Miło-dość

Miło jest w świecie miłych ludzi. Wszyscy tacy łagodnie uśmiechnięci, uprzejmi, w drzwiach się przepuszczają, windę przytrzymają, nikomu się nie śpieszy. Miło. Dopóki jest szczere i naturalne. Dopóki to „miło” nas nie zawłaszczy i nie zakuje w kajdany.

Dawno temu moja znajoma powiedziała, że nie chce mieć grzecznych dzieci. Pamiętam swoje zdziwienie, że jak to? Przecież z tymi grzecznymi jest mnie problemu. A wtedy wyjaśniła mi, że chce mieć takie dzieci, które nie będą bały się walczyć o swoje. Nie macie pojęcia jak mi wtedy zaimponowała! Jakoś się utarło, że jak ktoś jest grzeczny to i cichy, nienachalny. Może niekoniecznie fujara, ale też nie pierwsza liga przebojowości. Za to kiedy myśli się o człowieku sukcesu, to z miejsca widzimy śmiałka, który wyszarpuje życiu co jego i nie ogląda się za siebie.

Oczywiście, to jeden wielki kit.

Można być uprzejmym i nie pozwolić na rozstawianie się po kątach; iść jasno wytyczoną ścieżką, ale ciągle zauważać innych ludzi. Tak się da i to jest fakt. Czasem jednak bycie miłym staje się kagańcem. Kagańcem, który knebluje nasze emocje. Cholernym lochem, w którym człowiek siedzi za każdym razem, kiedy kosztem samego siebie dogadza innym. Uśmiecha się, kiedy nie ma na to ochoty, byleby nikomu nie przysparzać zmartwień. Chowa swoje sukcesy do kieszeni, żeby nie kłuć w oczy tych, którym chwilowo jest gorzej. Rozmawia, kiedy chciałby wykrzyczeć światu, że potrzebuje ciszy, przestrzeni, a w ogóle to dajcie mi wszyscy święty spokój! Ale przecież jest miły. Jest miła. I nawet nie wie, jak bardzo to niszczy od środka…

Nie będę teraz rozdzierać szat i udowadniać, że zdrowsze jest warczenie wtedy, kiedy chce się warczeć, a dobre wychowanie należy odłożyć do lamusa. Czas młodych, gniewnych, niepokornych… No nie, tak nie będzie. Wierzę w zasady życia społecznego, grzeczność, uprzejmość i siłę woli, którą można zapanować nad instynktami. Przynajmniej w jakimś stopniu. W końcu co mi ta sąsiadka winna, że mam kiepski dzień? Polepszy mi się, kiedy jej odburknę? Nie sądzę. Zdrowe relacje sprawiają, że jest w nas ta odrobina czułości, która nie pozwala zniszczyć drugiego człowieka. Co więcej – chce temu człowiekowi na chwilę przetrzeć chmury, żeby mógł spojrzeć w niebo.

Bycie miłym przeistacza się w potwora wtedy, kiedy zaczyna zamykać nas na świat naszych odczuć. Gdy każe nam każdego, w każdej sytuacji, postawić wyżej od siebie. To tak jakbyśmy sami siebie zamykali w lochu. Poziom -10, a nad nami wieża. Innym dajemy prawo do zmęczenia – sobie nie odpuszczamy; tłumaczymy wybuchy innych – rugając się z najmniejszy przejaw zniechęcenia. Rozgrzeszamy wszystkich, a dla siebie zapominamy o łasce. Bycie miłym staje się obowiązkiem i odziera nas z prawdziwej twarzy. Twarzy, która czasem jest zmęczona, czasem wystraszona, innym razem cała w euforii. Twarzy, która ma takie samo prawo do łez, jak do głośnego śmiechu i grymasu złości. Tak po prosu, bo jest ludzka.

Nikt z nas nie jest plastrem na rany świata. Co więcej: od nikogo się tego nie oczekuje. Sami wtłaczamy sobie do głowy to przeświadczenie, że „muszę dawać radę”. Nie musisz. Czasem dasz, czasem nie. Czasem ktoś inny będzie musiał zamieść cię na szufelkę i posklejać.

