
    Życzę Ci zdrowia i samych radosnych dni, takich jak Ten ze świnką. Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  10. patrzę na tytuł i myślę "że coo?!" xD no ale teraz już wszystko jasne :D wszystkiego najlepszego! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, lubię czasem zamieszać😈😎🤗 dziękuję! 😘

      Usuń
  11. Ale super! O niczym innym nie marzę tylko żeby rozbić taką piniatę. Chyba czas sobie zafundować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Każdemu polecam! Jakie to są emocje! 😁😁😁😁

      Usuń
  12. To była naprawdę niezwykła i nietypowa impreza! Świniobitka w różowym stylu - kto by się spodziewał takiego obrotu wydarzeń? To dowód, że warto czasem wyjść poza schematy i zaskoczyć siebie oraz innych. To także piękny przykład, że przyjaźń potrafi łączyć ludzi niezależnie od tego, czy się spotkaliście osobiście czy tylko w wirtualnym świecie. Wspólne chwile, nawet tak nietypowe jak ta, tworzą niezapomniane wspomnienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, sama bym tego nie wymyśliła, a wyszło cudownie!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wskrzeszeniomat – część pierwsza

Okrutnik

Wskrzeszeniomat – część druga