Ups… zatopiłam Titanica

Wyobrażam sobie zebranie Anonimowych Gór Lodowych. Siedzą sobie w kółeczku, gdzieś na Pacyfiku i wtedy wstaje jedna z nich i łamiącym się głosem mówi: To ja… ja zatopiłam Titanica. Żyję z tym od 1915 roku. Nikt nigdy nie zrobił czegoś tak złego...

 Widzicie to? Czujecie?

***

Ból psychiczny może być czasem większy niż fizyczny. Jeden i drugi jest okropny i potrafi zatruć życie. O ile jednak z bolącą głową, żołądkiem czy nogami nie jesteśmy osamotnieni, o tyle ból psychiczny próbuje nas od innych odciąć.

Cierpimy z różnych powodów: osamotnienia, straty pracy, żałoby, zdrady. Smutek, czy psychiczny dołek może przytrafić się każdemu, to normalny element życia. Jednak zbyt długie trwanie w tym stanie zaczyna nas nie tylko niszczyć wewnętrznie, ale też izolować od innych. I robi to bardzo podstępnie.

Czasem człowiek nie chce obarczać innych swoimi problemami, czasem nie umie wytłumaczyć tego co mu dolega, ale zdarza się też, że jest przekonany, że nikt go nie zrozumie. I w tym momencie się myli.

Pamiętacie Dziewczynę i Cud-Chłopca? W jej świecie zawsze umierali staruszkowie, a tu nagle umiera młody chłopak, a ona zostaje sama i co? Miał być ślub i wesele też, a zamiast tego trzeba było kupić wieniec na cmentarz. Wiecie co ją otrzeźwiło? Brutalna prawda, że nie jest to tak wyjątkowa sytuacja, jak jej się początkowo wydawało.

Bo ludzie umierają w różnym wieku i z różnych przyczyn. Starzy, młodzi, dzieci. W wypadkach, z powodu chorób, z własnej ręki. Każda śmierć boli, ale nie tylko jej umarł narzeczony. Są dziewczyny, które też to przeżyły.

Nie chodzi o to, by stwierdzić, że twój ból jest większy niż mój, więc ja się z tym swoim schowam i przeproszę, że zawracam głowę. Nie! To co cię gniecie, uwiera i co wpycha w czarną dziurę jest okropne. Ale żeby nie wiem co to było, już ktoś na świecie też to przerabiał i może dzięki tej świadomości będzie ci łatwiej przejść przez twoją ciemną dolinę.

Może musisz poddać się mastektomii i wątpisz w swoją kobiecość? Może straciliście dziecko? Może właśnie posypał ci się związek, w który zainwestowałaś pół życia? Mogę powiedzieć tylko jedno: bardzo mi przykro, że musisz przez to przejść. Ale nie jesteś sama. Tak się czasem zdarza.

Dla mnie takie stwierdzenie było prawdziwym odkryciem. Dziewczynie dało siłę, by spróbowała zawalczyć o siebie.

Czasem ci najbliżsi, mimo szczerych chęci, nie umieją pomóc. Jak kobieta w szczęśliwym związku ma zrozumieć zdradzaną przyjaciółkę? Jak świeżo upieczona matka ma poczuć ból siostry, która poroniła? Może współczuć, może chcieć pomóc, zdjąć część ciężaru, ale do końca tego nie zrozumie. „Wiem co czujesz” może powiedzieć tylko ktoś, kto przeżył to samo.

W disnejowskiej „Anastazji” śpiewają, że jeśli ja coś zrobię, uda się też tobie i to jest prawda. Ludzie podnoszą się z największych nawet dołków. Może nie od razu, może jeszcze kilka razy będzie trzeba zbierać się z podłogi, ale w końcu się uda. Swoje walki – w tym te najcięższe: z własną głową i wyobrażeniami – toczymy sami. Ale możemy skorzystać ze sprawdzonych sposobów innych ludzi. Ktoś już ten szlak przetarł, zostawił pochodnie, założył poręcze.

***

Ta biedna góra lodowa, która zatopiła Titanica, od lat boryka się z poczuciem winy. Taka katastrofa, nikt nigdy, tyle ofiar. I tak sobie wyobrażam, że w tym momencie wstaje lodowiec, w który uderzył MS Hans Hedtoft i mówi: Wiem co czujesz. Był 30 stycznia 1959…

Naprawdę nie jesteś sama. Nie jesteś sam.