Bycie w zgodzie ze sobą polega na tym, by nie uciekać od siebie. Bez mierzenia się z emocjami, myślami, z całym naszym wnętrzem, nie damy rady rozwinąć się w pełni. Nie damy rady przeżyć. To jak podpiłowywanie gałęzi, na której się siedzi. Odcinając się od części swoich emocji, tłumiąc je gdzieś głęboko, tworzymy czop. A co jest pod spodem? Czy coś tam w środku gnije? Czy gotuje się tak, że kiedy wybuchnie to zrówna wszystko z ziemią? A może coś tam właśnie zamarza, bo nie może wyjść na światło?

I zamiast „miło” w pewnym momencie wychodzi „dość”. Trafiamy na mur nie do przebicia. Każdy z nas ma swoją pojemność. Może znieść ileś krzywych spojrzeń, ileś wywrotek, ileś gorzkich słów, ale to nie jest miarka bez dna.

Myślę, że lepiej od czasu do czasu spuścić powietrze z tego balonika, niż czekać, aż pęknie. Nie zawsze musimy bawić się w Wersal. Musimy się szanować, musimy dbać o to, by się nawzajem nie pokaleczyć, ale nie musimy nikomu tyłka jedwabiem wycierać.

Fot. Adam Nemeroff / Unsplash

Komentarze

  1. Bycie miłym jest w porządku, ale trzymanie emocji na wodzy już nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie - trzymanie emocji na wodzy jest jak najbardziej ok. One nie mogą nas rozwalać na kawałki. Mamy płakać, bo "ojojo, kociątko"? Furii dostawać, bo deszcz pada, a miało być słońce? Wydrzeć się na staruszkę, bo za wolno idzie? A skąd! Mamy sobie pozwolić na przeżywanie emocji, na to żeby ich nie wycinać, ale panować nad sobą jednak warto :)

      Usuń
  2. Czytanie takich postów wywołuje u mnie poczucie, jakbym była kosmitką :) Od zawsze byłam niepokorna, uparta i na opak. Za młodu było to określane pyskowaniem, niewychowaniem, później bezczelnością i też niewychowaniem. Zawsze pojawia się to "niewychowanie" ;) Zwłaszcza wytykane przez osobę, która powiedziała mi coś przykrego i usłyszała odpowiedź na poziomie. Moja postawa wiąże się z wieloma niefajnymi sytuacjami, ale nie żałuję, że tak mam. Za dużo napatrzyłam się na ludzi, którzy wiecznie kładli uszy po sobie i z tego bycia grzecznym dorobili się nerwicy.

    Byłam uczona na taką grzeczną, ale mi przeszło, kiedy notorycznie wchodzono mi na głowę. Dziś jestem grzeczna dla grzecznych. Dla niegrzecznych... Niespecjalnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie bym wpadła w odwiedziny na twoją planetę, kosmitko :) Kiedyś miałam wrażenie, że wszystko musi być takie opozycyjne: grzeczna-niegrzeczna, przebojowa-potulna, a przecież tak nie jest. Można być przebojowym i uprzejmym, można być gburem co się swojego cienia boi. Świat nie jest czarno-biały i to jest fajne. Ale do tego trzeba dorosnąć. Nie udawać, że deszcz pada, kiedy plują, ale zachowywać klasę. I już :) A każdemu według potrzeb :)

      Usuń
  3. Ludzie są bardzo różni, zależy na kogo sie trafi, ja mam wrażenie że ludzie robią sie coraz bardziej niefajni, egoistyczni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba to zależy od człowieka, może od pokolenia ? Nie należy raczej generalizować.

      Usuń
  4. Nie wiem co to jest z tym mitem grzecznych dzieci, ze jak grzeczne, to od razu safanduły?
    Mama chciałaby mieć posłuszne dzieci, ale już niekoniecznie w szkole...
    Na bycie miłym patrzę tak : jestem miła gdy inni są mili. ktoś powiedział, ze z chamem trzeba po chamsku, a gdy nie umiesz, uciekaj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Si! Czasem ucieczka to jedyna możliwa reakcja. Taką mamy wrażliwość i już. Jeśli ktoś ma "cholerę" odchorowywać przez miesiąc, to lepiej, żeby jej nie tykał, prawda?
      Świetnie ujęłaś, że to mit grzeczności. Mamy odruchowe skojarzenia, które, gdy się zastanowić, w ogóle nie przystają do rzeczywistości. A jednak mitologia ma się dobrze.

