Taką mnie narysowano
W pracy policjanta i historyka nie ma nikogo mniej wiarygodnego niż naoczny świadek. Paradoks, prawda? W końcu większość z nas może polegać na własnych zmysłach. A jednak nie jest to wcale takie oczywiste, jakby się wydawało na pierwszy rzut oka.
Załóżmy, że widzisz kobietę niosącą zakupy. Po prostu idzie i niesie siatkę. Co zauważysz?
Zarąbistą sukienkę, dokładnie taką jaką chciałaś kupić? To musi być fajna dziewczyna skoro macie taki sam gust. No, a jakie ma szczęście, że udało jej się ją dostać.
Ciężką torbę? Widać, że jest ciężka, pewnie ma sporo na głowie, a jeszcze trzeba będzie obiad zrobić… I czujesz taką babską solidarność, bo i ciebie jeszcze czeka gotowanie…
A może widzisz jej sprężysty krok i błysk w oku? Biegnie do domu jak na skrzydłach, pewnie rzuci zakupy i pobiegnie na randkę. Przecież tak pięknie być zakochanym!
Filtrujemy rzeczywistość przez pryzmat własnych emocji i wyobrażeń. To nie jest coś niezwykłego, tak po prostu się dzieje. Widząc jakieś zdarzenie każdy z nas opisze je uwypuklając to, co według niego najważniejsze i całkowicie pominie to, co sam uważa za nieistotne.
I wiecie co?
Każdy z nas był kiedyś czarnym charakterem w czyjejś opowieści. Uświadomiłam to sobie wczoraj. Nawściekałam się na głupotę Biurowego Surfera i na nieprzystępność diuszesy de Foch, ale z ich perspektywy to ja mogę być tym upierdliwym pogromcą uśmiechów.
Czy ktoś z was może z ręką na sercu powiedzieć, że nigdy nikogo nie wkurzył? Że nigdy nie żałował tych paru zdań za dużo, albo spojrzenia wyrażającego więcej niż tysiąc słów? (No dobra, wyrażającego jedno krótkie "Wal się"). Czasem nawalamy. Zapominamy o ważnych rzeczach. Dokładamy kamyki drobnych uchybień, aż zasypuje nas lawina. I choćbyśmy się nie wiem jak starali, to nikt z nas nie jest idealny. Idealni stajemy się w oczach konkretnych osób, które wprawdzie potwornie wkurza, że wymrażasz mieszkanie, wyjadasz różowe mentosy i nie odkładasz kubka do zmywarki, ale i tak i tak jesteś jedyną piosenką na składance „The Best of” .
A że nie będziemy idealni w każdym calu? No nie będziemy. Nie każdy nas lubi i my też wszystkich nie musimy. Dlatego warto czasem odpuścić i sobie i innym. Rozgrzeszyć drobne potknięcia i iść dalej bez rozpamiętywania.
Nikt z nas nie jest do końca zły. Po prostu tak nas czasem rysują.
Jessica Rabbit. Kadr z filmu "Kto wrobił Królika Rogera?" (1988) |
Na wypadek, gdyby uchował się ktoś, kto nie zna tego filmu powiem jedno: jest tak zwariowany, jak tylko rąbnięte mogą być Animki :)
To prawda, czasami nawet nieświadomie stajemy się czarnym bohaterem w czyjejś opowieści.
OdpowiedzUsuńA zawsze wydaje nam się, że jesteśmy skrzywdzoną niewinnością 🙈
UsuńCzasami też jest tak że chwilą grosza dla nas sprawia że kors myśli "Och ona/on to muszą mieć ciężki charakter"
OdpowiedzUsuńHeh, każdy ma w życiorysie jakiś gorszy epizod :)
UsuńW sumie czasem naprawdę niewiadomo kto jest tym "zlym". Weźmy Kojota i Strusia Pędziwiatra - kibicowałam, żeby wreszcie go dopadł 🙈
hihi oj znam to znam doskonale:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa nawet wiem, w której historii jestem czarnym charakterem 😂🙈
OdpowiedzUsuńŻeby w jednej!😜 Ale wiem też, w których wjeżdżasz na białym rumaku i wygrywasz bitwy 😉 bilans jest niezły
Usuń