Fot. Martin Sanchez / Unsplash

***

Katastrofa morska z udziałem duńskiego statku MS Hans Hedtort wydarzyła się naprawdę. 30 stycznia 1959 roku statek z 95. osobami na pokładzie uderzył w górę lodową. Nikogo nie uratowano. Podobnie jak Titanic, statek uważany był za niezatapialny i tak samo, jak słynny transatlantyk, zatonął w czasie swojej dziewiczej podróży. 



Komentarze

  1. Czasem nie wiadomo jak się zachować, nie wiadomo co powiedzieć, bo nie byliśmy w sytuacji tej drugiej osoby.
    Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ale w takich sytuacjach sprawdza się zwykła obecność, bliskość. Nie trzeba zagłuszać ciszy.

      Usuń
  2. Jak Ty pięknie piszesz!!! Człowiek aż chce rozruszać te swoje biedne, szare komórki by pomyślały... przemyślały to i owo, zastanowiły się... achh

    OdpowiedzUsuń
  3. coraz cześciej brutalne zderzenie z rzeczywistością, sprawia że ludzie (jak Titaniki) toną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko co z tym zrobimy? Stwierdzimy, że tam ciagle gra muzyka i nie bedziemy wyciągać? Czasem ludzie zatapiają się w swoim nieszczęściu tak bardzo, że nie widzą żadnej innej drogi. Katastrofy się zdarzają, ale nie muszą ciągnąć na dno.

      Usuń
  4. tak dopiero widać jak życie jest kruche. Wystarczy chwila moment nieuwagi i nas już nie ma... byliśmy ale nie będziemy na zawsze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego uwielbiam moją wizję zaświatów: po śmierci odblokowujemy po prostu nowy poziom w tej grze w życie :) Nieśmiertelność, anioły, wieczne szczęscie ;) W ogóle uwielbiam ten cytat z ks. Pawlukiewicza: "To nie prawda, że oni umarli, a my żyjemy. To oni życią, a my umieramy". Lubię taką odwróconą perspektywę. Mi daje kopa.

      Usuń
    2. potrzebujemy takiej motywacji:) ja mam takie przekonanie o dobrej i złej energii naszych postępowań. Jeśli czynimy dobrze wówczas dobro wraca ze zdwojoną siłą, ale jak robimy źle, to również nam się to czkawką odbije

      Usuń
    3. Tak! Wszystko wraca w dwójnasób. A jednak lepiej dostawać od losu kwiatki niż liście :p

      Usuń
  5. To są bardzo trudne tematy, ale ważne, żeby je poruszać, bo jak ktoś pisał wyżej, to skłania do refleksji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle fajnie jest zastanowic się nad sobą, światem, życiem, dobrymi i zlymi aspektami. Takie zastanawianie "na sucho" też jest cenne.

      Usuń
  6. Ah Titanic ponoć niezatapialny miał być a tu sie okazało że nic nie jest tak do końca pewne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reklama dźwignią handlu, a co jak co, ale marketing mieli opaniwany do perfekcji. Jest taka genialna (jeżdżąca po świecie) wystawa o Titanicu. Kilka lat temu widziałam ją w Warszawie, ale była też w innych miastach. Serio, robi wrażenie.

      Usuń
    2. No tak z tą reklamą to prawda, ostatnio sie zastanawiałam jakby poczytny autor wydał książkę bez reklamy... pewnie bez reklamy nie było by za ciekawie.

      Usuń
    3. Heh, czy ja wiem? Jeśli ktoś faktycznie dobrze pisze i ma wierne grono czytelników to i tak by się ludzie dowiedzieli o nowrj książce. Przynajmniej ja ciągle sprawdzam czy nie ma jakiejś nówki 😉

      Usuń
  7. Pięknie opowiedziałaś ból, stratę, potrzebę pomocy... Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że tak uważasz :) to nie są najłatwiejsze tematy, ale myślę, że wypowiedziane bolą trochę mniej