      Usuń
  5. Nie bójmy się okazywać swoich emocji, tłumienie ich w sobie nie jest niczym dobrym...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie jest! Chociaż opanowanie jest w cenie - ostatnio nerwy ludziom puszczają zdecydowanie zbyt często.

      Usuń
  6. Zawsze się zastanawiam, co ludzie rozumieją przez "grzeczne dzieci" - bo to chyba stał się jakiś potworny koncept "idealnego dziecka". Mi się zawsze wydawało, że słowo "grzeczny" to taki "kulturalny" tylko w odniesieniu do dziecka ;) Co nie znaczy, że nie może mieć swojego zdania i tak dalej i wgl ^^
    Natomiast bycie miłym (albo niemiłym) jest czasami bardzo trudne. Albo nieintuicyjne. Niektórzy (na przykład ja ^^) muszą się tego czasami uczyć (bo często jestem bardzo lakoniczna przy pracy i muszę się pilnować, aby czasami dopisać jakiś komentarz, aby to, co piszę, nie wydawało się rozkazem na przykład). Ogólnie w życiu bywa, że człowiek powie słowo za mało i nagle jest niemiły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wszystko w życiu rozbija się o definicję. I ta grzeczność i niegrzeczność, ambicja, zainteresowanie, pojęcie dobrobytu czy poczucie humoru. Od tego powinien człowiek zaczynać wszystkie dyskusje :)

      Usuń
  7. Cały sęk nie w tym jak my się zachowujemy ale jak zostajemy odbierani. Bo możesz się uśmiechać a ktoś odbierze to jako naśmiewanie; możesz powiedzieć niezobowiązujące "dziękuję" a ktoś inny odbierze to jako przestrzeń do przymusu zrobienia czegoś więcej.. Tak dziwnie jesteśmy stworzeni, że o ile nie zapanujemy nad naszymi myślami, mamy ogromne tendencje do projektowania swoich myśli, oczekiwań, opinii na innych a stąd już tylko mały krok do przepaści, niezrozumienia, konfliktów.
    Tak jak napisałaś, bycie miłym a usłużnym to dwie różne strony podobnego spostrzeżenia. Bądźmy mili, bo to ulepsza nasz świat a na pewno nasze i innych życie. Jeśli mamy na to ochotę. A jeśli nie, to pójdźmy w swoją stronę nie krzywdząc. To jak zostaniemy odebrani pozostawmy za sobą.
    I tego Ci życzymy na ten Nowy Rok, abyś żyła w zgodzie ze sobą: była miła i pomocna wtedy kiedy tak czujesz sercem; abyś miała odwagę dać popłynąć łzom i przyznać się do słabości; abyś doznawała miłych gestów a na niemiłe uwagi przysłaniała ucho.. Wszystkiego co na dnie Twojego serca niech się spełnia: Renata&Filip.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Piękne życzenia :)
      Myślałam o tym odbieraniu - to prawda, że każdy odbiera świat przez własne filtry, ale czy mamy na t wpływ? Odpowiadamy za to co ktoś zrozumie, ale tylko w ograniczonym stopniu. Trzeba podchodzić do drugiego człowieka z szacunkiem, z wolnym marginesem na luźne wnioski; trzeba dostosować język, ale nie da się dźwigać całego świata i wchodzić do każdej głowy. Tak jak mówisz, każdy musi sam zapanować nad swoimi myślami. Gdyby człowiek przejmował się przesadnie (a "przesada" jest tutaj słowem-kluczem) każdym słowem i gestem musiałby siedzieć w ciszy...

      Usuń
  8. Mądre słowa... choć daleko mi do osoby będącej w zgodzie z samym sobą!!! Wychowana na grzeczną... raczej nieśmiała, cicha i spokojna... ale, są sytuację, kiedy otwieram na oścież drzwi emocjom!!! Szczerość... nie znoszę ludzi, którzy próbują mnie wykorzystać!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież to właśnie jest zgoda z sobą samą! Ok, może tylko w jednak dziedzinie, może w konkretnej chwili, ale jak stawiasz granice tam gdzie czujesz, że są to jest to najlepszy przykład wewnętrznej spójności :)

      Usuń
  9. To prawda, trzeba dbać o wzajemne relacje❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Szczęśliwości w Nowym Roku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje! Tobie także życzę dużo szczęścia :)

      Usuń
  11. Podpisuje się pod Twoim postem rękami, nogami - wszystkim. Jak ja nienawidzę stereotypu, że jak ktoś jest miły to znaczy, że już nie potrafi mówić "nie" czy "dość". A jeżeli ktoś stawia na swoim, nie boi się mówić tego co myśli to już nie jest miły....Pamiętam zdziwienie swojej znajomej, gdy po terapii, zaczęłam otwarcie mówić co myślę czy działać jak uważam za słuszne. Usłyszałam zdanie, które mocno mi zapadło w pamięć "kiedyś byłaś milsza" na co bez większego namysłu odpowiedziałam "wtedy, kiedy zawsze się na wszystko zgadzałam, potakiwałam i nie mówiłam otwarcie swoich uczuć?" - natychmiast zamilkła. I tak milczała, gdy mówiłam otwarcie o swoich marzeniach czy gdy wprost powiedziałam, że moim zdaniem osoby do danej pracy powinny mieć predyspozycje i chęci, niż tylko mrzonki i marzenia. Przestała mnie uważać za cukierkowo miłą i urwała kontakt. Szczerze? Nie tęsknie. Wolę osoby przy których mogę być "nie miła" czyli być po prostu sobą i być otwarta, szczera, walczyć o swoje. Ile można być cukierkowym gnomem gdy świat bywa wobec nas zimny bądź najzwyczajniej - trudny. Potulnością nie wywalczy się czegoś SWOJEGO. Mama mnie wychowała na taką, że bycie miłym to bycie uprzejmym i traktowanie ludzi z szacunkiem, ale nie potakiwanie i ciągłe pozwalanie na pomiatanie swoją osobą czy bycie wyłącznie słuchaczem, ale nie bycie słuchanym :)
    Wpadnij do mnie - FotoHart

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urzekł mnie ten "cukierkowy gnom" :) Idealnie w punkcik :) Przytakiwacz nie jest miły, tylko bierny. Jasne, ludzie mogą się tak dobrać charakterologicznie, że zgadzają się niemal we wszystkim. A może istnieje zgodność w 100%? Ale ze wszystkimi się tak nie da. Zawsze pojawia się ktoś, kto wybija z rytmu. Wcale nie chodzi o to, by teraz na siłę dyskutować i przebijać się argumentami. Można nie mieć ochoty wchodzenia w dyskusję, kiedy człowiek wie, że i tak się nie przebije przez mur, a na akademickie rozważania szkoda czasu. Ważne, by nie zapominać o sobie, swojej autonomii i dawać sobie prawo do własnego osądu. Nawet jeśli pozostanie niewyrażony.
      BTW, gratuluję terapii! To niesamowicie ważne, kiedy człowiek walczy o siebie. I cudownie, że widać efekty!

      Usuń
  12. Witaj w Nowym Roku i przy okazji wszystkiego najlepszego na kolejne 12 miesięcy... Bardzo ciekawy post...
    W dzisiaj czasach niestety trzeba jec grubą skórę i umieć potrafić walczyć o swoje... Też wychowywalam dzieci na dobrych ludzi, żeby byli mili, uprzejmi i nie krzywdzili innych... życie niestety nie jest takie łaskawe i uczy nas zupełnie czegoś innego... Mieszkanie za granicą niestety tez... Zresztą wszedzie trzeba walczyć o siebie i nie zawsze tym milym i dobrym się jest... Nie można dać soboe wejść na głowę i pozwolić żeby ktoś po nas deptał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! Wspaniale Cię widzieć :) Niech nowy rok przyniesie Ci wszystko co najlepsze: może mniej walki, a więcej spokojnych chwil? A na pewno wiele zdrowia i radości.
      Nie można pozwolić, by nas deptano - to prawda. Ale wiesz o czym pomyślałam? Że nie można też zdeptać siebie, robiąc coś wbrew swoim wewnętrznym przekonaniom. Żeby się nie przebiegunować w tym świecie, który nie do końca pasuje.