      Usuń
  8. Nie zgadzam się z tym tak bardzo, że aż się zgadzam. Ból każdej osoby jest inny, choćby jego powód był podobny, to jest inny. Bo każdy ma inną historię, inne zasoby, inną odporność na ból sam w sobie, inne kompetencje, by sobie z nim radzić, inną wrażliwość. I chyba przede wszystkim każdy z nas jest we właściwym dla siebie samego punkcie własnej historii. A z drugiej strony jak świat światem trudy, czarne dziury, wojny i batalie, przegrane bitwy i kataklizmy po prostu ludziom się zdarzają. I tak, nie jesteśmy wyjątkowi wobec faktu, że jakiś rodzaj bólu nas dotyka- miliony ludzi na całym świecie tkwią w swej czarnej dziurze smutku czy boleści. Ale wyjątkowym i niepowtarzalnym dla każdego z nas jest odczuwanie/doświadczanie tego bólu, bo każdy z nas przeżywa go na swój sposób.
    Pobudzasz moją głowę do prawdziwych rozkmin swoim pisaniem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To najmilsza rzecz ever :) Fantastyczne jest to, że każdy z nas jest inny - nie tylko z przeżywaniem bólu (bo o nim mowa), ale też z tym co na nas działa. U jednych sprawdza się metoda kija, u innym marchewki. Świetnie ujęłaś to, że każdy ma inne kompetencje i wrażliwość, szczególnie w kontekście ogarniania świata po trudnym wydarzeniu. Pamiętam jak znajoma zachorowała na nowotwór - podeszła do tego zupełnie zadaniowo: będzie chemia, będzie rekonwalescencja, spoko, nie ma się czym przejmować. A zaraz potem zachorowała jej mama i to ją rozwaliło na kawałki. I to mama musiała zgarnąć ją do pionu, Nikt nie lubi niedokończonych historii, więc: obie mają się dobrze ;) Ale obiektywnie ta sama sytuacja - nawet u tej samej osoby - może zostać inaczej odebrana i potraktowana, w zależności od tego w jakim momencie życia się znajduje. Myślę jednak, że szukanie wsparcia u ludzi, którzy przeżyli coś podobnego może dać siłę do podniesienia się i powrotu do równowagi. To nigdy nie będzie takie samo doświadczenie, ale może na wstępie nie powiemy sobie w duszy: "gówno wiesz", tylko się zastanowimy czy aby nie wie ciut więcej niż nam się wydaje.

      Usuń
  9. Piękny tekst, poruszający i mądry.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cierpienie jest i ja też go doświadczyłam, trzeba czekać aż ból nieco minie ale też mieć wsparcie szczęśliwi ludzie, którzy mają obok tzw Dawców - ludzi którzy potrafią bezinteresownie pomóc, są gdy ich potrzebujesz i nie oceniają tylko słuchają i akceptują a jak tego potrzebujesz dają radę
    piękne zdjęcie i mądry tekst
    pięknie dziekuję za ciekawy komentarz i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, tacy ludzie obok to prawdziwy skarb :)

      Usuń
  11. Ciekawe porównanie do Tytanica :) Bez wątpienia każdy człowiek przechodzi w życiu jakieś trudne momenty, które w danej chwili wydają się dla człowieka końcem świata,
    jednakże życie toczy się dalej i należy pewne wydarzenia po prostu zaakceptować.
    Jak mówi pewne powiedzenie po każdej burzy wychodzi słońce :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem to jest koniec takiego świata, jaki znamy. Wtedy to stwierdzenie, że "ból minie" i "będzie lepiej" wydają się wręcz bluźniwrstwem. Tylko faktycznie ten ból mija, zmienia się i wtedy bardzi ważne jest żeby rzeczywiście wrócić do życia, a nie uparcie trwać w żalu. Bo to też może stać się sposobem na życie, czy raczej trwanie. Cholernie toksycznym i dla siebie i dla innych. A tak jak mówisz: wychodzi w końcu słońce i to od nas zależy, czy pozwolimy się ogrzać.

      Usuń
  12. Mówcie co chcecie, ale Anastazję kocham całym sercem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dawnych wspomnień rzewny ton
      Stukot kopyt w grudniowy szron
      W rytmie walca raz, dwa, trzy
      To się na pewno śni..." 😉

      Jak tego nie kochać?

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okrutnik

Ramen z przypałem

Boski pierwiastek