      Usuń
  13. A mnie się wydaje, że dobrze jest być miłym i uprzejmym, ale nie 24 godziny na dobę. Nie jesteśmy robotami i możemy mieć gorsze dni, samopoczucie czy ogólny wściek na wszystko. Ważne jest, żeby mieć tego świadomość i robić wszystko, żeby nie stracić nad sobą panowania. Ważne jest też to, że jeśli się to nie uda, żeby umieć przeprosić, ale przede wszystkim wybaczyć sobie, bo pomyłki są w nas wpisane. A dlaczego to napisałam? Bo mam wrażenie, w tych czasach wielu ludzi chce być tylko lajkowanych łapką w górę i chce uchodzić za pozytywnych, super i bez skazy. Że możemy mówić sobie tylko miłe rzeczy i uważać, żeby kogoś nie urazić. A przecież jesteśmy ludźmi, w pakiecie z zaletami i wadami. Nie mówię, że należy wrzeszczeć na innych i ich celowo ranić, chodzi mi o to, co napisała jedna z dziewczyn w komentarzach, żeby móc być po prostu szczerym i mówić o swoich uczuciach czy mieć swoje zdanie. Może się to komuś nie podobać, ale czy to od razu znaczy, że kogoś skreślamy? Nie lubimy? Nie. Po prostu mamy inne zdanie. A dzisiaj mam wrażenie, że tylko jest wtedy dobrze, jak wszyscy przytakują. A to nie jest bycie miłym i grzecznym, to jest konformizm albo tumiwisizm.
    A przy okazji, świetny tekst:)
    I oczywiście wszystkiego najlepszego w Nowym Roku:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Tobie też życzę żeby to był cudowny rok :) Zwróciłaś uwagę na to samo, co i mnie dotknęło na przełomie roku: wszechobecny hurraoptymizm, świat bez zmarszczek i problemów. Tak nierealny, że zamiast być inspirujący, staje się irytujący. Ten fałsz męczy w pewnym momencie - ileś możemy zaakceptować jako reklamę, zrzucić na karb praw social mediów, ale przychodzi chwila, kiedy człowiek konfrontuje to wszystko ze swoim życiem i czuje politowanie. Nikt się nie budzi w pełnym mejkapie i nie da się być idealnym w każdej chwili, w każdym aspekcie życia. I właśnie to człowieczeństwo jest takie piękne! Idealne w swojej niedoskonałości ;)

      Usuń
  14. Moja mama powiedziała kiedyś, że chciałaby chodź raz być wezwana do szkoły, dlatego że jej dziecko narozrabiało a nie, dlatego że ktoś je skrzywdził. Niestety wszystkie dzieci, ja plus trójka młodszego rodzeństwa jesteśmy zbyt mili. Zawsze myślałam, ze dobro wraca i każdy odwzajemni w końcu uśmiech, który mu posyłam. Chyba dopiero w pracy kiedy wszystko zaczęło mnie przytłaczać a ja wciąż jak głupia chodziłam z uśmiechem coś we mnie pękło. Można powiedzieć trzasnęło nawet. Rozbiłam się i trochę trwało nim na nowo się posklejałam. Trzeba znać swoje granice. Piękny post. Bardzo cenny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać było ci potrzebne to trzaśnięcie. Czasem bez takiego porządnego prztyczka człowiek może udawać, że nic złego się nie dzieje. A to tylko fasada... Na szczęście są te małe (a czasami duże) kopniaki od losu, które nas naprowadzają na właściwe tory. Życzę ci, żeby na twój uśmiech odpowiadało jak najwięcej ludzi!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okrutnik

Ramen z przypałem

Bezdzietne lambadziary kontrakują